Rozdział 10
Rozmowy (cz.1)
Cal skierował swojego pickupa
na podjazd, ale widział Vi, gdy jechał ulicą.
Pracowała na swoim podwórku,
ubrana w parę bardzo krótkich szortów, które ukazywały jej opalone nogi,
ciemnofioletowy podkoszulek, który ukazywał więcej opalonej skóry, a jej włosy
były związane w kucyk z tyłu głowy. Byłby wkurzony, że pracowała nad swoim
podwórkiem bez niego w domu obok, ale widział też Colta koszącego trawnik, więc
wiedział, że jest bezpieczna.
Kiedy wjechał na swój
podjazd, odwrócił głowę do niej i zobaczył, że wyprostowała się od wszystkiego,
cokolwiek robiła i spojrzała w jego stronę. Otarła tyłem przedramienia o czoło,
miała coś w dłoni i miała na sobie rękawiczki ogrodowe.
Chwycił torbę i wysiadł z pickupa.
Gdy zatrzasnął drzwi, jego oczy wróciły do niej, a ona szła w jego kierunku.
Przeszła przez podjazd, była na jego podwórku i zgubiła narzędzie ogrodowe i
rękawiczki.
Skierował się do swoich
frontowych drzwi i czekał na jej przybycie. Dotarła, zatrzymując się niecałe
dwa kroki dalej i odchylając głowę do tyłu, by na niego spojrzeć, podnosząc
rękę, by osłonić oczy przed słońcem.
„Cześć” - powiedziała cicho.
„Gdzie są dziewczyny?” -
zapytał Cal.
„W centrum handlowym” -
odpowiedziała Vi.
Cal nie odpowiedział,
odwrócił się do swoich drzwi, otworzył je, wszedł i rzucił torbę na podłogę.
Potem sięgnął z powrotem przez drzwi i szarpnął ją, zatrzaskując drzwi za nią i
opierając ją o nie, jego głowa już opadła, by wziąć jej usta, jego ramiona
poruszały się, by ją przycisnąć do siebie.
Spotkała go, ich usta i ciała
zderzyły się, była tak samo głodna jak on. Odsunął ją od drzwi i powlókł ją
przez pokój na kanapę, z rękami na jej szortach, kiedy jej ręce na rozporku
jego dżinsów. Ich usta wciąż się mocowały, a Vi nie marnowała czasu, wyciągnęła
go na wolność, jej dłoń owinęła się wokół jego twardego penisa i głaskała.
Zsunął jej szorty i majtki,
wyszła z nich, a on wepchnął ją tyłem na kanapę, podążając za nią.
Aby odwrócić jego uwagę, gdy
próbowała go przewrócić, użyła języka na jego szyi i paznokci w dół jego
pleców, ale zsunął rękę z jej tyłka, z tyłu jej uda do kolana, chwycił ją,
podciągnął jej nogę i owinął ją wokół biodra.
„Chcę na górze” - powiedziała
mu do ucha, jej głos był żądaniem, które zamieniło się w jęk, ponieważ jego
ręka przeszła od jej nogi do między nimi, aby mógł przycisnąć palec do jej
łechtaczki.
Kiedy to zrobił, z jękiem
wysunęła spod niego drugą nogę i owinęła ją wokół jego uda.
„Ja ujeżdżam ciebie, siostro”.
„Nie fair, zawsze dostajesz górę.”
„Nie zawsze”.
„Większość czasu”.
„Dzisiaj w nocy możesz mieć
górę.”
„Obiecujesz?”
„Tak”.
Jej usta zbliżyły się do jego,
jej oczy się uśmiechnęły, a potem pocałował ją i poczuł ją mokrą, jak zwykle u
Vi, stracił kontrolę i wsunął palec na jej łechtaczkę z kutasem w jej cipce.
„Joe” - szepnęła przy jego
ustach, wydychając jego imię na jego ustach, zmuszając go do mocniejszego
wjechania w nią i szepnęła - „Cieszę się, że jesteś w domu”.
Tak, był w domu i czuł się
zajebiście.
Jeździł na niej mocno, a ona
unosiła biodra, by mu wychodzić naprzeciw, jej nogi ciasno owijały się wokół
jego bioder, jej paznokcie wbijały się w jego plecy, a on jechał na niej, aż
doszła i dłużej, aż on to zrobił.
Pozostał zatopiony w niej, z
twarzą na jej szyi, jej ramionami i nogami owiniętymi wokół niego i słuchał,
jak jej oddech się uspokajał.
W końcu, ponieważ Vi wydawała
się nie być w stanie być cicho przez bardzo długi czas, zapytała - „Jaki był
lot?”
„Wczesny” - powiedział Cal w
jej szyję i mówił dalej - „długi”.
„Nigdy nie byłam w LA”.
„Niewiele cię ominęło, siostro””.
„Słyszałam, że tam jest
zabawnie”.
Podniósł głowę i spojrzał na
nią z kucykiem rozłożonym na jego kanapie i spuchniętymi ustami. Chryste, była
piękna.
Przycisnął biodra do jej
bioder, zaczął patrzeć, jak jej usta się rozchylają, a jej powieki opadają, a
potem powiedział jej - „Nigdy nie byłem tam dla zabawy”.
Uśmiechnęła się do niego i
puściła jego ramię, żeby mogła owinąć palce wokół jego szyi.
„Powinieneś spróbować”.
„Nie robię wiele dla zabawy”.
„Tego też powinieneś
spróbować” - powiedziała cicho, unosząc palce, by pogłaskać jego szczękę.
Nie odpowiedział, po prostu
pozwolił, by ton jej słów i jej dotyk osiadły w nim.
Tak, był w domu.
Nigdy o tym nie myślał, nigdy
nie przyszło mu to do głowy. Żył swoim życiem i szedł tam, gdzie musiał być.
Ale z Vi na jego kanapie po
raz pierwszy zdał sobie sprawę, że dobrze było być w domu.
„Większość twojej pracy jest
tam?” - zapytała.
„Tak”.
„Dlaczego się tam nie
przeprowadziłeś?”
„Bo LA to szaleństwo,
wypełnione owocami i orzechami. Indiana to zdrowy rozsądek, mięso i ziemniaki.
Jestem człowiekiem mięsa i ziemniaków”.
Patrzyła na jego usta, gdy
mówił, a potem jej wzrok padł na jego oczy, kiedy powiedziała - „Tak, owoce i
orzechy są czasami dobre, ale potrzebujesz mięsa i ziemniaków”.
Uśmiechnął się do niej, ona
odwzajemniła uśmiech, a potem podniosła głowę, żeby go delikatnie pocałować, co
było dobre i oszczędziło mu trudu pochylania głowy, żeby zrobić to samo.
Potem zadzwonił telefon, a
jej głowa wróciła na kanapę, ale przekręciła się na bok.
„To moja komórka” -
powiedziała.
Cal wyciągnął rękę, złapał
jej szorty i przeciągnął je po podłodze, po czym wyciągnął jej komórkę.
Spojrzał na nią, a na wyświetlaczu pojawił się napis „Sam Komórka”.
„Sam” - powiedział jej, jej
oczy zrobiły się duże, wyrwała mu telefon z ręki, odsunęła go i przyłożyła do
ucha.
„Sam!” - krzyknęła głośno - „Co tam, braciszku?”
Brat. Brat, na którym jej
najwyraźniej zależało, ponieważ wciąż leżała pod nim, z jego kutasem w niej i
wydawało się, że o tym zapomniała.
Wysunął się, jej podbródek
opadł, jej twarz zrobiła się miękka, a usta rozchylone i uśmiechnął się do
niej, bo wszystko to powiedziało mu, że jej przypomniał, a ona lubiła go tam,
gdzie był.
„Co?” - powiedziała do
telefonu z roztargnieniem - „Przepraszam, tak, jestem tutaj”.
Cal przesunął się w dół jej
ciała, podciągając jej podkoszulkę pod cycki, a następnie przyłożył usta do jej
żeber.
Jej palce wsunęły się w jego
włosy.
„Co?” - zapytała ponownie,
jego usta przesunęły się dalej i powiedziała - „Tak, wszystko w porządku. A u
ciebie?” - okrążył jej pępek językiem, wciągnęła brzuch i oddech, a ona
powiedziała zdławionym głosem - „Możesz poczekać sekundę?” - pociągnęła go za
włosy, a on podniósł głowę, by zobaczyć, że trzyma rękę zaciśniętą na telefonie
i ma go z dala od twarzy - „Przestań, Joe”.
„Dobrze smakujesz, siostro”.
Jej oczy rozszerzyły się, a
potem zwęziły i syknęła - „Przestań”.
Zsunął się dalej, między jej
nogi, a ona wspięła się, by uciec, a on złapał ją za biodra, szarpiąc ją pod
siebie, jednocześnie podnosząc się i przykrywając ją swoim ciałem.
Przyłożył usta do jej ust i
wyszeptał - „Dobrze kochanie, przestanę”.
„Dziękuję” - warknęła, wciąż mrużąc
oczy, ponownie się do niej uśmiechnął, a ona przyłożyła telefon do ucha - „Wróciłam”
- powiedziała i spojrzała na niego - „Nie, to nic, tylko irytujący sąsiad” -
Cal zaśmiał się miękko i wtulił twarz w jej szyję, żeby móc przejechać ustami
po jej skórze - „Co?” - zapytała - „Bez żartów!” - zawołała - „Tak,
zdecydowanie, absolutnie” - Milczała
przez sekundę, po czym zapytała - „Mel też? Och, Sam, dziewczyny będą
zachwycone” - Kolejna pauza, a potem - „Na jak długo?” - podniósł głowę,
przesunął się nieco w bok, opierając się na łokciu na kanapie, by patrzeć, jak
mówi, podczas gdy poprawiał dżinsy, a ona powiedziała - „To wszystko?” - jej oczy
skierowały się na niego i szła dalej - „Cóż, weźmiemy to, nawet jeśli to tylko
weekend” - Następnie kolejna pauza - „Tak” - Kolejna pauza - „Masz to, na pewno
się uda. Kate oszaleje z radości, od wieków nie jadła mojego risotto z owocami
morza. Chcesz coś jeszcze?” - Słuchała, jej twarz się zmieniła, jej oczy
straciły ostrość, a wyraz uczucia osiadł na jej rysach, jasny jak dzień,
kochała swojego brata, było oczywiste, że nie próbowała tego ukrywać i
powiedziała - „Tak, możemy mieć nasz czas dla rodziny, jestem pewna”.
Cal zauważył, że jego ręka
porusza się w kierunku jej twarzy, a potem ujęła jej szczękę, jego kciuk
wysunął się, by pogłaskać jej kość policzkową i patrzył, jak jej oczy przenoszą
się na niego, a ta miłość wciąż tam świeciła i skurcz ponownie przeszył jego
lewą pierś, tym razem silniejszy niż wcześniej, prawie bolesny. Skupiła się na
nim, ale ten wygląd nie zniknął z jej twarzy.
„Tak, zobaczymy się wtedy” -
szepnęła, nie odrywając oczu od Cala - „Nie mogę się doczekać, Sam”. - Zatrzymała
się, żeby posłuchać, a potem powiedziała - „Ja też, kocham cię… ucałowania dla
Mel. Pa”.
Zamknęła telefon i Cal
zapytał - „Niech zgadnę, przyjeżdża twój brat?”
Uśmiech pojawił się na jej
twarzy i skinęła głową - „On i jego dziewczyna Mel. Następny weekend”.
„Dobre wieści, siostro”.
„Zdecydowanie”.
Sięgnęła w dół, podniosła
majtki z podłogi, a on zsunął się na bok, by uniosła nogi, a potem biodra, gdy
je wciągała. Gdy tylko jej nogi opadły z powrotem na kanapę, ponownie obrócił
dolną część jej ciała, a jej wzrok wrócił
do jego twarzy.
„Jest blisko twoich rodziców?”
- Cal stwierdził, że spytał, a potem patrzył, jak wybuchnęła śmiechem. Jego
pytanie było tak zabawne, że wpadła na niego, obejmując go ramionami, trzymając
się, gdy jej ciało trzęsło się ze śmiechu, a jednocześnie wcisnęła twarz w jego
klatkę piersiową.
„Vi” - zawołał.
Odsunęła twarz i odchyliła
głowę do tyłu.
„To było zabawne”.
„Mogłem stwierdzić”.
Uśmiechnęła się do niego -
„Odpowiedź brzmi: nie, Sam nie jest blisko moich rodziców. Żadne z nas nie jest.
Ja, ponieważ zaszłam w ciążę w wieku siedemnastu lat i poślubiłam ojca dziecka,
po czym się mnie wyrzekli. Myślę, że mniej, że zaszłam w ciążę, a bardziej, bo
zaszłam w ciążę przez Tima. Tim nie był pomysłem mojej matki na idealnego partnera
dla mnie. Tata Tima był strażakiem, jego mama asystentką pielęgniarki. Mój tata
był urzędnikiem w banku, a moja mama była i nadal jest kobietą, która jada
lunche”.
To go zaskoczyło. Nic w niej
nie sugerowało, że pochodzi z pieniędzy.
„Sam był diabłem wcielonym” -
ciągnęła - „Zaczął się buntować, gdy miał około pięciu lat i nie przestał, aż
kilka lat po tym, jak poznał Mel, a ona miała wystarczająco dużo czasu, aby go
uspokoić. Mimo to moje wykroczenie było najwyraźniej gorsze niż milion
popieprzeń Sama, więc po tym, jak według mamy schrzaniłam po królewsku i
odwróciła się ode mnie plecami, jej misją było pozostanie w życiu Sama. On znosi
to, głównie dlatego, że dogaduje się z tatą. Ona robi to, jak sądzę, bo nie
jest głupia i wie, że kiedy będzie śliniła się do swojej galaretki, będzie
potrzebowała kogoś, kto ją odwiedzi, żeby miała do kogo być zdzirą”.
Cal spojrzał na nią i
zauważył, że jego umysł porusza się w jej kierunku, gdy miała siedemnaście lat,
była w ciąży i prawdopodobnie wystraszona do pieprzonego szpiku kości, a jej
matka odwróciła się do niej plecami.
Potem jego umysł przeniósł
się do kobiety leżącej na jego kanapie, która ubierała się tak, jak się
ubierała, pracowała tak, jak pracowała, stworzyła dom jak to zrobiła, urodziła
i wychowywała dwie dziewczyny takie jak jej córki, teraz żyjąc sama. Nie mógł
uwierzyć, że jakakolwiek matka nie byłaby z tego dumna.
„Musiało być ciężko, siostro”
- powiedział cicho, a jej głowa przechyliła się na bok.
„Co?”
„Zaczynać życie w wieku
siedemnastu lat”.
Potrząsnęła głową, jej oczy
odpłynęły, a jej twarz złagodniała, kiedy powiedziała - „Rodzice Tima nie byli
tacy jak moi” - Spojrzała na niego i kontynuowała - „Kochali go, kochali mnie,
myśleli, że postąpiliśmy właściwie, tylko zbyt wcześnie. Przyjęli mnie, kiedy
moi rodzice mnie wyrzucili. Pobraliśmy się na ich podwórku, a było to najsłodsze
wesele, jakie kiedykolwiek widziałeś” - Jej głos ucichł, kiedy powiedziała -
„Jego mama to zrobiła” - Jej twarz wciąż była łagodna od wspomnień, kiedy
mówiła dalej - „Wprowadziliśmy się nad ich garaż, a Tim poszedł do college’u.
Zrobili to jako pokój telewizyjny i zmienili go w sypialnię, abyśmy mogli się
wprowadzić, pomogli mi, pomogli Timowi, zaopiekowali się Kate, całym tym pieprzeniem.
Kilka lat później dobudowali nawet duży dodatek z tyłu, w którym mieli własną
sypialnię, łazienkę i pokój dzienny, a nam dali prawie całą resztę domu.
Wyprowadziliśmy się dopiero kilka lat po narodzinach Keiry. Tim skończył
szkołę, był w mundurze i wtedy mieliśmy zaliczkę na dom. Przenieśliśmy się
przecznicę od nich. Byli w naszym życiu prawie codziennie, odkąd dowiedziałam
się, że jestem w ciąży”.
Chociaż Cal poczuł ulgę, że
nie było ciężko po tym, jak rodzice ją wyrzucili, nie chciał rozmawiać o tym, o
jej mężu, o jej życiu i wspomnieniach, które sprawiały, że jej głos ucichł, a
twarz stawała się łagodna.
Nawet nie chcąc tego, wciąż
pytał - „Wciąż jesteś z nimi blisko?”
Przełknęła i smutek zmiótł łagodność
z jej twarzy. Wyglądała tak, jak wyglądała, kiedy ją spotkał pierwszy raz, miała
ten wygląd, którego nie widział od jakiegoś czasu, który mu się nie podobało.
Tęskniła za nimi blisko, ale przede wszystkim za dawnym życiem.
„Dzwonią, zwłaszcza do dziewczyn,
kilka razy w tygodniu” – odpowiedziała - „Dużo z nimi rozmawiałam, kiedy
przeprowadziliśmy się po raz pierwszy, ale teraz, kiedy pracuję na pełen etat,
nie tak często. Więc nie, nie jesteśmy już blisko. Nie mam ochoty jechać do
Chicago, a oni nie lubią podróżować, więc odwiedzili nas tylko dwa razy”.
„Do Chicago są tylko cztery
godziny drogi” - zauważył Cal.
„Chicago to miejsce, w którym
mieszka Daniel Hart”.
„Nie mówiłem o tym, że ty
miałabyś tam jechać, siostro”.
Potrząsnęła głową - „Raz w
roku jeżdżą na Florydę, Joe. Na dwa tygodnie. W styczniu. Zatrzymywali się w
drodze tam i z powrotem. To wszystko, co robią. Oboje nadal pracują, oboje na
pełen etat i po prostu tacy nie są. Trzymają się swojego sąsiedztwa, tego, co znają.
Odczuli ulgę, gdy Tim i ja przeprowadziliśmy się ulicę dalej, zamiast przeprowadzać
się gdzieś daleko. Nawet piętnaście minut byłoby poza ich strefą komfortu,
chyba że Tim pojechałby po nich. Nie chodzi tyle jego tatę, to jego mamę. Jest
cicha, naprawdę nieśmiała, lubi to, co zna, reszta, jak sądzę, ją przeraża”.
Cal tego nie zrozumiał. Nie
mógł powiedzieć, że wiedział dużo o rodzinach, skoro jego zmarła z jego matką,
ale spędził wystarczająco dużo czasu z wujkiem Vinnie’m, ciocią Teresą i ich
dziećmi Vinnie’m Juniorem, Carmelą, Bennym i Mannym, by wiedzieć, że są głośni
i zajmują się twoimi sprawami, nawet jeśli są oddalone o sześć stanów.
Carmela przeprowadziła się z mężem do Kalifornii, a Vinnie Senior i ciocia
Theresa używali wszelkich możliwych pretekstów, by ją odwiedzić. Kiedy pierwsze
dziecko Carmy straciło pierwszy ząb, wsiedli do pieprzonego samolotu.
I przygarnęli go, kiedy
zmarła jego matka. Jeszcze wcześniej nie unikali wizyt z Chicago, Vinnie Senior
był blisko swojej siostry, nie lubił być z dala od niej na długo. Ale kiedy
zmarła mama Cala, a oni przywiązywali wagę do stanu jego taty, ich wizyty były
częstsze i w końcu przyjeżdżali i zabierali go do Chicago. Vinnie Senior z
Vinnie Juniorem w samochodzie, jechał w piątek po niego na weekend, przywoził
go z powrotem w niedzielę, żeby był w domu przed powrotem do szkoły.
„Czy, hm…” - zawahała się,
skupił się na niej, przygryzła wargę i zapytała - „Twoja rodzina jest blisko?”
„Mama i tata nie żyją” - powiedział
jej i słuchał, jak wciąga delikatny oddech.
„Naprawdę?”
„Tak”.
„Joe” - szepnęła.
Nie mógł sobie z tym
poradzić, słysząc smutek w jej głosie, kiedy wymawiała jego imię. Nie mógł
sobie z tym poradzić, bo mu się to cholernie nie podobało.
Usiadł nagle, zabierając ją
ze sobą i sadzając na sobie, po czym wsunął ręce na jej tyłek i zmienił temat.
„Nie naprawię twoich drzwi
garażowych, z tobą wiszącą na mojej kanapie.”
Położyła ręce na jego szyi i
przyjrzała się jego twarzy. Potem jej kciuk wysunął się i pogładził spód jego
szczęki.
„Tak” - powiedziała cicho,
odpuszczając, a on uznał, że to lubi. Vi odczytała jego minę i wiedziała, że
powinna odpuścić, a potem zapytała - „Ale czy mogłabym prosić cię o przysługę?”
„Strzelaj”.
„Porozmawiasz z Samem?”
Poczuł, jak jego ciało napina
się, a dłonie wbijają się w jej tyłek.
Nie chciał rozmawiać z jej
bratem.
Wypracowała swoją drogę pod
jego skórę. Każdego dnia wnikała głębiej, nawet gdy nie było jej z nim. Kiedy pracował,
siedział na spotkaniu i zastanawiał się, co ona robi, czy pracuje, w co się
ubiera, gdzie są jej dzieci, czy są bezpieczne. Zastanawiał się, czy Dane
trzymał swoje pieprzone ręce nastoletniego dzieciaka z dala od Kate i myślał,
że skręci mu kark, jeśli tego nie robił. Zastanawiał się, czy Keira była tak
przyjazna dla wszystkich, jak była przyjazna dla niego i miał nadzieję, że nie
rozpocznie rozmowy z jakimś chorym pieprzonym pedofilem, któremu też musiałby
złamać kark, gdyby pieprzył się z Keirą.
To nie był zwykły tok myśli
Cala.
A w nocy było gorzej, gdy
próbował zasnąć, myślał o Vi w inny sposób, jej dłoniach, ustach, zapachu.
Chryste, w niektóre noce była taka realna w jego myślach, mógł poczuć zapach jej
włosów na poduszce, poczuć jej tyłek w dłoniach, jak to było właśnie wtedy,
usłyszeć, jak wypowiada jego imię, poczuć jej ciężkie ciało śpiące przy jego
boku.
Kiedy usłyszał daleki krzyk
Keiry, krzyk Kate i strach w głosie Vi, prawie wyszedł ze skóry, będąc tak
daleko i bezsilny, nie mogąc wkroczyć, gdyby coś się działo. I nie mógł sobie
przypomnieć, kiedy ostatnio był tak wkurzony, jak kiedy usłyszał, że Kenzie
rozłączała się, że gówno z jego życia wpłynęło na jej i znowu, był tak daleko,
przez pieprzony telefon, a ona miała do załatwienia to z Coltem.
Nie podobało mu się to, nic z
tego.
Jego życie było stabilne
przed Vi. Lubił to.
„Joe” - zawołała, kiedy nie
odpowiedział i skupił się na niej - „Zapomnij, że cokolwiek powiedziałam. Nie
musisz”.
Nie chciał, ale wiedział, że
to zrobi.
I to było, kurwa, to.
„O czym chcesz, żebym z nim
porozmawiał?”
„Tylko…” - zaczęła się od
niego odsuwać i mruknęła - „zapomnij, to nic wielkiego”.
Zabrał ręce z jej tyłka, uniósł
je, skrzyżował i przesunął, aby mógł ją zamknąć w ramionach.
„Co chcesz?”
„Ja…” - zaczęła, po czym
przerwała, odwracając wzrok i przygryzając wargę.
„Kochanie, do kurwy nędzy…”
Spojrzała znowu na niego i
powiedziała - „On węszy wokół Harta”.
Ręce Cala skręciły się
konwulsyjnie, gdy bardzo złe przeczucie podrażniło mu żołądek.
„Co?”
„Sam. On węszy wokół Harta.
Nie wiem, co robi, ale był blisko Tima i jest blisko mnie i co się z nim stało,
i wszystko potem, to mocno go uderzyło. On jest…”
Cal jej przerwał - „To jest
walnięte”.
Jej ciało szarpnęło się, a
potem powiedziała - „Wiem, ale…”
„Nie tylko walnięte, to jest
głupie”.
Tym razem jej ciało stwardniało
w jego ramionach, a jej oczy się zmrużyły.
„On nie jest głupi, jest moim
bratem i…”
„Wsadza nos w gówno, w które nie
powinien. Jezu, Vi, Hart go przeżuje i wypluje”.
Spieprzył, wiedział to w
chwili, gdy jej twarz wykrzywiła się z bólu, a jej ciało szarpnęło się i przesunęła
ręce od jego szyi do klatki piersiowej, by się odepchnąć.
Puścił ją, ale przekręcił,
więc wylądowała na plecach, a on wylądował na niej.
„Siostro…”
„Wiem o tym, Joe” - przerwała
szeptem - „Dokładnie wiem, co zrobi
Hart”.
„Wiem, że wiesz” - odszepnął
Cal.
„Dlatego chcę, żebyś
porozmawiał z Samem. To ta przysługa. Chcę, żebyś mu powiedział, żeby przestał,
wyjaśnij mu różne rzeczy. Niech to załatwią gliny”.
„Jak on tu będzie, umów spotkanie,
zamienię z nim słowo” - powiedział natychmiast Cal.
Jej broda drgnęła, a potem
zamrugała.
„Co?”
„Kiedy on tu będzie, ty to
ułóż, to zamienię słowo”.
Patrzyła na niego przez
sekundę, jakby nigdy wcześniej go nie widziała.
Potem odetchnęła -
„Naprawdę?”
„Tak”.
Poczuł, jak jej ciało
rozluźnia się pod nim, a jej ramię owinęło się wokół niego, jej druga ręka
wsunęła się w jego szyję i we włosy, gdy jej noga przesunęła się spod niego, by
owinąć się wokół jego uda.
„Dzięki, Joe”.
Wiedział o tym w chwili, gdy
się odezwała. Wiedział, że to wszystko, czego potrzebował, te dwa miękkie słowa
z jej kończynami owiniętymi wokół niego i, Boże dopomóż mu, zrobiłby dla niej
wszystko.
Jezu, był popieprzony.
„Muszę spojrzeć na twój
garaż” - powiedział jej.
Opuszczał jej ramiona po tym,
jak pieprzył ją na swojej kanapie i słuchał, jak dzieli z nim swoje życie, aby
mógł naprawić otwieranie jej garażu.
Tak, popieprzone.
„Okej” - szepnęła.
Podniósł się, ciągnąc ją za
sobą. Poczekał, aż podciągnęła szorty i związała koński ogon, i razem podeszli
do jej domu, Vi poszła na podwórko, a Cal do garażu.
Dwadzieścia minut później
jechał swoim pickupem do sklepu z narzędziami, by kupić jej nowy mechanizm
otwierania drzwi garażowych.
*****
Cal patrzył, jak Fiesta
wjeżdża na podjazd.
Ledwo Kate się zatrzymała,
kiedy Keira była za drzwiami i biegła do niego z rozwianymi włosami i rękami kręcącymi
się tak, jak biegła do matki na grillu Colta i Feb.
„Joe!” - pisnęła.
Był na drabinie w garażu Vi,
instalując nowy mechanizm otwierania drzwi garażowych i spojrzał w dół na córkę
Vi, która zatrzymała się przy drabinie i uśmiechała się do niego. Robiąc to,
myślał, że jedynym dźwiękiem lepszym niż to, jak Vi wypowiada jego imię, jest
to, jak mówiła je Keira.
„Hej dziewczyno”.
„Dostaję psa!” - oznajmiła.
Cal opuścił ramiona i zapytał
- „Jakiego?”
„Amerykański husky”.
„Dobra rasa” – powiedział
Cal, chociaż nie miał pojęcia, czy to prawda, czy nie.
„Wiem!” - krzyknęła, jakby
nie było go tuż przed nią - „Szukałem ich w Internecie” - Wspięła na palcach i
szepnęła głośno - „Chociaż napisali, że dużo szczekają. Nie powiedziałam
jeszcze mamie tej części”.
„Hej Joe” - powiedziała Kate,
dołączając do ich przyjęcia.
„Kate”.
Patrzyła na wejście do
garażu, a potem na niego i powiedziała - „Masz otwarte drzwi”.
Cal nie odpowiedział, bo
drzwi były otwarte, więc nie sądził, by potrzebowała odpowiedzi.
„Kiedy się tu przeprowadziłyśmy,
mama bez końca próbowała otworzyć te drzwi” - powiedziała mu Kate.
„Tak?” – spytał Cal, unosząc
ręce, odchylając głowę do tyłu i wracając do mechanizmu.
„Co robisz?” - zapytała
Keira, a Cal spojrzał przez ramiona na Keirę.
„Instaluję nowy mechanizm
otwierania drzwi garażowych”.
Keira i Kate spojrzały na
siebie. Keira uśmiechnęła się szeroko.
Oczy Kate wróciły do niego i
wyglądała na zatroskaną.
„To fajnie, Joe” -
powiedziała cicho, jej oczy skierowały się na sufit, spojrzała na niego i
dokończyła - „dzięki”.
„Proszę, powiedz mi, że
zostawiłyście wystarczająco dużo ubrań i butów w centrum handlowym, aby reszta
populacji Indianapolis mogła je kupić, aby ludzie nie chodzili w wytartych, nie
markowych ubraniach, które dostali w Armii Zbawienia” – zażartowała Vi,
podchodząc do ich i Cal ponownie opuścił ramiona.
„Robimy swoją część, aby
pomóc gospodarce” – powiedziała Keira do swojej matki.
Vi zatrzymała się i spojrzała
na córkę - „Co kupiłaś?”
„Szorty, które po prostu pokochasz, i klapki, które są niesamowite, a w sklepie z akcesoriami
można było kupić dwa, a jeden za darmo, więc kupiłam cztery i dostałam dwie
gratis, bransoletki i naszyjniki. Są słodkie. Możesz je pożyczyć” –
odpowiedziała Keira.
Vi wpatrywała się przez
chwilę w najmłodszą, a potem w najstarszą - „Co ty kupiłaś?”
„Nic” - Kate uśmiechnęła się
- „Pożyczę rzeczy Keiry”.
„Nie pożyczysz” – warknęła
Keira - „Mama może pożyczyć, ale ty nie”.
Oczy Vi powędrowały do Cala i
pokręciła głową, po czym wróciły do Keiry – „Wy dwie się kłócicie?”
„Nie” – odparła Keira.
„Tak” – powiedziała Kate.
Vi od razu wiedziała, kto
kłamie, a kto nie, więc spojrzała na osobę, która byłaby z nią szczera i
zapytała Kate - „Dlaczego?”
„Ona i Heather chcą iść na
przyjęcie w domu Jody ze mną i Danem” – odpowiedziała Kate.
Spojrzenie Vi powędrowało do
Keiry – „Myślałam, że już o tym rozmawiałyśmy”.
„Mamo” – jęknęła Keira.
„Nie idziesz, na to, co jest
dla juniorów i seniorów”.
„Kate jest na pierwszym roku”
– odpowiedziała Keira.
„Kate jest już w klasie
juniorów, szkoła się skończyła” – odparła Vi.
„Jestem stara, jak na swój
wiek” – odpaliła Keira.
„Słonko, masz czternaście
lat, zachowujesz się na dwanaście. Jak będziesz miała czterdzieści pięć lat,
nadal będziesz jak dwunastolatka. Jesteś zamknięta w zachowaniach dziewczyny.
Będziesz mieszkać w domu ze stokrotkami na ścianach i w różowych kaloszach,
kiedy będziesz zamężna i będziesz miała sześcioro dzieci” – odparła Vi.
„Nie będę miała sześciorga
dzieci” – warknęła Keira, nie na tyle głupia, by zaprzeczyć, że jest
dziewczynką i pozostanie aż do dnia swojej śmierci.
„I nie idziesz na to
przyjęcie” – powiedziała cicho, ale stanowczo Vi, głosem, który z wyrazu twarzy
Keiry można było wywnioskować, że to koniec dyskusji, ale Vi nie zamierzała
tego zostawić źle, więc powiedziała im obu - „Zgadnijcie, kto przyjedzie do
miasta w następny weekend?”
„Wujek Sam!” - Keira
krzyknęła, zgadując od razu i natychmiast tracąc swoją postawę.
Vi uśmiechnęła się - „I
Melissa”.
„To cudownie!” – wrzasnęła Kate.
Vi zwróciła się do Kate -
„Kochanie, czy możesz spać z Keirą na jej futonie, żeby Sam i Mel mogli mieć
twój pokój?”
„Jasne” – zgodziła się
natychmiast Kate, jej twarz była jasna, a usta uśmiechnięte, najwyraźniej
kochając wujka tak, jak matka kochała brata, oddawała swoją przestrzeń.
„To jest takie super!” - oznajmiła Keira.
Vi położyła rękę na talii
Keiry i ścisnęła ją, po czym puściła i powiedziała - „Z pewnością tak jest, Słonko.
A teraz idź po swoje torby, weź je do domu i zostaw Joe w spokoju, tak?”
„Tak” - Keira uśmiechnęła się
do swojej mamy, a potem do niego i powiedziała - „Później Joe”.
„Później” – odparł Cal.
Keira wystartowała, a Kate
ruszyła w stronę domu, ale popatrzyła na Cala - „Chcesz colę czy coś, Joe?” - zapytała.
„Brzmi nieźle” - odpowiedział
Cal, ignorując fakt, że jego mózg próbował zdecydować, czy lubi cichą Kate
nazywającą go Joe bardziej niż głośną Keirę.
„Przyniosę” – mruknęła Kate i
odeszła.
Cal przeniósł wzrok z Kate na
Vi, a ona wpatrywała się w sufit.
„Ile to kosztowało?” -
zapytała o mechanizm do drzwi garażowych.
„Ty, dziś wieczorem w moim
łóżku, z ręką między nogami” – odpowiedział cicho Cal i spojrzała mu w oczy.
„Co?” - wyszeptała.
„Słyszałaś mnie”.
Spojrzała na podjazd i
zobaczyła Keirę na końcu, niosącą jej torby i machająca do Feb po drugiej
stronie ulicy, która miała Jacka na biodrze i rozmawiała z Myrtle na swoim
podwórku.
Potem Vi spojrzała na niego i
zbliżyła się do drabiny.
„Chcesz przysług seksualnych
za mechanizm do drzwi garażowych?” - zapytała brzmiąc na lekko wkurzoną, ale
bardziej niedowierzającą.
Cal zwrócił uwagę na robotę -
„Wykonuję pracę, decyduję o odpłacie”.
„Jestem twoim seksem bez
zobowiązań, Joe, a nie twoją prostytutką”.
Na jej słowa, nieoczekiwane
słowa, słowa, które go wkurzyły od razu, Cal zwrócił swoją uwagę z powrotem na
Vi.
„Mój seks bez zobowiązań?” -
zapytał cicho.
„Tak”.
„Seks bez zobowiązań?” –
powtórzył.
„Tak” – powtórzyła i
zobaczył, że też jest wkurzona, ale uznał, że nie była tak wkurzona jak on.
Położył śrubokręt, który
trzymał w dłoni, na szczycie drabiny, zszedł na dół i zbliżył się do niej. Nie
wycofała się, ale nigdy tego nie robiła, albo dlatego, że jej postawa czyniła
ją głupią, albo dlatego, że miała odwagę. Pomyślał, że to jedno i drugie.
„Seks bez zobowiązań?” –
zapytał ponownie, mając nadzieję, że dostroi się do tonu jego głosu.
Nie zrobiła tego.
„Tak” – powtórzyła ponownie.
Studiował ją wtedy, nie miał
pojęcia dlaczego, ale żeby ją jeszcze bardziej wkurzyć, stwierdził - „Nie
jesteś wkurzona, że to jest to, czego chcę, jesteś wkurzona, bo chcesz tego tak
bardzo, że nie możesz się doczekać, aby to mi dać”.
Osiągnął sukces w jego
wysiłkach, by jeszcze bardziej ją wkurzyć, jej oczy zwęziły się, pochyliła się
bliżej i wysyczała - „Nie mogę uwierzyć”.
„Myślałaś o tym, odkąd
powiedziałem to przez telefon”.
Jej oczy rozszerzyły się, a
potem patrzył, jak zaciska zęby, walcząc o kontrolę, ale był zbyt zły, by dać
jej czas.
Zamiast tego pochylił się w
pasie, żeby przysunąć się do jej twarzy i poinformował ją - „Siostro, mamy to,
czym to jest. Może nie jest to, czego chcesz, ale musisz przyznać, że to jest
dobre. To nie jest seks bez zobowiązań i to mnie wkurza, że mówisz to, a to
mnie wkurza, bo myślisz, że siedzę na pieprzonej drabinie w twoim cholernym
garażu, instaluję pieprzony mechanizm otwierania drzwi, bym mógłbym kupić z
tobą pieprzoną sesję”.
„Tak właśnie powiedziałeś” –
oskarżyła.
„I tego właśnie chcę jako odpłaty,
powiedziałem ci od razu. Mówiłem ci też, że jak robię coś dla ciebie,
rozmawiamy o odpłacie. Robię coś dla ciebie, więc to właśnie zrobiłem. Nie
podobał ci się ten pomysł, czułaś się niekomfortowo, wystarczyło powiedzieć”.
„Więc za każdym razem, gdy
coś dla mnie zrobisz, będzie to wymagało odpłaty?”
„Siostro, takie jest życie.
Zawsze pracujesz nad zbalansowaniem wagi. Nie chcesz być komuś czegoś winna,
nawet jeśli to tylko w twojej głowie jesteś winna, a ich gówno to obchodzi.
Będzie to pieprzyć w twojej głowie. Więc odpłacasz, aby zbalansować wagę”.
Po sposobie, w jaki zmieniła
się jej twarz, wiedział, że miał ją. Nie żeby pokiwała głową ze zrozumieniem,
zamiast tego wyglądała na bardziej zirytowaną, ponieważ miał rację.
„Prawdę powiedziawszy” –
ciągnął – „kupiłbym to i zainstalował za darmo, bo musisz dbać o swój samochód,
a Kate też nie musi zeskrobywać lodu ze swojego. Myślałem, że pozwolisz mi to
zrobić i wiedząc, że waga pozostała zrównoważona, nie powiedziałbym gówna. Ale
nie pozwoliłaś mi tego zrobić, wiem, bo spytałaś, ile to cholerstwo kosztuje”.
Spojrzała na niego, jeszcze
bardziej zirytowana, bo znowu miał rację.
Potem zmieniła temat i
wiedział, że ona też próbuje go jeszcze bardziej wkurzyć – „Jeśli nie jestem seksem
bez zobowiązań, to czym jestem?”
Spojrzał przez jej ramię i
zobaczył Keirę przeskakującą przez podwórko, wymachującą torbami i idącą do
frontowych drzwi domu.
Potem spojrzał na Vi i
wymamrotał - „Jezu, Vi”.
„Nie, chcę wiedzieć, co
takiego mamy?”
„To, czego nie ma, to seks
bez zobowiązań”.
„Już to powiedziałeś”.
Cal spojrzał na nią, a ona przyjęła
to, czekając, cicho domagając się odpowiedzi.
Więc odpowiedział - „Cieszę
się tobą, a ty cieszysz się mną, dopóki jest to dobre”.
„I to tyle?” - zapytała, jej
twarz była dokładnie kontrolowana, jej ciało było napięte, walczące, by ukryć jej
reakcję na jego słowa, a czyniąc to, nie udało jej się ukryć faktu, że on też
dostał się pod jej skórę.
Gówno.
Nie powinien był nigdy więcej
tego cholernie zaczynać.
Zmusił się do zmiękczenia
głosu, kiedy odpowiedział - „Myślałem, że się zrozumieliśmy, siostro”.
Przez chwilę patrzyła mu w
oczy, po czym odwróciła oczy, mrucząc - „Tak, zrozumieliśmy”.
Boczne drzwi otworzyły się i
Kate zawołała - „Oto twoja cola, Joe”.
Cal spojrzał z Vi na Kate i
zobaczył, że Kate ma również chód matki, chłodny, spokojny, nieświadomie
poruszając biodrami, kołysząc tyłkiem, w posiadaniu swojego ciała w sposób, w
jaki żadna nastolatka nie powinna mieć. Dane prawdopodobnie widział ją idącą
korytarzem i wiedział, że po to sięgnie.
Albo widział jej uśmiech.
Przy pierwszej okazji miał zamiar
porozmawiać z Danem.
Dotarła do niego i podała mu
colę.
„Dzięki, dziewczyno” –
mruknął Cal.
„Chcesz kanapkę?” - zapytała
- „Mamy indyka i pieczoną wołowinę”.
Dzieci Vi były uprzejme. Cal
nie był zaskoczony.
„Jest okej”.
„Jak zechcesz, po prostu zawołaj”
- powiedziała, spojrzała na mamę, posłała jej lekki uśmiech i odeszła.
„Mam gówno do zrobienia” –
mruknęła Vi, ale Cal wyciągnął rękę i złapał ją za ramię.
Kiedy odwróciła się do niego,
powiedział - „Nie skończyliśmy, siostro”.
Spojrzała na niego i
odpowiedziała - „Nie wydaje mi się, żebym wpadła dziś w nocy, Joe. Mam rzeczy
do przemyślenia”.
Wiedział, o czym będzie
myślała, myślała o zakończeniu tego. Wiedział też, że powinna, ale nie zrobi
tego, a on wiedział, że powinien, ale nie był gotowy.
„Vi.”
Ostrożnie wyjęła rękę z jego
dłoni i zapytała - „Będziesz trochę w mieście?”
„Tak”.
„Porozmawiamy później” –
powiedziała cicho i odeszła.
Pozwolił jej. Pozwolił jej,
ponieważ Colt był teraz z Feb i Myrtle po drugiej stronie ulicy i zabrał Jacka
od Feb. Trzymał dziecko blisko siebie, obie ręce owinęły wokół chłopca, ale
jego oczy były skierowane na Cala. Podobnie Feb. Myrtle tego nie zauważyła, bo była
zajęta gadaniem.
Cal otworzył colę, napił się
i odstawił na bok.
Potem wrócił do drabiny.
Piętnaście minut później stał
przed drzwiami garażu, testując piloty, kiedy ciemnoniebieski Chevrolet Equinox
podjechał do krawężnika i zeskoczył z niego Mike Haines.
Cal obserwował go, jego usta
zacisnęły się, kiedy patrzył, jak Mike patrzył na niego, gdy szedł podjazdem Vi
i zauważył, że usta Mike’a też były zaciśnięte.
„Cal” – przywitał się Mike.
„Mike”.
Vi wyszła bocznymi drzwiami,
jej oczy skakały między nimi, zakłopotana i nieprzygotowana na tę scenę.
Mike odwrócił się do Vi,
patrzył, jak podchodziła do nich, i powiedział cicho - „Hej, kochanie”.
„Hej” - odpowiedziała i Cal
poczuł, że ściska go w żołądku.
„Masz plany na dzisiejszy
wieczór?” - Mike zapytał Vi, a Cal patrzył, jak oczy Vi nadal są przyklejone do
Mike'a.
„Nie dlaczego?” - zapytała w
odpowiedzi.
„Pomyślałem, że przełożymy
kolację na dzisiaj” – odpowiedział Mike i Cal wiedział, że ten dupek udowadniał
swoje prawa, robiąc to, gdy on tam właśnie, kurwa, stał.
„Um…”
„U mnie, szósta” – powiedział
stanowczo Mike, nie czekając na jej odpowiedź – „Nadal masz mój adres?”
„Tak”.
„Dobrze” – powiedział Mike,
znów mówiąc cicho, po czym uniósł dłoń do jej szczęki - „Jakbyś miała problem
ze znalezieniem, zadzwoń do mnie, tak?” - skinęła głową, pochylił się i dotknął
ust jej ustami.
Cal zamienił swoje ciało w
stal przed żarem płonącym w jego klatce piersiowej.
Kiedy głowa Mike’a podniosła
się, oczy Vi przesunęły się na Cala, zacisnęła usta i spojrzała z powrotem na
Mike’a - „Um… Mike…”
„Szósta”.
„Um…”
Opuścił rękę i przerwał jej –
„W takim razie do zobaczenia” – odwrócił się, skinął głową Calowi, Cal skinął
głową, a Mike ruszył do swojego SUV-a.
Vi obserwowała Cala.
Cal wrócił do testowania
pilotów i drzwi się rozsunęły.
Potem usłyszał, jak krzyczała
- „Mike!”
Cal spojrzał na Vi, a potem
na Mike’a, który stał z tyłu jego samochodu.
„Tak?” - Mike odkrzyknął.
„Czy chcesz, żebym coś
przyniosła?” – spytała Vi, także o wskazując swoją rację, a pieczenie w jego
klatce piersiowej stało się gorętsze, gdy Mike się uśmiechnął.
„Tylko siebie, kochanie”.
„Okej, do zobaczenia
później”.
„Później”.
Mike wsiadł do swojego SUV-a
i odjechał.
Vi obserwowała ulicę.
Cal zamknął drzwi garażu.
Wtedy Cal powiedział do niej
- „Siostro, twoje piloty”.
Spojrzała na niego i zapytała
wprost - „Nawet cię to nie obchodzi, prawda?”
Och, obchodziło go to, aż za
bardzo.
„Nie jesteśmy tym” –
przypomniał jej.
Patrzyła na niego, a on
widział to w głębi jej oczu.
Rozczarowanie, a nawet ból i
prawie podniósł rękę, żeby jej dotknąć, ale nie miał czasu.
Cofnęła się i szepnęła - „Racja”.
Był kutasem, Chryste, był
kutasem, powinien ją uwolnić.
Na całe jego życie, po prostu
nie mógł.
Zaczęła się odwracać, ale
zawołał do niej - „Vi”, jej oczy podniosły się do niego i wyciągnął piloty -
„drzwi działają, tu masz piloty, jeden dla ciebie, drugi dla Kate”.
Wpatrywała się w piloty w
jego dłoni, jakby nie miała pojęcia, czym one są, ale czymkolwiek były,
przerażało ją to.
Potem wzięła piloty
bezbarwnym głosem i wyszeptała - „Dzięki”.
„Siostro…”
„Do zobaczenia później” –
powiedziała szybko.
„Vi.”
Nie mógł nic więcej
powiedzieć, odeszła, chłodna, spokojna, poruszając biodrami, kołysząc tyłkiem i
patrzył na nią, aż jej boczne drzwi się zamknęły.
Potem spojrzał na jej drzwi
garażowe.
Potem poszedł do swojego
domu.
*****
Cal siedział na tarasie o
zmierzchu, z nogami na poręczy, z podniesionymi kolanami, patrząc na swoje
podwórko, nie widząc go, z drugim piwem w ręku.
Mustanga Vi nie było, była u
Mike’a.
Pociągnął łyk piwa, po czym
spojrzał w bok, słysząc je, i czekał, aż wreszcie zobaczy Colta wokół domu.
„Hej” – zawołał Colt.
„Yo” – odparł Cal.
„Mogę się przyłączyć?” –
spytał Colt, wchodząc po schodach.
Cal nie chciał towarzystwa.
Nie chciał też rozmawiać o tym, o czymkolwiek Colt zechciałby mówić. Ale nie
chciał być sam ze swoimi myślami, myślami o Vi u Mike’a, myślami o ustach Mike’a
na Vi, jego rękach, myślami, które pieprzyły w głowie Cala.
„Tak” – powiedział do Colta.
– „Piwo jest w lodówce” – zaproponował – „przynieś mi jedno”.
„Robi się” – mruknął Colt,
otwierając drzwi i wchodząc do środka.
Cal spojrzał na swoje
podwórko, a potem na Vi.
Płacił usługę za koszenie
trawnika w lecie, to wszystko. Był zielony, bo to była Indiana i mieli
regularne nocne deszcze i przypadkowe burze w ciągu dnia, ale nie był tak zdrowy
jak Vi.
Vi nie było stać na opłacenie
usługi. Ale można było zobaczyć w małym rowie, który wyznaczał ich granicę,
gdzie jej trawnik się kończył, a jego zaczynał. Jej był bardziej zielony, bez
chwastów, gęsty. Na jej tarasie były wymyślne meble ogrodowe z parasolem, a nie
białe plastikowe krzesła, takie jak jego. Dookoła miała małe i duże doniczki z
kwiatami w jasnych, żywych kolorach.
Williamsowie, którzy
mieszkali tam odkąd Cal pamiętał, byli dumni z domu. Zadbali o swoje miejsce, zrobili
dobudówkę z tyłu, umieścili ją na tarasie, zmodernizowali łazienkę i kuchnię,
zainstalowali alarm. Kiedy zmarł stary Dec Williams, jego żona Martha
przeprowadziła się do Bloomington, aby być blisko swoich dzieci i wnuków,
sprzedając Vi dom, w którym mieszkała przez pięćdziesiąt lat.
Nawet jeśli Dec i Martha
dbali o swój dom, Vi robiła to lepiej.
Colt wrócił, przytargał
kolejne plastikowe krzesło obok Cala i podał mu piwo. Cal wziął je, dopił resztki
z ostatniego i postawił butelkę na tarasie, podczas gdy Colt usiadł i oparł
stopy na poręczy z podgiętymi kolanami, jak Cal.
„Pogoda jest dobra” –
zauważył Colt.
Cal nie odpowiedział. Był
ciepły wieczór, ale bez wilgoci, dzień był słoneczny, bez chmur, lekki
wiaterek. Nie było potrzeby odpowiadać.
„Przychodzisz na ślub?” –
zapytał Colt.
„Tak” – odpowiedział Cal,
chociaż chciał iść na wesele tak, jak chciał, żeby ktoś wywiercił mu dziurę w
głowie. Lubił jednak Colta i Feb na tyle, by iść. Chcieli, żeby tam był, więc byłby
tam.
„Powiem Feb, ona żyje i
oddycha tym ślubem, jak pokażesz się bez potwierdzenia, że jej głowa może
eksplodować”.
Feb, o ile Cal mógł
stwierdzić, była dość wyluzowana. Gdyby się pokazał i nie dał jej znać, że
nadchodzi, nie obchodziłoby jej to mniej.
„Znasz Audrey?” – spytał Colt
i Cal w trakcie popijania piwa spojrzał na przyjaciela.
Przełknął i opuścił piwo.
„Kogo?”
„Audrey Haines”.
To było to. Kurwa.
„Nie” – odpowiedział Cal.
„Totalna suka” – zauważył
Colt – „leniwa suka. Mike przez lata biegał jak wściekły, przez jakiś czas
zajmował się pracą poboczną, ochroną, potem został detektywem i zaczął sobie
bez tego radzić, nawet musiał zmusić swoje dzieci do radzenia sobie bez niej,
żeby mogła siedzieć na tyłku w designerskim dresie i oglądać opery mydlane w
tym wielkim pieprzonym domu. Poddał się; rozwód był sfinalizowany dwa miesiące
temu. Cały wydział świętował. Taki dobry człowiek nie musi wracać z pracy do
domu z tym gównem”.
Cal nie odpowiedział.
„Interesuje się Vi” – ciągnął
Colt.
Cal pociągnął łyk piwa. To
też nie wymagało odpowiedzi. Cal wiedział, że Mike interesował się Vi,
wiedział, dlaczego, nie wspominając już o tym, że Mike postarał się, aby ten
fakt był oczywisty dla Cala.
Colt zamilkł i kontemplował
podwórko Cala, podczas gdy obaj pili piwo.
W końcu Colt kontynuował - „Znałeś
Melanie”.
Cal znał, mieszkał
naprzeciwko niej, odkąd Colt się wprowadził. Była żona Colta, Melanie, była
ładna, nieśmiała, słodka, ale cholernie bała się życia. Cal nigdy nie wiedział,
dlaczego się rozstali, nie pytał, ale doszedł do wniosku, że to dlatego, że
radzenie sobie z gównem się starzeje, bez względu na to, jaka była ładna.
„Tak. Jak ona się miewa?” - zapytał
Cal, bo Melanie została złapana w tej scenie z Feb i Coltem, Denny Lowe porwał
i przetrzymywał ją, Feb i Susie Shepherd jako zakładniczki.
Niewiele to o nim mówiło, ale
Cal cieszył się, że Susie została przy tym złapana. Pieprzył ją, mieli jedną
noc, była dobra, ale skończył i prawie zachowywała się jak Kenzie, kiedy nie
chciał powtórki. Różnica polegała na tym, że Susie nie była denerwująca, kiedy
czegoś chciała, była totalną suką. Nie miał pojęcia, jak mogła myśleć, że
dostanie to, czego chciała, zachowując się w ten sposób. Pewnie dlatego, że jej
tatuś zepsuł zgniłą sukę. Pomyślał, że może spojrzy na swoje życie, kiedy postrzelił
ją jakiś psychotyczny seryjny morderca. Ale Susie się nie zmieniła. Wciąż była
suką, więc, o ile wiedział, wciąż była sama.
„Nie wiem” – odpowiedział na
jego pytanie Colt - „Zajęło to trochę czasu, ale zebrała swoje gówno do kupy,
chociaż nie miałem od niej wiadomości od miesięcy. Nie sądzę, żebym miał, co z
narodzinami Jacka i zbliżającym się ślubem”.
Cal się z tym zgadzał.
Melanie nie wydawała się być typem, który by się trzymał. Cal żałował, że jego eks
nie była taka sama.
„Wiesz, dlaczego się
rozstaliśmy?” – zapytał Colt, Cal spojrzał na niego, uniósł brwi i Colt
kontynuował – „Nie mogłem jej naprawić”.
Cal wciągnął powietrze przez
nos i odwrócił wzrok, mrucząc - „Colt”.
„Próbowałem, stary, przez lata,
pieprzone lata próbowałem. Chciała mieć dzieciaka tak cholernie chciała,
Chryste, miała na tym punkcie obsesję. I nienawidziła, kiedy Feb przyjeżdżała
do miasta, wkurzała mnie, była tak spięta, kiedy Feb była tutaj. Melanie
myślała, że zrobię skok w bok”.
Feb i Colt byli parą w liceum
i po nim.
Kiedy zerwali, wszyscy, nawet
Cal, który wtedy był młody, może szesnastoletni, byli zaskoczeni. Wydawali się być
trwali, bardziej trwali niż ktokolwiek, kogo znał. A Feb była wspaniała.
Z jednej strony nie winił
Melanie za to z Feb, będącą eks Colta, kiedy mieli własną historię. Z drugiej
strony, Colt był Coltem i tego rodzaju gówno nie było sposobem bycia Colta i o
tym też wszyscy wiedzieli, a osobą, która powinna była to wiedzieć najlepiej,
była Melanie.
„Do bani” – mruknął Cal.
„Nie” - mruknął Colt,
wpatrując się w ogródek, pociągnął łyk piwa i kontynuował - „Jakby ona nie
wystartowała, miałbym całe życie tego gówna i nie miałbym Feb”.
Zaskoczony Cal zerknął na
Colta. To było zimne, Colt nie był taki.
Colt nie spuszczał oczu z
podwórka Cala, gdy mówił dalej.
„Miałem lata tego gówna,
próbując ją naprawić, rozwalając sobie tyłek, żeby dowiedzieć się, co jest w
tej jebanej głowie, zastanawiając się, gdzie popełniłem błąd” - Colt spojrzał
na Cala - „Wtedy dostałem kobietę, która nie potrzebuje naprawy, już nie, i
teraz życie jest słodkie”.
„Colt…” - zaczął Cal.
„Mike jest nią zainteresowany,
Cal, ale Vi tobą”.
„Jak myślisz, że ona nie
potrzebuje naprawy, mylisz się” – powiedział mu Cal.
„Patchwork, człowieku, a nie
większe pieprzone naprawy. To też miałem, praca nie trwa długo i jest warta
wysiłku”.
Cal spojrzał na podwórko i
pociągnął kolejny łyk piwa.
„Robimy swoje” - kontynuował
Colt - „Dzień zaczyna się od Feb w moim łóżku, potem idziemy własną drogą i,
Cal, stary, nie uwierzyłbyś, jak słodko jest wiedzieć, że pod koniec dnia ona wczołga
się z powrotem do mojego łóżka”.
Cal był zadowolony, że Colt
to miał. Dobry człowiek, taki jak on, na to zasłużył. Dobra kobieta, taka jak
Feb, też na to zasługiwała.
Ale po tym, co przydarzyło
się Bonnie, Cal przestał myśleć o tym, czego chciał, jego umysł skupiał się
całkowicie na końcowym wyniku. Wcześniej przejść na emeryturę, odprężyć się,
robić swoje we własnej firmie. Po drodze zgarniał dosyć kobiet, kiedy docierał
tam, gdzie chciał być, ale jedynym, czego pragnął, kiedy dorastał, była rodzina
i po tym, co zrobiła Bonnie, nie zamierzał tam wracać. Dał za dużo za pierwszym
razem, więc był pusty.
Nie było mowy, żeby
powiedział to Coltowi, więc milczał.
Colt nie zrozumiał jego
wskazówki.
„Naprawiłeś jej mechanizm
otwierania drzwi garażowych”.
„Tak”.
„Działa?”
To nie była jego sprawa, ale
Cal powtórzył - „Tak”.
„Uwolnij ją, Cal”.
Cal spojrzał na Colta w ten
sposób, że większość mężczyzn wzdrygnęła by się.
Colt tylko patrzył.
Cal milczał.
„Powinieneś ją uwolnić” –
powtórzył cicho Colt.
„To nie twoja sprawa, Colt”.
„Jeśli to z Mike’m zadziała
dobrze, będzie to dobre dla nich obojga”.
Cal wiedział o tym, znał
Haines’a niezbyt dobrze, ale znał go. Haines był dobrym człowiekiem. Haines
odgarniałby jej śnieg. Jego żona była tak wielką suką, że Haines doceniłby to,
co miałby w Vi i by jej o tym powiedział.
Cal odwrócił wzrok i spojrzał
na swoje podwórko.
„Za chwilę posiedzimy i
napijemy się piwa. Teraz mówię ci, że jesteś szalony, skoro masz ją obok siebie
i nie starasz się sprawdzić, dokąd to zaprowadzi. Byłbyś dla niej dobry, ale
lepiej, ona byłaby dobra dla ciebie. Nie chcesz podejmować tego wysiłku, twój
wybór, ale powinieneś przestać pieprzyć jej w głowie i pozwolić jej żyć dalej i
znaleźć kogoś, kto zechce się włożyć w ten wysiłek”.
Kiedy Colt przestał mówić,
Cal dalej kontemplował swoje podwórko.
Po chwili zapytał -
„Skończyłeś?”
„Tak” - odpowiedział Colt.
Cal nic nie zrobił, nawet nie
skinął głową. Po prostu patrzył na swoje podwórko i pociągnął kolejny łyk piwa.
Colt zrobił to samo.
*****
Dziękuję, nie mogę się doczekać dalszej części
OdpowiedzUsuńDziekuje😍
OdpowiedzUsuńDziękuje za rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że Joe zrozumie co moze stracić z Vi.
Czekam na kolejny rozdział.