niedziela, 17 kwietnia 2022

22 - Bicie serca

 

Rozdział 22

Bicie serca

 

 

 

Frankie otworzyła oczy. Czuła się niesamowicie dziwnie: zdezorientowana i zdecydowanie nie w najlepszej formie. Rozejrzała się, zobaczyła, że leży w szpitalnym łóżku i przypomniała sobie.

Już miała wymamrotać coś niekobiecego, kiedy zobaczyła Benny’ego stojącego w oknie i wyglądającego na zewnątrz. Jego ciemne włosy były mokre i zaczesane do tyłu, ale ponieważ wysychały, część przodu opadła mu na czoło, a ich tył zaczął się kręcić w ten seksowny sposób. Miał na sobie biały t-shirt i dżinsy, buty, jak zwykle. Potrafił się ubrać i dobrze wyglądać. Nie było lepiej, kiedy się odstrzelił. To było po prostu jego zwykłe… cholernie… dobre.

Wiedziała, że idzie do piekła. Została postrzelona, a ona nadal leciała na brata swojego zmarłego chłopaka. To prawda, że był gorący, było w nim wiele do podjarania się. Mimo to szła do piekła.

Odwrócił się, spojrzał na nią i zobaczyła zmartwienie na jego twarzy.

Kiedy jego ciepłe brązowe oczy napotkały jej spojrzenie i zobaczył, że nie śpi, ukrył zmartwienie, a jego twarz złagodniała.

Jej usta wypełniły się śliną.

Tak, zdecydowanie godne podjarania.

Podszedł do jej łóżka, szarpiąc za sobą krzesło, żeby postawić je blisko, usiadł na nim i pochylił się jeszcze bliżej.

„Hej, Frankie” - wyszeptał.

„Hej” - wychrypiała.

„Jak się miewasz?” - zapytał.

„Jak myślisz, jak się miewam?” - zapytała w odpowiedzi, a on uśmiechnął się, kiedy uderzyła go swoim charakterkiem.

„Nigdy nie zostałem postrzelony, kotku, ale widzę, że nie miewasz się świetnie” - zauważył.

„Miałabyś rację” – odparła.

Benny spojrzał na jej brzuch, a potem z powrotem w oczy – „Kula nie trafiła w nic poważnego” – poinformował ją.

„Nareszcie dobra wiadomość”.

Znowu się uśmiechnął - „Straciłaś dużo krwi” - ciągnął, ale ona już o tym wiedziała. Czuła to. Nie wiedziała, czy Benny zrobił właściwie, kiedy podniósł ją i pobiegł przez las z nią w ramionach, prosto do jego SUV’a, ale domyśliła się, że nie. Mimo to nie dało się go powstrzymać, nawet kiedy postawiła mu się, mówiąc mu, żeby ją, kurwa, położył i wezwał pogotowie. Nie słuchał. Miał misję - „Chcą, żebyś tu była przez jakiś czas” - dokończył.

„Zadzwoń do papieża, powiedz mu, że przegapię nasze spotkanie” - mruknęła Frankie i usłyszała jego cichy chichot.

Cholera, ale lubiła go rozśmieszać. Sprzedałaby swoją duszę, żeby go rozśmieszyć. Nawet wcześniej, kiedy była z Vinniem, lubiła rozśmieszać Benny’ego. Miał wspaniały śmiech, wspaniały uśmiech, wspaniałą twarz. Ekspresyjną. Ale był wtedy jak brat, dobry, słodki, a ona go kochała. Kochała całą rodzinę Vinniego. Jej nie była wspaniała i rozpoznała wspaniałą, kiedy to poczuła. To był najlepszy prezent, jaki dał jej Vinnie. Czasami zastanawiała się, czy kocha rodzinę Vinniego bardziej niż Vinniego. Wtedy Vinnie byłby Vinnie’m, a ona przestałaby się zastanawiać.

Jak Benny przeszedł od słodkiego, zabawnego brata do wartego podjarania się, Frankie nie wiedziała. Spędziła siedem lat próbując to rozgryźć. Nigdy nie myślała o nim w ten sposób zamiast z dystansu, kiedy słyszała, jak inne dziewczyny o nim mówią. Każda kobieta mogła to zobaczyć; Frankie wtedy miała Vinniego, więc nie myślała o tym zbyt wiele. Potem nie miała Vinniego i zaczęła o tym myśleć.

Na pewno szła do piekła.

„Gliniarze chcą zadać ci pytania” - Benny wdarł się w jej myśli, a ona skupiła się na nim.

„Okej” – odpowiedziała, a on przysunął się bliżej.

„Mama i tato są tutaj” – zawahał się – „chcą cię zobaczyć”.

Frankie przez pół sekundy wpatrywała się w jego oczy, po czym odwróciła wzrok - „Nie”.

„Frankie, kotku…” - szepnął Benny.

Ona to zrozumiała. Wiedziała, że Theresa, Vinnie Senior, Manny, a nawet Benny musieli kogoś winić. Kochali Vinniego. Był wspaniałym facetem, wspaniałym synem, wspaniałym bratem. Musieli zrzucić na kogoś winę za wszystkie popierdolenia Vinniego. I kochała Vinniego na tyle, by to zaakceptować.

Ale zapłaciła wystarczająco dużo za pokutę Vinniego. Kochała go i robisz takie rzeczy dla kogoś, kogo kochasz, ale wystarczyło.

Spojrzała z powrotem na Benny’ego i szepnęła - „Nie”.

Wyciągnął rękę i ujął jej dłoń w swoje. Jego były duże i ciepłe. Mocne. Pochylił się jeszcze głębiej i uniósł jej rękę, by móc oprzeć brodę na jej palcach i swoich łokciach na łóżku.

„Francesca” - powiedział cicho - „to, co dzisiaj zrobiłaś, było szalenie głupie”.

„Dzięki” - też była cicho, ale to był cichy sarkazm, a nie cicha delikatność.

„Kotku, posłuchaj mnie” - rozkazał Benny - „to też było szalenie odważne”.

Nie odpowiedziała. Po prostu wpatrywała się w jego ciemnobrązowe oczy.

„Po tym, co zrobiłaś dla rodziny, będą chcieli zaleczyć wyrwę”.

„Za późno” - szepnęła Frankie i Benny zacisnął dłonie na jej dłoniach.

„Słonko…”

„Dostałam pracę w Indianapolis” – oznajmiła.

„Co?” – wyszeptał, brzmiąc na zdziwionego i może trochę wkurzonego, jakby wiedział o niej wszystko i nie spodziewał się niespodzianki.

„Nareszcie zostawiam to gówno za sobą”.

„Frankie…”

„Nie mówię, że nie cieszę się, że może już mnie nie nienawidzą, jesteś tutaj, bądź miły, może nie jesteś, to wszystko dobrze, ale ja spadam”.

„Nie przeprowadzasz się do Indianapolis” - oświadczył.

„Czekałam zbyt długo. Czas zacząć od nowa. Czysta karta” - powiedziała Frankie.

„Kotku…” - zaczął, ale Frankie odwróciła wzrok i zamknęła oczy.

„Jestem zmęczona” - szepnęła, a jego dłonie ponownie zacisnęły się na jej dłoniach.

„Frankie…”

„Odejdź, Ben, muszę odpocząć”.

Jego ręce zacisnęły się jeszcze bardziej - „Spójrz na mnie”.

Próbowała cofnąć rękę.

„Francesca, kurwa, spójrz na mnie”.

Otworzyła oczy i spojrzała na niego.

„Nie przeprowadzasz się do Indianapolis” - powtórzył.

„Idź stąd”.

„Musimy porozmawiać”.

„Nic do powiedzenia”.

„Frankie…”

Wymagało to dużo wysiłku i reszty energii, jaką miała, ale wyrwała rękę z jego dłoni.

Potem szepnęła - „Wzięłam dziś kulę dla twojej rodziny. Odpokutowałam. Zrobione. Wszystko, co zrobiłam, to zakochałam się w Vinnie’m, ale wzięliście od mnie swoją pokutę, jakbym zrobiła źle, a ja kochałam was wszystkich, więc oddałam to. Krwawiłam dzisiaj dla was. Dobrze, że tak się stało. To dało mi szansę na zrobienie tego, czego ode mnie potrzebowaliście. Ale nic więcej nie dostaniecie”.

Benny wstał z miejsca, ale zrobił to pochylony, przysiadając z twarzą przy jej twarzy.

„Miałaś zły dzień” - stwierdził - „więc dam ci teraz to gówno. Potem wrócę i porozmawiamy”.

„Nie, nie porozmawiamy” - odpowiedziała, po czym wzięła bolesny wdech, gdy obie jego ręce uniosły się i otoczyły jej twarz i zbliżył się tak bardzo, że wszystko, co musiałaby zrobić, to tylko przechylić brodę, a jego usta były na jej ustach.

„Tak, kurwa, porozmawiamy”.

Potem jego oczy opadły z jej oczu na usta, gdzie jego kciuk przesunął się po krawędzi jej dolnej wargi, podczas gdy on patrzył, jak się poruszał, a ona wstrzymała oddech. Potem ją puścił, a ona patrzyła, jak wyszedł z pokoju.

*****

Sal unikał wzroku Theresy i Vinniego i spojrzał na kanapę.

Cal siedział tam z włosami prawie suchymi po prysznicu, ubrany w nowe dżinsy i koszulkę, którą mu kupiła Theresa. Bandaż na jego ramieniu był widoczny pod rękawem jego koszulki.

Jego kobieta leżała zwinięta na boku na kanapie obok niego, jej głowa spoczywała na jego udzie, jej dłoń była zwinięta przed twarzą. Miała na sobie nowe dżinsy i koszulkę z długim rękawem, którą również kupiła Theresa. Jej włosy też były mokre, ale szybko wysychały, ponieważ Cal przeczesywał je palcami. Jej kolana były podwinięte do klatki piersiowej i nie miała butów. Spód jej stóp był czysty i lśnił od mazi z antybiotykiem. Ponieważ były czyste, widać było zaczerwienienia i zadrapania.

Kiedy była w szpitalu, mając na sobie tylko koszulkę Cala, zbryzganą krwią Daniela Harta, oglądali jej stopy, rozmawiała z glinami, jadła cannelloni, które przyniosła Gina, rozmawiała przez telefon z córkami i czekała na wiadomość o stanie Frankie. Kiedy już wiedzieli, że z Frankie wszystko w porządku, Cal zaniósł ją do samochodu Benny’ego, wsiadł z Bennym i wszyscy pojechali do jego domu, żeby wziąć prysznic. Nieco ponad godzinę później wszyscy wrócili.

Sal przyjrzał się jej śpiącej twarzy. Gdyby był młodszym mężczyzną, chciałby w to wejść. Widział, jak robi wszystko z Calem. Widział w tym coś w rodzaju leczenia przez nią silnego złamania silnego mężczyzny. Prawie rozumiał to, że Hart był gotów stracić wszystko dla swojej szansy. Ale tylko prawie.

Benny wszedł do poczekalni i Sal zauważył, że wyglądał na wkurzonego. Nie musiał zgadywać dlaczego. Francesca Concetti potrafiła rzucić pewien charakterek, a Sal uznał, że była w tym tak dobra, że mogła to zrobić nawet po postrzeleniu. Miała w sobie dużo innej krwi, ale włoska zawsze wygrywała.

Sal zastanawiał się, kiedy Benny wyjmie głowę z dupy na temat Frankie. Od siedmiu lat chłopak się wygłupiał. Jasne, to byłoby dziwne, gdyby Frankie przeniosła się na Benny’ego po tym, jak była z Vinniem. Ale serce było sercem, jelita były jelitami, a jądra były jądrami. Chcesz czegoś i tego czegoś warto było chcieć, tak jak Frankie, kogo to obchodziło?

„Musimy ruszyć w drogę” - Sal usłyszał, jak powiedział Cal i jego wzrok powędrował do Cala.

Violet obudziła się, zamrugała, uniosła się częściowo, ale nadal miała palce zaciśnięte wokół uda Cala.

Benny zatrzymał się przed nimi - „Dobrze. Jedźmy”.

Vi spojrzała na Benny’ego, a potem przekręciła się, by spojrzeć na Cala - „Czy mogę ją zobaczyć przed wyjazdem?” - zapytała.

Sal patrzył, jak Cal nawet się nie zawahał. Po prostu przesunął ją tak, żeby była w jego ramionach i wyniósł ją z pokoju, a potem korytarzem w kierunku pokoju Frankie, dając jej to, czego chciała bez słowa sprzeciwu.

Sal uśmiechnął się do siebie, a potem jego oczy przeskanowały pokój i zobaczył, że Benny, Theresa, Manny i Vinnie Senior patrzą za Calem i Violet. Benny nadal wyglądał na wkurzonego. Reszta się uśmiechała.

Zadzwonił telefon Sala i wszystkie ich oczy skierowały się na niego i żadne z nich się nie uśmiechało.

Wyciągnął telefon, spojrzał na wyświetlacz, otworzył go i przyłożył do ucha.

„Masz mnie” - powiedział w to.

„Dziwne” - usłyszał do ucha jeden z jego chłopców - „policjanci drapią się po głowach, widząc, że nagranie Callahana jest w magazynie dowodów niecały dzień, ale dysk twardy został wyczyszczony”.

Salvatore Giglia się uśmiechnął.

*****

„Chryste, mają przyjęcie?” - Benny mruknął, jadąc ulicą Vi i Cala, zastawioną samochodami wokół domu Vi.

Było późno, ciemno i Vi siedziała na tylnym siedzeniu.

„Ludzie lubią Vi” - Cal wymamrotał tę prawdę i był zadowolony, że dziewczyny miały to wsparcie, ale był tak cholernie zmęczony, że nie chciał znosić tego gówna. Chciał zobaczyć Kate i Keirę, chciał iść spać i spać przez rok.

Benny wjechał na podjazd Vi i zaparkował za jej Mustangiem. Nawet nie wyłączył zapłonu, kiedy boczne drzwi do domu otworzyły się i wyleciały z nich obie dziewczyny. Cal otworzył drzwi i zeskoczył na dół, a jego stopy nie uderzyły jeszcze o beton, zanim cofnął się do SUV-a, gdy uderzyła w niego siła dwóch nastoletnich dziewcząt. Ich ramiona owinęły się wokół niego w zaciekły sposób, a obie twarze wbiły się w jego pierś. Jak obie tam weszły, nie miał pojęcia, ale zrobiły to i były do niego przyklejone.

Obie też płakały łzami ulgi, ale zupełnie niekontrolowanymi.

Słuchając ich emocji, doświadczając tego rodzaju ulgi po tym, co, jak wiedział, przeżyły tego dnia, jakby dostał szansę na cofnięcie życia, wziąłby to i wbiłby kolejną kulę w Daniela Harta. Dał im minutę, obejmując ich ramionami, a potem powiedział - „Katy, Keirry, muszę się zająć waszą mamą”.

Na początku nie puszczały. Potem Kate odeszła, odciągając od niego Keirę. Obie otarły twarze, gdy na niego spojrzały.

„Okej, Joe” – szepnęła Kate.

„Macie dla mnie trochę tego?” – zapytał Benny, a oni odwróciły się i potraktowały Benny’ego w podobny sposób. Nie było tak intensywne, ale Cal wiedział, że Benny dobrze się z tym czuł, gdy zobaczył, jak jego twarz stała się łagodna.

Podszedł do tylnych drzwi pasażera i otworzył je. Vi przegapiła to wszystko. Nadal była nieprzytomna. Nie obudziła się, dopóki Cal nie odpiął jej pasów i nie wyjął jej z samochodu.

Podniosła głowę, rozejrzała się i zapytała - „Moje dzieci?”

„Tutaj mamo” – zawołała Keira.

Wyciągała szyję i rozglądała się. Potem zażądała - „Cal, postaw mnie”.

„Kiedy będziemy w środku”.

„Chcę…”

„Siostro, jak uderzyły we mnie, prawie zwaliły mnie z nóg. Mogą cię powitać w domu, kiedy usiądziesz”.

Złożył zamówienie, ale się nie opieprzał, więc nie narzekała. Wniósł ją do środka i posadził na kanapie, a potem obie dziewczyny na nią skoczyły. Cofnął się, rozejrzał i zobaczył, że wygląda to jak przyjęcie. Feb, Colt, Cheryl, Jessie, Mimi, Dee, Morrie, Josie, Sully i Mike.

Odszedł, a Benny, Colt, Sully, Morrie i Mike ruszyli razem z nim, gdy kobiety przeniosły się do Vi.

Wszedł do kuchni i mężczyźni zbliżyli się.

„Jakieś wieści?” – zapytał Colta.

Colt wiedział, o co pytał. Kiedy Vi brała prysznic, Cal rozmawiał przez telefon i Colt został poinformowany.

„Chris jest stabilny. Adam jest w stanie krytycznym”.

„Jak to wygląda?” – zapytał Cal.

„Przeżyje noc, będą czuć się lepiej. Teraz jest niestabilny” – odpowiedział Colt.

„Wiesz coś o Lindy?” – zapytał Cal.

„Wyszła na własne żądanie, gdy pojawili się jej ojciec i brat. Wróciła do domu parę godzin temu” - odpowiedział Sully.

„Tylko uwaga, musisz na nią uważać. Jak zechce pozwolenie na broń, trzeba odmówić” – zauważył Cal.

„Co to znaczy?” - zapytał Sully.

Cal zignorował to pytanie i kontynuował - „A jak już ma, musisz odwołać”.

Mike zachichotał i zauważył - „Napalona. Zgaduję, że zapoznał się z tym gównem”.

Cal zwrócił oczy na Mike’a - „Powiedzmy, że Lindy nie ucieka podczas wymiany ognia”.

„I miejmy tylko nadzieję, że nie trafi do kolejną” – mruknął Colt.

Cal nie odpowiedział, zgodził się bez słowa.

Zamiast tego powiedział - „Doceniam wsparcie, ale muszę zabrać moje dziewczyny do łóżka”.

„Zacznę sprzątać” – mruknął Morrie i odszedł.

Wzrok Colta poruszył się za Morrie’m, a potem skierował się na tył głowy Vi, którą można było zobaczyć na kanapie, z jedną z jej dziewczynek wtuloną po obu jej stronach.

Colt odwrócił się do Cala - „Z nią wszystko w porządku?”

„Niepewne” – odparł Cal i spojrzał na Vi – „może nawet poczuła ulgę na widok, jak głowa Daniela Harta eksploduje, gdy trzymał pistolet przy jej twarzy. Możliwe, że nie. Musisz wysłać mi SMS’em numer do pomocy ofiarom”.

„Rozumiem” – odparł Colt.

„Wszystko okej z tobą?” - Sully zapytał Cala.

Było. Był lepiej niż okej. Wiedział już, że czuł ulgę, że to koniec. Wiedział też, że nie straci snu z powodu decyzji o oddaniu zabójczego strzału. Vi może przeżyć to ponownie jako koszmar, ale on na pewno tego nie zrobi.

„Tak” – odpowiedział.

Sully skinął głową. Colt przyglądał mu się. Benny oparł się o blat i skrzyżował ręce na piersi.

„Ruszamy” – powiedział Colt.

Cal skinął głową, po czym powiedział do Colta i Sully’ego – „Poproszę Vi, żeby zrobiła jej risotto z owocami morza”.

„Feb przyjdzie rano z gównem na jej frittata” – odpowiedział Cal.

„Może powinienem spędzić noc” - mruknął Benny.

„Nie spędzasz?” - zapytał Cal.

„Muszę wracać” - odpowiedział Benny.

„Po co?” - Cal mówił dalej, a Benny tylko na niego patrzył.

Francesca.

Cal uśmiechnął się, ale poradził - „Przyjechałeś tu dzisiaj dwa razy. Wbiłeś kulę w człowieka. Odpocznij. Zjedz frittatę. Jedź do domu jutro”.

„Muszę wracać” – powtórzył Benny i Cal odwrócił się do niego.

Potem powiedział cicho - „Ben, ona jest w szpitalnym łóżku. Nigdzie się nie wybiera”.

Szczęka Benny’ego zacisnęła się, zanim powtórzył - „Cal, muszę wracać”.

Cal przyglądał się swojemu kuzynowi. Potem skinął głową.

Wszyscy wyszli, a Benny jako ostatni. Uściskał Vi, a potem skierował się do dziewczyn. Cal odprowadził go do jego SUV-a.

Stali przy drzwiach od strony kierowcy, kiedy Cal powiedział - „Jak zmęczysz się, zjedź na pobocze”.

„Racja” - mruknął Benny.

Cal milczał. Benny też. Żaden z nich się nie poruszył.

Potem Cal powiedział cicho – „Nie byłoby mnie tu teraz, gdyby nie ty”.

„O ile pamiętam to dobrze, zanim tam dotarłem, miałeś sytuację pod kontrolą”.

„Nie miałem na myśli siebie, miałem na myśli Vi” – odparł Cal.

Benny wytrzymał jego spojrzenie.

Potem powtórzył - „Racja”.

„Ogromny” – powiedział Cal.

„Co?” – zapytał Benny.

„Mam u ciebie ogromny dług”.

Benny potrząsnął głową - „Nie. To rodzina”.

Cal westchnął. Potem powiedział - „Wciąż jestem ci dłużny, ale mimo to jak wrócisz i spieprzysz to z Frankie, odpowiesz przede mną”.

Patrzył, jak ciało Benny’ego napina się - „Twój dzień był gorszy niż mój, ale mój też nie był tak kurewsko wspaniały. Nie wkurzaj mnie”.

„Wszyscy pływaliście w mętnych wodach, jeśli przychodziło o Frankie i robiliście to od lat. Nie schrzań tego”.

„Dobra, teraz muszę ci powiedzieć, że mnie wkurzasz”.

„Po prostu to wykładam”.

„Myślisz, że mogłeś chcieć to wyłożyć siedem lat temu? Nawet wcześniej?” - zasugerował Benny.

„Czy byś posłuchał?” - Cal zadał stosowne pytanie. Wiedział o tym, ponieważ twarz Benny’ego stwardniała - „Nie spieprz tego” - powtórzył Cal.

„Na pewno zadzwonię, na wypadek, gdybym potrzebował porady” – odparł sarkastycznie Benny.

„Nie wiem, czy zauważyłeś” - Cal wskazał głową w stronę domu – „ale ja to przeszedłem”.

Benny wpatrywał się w niego przez trzy sekundy. Potem wybuchnął śmiechem.

„Tak, trochę zauważyłem” - stwierdził Benny, kiedy przestał się śmiać - „Chociaż mógłbym obejść się bez biegania po lesie i strzelania do złych facetów i noszenia dam w opałach, które krwawią na całe moje ubranie i rzucają mi charakterek przez te pieprzone lasy”.

„Więc może najlepiej będzie, jak wejdziesz tam, póki jest cicho” – poradził Cal.

„Zrobiłbym to, gdybyś się zamknął i pozwolił mi wsiąść mojego pieprzonego SUV’a” – Benny wrócił, a Cal zachichotał i cofnął się.

Benny otworzył drzwi, wsiadł, ale Cal położył rękę na drzwiach, kiedy Benny sięgnął, by je zamknąć.

Pochylił się i wyszeptał - „Jestem ci dłużny”.

Potem puścił drzwi i wszedł do swojego domu.

*****

Joe odrzucił kołdrę i ułożył się na plecach w łóżku.

W chwili, gdy to zrobił, zwinęłam się w niego.

„Śpią?” - spytałam.

„Keira tak” – odpowiedział, obejmując mnie ramieniem i przyciągając bliżej – „Kate jest niespokojna”.

„Wszystko z nią okej?”

„Mówi, że będzie. Słucha muzyki”.

„Może pójdę sprawdzić”.

„Siostro, rusz się, a przywiążę cię do tego łóżka. Śpij. Nic jej nie będzie”.

Podniosłam głowę i spojrzałam na jego twarz w ciemności.

„Powinnam sprawdzić”.

„Nic jej nie będzie”.

„Może potrzebować swojej mamy”.

„Vi, to jest Kate. Ma swoją mamę. Wie to. Wszyscy jesteśmy w domu. Wszyscy jesteśmy bezpieczni. Bezpieczniejsi niż wczoraj. I jutro będziemy bezpieczni. Po prostu cholernie bezpieczni. Pozwól jej być. Ona nie potrzebuje twojej awantury, bo ma już dość w głowie. Nie musi się martwić o to, dlaczego to robisz. Musi myśleć, że jesteś bezpieczna i śpisz”.

Miał rację, co było denerwujące.

„To denerwujące, kiedy masz rację” – mruknęłam.

„Lepiej naucz się, jak sobie z tym poradzić, musisz się do tego przyzwyczaić”.

Przewróciłam oczami i usadowiłam się z głową przy jego klatce piersiowej, uchem przy biciu jego serca.

Przez chwilę milczeliśmy, ja słuchając bicia serca Joe, a nie wiedziałam, co robił Joe.

„Dzisiaj przez kilka godzin myślałam, że nie żyjesz” – szepnęłam.

„Vi…”

„Jutro przykleję aparat do ręki”.

„Violet…”

„Nie będą mi potrzebne. To już koniec i teraz jesteśmy tylko my. Ale chcę wspomnień. Miliony”.

Milczał.

Potem powiedział - „Cokolwiek zechcesz, siostro”.

Uniosłabym głowę, ale nie chciałam stracić bicia jego serca.

„Cokolwiek zechcę?” - zapytałam.

„Cokolwiek zechcesz”.

„Uważaj, co mi obiecujesz, kochanie, nawet w twoim stanie”.

Jego ciało delikatnie zatrzęsło się z jego chichotem, a jego dłoń na moim biodrze ścisnęła mnie.

Znowu milczeliśmy, a potem zawołałam - „Joe?”

„Tak, siostro”.

„Nigdy nie powiedziałam dziękuję”.

„Słonko, za co?”

„Za danie mi świata.”

„Tak, zrobiłaś to” - odpowiedział.

„Zrobiłam?”

„Robisz to cały czas” - powiedział, „Kurwa, kochanie, robisz to teraz”.

Boże, kochałam go. Bardziej niż go kochałam.

„Co jest ponad miłością?” - zapytałam i poczułam, że ciało Joe’go lekko podskoczyło.

„Co?”

„Co jest ponad miłością?” - powtórzyłem.

„Nie rozumiem pytania, Vi”.

Nie wyjaśniłam. Zamiast tego powiedziałam - „Cokolwiek to jest, to właśnie do ciebie czuję”.

Milczał i przez sekundę był nieruchomy. Potem wtoczył się na mnie.

„Joe…” - wyszeptałam, kiedy jego ręce wbiły się w moją koszulkę.

„Zamknij to, siostro”.

„Joe…”

„Zamknij to”.

Zamknęłam to.

 


 

10 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych.
    Nie sądziłam, że dzisiaj dam radę, ale to był krótki rozdział.
    Jutro ostatni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesołych świąt Wielkanocnych kochana

      Usuń
    2. Dziękuję ❤️ Tobie także życzę słonecznych Świąt 🐤🐣🐥

      Usuń
  2. Dziekuje❤ Rownież Wesołych Świąt🐥

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję.
    Wesołych świąt 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Wesołych Świąt ❤️ bardzo dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, Wesołych świąt 😀

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za rozdział :)
    Benny musi być z Frankie nie widze tego inaczej.
    CZekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet w święta nie robisz przerwy, cudownie😁 Wszystkiego co najlepsze, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń