wtorek, 22 marca 2022

1 - Sąsiad (cz.2)

 

 Rozdział 1

Sąsiad (cz.2)

 

 

*****

Była czwarta po południu. Cały dzień byłam w sklepie ogrodniczym i przez cały dzień padał śnieg.

Miałam dość śniegu i żałowałam, że nie wybrałam Florydy, Arizony lub miejsca, w którym nie było śniegu, kiedy spakowałam swoje dziewczyny i uciekłam z Chicago.

Co więcej, Kate teraz prowadziła. Skończyła szesnaście lat, dostała prawo jazdy, a ja kupiłam jej samochód. Tim byłby wkurzony, że kupiłam jej samochód. Z drugiej strony byłby wkurzony, że kupiłam sobie Mustanga. Jako policjant widział zbyt wiele wypadków, więc był zwolennikiem stabilnych, solidnych samochodów, które zostały zbudowane tak wytrzymałe, że można było przejechać nimi przez budynek i wystarczyło potem wypolerować tylko kilka rys. Mógł sam jeździć jak wariat (co robił), ale nie był wielkim fanem tego, jak ja tak jeździłam (czego nie robiłam, chyba że jechałam, powiedzmy, Mustangiem) i nie był wielkim fanem rozpieszczania dziewczyn.

Z drugiej strony, z martwym tatą, rozpieszczanie ich stało się czymś w rodzaju nawyku.

W każdym razie nie miałam już Tima, który pomagałby mi zawozić je w różne miejsca i je odebrać. Nie mieszkałabym też w domu z garażem na dwa samochody, chyba że kupiłabym jeden dla Kate.

Więc zrobiłam to.

Była dobrym kierowcą, odpowiedzialnym, ta moja Kate. Keira, cóż, Keira kiedy miałaby pozwolenie na naukę, prawdopodobnie zostałaby zabrana na przejażdżkę ze mną w samochodzie. Keira była magnesem na kłopoty. Kate wolałaby umrzeć tysiącem krwawych, bolesnych śmierci niż złamać zasadę lub wpaść w kłopoty. Keira zawarłaby umowę z diabłem na zabójczą parę butów i nawet nie mrugnęłaby okiem.

Nawet jeśli Kate była odpowiedzialna i była dobrym kierowcą, nadal nienawidziłam, kiedy jeździła po śniegu.

Właśnie o tym myślałam, jadąc do domu z Bobbie’s Garden Shoppe z mojej, teraz pełnoetatowej, pracy. Tego ranka dowiedziałam się, że jestem teraz w pełnym wymiarze godzin, bo Sabrina tydzień temu urodziła bliźniaki. Zadzwoniła do Bobbie poprzedniego wieczoru i powiedziała Bobbie, że jej urlop macierzyński jest bezterminowy.

„Dzięki Bogu, ta suka potrafi jęczeć” - powiedziała dziś rano Bobbie, kiedy przekazała mi wiadomość i poprosiła, żebym przeszła z pracy w niepełnym wymiarze godzin na pełny - „Oszczędza mi odstrzelenia jej tyłka, bo kiedy nie jęczała, kręciła się, zanim jeszcze taszczyła te bliźnięta. Tak, dwoje dzieci w tym jej brzuchu wyglądało na siedem”.

Bobbie się co do tego nie myliła.

Ale byłam zbyt zajęta dziękowaniem Bogu za pracę na pełen etat. Polisę ubezpieczeniową na życie Tima zużyłam na mojego Mustanga, samochód Kate i zmniejszenie rat kredytu hipotecznego z powodu zaliczki, którą wpłaciłam na dom. To także przepadło wraz z przeprowadzką. Miałam jego emeryturę, która pomagała, ale niewiele.

Pieniądze, które zarobiłam na sprzedaży domu Tima i mojego, odłożyłam na konto oszczędnościowe na college dla dziewcząt. Tim mógłby przez wieczność spłacać kredyty studenckie i chciałby, żeby dziewczyny miały opłacone za studia. Oszczędzaliśmy, ale nie mieliśmy wystarczająco dla nich dwóch. Pomyślałam, że Tim by tego chciał, żeby pieniądze za dom, który razem kupiliśmy, razem wyremontowaliśmy i mieszkaliśmy razem jako rodzina, przeznaczyć na przyszłość dziewcząt. Wykorzystywanie pieniędzy z naszego domu było jakbyśmy on i ja im je dawali. Podobał mi się ten pomysł i pomyślałam, że Timowi też by się spodobał.

Nawet z niskim kredytem hipotecznym i brakiem płatności za samochód, nadal miałam nastolatkę prowadzącą samochód, a ubezpieczenie było wściekłe. Media, artykuły spożywcze dla trzech osób i mieszkaliśmy w małym miasteczku, ale było zamieszkane w połowie przez rolników, w połowie robotników i w połowie zamożnych. Część zamożna oznaczała, że wszystkie dzieciaki starały się nadążyć za innymi w posiadaniu markowego sprzętu, dżinsów, torebek, butów, odpowiedniego makijażu, ważnych dodatków, takich jak odtwarzacze MP3 i telefony komórkowe. Do diabła, rachunek za telefon komórkowy Keiry, biorąc pod uwagę, że wysyłała SMS-y siedemnaście tysięcy razy dziennie, prawie zrujnował miesięczny budżet, mimo że wielokrotnie powtarzałam jej, żeby tego nie robiła.

Bobbie płaciła za etat całkiem nieźle i miała dużo dodatków przy pełnym etacie, co było ważniejsze. Jej centrum ogrodnicze było ogromne, największe z trzech powiatów i wszyscy tam chodzili. Sprzedawała wszystko, meble ogrodowe, artykuły rzemieślnicze i hobbystyczne, artykuły dla zwierząt, a nie tylko rośliny. Ale ja pracowałam przy roślinach, byłam w tym dobra, zawsze byłam i nadchodziła wiosna. Nawet ze śniegiem zbliżał się sezon ogrodniczy, a rzeczy, zawsze stabilne, zdecydowanie poprawiały się dla Bobbie.

Skręciłam w moją ulicę, pogrążona w oględzinach dróg, które, jak zauważyłam z pewną ulgą, były w większości oczyszczone. Wiosenny śnieg był mokry i lepki, a nie zmarznięty, dzięki Bogu. Kate wróci dobrze do domu.

Odetchnęłam z ulgą, co uwięzło mi w gardle, gdy zobaczyłam lśniący, czarny, nowy model pickupa Forda na podjeździe Joe Callahana.

„Cholera” - wyszeptałam na wydechu.

Przejechałam obok niego, skręciłam na podjazd i zaparkowałam pod markizą, która wychodziła z mojego garażu na dwa samochody. Poprzedni właściciele wyburzyli garaż na jeden samochód i wstawili dwustanowiskowy z podwójną markizą z przodu. To działało, ponieważ mechanizm otwierania drzwi garażowych nie działał, a ja nie miałam pieniędzy na jego wymianę, a ponadto nie cieszyłabym się ze sprzątania śniegu z mojego samochodu.

Poprzedni właściciele zbudowali także dobudówkę wzdłuż tylnej części domu. Oznaczało to, że mieliśmy dodatkową sypialnię z pełną łazienką i gabinetem na otwartym planie, który wychodził z salonu/jadalni. Większość innych domów w szeregu również miała dobudówki. I garaże na dwa samochody lub garaże z dodanymi markizami. Zabudowali również tylne tarasy (u nas też tak było, znowu wzdłuż tyłu domu) lub naziemne baseny lub miejsca do zabawy. Co byś nie wymyśliła, tam było. Była to dzielnica rodzinna, ugruntowana, ludzie o średnich dochodach lub starzy ludzie, którzy mieszkali tam od wieków i zostali tam, bo ich kredyt hipoteczny był spłacony. Rodziny, które dopiero rozpoczynały działalność lub pary, którym podobało się miejsce zamieszkania, więc kiedy potrzebowały więcej miejsca, po prostu budowały. Podwórka były ogromne, było mnóstwo miejsca i cokolwiek robili, robili to z dumą, więc to tylko podnosiło standard całej okolicy.

Jedynym domem, który nie miał żadnych dodatków, tylko po prostu tylny taras, był Joe Callahan. Wciąż był to segment z dwiema sypialniami, kuchnią, jadalnią/salonem i pełną łazienką.

Miałam szczęście, że znalazłam dom na tej ulicy.

Szczęście, z wyjątkiem Joe Callahana.

Weszłam do domu, porzuciłam torebkę i wyszłam.

Potrzebowałam odgarnąć śnieg. Częścią życia w tej okolicy było dbanie o to. Odgarniałaś. Sąsiedzi Joe Callahana po jego drugiej stronie, Jeremy i Melinda, przez część czasu sprzątali frontowy chodnik Joe’go, przez drugą część ja to robiłam. Nikomu w sąsiedztwie nie odpowiadałoby odpuszczenie tego, a ponieważ Joe tam nie było, ktoś musiał to robić.

Jednak nie było mowy, żebym to zrobiła tego dnia. Nie było mowy. Mógł sam odgarnąć swój cholerny chodnik.

Wyszłam do garażu i chwyciłam skórzane rękawice robocze i łopatę do śniegu.

Można powiedzieć, że bardzo tęskniłam za Timem. Kiedy walczyłam z Keirą, co było zbyt częste, a Tim radził sobie z nią lepiej niż ja, zdecydowanie była małą córeczką tatusia, potem obie były. Kiedy Kate miała skończyć zadanie, zadanie, które było czymś, czego nie mogła zrobić, nie mogła się pocić, ale chciała zrobić to idealnie, lepiej niż jakikolwiek dzieciak w historii dzieci, a Tim też mógł ją uspokoić. Kiedy leżałam w łóżku w nocy, samotna i pragnąca czegoś więcej niż mój wibrator do zajmowania się sprawami, pragnąc rąk Tima, jego ust, jego kutasa i, może bardziej niż tego wszystkiego, słodkich drobiazgów, które szeptał mi do ucha.

I kiedy musiałam odgarniać ten cholerny śnieg.

Zaczęłam od wejścia i ruszyłam ścieżką prowadzącą do podjazdu. Śnieg był ciężki i mokry, ale przynajmniej dało się go łatwo usunąć. Popychałam linię wzdłuż naszego podjazdu, co zajęłoby cholernie wieczne oczyszczenie, myśląc o cenie odśnieżarek Bobbie i o tym, jaka byłaby moja zniżka, i gdyby wystawiła je na koniec sezonu, kiedy GMC Colta wjechał na jego podjazd.

Feb Owens i Alec Colton[1] byli dość sławni. Znałam ich, zanim się tu wprowadziłam i wiedziałam, co wydarzyło się w tym mieście, zanim się tam przeprowadziłam. To było chore, co się z nimi stało, ten seryjny morderca mający obsesję na punkcie Feb i Colta i zabijający ludzi, którzy znali Feb. Wszyscy o tym wiedzieli, mówili o tym w ogólnokrajowych wiadomościach, a ona była tak piękna i Alec Colton tak gorący, że historia stała się ważniejsza.

Ale wkrótce po przeprowadzce stwierdziłam, że są fajni.

Byli też szczęśliwi. To było tak, jakby ta cała sprawa ich nie dotknęła. Kiedy się wprowadziłam, ona była w końcowej fazie ciąży i byli zakochani w sobie od liceum, rozdzieleni przez coś, czego nie znałam i wreszcie wrócili do siebie.

Poślubiłam moją miłość z liceum, więc rozumiałam to, całkowicie, ich szczęście. Z drugiej strony zaszłam z Timem w ciążę w wieku siedemnastu lat, więc nie miałam wyboru.

Mimo to nie wybrałabym niczego innego. Ani wtedy, ani dziesięć lat później, dopóki ktoś go nie zastrzelił, a i tak wybrałabym Tima. Po prostu wybrałabym Tima, który miałby mniej niebezpieczną pracę. I zdecydowanie wybrałabym nie przeżywanie tego, co było mi dane przeżywać później.

Odgarniałam i patrzyłam, jak Colt wyślizguje się ze swojego pickupa.

Potem przestałam szuflować, kiedy odwrócił się w moją stronę i zawołał - „Hej Cal”.

Moje ciało zamieniło się w kamień.

„Yo” - odezwał się głęboki głos tuż za mną.

Sztywno odwróciłam się i spojrzałam na Joe Callahana, stojącego tuż za mną, tak blisko mnie. Nie słyszałam, kiedy podchodził. Miał na sobie dżinsy, czarną koszulkę termiczną i czarną skórzaną kurtkę. W świetle dziennym, tak szarym, jak był tamten dzień, był inny. Złowieszczość zniknęła. Jedyne, co zostało, było surowe i interesujące.

„Hej, Violet” - zawołał Colt, a ja sztywno odwróciłam się.

„Hej, Colt” - zawołałam do niego i obserwowałam, jak February, niosąca ich małego chłopca, Jacka, wychodzi z ich domu i odwróciła głowę, żeby zobaczyć, z kim Colt rozmawia.

„Wow!” - krzyknęła - „Hej Cal!”

„Feb” - zagrzmiał głos Joe Callahana.

„Jakiś czasu będziesz w mieście?” - spytał Colt, zabierając Jacka od Feb i fachowo kładąc dziecko w zgięciu swojego ramienia, podczas gdy jego druga ręka przesuwała się po ramionach Feb.

„Nie, wyjeżdżam jutro” - odpowiedział Joe Callahan.

„Masz czas na piwo w J&J’s?” - zapytał Colt.

„Tak” - odpowiedział Joe Callahan.

„Vi? Co z tobą?” - zapytała mnie Feb.

Byłam w barze Feb, J&J’s Saloon, pół tuzina razy.

Jej rodzina go prowadziła, co oznaczało, że ich też poznałam. To było miłe miejsce. Było już od jakiegoś czasu, więc było znane, rodzaj miejscówki, w której ludzie lubili zostawać i wypić kilka. Wszyscy z miasta bywali tam, a rodzina Feb sprawiała, że czuli się mile widziani.

Lubiłam tam wypić drinka, kręcić gówno z Feb, która była miła, i jej bratem Morrie’m, szwagierką Dee, oraz mamą i tatą, Jackie i Jackiem, którzy byli tak samo mili jak ona.

Mimo to nie było mowy, żebym poszła, kiedy szedł tam Joe Callahan.

„Dzięki, mam coś” - odpowiedziałam.

„Innym razem” - zawołała Feb, skinęłam głową, oboje podnieśli ręce na pożegnanie i skierowali się w stronę swojego domu.

„Później, Cal” - zawołał Colt.

„Tak” - odkrzyknął Joe Callahan.

Wróciłam do odgarniania, decydując, że będę udawać, że go tam nie ma.

Ten wysiłek nie powiódł się, kiedy jego wielka dłoń zacisnęła się na rękojeści łopaty.

Pozostałam pochylona do swojego zadania, ale odchyliłam głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć.

„Jak się masz, siostro?” - jego głos zadudnił, a było to ciche dudnienie i nie wkurzone ani post-dramat z udziałem hollywoodzkiej gwiazdy filmowej, było zupełnie inne, a mój żołądek, z jakiegoś dziwnego powodu, podskoczył.

„Czy możesz puścić moją łopatę?” - zapytałam.

Jego odpowiedzią było wyciągnięcie łopaty z moich rąk.

Mój żołądek znów się podskoczył, tym razem z innego powodu, lekko przestraszony, wyprostowałam się i odwróciłam do niego.

„Mogę ci w czymś pomóc?” - zapytałam.

„Masz na imię Violet” - powiedział.

„Tak”.

„Violet” - powtórzył cicho.

„Tak” - powtórzyłam też i nie lubiłam, jak cicho wypowiadał moje imię, bo podobał mi się jego głęboki, dudniący głos mówiący cicho moje imię.

Zrobił krok we mnie, a ja zostałam na swoim miejscu. Nie mógł zrobić sceny na moim podjeździe, nie z Coltem w domu po drugiej stronie ulicy. Joe Callahan mógł być duży, a może nawet większy od Aleca Coltona, ale pomyślałam, że nikt nie zadzierał z Coltem. To mogło być brzydkie, ale to byłaby uczciwa walka.

Kark Joe Callahana zgiął się tak, żeby mógł na mnie patrzeć i zaczął mówić, jakbyśmy prowadzili długą rozmowę, ja spałam w pierwszej części i obudziłam się w połowie - „Zarabia sześć milionów dolarów na filmie, dwa filmy rocznie, cztery razy więcej w zagranicznych reklamach wszystkiego, co możesz sobie wyobrazić, gówno na włosy, lody, co tylko chcesz, jak płacą jej wystarczająco, ona to sprzedaje”.

Mówił o Kenzie Elise.

Absolutnie nie byłam tym zainteresowana i zaczęłam mu o tym mówić - „Joe…”

Przerwał mi - „Gdziekolwiek się udaje, ludzie proszą o jej autograf, robią jej zdjęcia, płaszczą się i robią gówno, w jakie byś nie uwierzyła, tylko po to, by zwrócić jej uwagę. Z tego powodu jest tak wysoko we własnym tyłku, że to cud, że może widzieć. Problem w tym, że ma tam dużo towarzystwa”.

„Nie obchodzi mnie to” - powiedziałam mu.

Kontynuował rozmowę, jakbym się nawet nie odezwała - „Normalnie nie sram tam, gdzie żyję. Ograła mnie, nie miałem pieprzonego pojęcia, że jest tym, kim jest, dopóki nie zostałem ograny, a potem nie chciałem w tym brać udziału”.

„Myślę, że to rozumiem” - przypomniałam mu, że byłam tam, kiedy zwrócił jej na to uwagę.

„To się zdarzyło raz, raz wystarczyło. Seks był gówniany, siostro”.

„To też rozumiem” - a to było mało powiedziane, zdecydowanie to rozumiałam.

„Nigdy nie dostaje nie za odpowiedź. Jej to się nie zdarza. Dostaje to, czego chce, kiedy chce, zawsze. Chciała mnie. Grała w takie sposoby, żeby zwrócić moją uwagę przez sześć miesięcy. Miało to wpływ na moją pracę, z czego nie byłem zachwycony, ale mogłem sobie poradzić. Tej nocy najechała mój dom. Ukradła moje klucze, kazała jeden zrobić, dowiedziała się, gdzie mieszkam i przyszła nieproszona, grając w jej gry. Niefajne”.

Musiałam przyznać, że nie do końca się mylił, to było niefajne. Wiedziałam to. Wiedziałam to lepiej, niż on mógł zrozumieć. Wiedziałam dokładnie, jakie to było niefajne.

Nie zmieniało to faktu, że upokorzył ją do tego stopnia, że rzuciła się na podłogę w koronkowym body, by zebrać swoje rzeczy i wkroczyła w zimną noc, by zebrać ubrania ze śniegu. Tego rodzaju upokorzenie było ekstremalne i nie na miejscu.

Zanim zdążyłam wyjaśnić to Joe Callahan’owi, usłyszałam zbliżające się samochody i spojrzałam na drogę, aby zobaczyć małego, białego forda fiestę Kate, a za nim jasnożółty pikap jadący ulicą.

Joe i ja zeszliśmy z podjazdu na śnieg na podwórku, gdy dwa samochody wjechały na podjazd. Kate i Keira wysiadły z fiesty, ale ja gapiłem się na przysadzistego, wysokiego chłopaka, który wyślizgnął się z pickupa.

Keira przeskoczyła do mnie przez śnieg i zrobiła to szybko.

„Hej” - powiedziała, a ja oderwałam oczy od przysadzistego, wysokiego chłopaka, by zobaczyć, jak moja młodsza wpatruje się w Joe Callahana, jakby patrzyła na tego, kto był jej obecnym idolem, który zajął jej serce (a ja nie wiedziałam, kto to był, Keira przechodziła przez zauroczenia, jak robiła to z ubraniami, co znaczyło szybko i losowo).

„Hej” - odpowiedział Joe.

„Jestem Keira” - oznajmiła Keira.

„Cal.”

„Fajnie” - odetchnęła Keira i spojrzała na mnie, po czym zamrugała, pochyliła się i wyszeptała - „Kate ma chłopaka”.

O cholera.

Moje oczy przesunęły się na przysadzistego, wysokiego chłopaka, który podszedł do Kate, objął ją ramieniem i teraz szli do nas.

Ich oczy były skierowane na Joe’go.

„Jesteś Joe Callahan” - powiedział chłopiec, a on też patrzył na Joe’go tak, jakby widział swojego obecnego bohatera, czy to gwiazdę futbolu, gwiazdę baseballu czy coś podobnego.

„Tak” - odpowiedział Joe.

„Niesamowite” - wyszeptał chłopak.

Kate oderwała oczy od Joe i spojrzała na mnie - „Mamo, to jest Dane. Jest tu, żeby się uczyć. Czy będzie dla ciebie spoko, jeśli zrobimy to w moim pokoju?”

Moje ciało zesztywniało i wpatrywałam się w moją pierworodną.

Można śmiało powiedzieć, że nie było dla mnie spoko, żeby ona i ten przysadzisty, wysoki chłopak, który uważał, że Joe Callahan był niesamowity, studiowali z moją szesnastoletnią córką w jej pokoju. Można było powiedzieć, że gdyby Tim stał obok mnie, a nie Joe Callahan, jego głowa eksplodowałaby na takie pytanie. Można było powiedzieć, że głowa Tima eksplodowałaby, bo kiedy on i ja mieliśmy uczyć się w moim pokoju, zamiast tego robiliśmy Kate.

Kurwa!

Co teraz miałam zrobić?

Nie mogłam odmówić przed Danem. Pomyślałby, że jestem nie-niesamowitą, spiętą mamą, a Kate byłaby zawstydzona. Kate nie powinna zadawać mi tego pytania przed Danem i sprawiać, żebym wyglądała jak nie-niesamowita, spięta mama i zmuszać mnie do podjęcia decyzji między tym, co dałoby mi spokój ducha, więc poproszenie ich o naukę, powiedzmy, w gabinecie lub zawstydzaniem jej przed jej możliwe-że-nowym chłopakiem, który był wysportowany, wysoki, a także przystojny, dlatego prawdopodobnie bardzo popularny, co byłoby ważne dla każdej dziewczyny, ale przede wszystkim było ważne dla mojej dziewczyny, która właśnie została zmuszona do opuszczenia szkoły, którą kochała, gdzie zostawiła milion swoich przyjaciół, których znała od zawsze, aby przenieść się do szkoły oddalonej o cztery godziny, w małym miasteczku w Indianie, gdzie nikogo nie znała.

Kurwa!

„Jasne” - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, Kate rozpromieniła się, starałam się nie jęczeć, a Kate, Dane i Keira skierowały się w stronę domu - „Ale Kate” - zawołałam za nią - „chcę, żeby twoje drzwi były otwarte”.

Keira zachichotała. Dane uśmiechnął się. Kate spojrzała na mnie, jej oczy przesunęły się na Joe’go, a potem z powrotem na mnie, a jej policzki zaróżowiły się.

„Dobrze” - odkrzyknęła.

Dzięki Bogu.

Drzwi frontowe zamknęły się za nimi i Joe poradził - „Powinnaś dać jej prezerwatywy”.

Moje oczy powędrowały do jego i zamrugałam.

„Co” - zapytałam.

„Prezerwatywy, siostro, ze wszystkich ludzi ty powinnaś wiedzieć, że powinnaś jej dać prezerwatywy”.

„Co to ma znaczyć?”

„Ona jest twoja?”

„Tak”.

„Prowadzi samochód, co oznacza, że ją miałaś, kiedy miałaś piętnaście, szesnaście lat?”

„Osiemnaście” - Oczywiście do czasu jej narodzin, jej poczęcie było inną sprawą, ale nie podzieliłam się tym z Joe.

Po prostu spojrzał na mnie, a potem znowu tak naprawdę nie musiał mówić więcej, jego punkt widzenia został podkreślony.

„Czy mogę odzyskać łopatę?” - zapytałam.

Nie oddał mi łopaty.

Zamiast tego powiedział - „Przyjdź dziś wieczorem do J&J, postawię ci drinka”.

To nie było pytanie, ale postanowiłam je potraktować - „Dziękuję ale nie” - Potem powtórzyłam - „Czy mogę odzyskać łopatę?”

Odwrócił się do mnie całkowicie i ponownie wszedł w moją przestrzeń. Dużo to zajęło, ale trzymałam się mocno i odchyliłam głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć. Musiałam to odsunąć daleko; był tak blisko i był tak wysoki.

„Staram się być dobrym sąsiadem” - powiedział cicho.

„Dobry sąsiad nie zaciągnąłby mnie do swojego domu i nie zaprosił mnie do tego dramatu”.

„Potrzebowałem świadka, a ty byłaś jedynym dostępnym”.

„Świadek?”

„Tak”.

„Dlaczego?”

„Bo Kenzie jest wrzodem na tyłku, jeśli może sprawić kłopoty, zrobi to, a ta suka może sprawić mi kłopoty. Jak mam świadka, jak się sprawy potoczyły, domyślam się, że nie będzie chętna, żeby dzielić się tą sceną z kimkolwiek, będzie trzymać gębę na kłódkę. Jakbym nie miał, może podzielić się tym, co zechce wymyślić. Jak miałem rację, będzie trzymała gębę na kłódkę. Jeśli tego nie zrobi, to przedstawię ciebie, która powie, jak to było”.

„Przedstawisz mnie?”

„To się nie stanie, ona nie powie gówna”.

„Przedstawisz mnie komu?”

„Co?”

„Komu byś mnie przedstawił?”

Jego głowa przechyliła się lekko na bok i zmarszczył brwi - „Klientom”.

„Jakim klientom?”

„Potencjalni klienci, którzy mogliby zostać przekonani, by mnie nie zatrudnić, jeśli usłyszeliby jakieś bzdury wymyślone przez Kenzie”.

„Jacy klienci?”

Podszedł bliżej i naprawdę chciałam się wycofać, ale nie zrobiłam tego, kiedy zapytał - „Siostro, mówisz poważnie?”

„Tak”.

„Pracuję w ochronie”.

„Ochrona? - skinął głową i poszłam dalej - „Jaki rodzaj ochrony?”

„Ochrona Kenzie Elise”.

Patrzyłam na niego, czując, jak moje usta się rozchylają, a oczy rozszerzają się.

Obok mnie mieszkała Ochrona Gwiazd.

Czy to nie było po prostu gówno? Miałam moje kłopoty i miałam Ochronę pieprzonych Gwiazd mieszkającą obok i nienawidziłam go, bo był wielkim palantem. Nie mogłam zrobić mu talerza ciastek, kiedy zobaczyłam lśniący, czarny, nowy model pickupa Forda na podjeździe i oczarować go moim ostrym, błyskotliwym dowcipem. Nie. Musiałam się wplątać w sytuację, kiedy zdzierał z siebie gwiazdę filmową, która popadła w pożądanie swojego tajemniczego, surowego i ciekawie wyglądającego ochroniarza, jednocześnie dowiadując się w tej sytuacji, że był wielkim palantem i wpadając w natychmiastową nienawiść do niego.

„Więc, skoro robisz to, co robisz, i biorąc pod uwagę reakcję Dane’a na ciebie, myślę, że jesteś tutaj dość sławny?” - zapytałam, a on pokręcił głową.

„Nie sławny, ludzie po prostu wiedzą, co robię i czasami dla kogo to robię. Oni są sławni, nie ja”.

„To się pokrywa”.

„Nie całkiem."

„Dane wyglądał na będącego pod wrażeniem”.

„Ma siedemnaście lat. To nie jest trudne w przypadku siedemnastolatka”.

„Mimo to domyślam się, że też w okolicy nie często słyszysz nie”.

„Nie jestem tu często”.

Boże, miał odpowiedź na wszystko.

„Mimo to, nie co do drinka, dobrze Joe?” - powiedziałam - „Czy mogę odzyskać łopatę?”

Tak jak zrobił to tamtej nocy, przyglądał mi się przez chwilę, coś się działo za tymi niebieskimi oczami, coś, czego nie rozumiałam.

Potem dał mi łopatę, odwrócił się i odszedł.

Zrezygnowałam z odgarniania podjazdu, zajęłoby to wieczność, a w sypialni mojej córki był wysoki, przysadzisty chłopak-mężczyzna. Dlatego odgarnęłam chodnik przed domem, weszłam do środka i robiłam głośno różne rzeczy, takie jak przygotowywanie kolacji lub zadawanie pytań Keirze, nawet gdy była w salonie, aby Kate i Dane nie mogli zapomnieć, że byłam blisko.

Kiedy Dane wyszedł po tym, jak zjadł kolację w naszym domu, i dowiedziałam się, że go lubię, patrzyłam przez okno, jak Kate odprowadzała go do pickupa.

Potem zmusiłam się, żeby nie patrzeć, bo po pierwsze nie chciałam widzieć, a po drugie nie byłam nie-niesamowitą, spiętą mamą, która patrzyłaby przez okno na swoją córkę i jej nowego chłopaka.

Ale kiedy się odwracałam, moja głowa odskoczyła do tyłu, a oczy zwęziły się na podjeździe.

Z wyjątkiem miejsca pod moim samochodem, samochodem Kate i pickupem Dane’a, podjazd został odśnieżony.

Przestałam wyglądać przez frontowe okno, żeby spojrzeć w lewo, przez okno z boku nad zlewem kuchennym, zwrócone w stronę domu Joe.

Dom był ciemny, a na podjeździe nie było błyszczącego, czarnego, nowego modelu pickupa Forda.

Następnego ranka też nie było.

Albo następnego.

Albo dwa tygodnie później.


 

4 komentarze: