sobota, 2 kwietnia 2022

10 - Rozmowy (cz.1)

 

Rozdział 10

Rozmowy (cz.1)

 

 

 

Cal skierował swojego pickupa na podjazd, ale widział Vi, gdy jechał ulicą.

Pracowała na swoim podwórku, ubrana w parę bardzo krótkich szortów, które ukazywały jej opalone nogi, ciemnofioletowy podkoszulek, który ukazywał więcej opalonej skóry, a jej włosy były związane w kucyk z tyłu głowy. Byłby wkurzony, że pracowała nad swoim podwórkiem bez niego w domu obok, ale widział też Colta koszącego trawnik, więc wiedział, że jest bezpieczna.

Kiedy wjechał na swój podjazd, odwrócił głowę do niej i zobaczył, że wyprostowała się od wszystkiego, cokolwiek robiła i spojrzała w jego stronę. Otarła tyłem przedramienia o czoło, miała coś w dłoni i miała na sobie rękawiczki ogrodowe.

Chwycił torbę i wysiadł z pickupa. Gdy zatrzasnął drzwi, jego oczy wróciły do niej, a ona szła w jego kierunku. Przeszła przez podjazd, była na jego podwórku i zgubiła narzędzie ogrodowe i rękawiczki.

Skierował się do swoich frontowych drzwi i czekał na jej przybycie. Dotarła, zatrzymując się niecałe dwa kroki dalej i odchylając głowę do tyłu, by na niego spojrzeć, podnosząc rękę, by osłonić oczy przed słońcem.

„Cześć” - powiedziała cicho.

„Gdzie są dziewczyny?” - zapytał Cal.

„W centrum handlowym” - odpowiedziała Vi.

Cal nie odpowiedział, odwrócił się do swoich drzwi, otworzył je, wszedł i rzucił torbę na podłogę. Potem sięgnął z powrotem przez drzwi i szarpnął ją, zatrzaskując drzwi za nią i opierając ją o nie, jego głowa już opadła, by wziąć jej usta, jego ramiona poruszały się, by ją przycisnąć do siebie.

Spotkała go, ich usta i ciała zderzyły się, była tak samo głodna jak on. Odsunął ją od drzwi i powlókł ją przez pokój na kanapę, z rękami na jej szortach, kiedy jej ręce na rozporku jego dżinsów. Ich usta wciąż się mocowały, a Vi nie marnowała czasu, wyciągnęła go na wolność, jej dłoń owinęła się wokół jego twardego penisa i głaskała.

Zsunął jej szorty i majtki, wyszła z nich, a on wepchnął ją tyłem na kanapę, podążając za nią.

Aby odwrócić jego uwagę, gdy próbowała go przewrócić, użyła języka na jego szyi i paznokci w dół jego pleców, ale zsunął rękę z jej tyłka, z tyłu jej uda do kolana, chwycił ją, podciągnął jej nogę i owinął ją wokół biodra.

„Chcę na górze” - powiedziała mu do ucha, jej głos był żądaniem, które zamieniło się w jęk, ponieważ jego ręka przeszła od jej nogi do między nimi, aby mógł przycisnąć palec do jej łechtaczki.

Kiedy to zrobił, z jękiem wysunęła spod niego drugą nogę i owinęła ją wokół jego uda.

„Ja ujeżdżam ciebie, siostro”.

„Nie fair, zawsze dostajesz górę.”

„Nie zawsze”.

„Większość czasu”.

„Dzisiaj w nocy możesz mieć górę.”

„Obiecujesz?”

„Tak”.

Jej usta zbliżyły się do jego, jej oczy się uśmiechnęły, a potem pocałował ją i poczuł ją mokrą, jak zwykle u Vi, stracił kontrolę i wsunął palec na jej łechtaczkę z kutasem w jej cipce.

„Joe” - szepnęła przy jego ustach, wydychając jego imię na jego ustach, zmuszając go do mocniejszego wjechania w nią i szepnęła - „Cieszę się, że jesteś w domu”.

Tak, był w domu i czuł się zajebiście.

Jeździł na niej mocno, a ona unosiła biodra, by mu wychodzić naprzeciw, jej nogi ciasno owijały się wokół jego bioder, jej paznokcie wbijały się w jego plecy, a on jechał na niej, aż doszła i dłużej, aż on to zrobił.

Pozostał zatopiony w niej, z twarzą na jej szyi, jej ramionami i nogami owiniętymi wokół niego i słuchał, jak jej oddech się uspokajał.

W końcu, ponieważ Vi wydawała się nie być w stanie być cicho przez bardzo długi czas, zapytała - „Jaki był lot?”

„Wczesny” - powiedział Cal w jej szyję i mówił dalej - „długi”.

„Nigdy nie byłam w LA”.

„Niewiele cię ominęło, siostro””.

„Słyszałam, że tam jest zabawnie”.

Podniósł głowę i spojrzał na nią z kucykiem rozłożonym na jego kanapie i spuchniętymi ustami. Chryste, była piękna.

Przycisnął biodra do jej bioder, zaczął patrzeć, jak jej usta się rozchylają, a jej powieki opadają, a potem powiedział jej - „Nigdy nie byłem tam dla zabawy”.

Uśmiechnęła się do niego i puściła jego ramię, żeby mogła owinąć palce wokół jego szyi.

„Powinieneś spróbować”.

„Nie robię wiele dla zabawy”.

„Tego też powinieneś spróbować” - powiedziała cicho, unosząc palce, by pogłaskać jego szczękę.

Nie odpowiedział, po prostu pozwolił, by ton jej słów i jej dotyk osiadły w nim.

Tak, był w domu.

Nigdy o tym nie myślał, nigdy nie przyszło mu to do głowy. Żył swoim życiem i szedł tam, gdzie musiał być.

Ale z Vi na jego kanapie po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że dobrze było być w domu.

„Większość twojej pracy jest tam?” - zapytała.

„Tak”.

„Dlaczego się tam nie przeprowadziłeś?”

„Bo LA to szaleństwo, wypełnione owocami i orzechami. Indiana to zdrowy rozsądek, mięso i ziemniaki. Jestem człowiekiem mięsa i ziemniaków”.

Patrzyła na jego usta, gdy mówił, a potem jej wzrok padł na jego oczy, kiedy powiedziała - „Tak, owoce i orzechy są czasami dobre, ale potrzebujesz mięsa i ziemniaków”.

Uśmiechnął się do niej, ona odwzajemniła uśmiech, a potem podniosła głowę, żeby go delikatnie pocałować, co było dobre i oszczędziło mu trudu pochylania głowy, żeby zrobić to samo.

Potem zadzwonił telefon, a jej głowa wróciła na kanapę, ale przekręciła się na bok.

„To moja komórka” - powiedziała.

Cal wyciągnął rękę, złapał jej szorty i przeciągnął je po podłodze, po czym wyciągnął jej komórkę. Spojrzał na nią, a na wyświetlaczu pojawił się napis „Sam Komórka”.

„Sam” - powiedział jej, jej oczy zrobiły się duże, wyrwała mu telefon z ręki, odsunęła go i przyłożyła do ucha.

Sam!” - krzyknęła głośno - „Co tam, braciszku?”

Brat. Brat, na którym jej najwyraźniej zależało, ponieważ wciąż leżała pod nim, z jego kutasem w niej i wydawało się, że o tym zapomniała.

Wysunął się, jej podbródek opadł, jej twarz zrobiła się miękka, a usta rozchylone i uśmiechnął się do niej, bo wszystko to powiedziało mu, że jej przypomniał, a ona lubiła go tam, gdzie był.

„Co?” - powiedziała do telefonu z roztargnieniem - „Przepraszam, tak, jestem tutaj”.

Cal przesunął się w dół jej ciała, podciągając jej podkoszulkę pod cycki, a następnie przyłożył usta do jej żeber.

Jej palce wsunęły się w jego włosy.

„Co?” - zapytała ponownie, jego usta przesunęły się dalej i powiedziała - „Tak, wszystko w porządku. A u ciebie?” - okrążył jej pępek językiem, wciągnęła brzuch i oddech, a ona powiedziała zdławionym głosem - „Możesz poczekać sekundę?” - pociągnęła go za włosy, a on podniósł głowę, by zobaczyć, że trzyma rękę zaciśniętą na telefonie i ma go z dala od twarzy - „Przestań, Joe”.

„Dobrze smakujesz, siostro”.

Jej oczy rozszerzyły się, a potem zwęziły i syknęła - „Przestań”.

Zsunął się dalej, między jej nogi, a ona wspięła się, by uciec, a on złapał ją za biodra, szarpiąc ją pod siebie, jednocześnie podnosząc się i przykrywając ją swoim ciałem.

Przyłożył usta do jej ust i wyszeptał - „Dobrze kochanie, przestanę”.

„Dziękuję” - warknęła, wciąż mrużąc oczy, ponownie się do niej uśmiechnął, a ona przyłożyła telefon do ucha - „Wróciłam” - powiedziała i spojrzała na niego - „Nie, to nic, tylko irytujący sąsiad” - Cal zaśmiał się miękko i wtulił twarz w jej szyję, żeby móc przejechać ustami po jej skórze - „Co?” - zapytała - „Bez żartów!” - zawołała - „Tak, zdecydowanie, absolutnie” - Milczała przez sekundę, po czym zapytała - „Mel też? Och, Sam, dziewczyny będą zachwycone” - Kolejna pauza, a potem - „Na jak długo?” - podniósł głowę, przesunął się nieco w bok, opierając się na łokciu na kanapie, by patrzeć, jak mówi, podczas gdy poprawiał dżinsy, a ona powiedziała - „To wszystko?” - jej oczy skierowały się na niego i szła dalej - „Cóż, weźmiemy to, nawet jeśli to tylko weekend” - Następnie kolejna pauza - „Tak” - Kolejna pauza - „Masz to, na pewno się uda. Kate oszaleje z radości, od wieków nie jadła mojego risotto z owocami morza. Chcesz coś jeszcze?” - Słuchała, jej twarz się zmieniła, jej oczy straciły ostrość, a wyraz uczucia osiadł na jej rysach, jasny jak dzień, kochała swojego brata, było oczywiste, że nie próbowała tego ukrywać i powiedziała - „Tak, możemy mieć nasz czas dla rodziny, jestem pewna”.

Cal zauważył, że jego ręka porusza się w kierunku jej twarzy, a potem ujęła jej szczękę, jego kciuk wysunął się, by pogłaskać jej kość policzkową i patrzył, jak jej oczy przenoszą się na niego, a ta miłość wciąż tam świeciła i skurcz ponownie przeszył jego lewą pierś, tym razem silniejszy niż wcześniej, prawie bolesny. Skupiła się na nim, ale ten wygląd nie zniknął z jej twarzy.

„Tak, zobaczymy się wtedy” - szepnęła, nie odrywając oczu od Cala - „Nie mogę się doczekać, Sam”. - Zatrzymała się, żeby posłuchać, a potem powiedziała - „Ja też, kocham cię… ucałowania dla Mel. Pa”.

Zamknęła telefon i Cal zapytał - „Niech zgadnę, przyjeżdża twój brat?”

Uśmiech pojawił się na jej twarzy i skinęła głową - „On i jego dziewczyna Mel. Następny weekend”.

„Dobre wieści, siostro”.

„Zdecydowanie”.

Sięgnęła w dół, podniosła majtki z podłogi, a on zsunął się na bok, by uniosła nogi, a potem biodra, gdy je wciągała. Gdy tylko jej nogi opadły z powrotem na kanapę, ponownie obrócił dolną część jej ciała, a jej wzrok wrócił  do jego twarzy.

„Jest blisko twoich rodziców?” - Cal stwierdził, że spytał, a potem patrzył, jak wybuchnęła śmiechem. Jego pytanie było tak zabawne, że wpadła na niego, obejmując go ramionami, trzymając się, gdy jej ciało trzęsło się ze śmiechu, a jednocześnie wcisnęła twarz w jego klatkę piersiową.

„Vi” - zawołał.

Odsunęła twarz i odchyliła głowę do tyłu.

„To było zabawne”.

„Mogłem stwierdzić”.

Uśmiechnęła się do niego - „Odpowiedź brzmi: nie, Sam nie jest blisko moich rodziców. Żadne z nas nie jest. Ja, ponieważ zaszłam w ciążę w wieku siedemnastu lat i poślubiłam ojca dziecka, po czym się mnie wyrzekli. Myślę, że mniej, że zaszłam w ciążę, a bardziej, bo zaszłam w ciążę przez Tima. Tim nie był pomysłem mojej matki na idealnego partnera dla mnie. Tata Tima był strażakiem, jego mama asystentką pielęgniarki. Mój tata był urzędnikiem w banku, a moja mama była i nadal jest kobietą, która jada lunche”.

To go zaskoczyło. Nic w niej nie sugerowało, że pochodzi z pieniędzy.

„Sam był diabłem wcielonym” - ciągnęła - „Zaczął się buntować, gdy miał około pięciu lat i nie przestał, aż kilka lat po tym, jak poznał Mel, a ona miała wystarczająco dużo czasu, aby go uspokoić. Mimo to moje wykroczenie było najwyraźniej gorsze niż milion popieprzeń Sama, więc po tym, jak według mamy schrzaniłam po królewsku i odwróciła się ode mnie plecami, jej misją było pozostanie w życiu Sama. On znosi to, głównie dlatego, że dogaduje się z tatą. Ona robi to, jak sądzę, bo nie jest głupia i wie, że kiedy będzie śliniła się do swojej galaretki, będzie potrzebowała kogoś, kto ją odwiedzi, żeby miała do kogo być zdzirą”.

Cal spojrzał na nią i zauważył, że jego umysł porusza się w jej kierunku, gdy miała siedemnaście lat, była w ciąży i prawdopodobnie wystraszona do pieprzonego szpiku kości, a jej matka odwróciła się do niej plecami.

Potem jego umysł przeniósł się do kobiety leżącej na jego kanapie, która ubierała się tak, jak się ubierała, pracowała tak, jak pracowała, stworzyła dom jak to zrobiła, urodziła i wychowywała dwie dziewczyny takie jak jej córki, teraz żyjąc sama. Nie mógł uwierzyć, że jakakolwiek matka nie byłaby z tego dumna.

„Musiało być ciężko, siostro” - powiedział cicho, a jej głowa przechyliła się na bok.

„Co?”

„Zaczynać życie w wieku siedemnastu lat”.

Potrząsnęła głową, jej oczy odpłynęły, a jej twarz złagodniała, kiedy powiedziała - „Rodzice Tima nie byli tacy jak moi” - Spojrzała na niego i kontynuowała - „Kochali go, kochali mnie, myśleli, że postąpiliśmy właściwie, tylko zbyt wcześnie. Przyjęli mnie, kiedy moi rodzice mnie wyrzucili. Pobraliśmy się na ich podwórku, a było to najsłodsze wesele, jakie kiedykolwiek widziałeś” - Jej głos ucichł, kiedy powiedziała - „Jego mama to zrobiła” - Jej twarz wciąż była łagodna od wspomnień, kiedy mówiła dalej - „Wprowadziliśmy się nad ich garaż, a Tim poszedł do college’u. Zrobili to jako pokój telewizyjny i zmienili go w sypialnię, abyśmy mogli się wprowadzić, pomogli mi, pomogli Timowi, zaopiekowali się Kate, całym tym pieprzeniem. Kilka lat później dobudowali nawet duży dodatek z tyłu, w którym mieli własną sypialnię, łazienkę i pokój dzienny, a nam dali prawie całą resztę domu. Wyprowadziliśmy się dopiero kilka lat po narodzinach Keiry. Tim skończył szkołę, był w mundurze i wtedy mieliśmy zaliczkę na dom. Przenieśliśmy się przecznicę od nich. Byli w naszym życiu prawie codziennie, odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży”.

Chociaż Cal poczuł ulgę, że nie było ciężko po tym, jak rodzice ją wyrzucili, nie chciał rozmawiać o tym, o jej mężu, o jej życiu i wspomnieniach, które sprawiały, że jej głos ucichł, a twarz stawała się łagodna.

Nawet nie chcąc tego, wciąż pytał - „Wciąż jesteś z nimi blisko?”

Przełknęła i smutek zmiótł łagodność z jej twarzy. Wyglądała tak, jak wyglądała, kiedy ją spotkał pierwszy raz, miała ten wygląd, którego nie widział od jakiegoś czasu, który mu się nie podobało. Tęskniła za nimi blisko, ale przede wszystkim za dawnym życiem.

„Dzwonią, zwłaszcza do dziewczyn, kilka razy w tygodniu” – odpowiedziała - „Dużo z nimi rozmawiałam, kiedy przeprowadziliśmy się po raz pierwszy, ale teraz, kiedy pracuję na pełen etat, nie tak często. Więc nie, nie jesteśmy już blisko. Nie mam ochoty jechać do Chicago, a oni nie lubią podróżować, więc odwiedzili nas tylko dwa razy”.

„Do Chicago są tylko cztery godziny drogi” - zauważył Cal.

„Chicago to miejsce, w którym mieszka Daniel Hart”.

„Nie mówiłem o tym, że ty miałabyś tam jechać, siostro”.

Potrząsnęła głową - „Raz w roku jeżdżą na Florydę, Joe. Na dwa tygodnie. W styczniu. Zatrzymywali się w drodze tam i z powrotem. To wszystko, co robią. Oboje nadal pracują, oboje na pełen etat i po prostu tacy nie są. Trzymają się swojego sąsiedztwa, tego, co znają. Odczuli ulgę, gdy Tim i ja przeprowadziliśmy się ulicę dalej, zamiast przeprowadzać się gdzieś daleko. Nawet piętnaście minut byłoby poza ich strefą komfortu, chyba że Tim pojechałby po nich. Nie chodzi tyle jego tatę, to jego mamę. Jest cicha, naprawdę nieśmiała, lubi to, co zna, reszta, jak sądzę, ją przeraża”.

Cal tego nie zrozumiał. Nie mógł powiedzieć, że wiedział dużo o rodzinach, skoro jego zmarła z jego matką, ale spędził wystarczająco dużo czasu z wujkiem Vinnie’m, ciocią Teresą i ich dziećmi Vinnie’m Juniorem, Carmelą, Bennym i Mannym, by wiedzieć, że są głośni i zajmują się twoimi sprawami, nawet jeśli są oddalone o sześć stanów. Carmela przeprowadziła się z mężem do Kalifornii, a Vinnie Senior i ciocia Theresa używali wszelkich możliwych pretekstów, by ją odwiedzić. Kiedy pierwsze dziecko Carmy straciło pierwszy ząb, wsiedli do pieprzonego samolotu.

I przygarnęli go, kiedy zmarła jego matka. Jeszcze wcześniej nie unikali wizyt z Chicago, Vinnie Senior był blisko swojej siostry, nie lubił być z dala od niej na długo. Ale kiedy zmarła mama Cala, a oni przywiązywali wagę do stanu jego taty, ich wizyty były częstsze i w końcu przyjeżdżali i zabierali go do Chicago. Vinnie Senior z Vinnie Juniorem w samochodzie, jechał w piątek po niego na weekend, przywoził go z powrotem w niedzielę, żeby był w domu przed powrotem do szkoły.

„Czy, hm…” - zawahała się, skupił się na niej, przygryzła wargę i zapytała - „Twoja rodzina jest blisko?”

„Mama i tata nie żyją” - powiedział jej i słuchał, jak wciąga delikatny oddech.

„Naprawdę?”

„Tak”.

„Joe” - szepnęła.

Nie mógł sobie z tym poradzić, słysząc smutek w jej głosie, kiedy wymawiała jego imię. Nie mógł sobie z tym poradzić, bo mu się to cholernie nie podobało.

Usiadł nagle, zabierając ją ze sobą i sadzając na sobie, po czym wsunął ręce na jej tyłek i zmienił temat.

„Nie naprawię twoich drzwi garażowych, z tobą wiszącą na mojej kanapie.”

Położyła ręce na jego szyi i przyjrzała się jego twarzy. Potem jej kciuk wysunął się i pogładził spód jego szczęki.

„Tak” - powiedziała cicho, odpuszczając, a on uznał, że to lubi. Vi odczytała jego minę i wiedziała, że powinna odpuścić, a potem zapytała - „Ale czy mogłabym prosić cię o przysługę?”

„Strzelaj”.

„Porozmawiasz z Samem?”

Poczuł, jak jego ciało napina się, a dłonie wbijają się w jej tyłek.

Nie chciał rozmawiać z jej bratem.

Wypracowała swoją drogę pod jego skórę. Każdego dnia wnikała głębiej, nawet gdy nie było jej z nim. Kiedy pracował, siedział na spotkaniu i zastanawiał się, co ona robi, czy pracuje, w co się ubiera, gdzie są jej dzieci, czy są bezpieczne. Zastanawiał się, czy Dane trzymał swoje pieprzone ręce nastoletniego dzieciaka z dala od Kate i myślał, że skręci mu kark, jeśli tego nie robił. Zastanawiał się, czy Keira była tak przyjazna dla wszystkich, jak była przyjazna dla niego i miał nadzieję, że nie rozpocznie rozmowy z jakimś chorym pieprzonym pedofilem, któremu też musiałby złamać kark, gdyby pieprzył się z Keirą.

To nie był zwykły tok myśli Cala.

A w nocy było gorzej, gdy próbował zasnąć, myślał o Vi w inny sposób, jej dłoniach, ustach, zapachu. Chryste, w niektóre noce była taka realna w jego myślach, mógł poczuć zapach jej włosów na poduszce, poczuć jej tyłek w dłoniach, jak to było właśnie wtedy, usłyszeć, jak wypowiada jego imię, poczuć jej ciężkie ciało śpiące przy jego boku.

Kiedy usłyszał daleki krzyk Keiry, krzyk Kate i strach w głosie Vi, prawie wyszedł ze skóry, będąc tak daleko i bezsilny, nie mogąc wkroczyć, gdyby coś się działo. I nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio był tak wkurzony, jak kiedy usłyszał, że Kenzie rozłączała się, że gówno z jego życia wpłynęło na jej i znowu, był tak daleko, przez pieprzony telefon, a ona miała do załatwienia to z Coltem.

Nie podobało mu się to, nic z tego.

Jego życie było stabilne przed Vi. Lubił to.

„Joe” - zawołała, kiedy nie odpowiedział i skupił się na niej - „Zapomnij, że cokolwiek powiedziałam. Nie musisz”.

Nie chciał, ale wiedział, że to zrobi.

I to było, kurwa, to.

„O czym chcesz, żebym z nim porozmawiał?”

„Tylko…” - zaczęła się od niego odsuwać i mruknęła - „zapomnij, to nic wielkiego”.

Zabrał ręce z jej tyłka, uniósł je, skrzyżował i przesunął, aby mógł ją zamknąć w ramionach.

„Co chcesz?”

„Ja…” - zaczęła, po czym przerwała, odwracając wzrok i przygryzając wargę.

„Kochanie, do kurwy nędzy…”

Spojrzała znowu na niego i powiedziała - „On węszy wokół Harta”.

Ręce Cala skręciły się konwulsyjnie, gdy bardzo złe przeczucie podrażniło mu żołądek.

„Co?”

„Sam. On węszy wokół Harta. Nie wiem, co robi, ale był blisko Tima i jest blisko mnie i co się z nim stało, i wszystko potem, to mocno go uderzyło. On jest…”

Cal jej przerwał - „To jest walnięte”.

Jej ciało szarpnęło się, a potem powiedziała - „Wiem, ale…”

„Nie tylko walnięte, to jest głupie”.

Tym razem jej ciało stwardniało w jego ramionach, a jej oczy się zmrużyły.

„On nie jest głupi, jest moim bratem i…”

„Wsadza nos w gówno, w które nie powinien. Jezu, Vi, Hart go przeżuje i wypluje”.

Spieprzył, wiedział to w chwili, gdy jej twarz wykrzywiła się z bólu, a jej ciało szarpnęło się i przesunęła ręce od jego szyi do klatki piersiowej, by się odepchnąć.

Puścił ją, ale przekręcił, więc wylądowała na plecach, a on wylądował na niej.

„Siostro…”

„Wiem o tym, Joe” - przerwała szeptem - „Dokładnie wiem, co zrobi Hart”.

„Wiem, że wiesz” - odszepnął Cal.

„Dlatego chcę, żebyś porozmawiał z Samem. To ta przysługa. Chcę, żebyś mu powiedział, żeby przestał, wyjaśnij mu różne rzeczy. Niech to załatwią gliny”.

„Jak on tu będzie, umów spotkanie, zamienię z nim słowo” - powiedział natychmiast Cal.

Jej broda drgnęła, a potem zamrugała.

„Co?”

„Kiedy on tu będzie, ty to ułóż, to zamienię słowo”.

Patrzyła na niego przez sekundę, jakby nigdy wcześniej go nie widziała.

Potem odetchnęła - „Naprawdę?”

„Tak”.

Poczuł, jak jej ciało rozluźnia się pod nim, a jej ramię owinęło się wokół niego, jej druga ręka wsunęła się w jego szyję i we włosy, gdy jej noga przesunęła się spod niego, by owinąć się wokół jego uda.

„Dzięki, Joe”.

Wiedział o tym w chwili, gdy się odezwała. Wiedział, że to wszystko, czego potrzebował, te dwa miękkie słowa z jej kończynami owiniętymi wokół niego i, Boże dopomóż mu, zrobiłby dla niej wszystko.

Jezu, był popieprzony.

„Muszę spojrzeć na twój garaż” - powiedział jej.

Opuszczał jej ramiona po tym, jak pieprzył ją na swojej kanapie i słuchał, jak dzieli z nim swoje życie, aby mógł naprawić otwieranie jej garażu.

Tak, popieprzone.

„Okej” - szepnęła.

Podniósł się, ciągnąc ją za sobą. Poczekał, aż podciągnęła szorty i związała koński ogon, i razem podeszli do jej domu, Vi poszła na podwórko, a Cal do garażu.

Dwadzieścia minut później jechał swoim pickupem do sklepu z narzędziami, by kupić jej nowy mechanizm otwierania drzwi garażowych.

*****

Cal patrzył, jak Fiesta wjeżdża na podjazd.

Ledwo Kate się zatrzymała, kiedy Keira była za drzwiami i biegła do niego z rozwianymi włosami i rękami kręcącymi się tak, jak biegła do matki na grillu Colta i Feb.

„Joe!” - pisnęła.

Był na drabinie w garażu Vi, instalując nowy mechanizm otwierania drzwi garażowych i spojrzał w dół na córkę Vi, która zatrzymała się przy drabinie i uśmiechała się do niego. Robiąc to, myślał, że jedynym dźwiękiem lepszym niż to, jak Vi wypowiada jego imię, jest to, jak mówiła je Keira.

„Hej dziewczyno”.

„Dostaję psa!” - oznajmiła.

Cal opuścił ramiona i zapytał - „Jakiego?”

„Amerykański husky”.

„Dobra rasa” – powiedział Cal, chociaż nie miał pojęcia, czy to prawda, czy nie.

„Wiem!” - krzyknęła, jakby nie było go tuż przed nią - „Szukałem ich w Internecie” - Wspięła na palcach i szepnęła głośno - „Chociaż napisali, że dużo szczekają. Nie powiedziałam jeszcze mamie tej części”.

„Hej Joe” - powiedziała Kate, dołączając do ich przyjęcia.

„Kate”.

Patrzyła na wejście do garażu, a potem na niego i powiedziała - „Masz otwarte drzwi”.

Cal nie odpowiedział, bo drzwi były otwarte, więc nie sądził, by potrzebowała odpowiedzi.

„Kiedy się tu przeprowadziłyśmy, mama bez końca próbowała otworzyć te drzwi” - powiedziała mu Kate.

„Tak?” – spytał Cal, unosząc ręce, odchylając głowę do tyłu i wracając do mechanizmu.

„Co robisz?” - zapytała Keira, a Cal spojrzał przez ramiona na Keirę.

„Instaluję nowy mechanizm otwierania drzwi garażowych”.

Keira i Kate spojrzały na siebie. Keira uśmiechnęła się szeroko.

Oczy Kate wróciły do niego i wyglądała na zatroskaną.

„To fajnie, Joe” - powiedziała cicho, jej oczy skierowały się na sufit, spojrzała na niego i dokończyła - „dzięki”.

„Proszę, powiedz mi, że zostawiłyście wystarczająco dużo ubrań i butów w centrum handlowym, aby reszta populacji Indianapolis mogła je kupić, aby ludzie nie chodzili w wytartych, nie markowych ubraniach, które dostali w Armii Zbawienia” – zażartowała Vi, podchodząc do ich i Cal ponownie opuścił ramiona.

„Robimy swoją część, aby pomóc gospodarce” – powiedziała Keira do swojej matki.

Vi zatrzymała się i spojrzała na córkę - „Co kupiłaś?”

„Szorty, które po prostu pokochasz, i klapki, które są niesamowite, a w sklepie z akcesoriami można było kupić dwa, a jeden za darmo, więc kupiłam cztery i dostałam dwie gratis, bransoletki i naszyjniki. Są słodkie. Możesz je pożyczyć” – odpowiedziała Keira.

Vi wpatrywała się przez chwilę w najmłodszą, a potem w najstarszą - „Co ty kupiłaś?”

„Nic” - Kate uśmiechnęła się - „Pożyczę rzeczy Keiry”.

„Nie pożyczysz” – warknęła Keira - „Mama może pożyczyć, ale ty nie”.

Oczy Vi powędrowały do Cala i pokręciła głową, po czym wróciły do Keiry – „Wy dwie się kłócicie?”

„Nie” – odparła Keira.

„Tak” – powiedziała Kate.

Vi od razu wiedziała, kto kłamie, a kto nie, więc spojrzała na osobę, która byłaby z nią szczera i zapytała Kate - „Dlaczego?”

„Ona i Heather chcą iść na przyjęcie w domu Jody ze mną i Danem” – odpowiedziała Kate.

Spojrzenie Vi powędrowało do Keiry – „Myślałam, że już o tym rozmawiałyśmy”.

„Mamo” – jęknęła Keira.

„Nie idziesz, na to, co jest dla juniorów i seniorów”.

„Kate jest na pierwszym roku” – odpowiedziała Keira.

„Kate jest już w klasie juniorów, szkoła się skończyła” – odparła Vi.

„Jestem stara, jak na swój wiek” – odpaliła Keira.

„Słonko, masz czternaście lat, zachowujesz się na dwanaście. Jak będziesz miała czterdzieści pięć lat, nadal będziesz jak dwunastolatka. Jesteś zamknięta w zachowaniach dziewczyny. Będziesz mieszkać w domu ze stokrotkami na ścianach i w różowych kaloszach, kiedy będziesz zamężna i będziesz miała sześcioro dzieci” – odparła Vi.

„Nie będę miała sześciorga dzieci” – warknęła Keira, nie na tyle głupia, by zaprzeczyć, że jest dziewczynką i pozostanie aż do dnia swojej śmierci.

„I nie idziesz na to przyjęcie” – powiedziała cicho, ale stanowczo Vi, głosem, który z wyrazu twarzy Keiry można było wywnioskować, że to koniec dyskusji, ale Vi nie zamierzała tego zostawić źle, więc powiedziała im obu - „Zgadnijcie, kto przyjedzie do miasta w następny weekend?”

„Wujek Sam!” - Keira krzyknęła, zgadując od razu i natychmiast tracąc swoją postawę.

Vi uśmiechnęła się - „I Melissa”.

„To cudownie!” – wrzasnęła Kate.

Vi zwróciła się do Kate - „Kochanie, czy możesz spać z Keirą na jej futonie, żeby Sam i Mel mogli mieć twój pokój?”

„Jasne” – zgodziła się natychmiast Kate, jej twarz była jasna, a usta uśmiechnięte, najwyraźniej kochając wujka tak, jak matka kochała brata, oddawała swoją przestrzeń.

„To jest takie super!” - oznajmiła Keira.

Vi położyła rękę na talii Keiry i ścisnęła ją, po czym puściła i powiedziała - „Z pewnością tak jest, Słonko. A teraz idź po swoje torby, weź je do domu i zostaw Joe w spokoju, tak?”

„Tak” - Keira uśmiechnęła się do swojej mamy, a potem do niego i powiedziała - „Później Joe”.

„Później” – odparł Cal.

Keira wystartowała, a Kate ruszyła w stronę domu, ale popatrzyła na Cala - „Chcesz colę czy coś, Joe?” - zapytała.

„Brzmi nieźle” - odpowiedział Cal, ignorując fakt, że jego mózg próbował zdecydować, czy lubi cichą Kate nazywającą go Joe bardziej niż głośną Keirę.

„Przyniosę” – mruknęła Kate i odeszła.

Cal przeniósł wzrok z Kate na Vi, a ona wpatrywała się w sufit.

„Ile to kosztowało?” - zapytała o mechanizm do drzwi garażowych.

„Ty, dziś wieczorem w moim łóżku, z ręką między nogami” – odpowiedział cicho Cal i spojrzała mu w oczy.

„Co?” - wyszeptała.

„Słyszałaś mnie”.

Spojrzała na podjazd i zobaczyła Keirę na końcu, niosącą jej torby i machająca do Feb po drugiej stronie ulicy, która miała Jacka na biodrze i rozmawiała z Myrtle na swoim podwórku.

Potem Vi spojrzała na niego i zbliżyła się do drabiny.

„Chcesz przysług seksualnych za mechanizm do drzwi garażowych?” - zapytała brzmiąc na lekko wkurzoną, ale bardziej niedowierzającą.

Cal zwrócił uwagę na robotę - „Wykonuję pracę, decyduję o odpłacie”.

„Jestem twoim seksem bez zobowiązań, Joe, a nie twoją prostytutką”.

Na jej słowa, nieoczekiwane słowa, słowa, które go wkurzyły od razu, Cal zwrócił swoją uwagę z powrotem na Vi.

„Mój seks bez zobowiązań?” - zapytał cicho.

„Tak”.

„Seks bez zobowiązań?” – powtórzył.

„Tak” – powtórzyła i zobaczył, że też jest wkurzona, ale uznał, że nie była tak wkurzona jak on.

Położył śrubokręt, który trzymał w dłoni, na szczycie drabiny, zszedł na dół i zbliżył się do niej. Nie wycofała się, ale nigdy tego nie robiła, albo dlatego, że jej postawa czyniła ją głupią, albo dlatego, że miała odwagę. Pomyślał, że to jedno i drugie.

„Seks bez zobowiązań?” – zapytał ponownie, mając nadzieję, że dostroi się do tonu jego głosu.

Nie zrobiła tego.

„Tak” – powtórzyła ponownie.

Studiował ją wtedy, nie miał pojęcia dlaczego, ale żeby ją jeszcze bardziej wkurzyć, stwierdził - „Nie jesteś wkurzona, że to jest to, czego chcę, jesteś wkurzona, bo chcesz tego tak bardzo, że nie możesz się doczekać, aby to mi dać”.

Osiągnął sukces w jego wysiłkach, by jeszcze bardziej ją wkurzyć, jej oczy zwęziły się, pochyliła się bliżej i wysyczała - „Nie mogę uwierzyć”.

„Myślałaś o tym, odkąd powiedziałem to przez telefon”.

Jej oczy rozszerzyły się, a potem patrzył, jak zaciska zęby, walcząc o kontrolę, ale był zbyt zły, by dać jej czas.

Zamiast tego pochylił się w pasie, żeby przysunąć się do jej twarzy i poinformował ją - „Siostro, mamy to, czym to jest. Może nie jest to, czego chcesz, ale musisz przyznać, że to jest dobre. To nie jest seks bez zobowiązań i to mnie wkurza, że mówisz to, a to mnie wkurza, bo myślisz, że siedzę na pieprzonej drabinie w twoim cholernym garażu, instaluję pieprzony mechanizm otwierania drzwi, bym mógłbym kupić z tobą pieprzoną sesję”.

„Tak właśnie powiedziałeś” – oskarżyła.

„I tego właśnie chcę jako odpłaty, powiedziałem ci od razu. Mówiłem ci też, że jak robię coś dla ciebie, rozmawiamy o odpłacie. Robię coś dla ciebie, więc to właśnie zrobiłem. Nie podobał ci się ten pomysł, czułaś się niekomfortowo, wystarczyło powiedzieć”.

„Więc za każdym razem, gdy coś dla mnie zrobisz, będzie to wymagało odpłaty?”

„Siostro, takie jest życie. Zawsze pracujesz nad zbalansowaniem wagi. Nie chcesz być komuś czegoś winna, nawet jeśli to tylko w twojej głowie jesteś winna, a ich gówno to obchodzi. Będzie to pieprzyć w twojej głowie. Więc odpłacasz, aby zbalansować wagę”.

Po sposobie, w jaki zmieniła się jej twarz, wiedział, że miał ją. Nie żeby pokiwała głową ze zrozumieniem, zamiast tego wyglądała na bardziej zirytowaną, ponieważ miał rację.

„Prawdę powiedziawszy” – ciągnął – „kupiłbym to i zainstalował za darmo, bo musisz dbać o swój samochód, a Kate też nie musi zeskrobywać lodu ze swojego. Myślałem, że pozwolisz mi to zrobić i wiedząc, że waga pozostała zrównoważona, nie powiedziałbym gówna. Ale nie pozwoliłaś mi tego zrobić, wiem, bo spytałaś, ile to cholerstwo kosztuje”.

Spojrzała na niego, jeszcze bardziej zirytowana, bo znowu miał rację.

Potem zmieniła temat i wiedział, że ona też próbuje go jeszcze bardziej wkurzyć – „Jeśli nie jestem seksem bez zobowiązań, to czym jestem?”

Spojrzał przez jej ramię i zobaczył Keirę przeskakującą przez podwórko, wymachującą torbami i idącą do frontowych drzwi domu.

Potem spojrzał na Vi i wymamrotał - „Jezu, Vi”.

„Nie, chcę wiedzieć, co takiego mamy?”

„To, czego nie ma, to seks bez zobowiązań”.

„Już to powiedziałeś”.

Cal spojrzał na nią, a ona przyjęła to, czekając, cicho domagając się odpowiedzi.

Więc odpowiedział - „Cieszę się tobą, a ty cieszysz się mną, dopóki jest to dobre”.

„I to tyle?” - zapytała, jej twarz była dokładnie kontrolowana, jej ciało było napięte, walczące, by ukryć jej reakcję na jego słowa, a czyniąc to, nie udało jej się ukryć faktu, że on też dostał się pod jej skórę.

Gówno.

Nie powinien był nigdy więcej tego cholernie zaczynać.

Zmusił się do zmiękczenia głosu, kiedy odpowiedział - „Myślałem, że się zrozumieliśmy, siostro”.

Przez chwilę patrzyła mu w oczy, po czym odwróciła oczy, mrucząc - „Tak, zrozumieliśmy”.

Boczne drzwi otworzyły się i Kate zawołała - „Oto twoja cola, Joe”.

Cal spojrzał z Vi na Kate i zobaczył, że Kate ma również chód matki, chłodny, spokojny, nieświadomie poruszając biodrami, kołysząc tyłkiem, w posiadaniu swojego ciała w sposób, w jaki żadna nastolatka nie powinna mieć. Dane prawdopodobnie widział ją idącą korytarzem i wiedział, że po to sięgnie.

Albo widział jej uśmiech.

Przy pierwszej okazji miał zamiar porozmawiać z Danem.

Dotarła do niego i podała mu colę.

„Dzięki, dziewczyno” – mruknął Cal.

„Chcesz kanapkę?” - zapytała - „Mamy indyka i pieczoną wołowinę”.

Dzieci Vi były uprzejme. Cal nie był zaskoczony.

„Jest okej”.

„Jak zechcesz, po prostu zawołaj” - powiedziała, spojrzała na mamę, posłała jej lekki uśmiech i odeszła.

„Mam gówno do zrobienia” – mruknęła Vi, ale Cal wyciągnął rękę i złapał ją za ramię.

Kiedy odwróciła się do niego, powiedział - „Nie skończyliśmy, siostro”.

Spojrzała na niego i odpowiedziała - „Nie wydaje mi się, żebym wpadła dziś w nocy, Joe. Mam rzeczy do przemyślenia”.

Wiedział, o czym będzie myślała, myślała o zakończeniu tego. Wiedział też, że powinna, ale nie zrobi tego, a on wiedział, że powinien, ale nie był gotowy.

„Vi.”

Ostrożnie wyjęła rękę z jego dłoni i zapytała - „Będziesz trochę w mieście?”

„Tak”.

„Porozmawiamy później” – powiedziała cicho i odeszła.

Pozwolił jej. Pozwolił jej, ponieważ Colt był teraz z Feb i Myrtle po drugiej stronie ulicy i zabrał Jacka od Feb. Trzymał dziecko blisko siebie, obie ręce owinęły wokół chłopca, ale jego oczy były skierowane na Cala. Podobnie Feb. Myrtle tego nie zauważyła, bo była zajęta gadaniem.

Cal otworzył colę, napił się i odstawił na bok.

Potem wrócił do drabiny.

Piętnaście minut później stał przed drzwiami garażu, testując piloty, kiedy ciemnoniebieski Chevrolet Equinox podjechał do krawężnika i zeskoczył z niego Mike Haines.

Cal obserwował go, jego usta zacisnęły się, kiedy patrzył, jak Mike patrzył na niego, gdy szedł podjazdem Vi i zauważył, że usta Mike’a też były zaciśnięte.

„Cal” – przywitał się Mike.

„Mike”.

Vi wyszła bocznymi drzwiami, jej oczy skakały między nimi, zakłopotana i nieprzygotowana na tę scenę.

Mike odwrócił się do Vi, patrzył, jak podchodziła do nich, i powiedział cicho - „Hej, kochanie”.

„Hej” - odpowiedziała i Cal poczuł, że ściska go w żołądku.

„Masz plany na dzisiejszy wieczór?” - Mike zapytał Vi, a Cal patrzył, jak oczy Vi nadal są przyklejone do Mike'a.

„Nie dlaczego?” - zapytała w odpowiedzi.

„Pomyślałem, że przełożymy kolację na dzisiaj” – odpowiedział Mike i Cal wiedział, że ten dupek udowadniał swoje prawa, robiąc to, gdy on tam właśnie, kurwa, stał.

„Um…”

„U mnie, szósta” – powiedział stanowczo Mike, nie czekając na jej odpowiedź – „Nadal masz mój adres?”

„Tak”.

„Dobrze” – powiedział Mike, znów mówiąc cicho, po czym uniósł dłoń do jej szczęki - „Jakbyś miała problem ze znalezieniem, zadzwoń do mnie, tak?” - skinęła głową, pochylił się i dotknął ust jej ustami.

Cal zamienił swoje ciało w stal przed żarem płonącym w jego klatce piersiowej.

Kiedy głowa Mike’a podniosła się, oczy Vi przesunęły się na Cala, zacisnęła usta i spojrzała z powrotem na Mike’a - „Um… Mike…”

„Szósta”.

„Um…”

Opuścił rękę i przerwał jej – „W takim razie do zobaczenia” – odwrócił się, skinął głową Calowi, Cal skinął głową, a Mike ruszył do swojego SUV-a.

Vi obserwowała Cala.

Cal wrócił do testowania pilotów i drzwi się rozsunęły.

Potem usłyszał, jak krzyczała - „Mike!”

Cal spojrzał na Vi, a potem na Mike’a, który stał z tyłu jego samochodu.

„Tak?” - Mike odkrzyknął.

„Czy chcesz, żebym coś przyniosła?” – spytała Vi, także o wskazując swoją rację, a pieczenie w jego klatce piersiowej stało się gorętsze, gdy Mike się uśmiechnął.

„Tylko siebie, kochanie”.

„Okej, do zobaczenia później”.

„Później”.

Mike wsiadł do swojego SUV-a i odjechał.

Vi obserwowała ulicę.

Cal zamknął drzwi garażu.

Wtedy Cal powiedział do niej - „Siostro, twoje piloty”.

Spojrzała na niego i zapytała wprost - „Nawet cię to nie obchodzi, prawda?”

Och, obchodziło go to, aż za bardzo.

„Nie jesteśmy tym” – przypomniał jej.

Patrzyła na niego, a on widział to w głębi jej oczu.

Rozczarowanie, a nawet ból i prawie podniósł rękę, żeby jej dotknąć, ale nie miał czasu.

Cofnęła się i szepnęła - „Racja”.

Był kutasem, Chryste, był kutasem, powinien ją uwolnić.

Na całe jego życie, po prostu nie mógł.

Zaczęła się odwracać, ale zawołał do niej - „Vi”, jej oczy podniosły się do niego i wyciągnął piloty - „drzwi działają, tu masz piloty, jeden dla ciebie, drugi dla Kate”.

Wpatrywała się w piloty w jego dłoni, jakby nie miała pojęcia, czym one są, ale czymkolwiek były, przerażało ją to.

Potem wzięła piloty bezbarwnym głosem i wyszeptała - „Dzięki”.

„Siostro…”

„Do zobaczenia później” – powiedziała szybko.

„Vi.”

Nie mógł nic więcej powiedzieć, odeszła, chłodna, spokojna, poruszając biodrami, kołysząc tyłkiem i patrzył na nią, aż jej boczne drzwi się zamknęły.

Potem spojrzał na jej drzwi garażowe.

Potem poszedł do swojego domu.

*****

Cal siedział na tarasie o zmierzchu, z nogami na poręczy, z podniesionymi kolanami, patrząc na swoje podwórko, nie widząc go, z drugim piwem w ręku.

Mustanga Vi nie było, była u Mike’a.

Pociągnął łyk piwa, po czym spojrzał w bok, słysząc je, i czekał, aż wreszcie zobaczy Colta wokół domu.

„Hej” – zawołał Colt.

„Yo” – odparł Cal.

„Mogę się przyłączyć?” – spytał Colt, wchodząc po schodach.

Cal nie chciał towarzystwa. Nie chciał też rozmawiać o tym, o czymkolwiek Colt zechciałby mówić. Ale nie chciał być sam ze swoimi myślami, myślami o Vi u Mike’a, myślami o ustach Mike’a na Vi, jego rękach, myślami, które pieprzyły w głowie Cala.

„Tak” – powiedział do Colta. – „Piwo jest w lodówce” – zaproponował – „przynieś mi jedno”.

„Robi się” – mruknął Colt, otwierając drzwi i wchodząc do środka.

Cal spojrzał na swoje podwórko, a potem na Vi.

Płacił usługę za koszenie trawnika w lecie, to wszystko. Był zielony, bo to była Indiana i mieli regularne nocne deszcze i przypadkowe burze w ciągu dnia, ale nie był tak zdrowy jak Vi.

Vi nie było stać na opłacenie usługi. Ale można było zobaczyć w małym rowie, który wyznaczał ich granicę, gdzie jej trawnik się kończył, a jego zaczynał. Jej był bardziej zielony, bez chwastów, gęsty. Na jej tarasie były wymyślne meble ogrodowe z parasolem, a nie białe plastikowe krzesła, takie jak jego. Dookoła miała małe i duże doniczki z kwiatami w jasnych, żywych kolorach.

Williamsowie, którzy mieszkali tam odkąd Cal pamiętał, byli dumni z domu. Zadbali o swoje miejsce, zrobili dobudówkę z tyłu, umieścili ją na tarasie, zmodernizowali łazienkę i kuchnię, zainstalowali alarm. Kiedy zmarł stary Dec Williams, jego żona Martha przeprowadziła się do Bloomington, aby być blisko swoich dzieci i wnuków, sprzedając Vi dom, w którym mieszkała przez pięćdziesiąt lat.

Nawet jeśli Dec i Martha dbali o swój dom, Vi robiła to lepiej.

Colt wrócił, przytargał kolejne plastikowe krzesło obok Cala i podał mu piwo. Cal wziął je, dopił resztki z ostatniego i postawił butelkę na tarasie, podczas gdy Colt usiadł i oparł stopy na poręczy z podgiętymi kolanami, jak Cal.

„Pogoda jest dobra” – zauważył Colt.

Cal nie odpowiedział. Był ciepły wieczór, ale bez wilgoci, dzień był słoneczny, bez chmur, lekki wiaterek. Nie było potrzeby odpowiadać.

„Przychodzisz na ślub?” – zapytał Colt.

„Tak” – odpowiedział Cal, chociaż chciał iść na wesele tak, jak chciał, żeby ktoś wywiercił mu dziurę w głowie. Lubił jednak Colta i Feb na tyle, by iść. Chcieli, żeby tam był, więc byłby tam.

„Powiem Feb, ona żyje i oddycha tym ślubem, jak pokażesz się bez potwierdzenia, że jej głowa może eksplodować”.

Feb, o ile Cal mógł stwierdzić, była dość wyluzowana. Gdyby się pokazał i nie dał jej znać, że nadchodzi, nie obchodziłoby jej to mniej.

„Znasz Audrey?” – spytał Colt i Cal w trakcie popijania piwa spojrzał na przyjaciela.

Przełknął i opuścił piwo.

„Kogo?”

„Audrey Haines”.

To było to. Kurwa.

„Nie” – odpowiedział Cal.

„Totalna suka” – zauważył Colt – „leniwa suka. Mike przez lata biegał jak wściekły, przez jakiś czas zajmował się pracą poboczną, ochroną, potem został detektywem i zaczął sobie bez tego radzić, nawet musiał zmusić swoje dzieci do radzenia sobie bez niej, żeby mogła siedzieć na tyłku w designerskim dresie i oglądać opery mydlane w tym wielkim pieprzonym domu. Poddał się; rozwód był sfinalizowany dwa miesiące temu. Cały wydział świętował. Taki dobry człowiek nie musi wracać z pracy do domu z tym gównem”.

Cal nie odpowiedział.

„Interesuje się Vi” – ciągnął Colt.

Cal pociągnął łyk piwa. To też nie wymagało odpowiedzi. Cal wiedział, że Mike interesował się Vi, wiedział, dlaczego, nie wspominając już o tym, że Mike postarał się, aby ten fakt był oczywisty dla Cala.

Colt zamilkł i kontemplował podwórko Cala, podczas gdy obaj pili piwo.

W końcu Colt kontynuował - „Znałeś Melanie”.

Cal znał, mieszkał naprzeciwko niej, odkąd Colt się wprowadził. Była żona Colta, Melanie, była ładna, nieśmiała, słodka, ale cholernie bała się życia. Cal nigdy nie wiedział, dlaczego się rozstali, nie pytał, ale doszedł do wniosku, że to dlatego, że radzenie sobie z gównem się starzeje, bez względu na to, jaka była ładna.

„Tak. Jak ona się miewa?” - zapytał Cal, bo Melanie została złapana w tej scenie z Feb i Coltem, Denny Lowe porwał i przetrzymywał ją, Feb i Susie Shepherd jako zakładniczki.

Niewiele to o nim mówiło, ale Cal cieszył się, że Susie została przy tym złapana. Pieprzył ją, mieli jedną noc, była dobra, ale skończył i prawie zachowywała się jak Kenzie, kiedy nie chciał powtórki. Różnica polegała na tym, że Susie nie była denerwująca, kiedy czegoś chciała, była totalną suką. Nie miał pojęcia, jak mogła myśleć, że dostanie to, czego chciała, zachowując się w ten sposób. Pewnie dlatego, że jej tatuś zepsuł zgniłą sukę. Pomyślał, że może spojrzy na swoje życie, kiedy postrzelił ją jakiś psychotyczny seryjny morderca. Ale Susie się nie zmieniła. Wciąż była suką, więc, o ile wiedział, wciąż była sama.

„Nie wiem” – odpowiedział na jego pytanie Colt - „Zajęło to trochę czasu, ale zebrała swoje gówno do kupy, chociaż nie miałem od niej wiadomości od miesięcy. Nie sądzę, żebym miał, co z narodzinami Jacka i zbliżającym się ślubem”.

Cal się z tym zgadzał. Melanie nie wydawała się być typem, który by się trzymał. Cal żałował, że jego eks nie była taka sama.

„Wiesz, dlaczego się rozstaliśmy?” – zapytał Colt, Cal spojrzał na niego, uniósł brwi i Colt kontynuował – „Nie mogłem jej naprawić”.

Cal wciągnął powietrze przez nos i odwrócił wzrok, mrucząc - „Colt”.

„Próbowałem, stary, przez lata, pieprzone lata próbowałem. Chciała mieć dzieciaka tak cholernie chciała, Chryste, miała na tym punkcie obsesję. I nienawidziła, kiedy Feb przyjeżdżała do miasta, wkurzała mnie, była tak spięta, kiedy Feb była tutaj. Melanie myślała, że zrobię skok w bok”.

Feb i Colt byli parą w liceum i po nim.

Kiedy zerwali, wszyscy, nawet Cal, który wtedy był młody, może szesnastoletni, byli zaskoczeni. Wydawali się być trwali, bardziej trwali niż ktokolwiek, kogo znał. A Feb była wspaniała.

Z jednej strony nie winił Melanie za to z Feb, będącą eks Colta, kiedy mieli własną historię. Z drugiej strony, Colt był Coltem i tego rodzaju gówno nie było sposobem bycia Colta i o tym też wszyscy wiedzieli, a osobą, która powinna była to wiedzieć najlepiej, była Melanie.

„Do bani” – mruknął Cal.

„Nie” - mruknął Colt, wpatrując się w ogródek, pociągnął łyk piwa i kontynuował - „Jakby ona nie wystartowała, miałbym całe życie tego gówna i nie miałbym Feb”.

Zaskoczony Cal zerknął na Colta. To było zimne, Colt nie był taki.

Colt nie spuszczał oczu z podwórka Cala, gdy mówił dalej.

„Miałem lata tego gówna, próbując ją naprawić, rozwalając sobie tyłek, żeby dowiedzieć się, co jest w tej jebanej głowie, zastanawiając się, gdzie popełniłem błąd” - Colt spojrzał na Cala - „Wtedy dostałem kobietę, która nie potrzebuje naprawy, już nie, i teraz życie jest słodkie”.

„Colt…” - zaczął Cal.

„Mike jest nią zainteresowany, Cal, ale Vi tobą”.

„Jak myślisz, że ona nie potrzebuje naprawy, mylisz się” – powiedział mu Cal.

„Patchwork, człowieku, a nie większe pieprzone naprawy. To też miałem, praca nie trwa długo i jest warta wysiłku”.

Cal spojrzał na podwórko i pociągnął kolejny łyk piwa.

„Robimy swoje” - kontynuował Colt - „Dzień zaczyna się od Feb w moim łóżku, potem idziemy własną drogą i, Cal, stary, nie uwierzyłbyś, jak słodko jest wiedzieć, że pod koniec dnia ona wczołga się z powrotem do mojego łóżka”.

Cal był zadowolony, że Colt to miał. Dobry człowiek, taki jak on, na to zasłużył. Dobra kobieta, taka jak Feb, też na to zasługiwała.

Ale po tym, co przydarzyło się Bonnie, Cal przestał myśleć o tym, czego chciał, jego umysł skupiał się całkowicie na końcowym wyniku. Wcześniej przejść na emeryturę, odprężyć się, robić swoje we własnej firmie. Po drodze zgarniał dosyć kobiet, kiedy docierał tam, gdzie chciał być, ale jedynym, czego pragnął, kiedy dorastał, była rodzina i po tym, co zrobiła Bonnie, nie zamierzał tam wracać. Dał za dużo za pierwszym razem, więc był pusty.

Nie było mowy, żeby powiedział to Coltowi, więc milczał.

Colt nie zrozumiał jego wskazówki.

„Naprawiłeś jej mechanizm otwierania drzwi garażowych”.

„Tak”.

„Działa?”

To nie była jego sprawa, ale Cal powtórzył - „Tak”.

„Uwolnij ją, Cal”.

Cal spojrzał na Colta w ten sposób, że większość mężczyzn wzdrygnęła by się.

Colt tylko patrzył.

Cal milczał.

„Powinieneś ją uwolnić” – powtórzył cicho Colt.

„To nie twoja sprawa, Colt”.

„Jeśli to z Mike’m zadziała dobrze, będzie to dobre dla nich obojga”.

Cal wiedział o tym, znał Haines’a niezbyt dobrze, ale znał go. Haines był dobrym człowiekiem. Haines odgarniałby jej śnieg. Jego żona była tak wielką suką, że Haines doceniłby to, co miałby w Vi i by jej o tym powiedział.

Cal odwrócił wzrok i spojrzał na swoje podwórko.

„Za chwilę posiedzimy i napijemy się piwa. Teraz mówię ci, że jesteś szalony, skoro masz ją obok siebie i nie starasz się sprawdzić, dokąd to zaprowadzi. Byłbyś dla niej dobry, ale lepiej, ona byłaby dobra dla ciebie. Nie chcesz podejmować tego wysiłku, twój wybór, ale powinieneś przestać pieprzyć jej w głowie i pozwolić jej żyć dalej i znaleźć kogoś, kto zechce się włożyć w ten wysiłek”.

Kiedy Colt przestał mówić, Cal dalej kontemplował swoje podwórko.

Po chwili zapytał - „Skończyłeś?”

„Tak” - odpowiedział Colt.

Cal nic nie zrobił, nawet nie skinął głową. Po prostu patrzył na swoje podwórko i pociągnął kolejny łyk piwa.

Colt zrobił to samo.

*****

3 komentarze:

  1. Dziękuję, nie mogę się doczekać dalszej części

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za rozdział.
    Mam nadzieje że Joe zrozumie co moze stracić z Vi.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń