piątek, 15 kwietnia 2022

20 - Rozpad

 

Rozdział 20

Rozpad

 

 

 

Benny usłyszał pukanie do drzwi, otworzył oczy, a kobieta w jego łóżku poruszyła się. Kiedy przypomniała mu o swojej obecności, starał się przypomnieć sobie jej imię. Pamiętał jej usta, mógł nawet przywołać ich wizję. Pełne, miękkie, ładne, czerwono-różowe nawet bez pomadki. Niebo owinęło się wokół jego kutasa, szczególnie z jej długimi, ciemnymi włosami dookoła, miękkimi na jego skórze. Zwykle lubił patrzeć i odgarniał im włosy. Jej włosy były tak miękkie, że zostawił je tam, gdzie były.

Przyszło do niego. Carla.

Uniosła głowę - „Co to?”

„Śpij dalej. Zajmę się tym” – powiedział jej Benny, odrzucając kołdrę i podnosząc dżinsy z podłogi.

Carla opadła z powrotem na łóżko i usłyszał jej ciche chrapanie.

Podciągnął dżinsy, wyszedł z pokoju i wszedł na schody, zaskoczony, że jej chrapanie zaczęło się natychmiast. Wiedział wtedy, że to było to, odleciała. Nie żeby zrobiła na nim wrażenie, tylko jej usta zrobiły, ale obudził się obok niej, ona to zauważyła, a wiedział, że odleciała. Nienawidził chrapania i nie potrafił też wywołać w sobie zbytnich emocji dla jakiejś suki, która wczesnym rankiem usłyszała pukanie do drzwi i zostawiała go z tym. Nie pozwoliłby jej nic zrobić, ale pomyślał, że Violet nie zasnęłaby i nie zostawiłaby Cala dla załatwienia sprawy. Zaczekałaby z ponownym zaśnięciem, kiedy by wiedziała, że wrócił do łóżka do niej i był bezpieczny. I wiedział, że robiła to również ze swoim zmarłym mężem. Robiła to, zanim nauczyła, że się pukanie na moment przed świtem mogło oznaczać, że nadchodziły złe rzeczy. Zrobiłaby to, ponieważ było to właściwe, gdybyś był dobrą osobą lub byłby ktoś, kto cię obchodził.

Nie było wielu dobrych, pomyślał, schodząc po schodach. Cieszył się tylko, że Cal w końcu znalazł jedną.

Zatrzymał się u podnóża schodów i poczuł ściskanie w piersi, gdy usłyszał pukanie dochodzące z tylnych drzwi, a nie z frontowych.

„Pieprz mnie” – mruknął, poszedł do szafki w przedpokoju, chwycił pistolet i skierował się z powrotem do kuchni.

Stojąc z boku drzwi, odsunął częściowo zasłonę i zobaczył Frankie stojącą na jego tylnych schodkach.

Jego pierwszym odruchem było otwarcie drzwi, zepchnięcie suki ze schodów, zamknięcie drzwi, wejście na górę i wyrzucenie Carli. Już sam widok Franceski nie wprawiał go w nastrój, by przebywać z jakąkolwiek kobietą. Ale jego matka dostałaby ataku, gdyby położył rękę na kobiecie w gniewie, nawet jeśli ta kobieta była Francescą, której jego mama nienawidziła, więc tego nie zrobił. Atak jego matki nie był wart zachodu, nawet dla satysfakcji położenia rąk na suce zmarłego brata.

Włączył więc światło zewnętrzne, przekręcił zamek i otworzył drzwi, trzymając w ręku pistolet.

Z życia, które prowadziła z Vinniem Francesca nauczyła się po pierwsze strzelania z pistoletu.

„Benny” - szepnęła.

„Powiedz, co masz do powiedzenia, suko, i wypierdalaj z mojej przestrzeni” - odpowiedział Benny.

Uniosła oczy i drugą rzeczą, którą zauważyła, była jego klatka piersiowa. Zatrzymując się tam, jej twarz zbladła, widział ją nawet w ciemności. Głupia, zachłanna dziwka.

„Dwie sekundy” - ostrzegł Benny i Frankie spojrzała na niego.

„To Cal” - powiedziała szybko, a uczucie w jego klatce piersiowej stało się mocniejsze.

Benny otworzył drzwi dalej, cofnął się i Frankie weszła do środka. Benny zamknął drzwi, zaryglował je, wyłączył światło i złapał ją za ramię, wyciągając ją do korytarza.

„Benny…” - zaczęła, kiedy zatrzymał ich w korytarzu.

„Mam towarzystwo” - powiedział cichym głosem i zobaczył, jak jej głowa odchyla się do tyłu, żeby spojrzeć w górę schodów.

„Tak myślałam” - wyszeptała, a jej głos był napięty.

„Masz coś do powiedzenia o Calu?” - podpowiedział Benny.

„Kim ona jest?” - zapytała Frankie, a Benny zacisnął usta. Potem mówiła dalej, a jej głos był niższy, ale lżejszy. Przepraszający - „Benny…”

„Kiedy to, z kim się pieprzę, stało się twoją sprawą?” – zapytał Benny.

„Ben” - szepnęła.

„Ten znak pojawił się na restauracji, Frankie, ale kiedy tak się stało, nie zostałem milionerem. Nie mam więcej niż tato, co nie było dla ciebie wystarczająco dobre. Nie dam ci szansy, by owinąć swoją złotą cipkę wokół mojego fiuta i sprawić, żebym sprzedał się we franczyzie tak, jak próbowałaś namówić Vinniego, żeby namówił tatę”.

W mgnieniu oka poczuł, jak jej charakterek uderza w korytarz.

„Mówisz mi te śmieci, a kiedyś byłam członkiem twojej rodziny” - syknęła.

„Przyszłaś do mojego domu w środku nocy z informacją o Calu i zaczynasz z tym gównem, więc przygotuj się, kotku, bo sama to na siebie ściągnęłaś. Zrezygnowałaś ze swojej pozycji w tej rodzinie, kiedy poprowadziłaś Vinniego za jego kutasa prosto do Sala. Przypomnę ci, że pierwszy raz po tym, jak go straciliśmy, a ty próbowałaś to ode mnie dostać, a ja już ci powiedziałem, że to gówno się nie stanie. Przyszłaś tu, żeby coś powiedzieć, powiedz to”.

„Musiałam być z kimś, kto go kochał tak jak ja” – warknęła w obronie.

„Tak, założę się, że uśmiechał się z nieba, kiedy zobaczył, jak próbujesz wsunąć rękę w moje spodnie” – odpalił Benny.

„Oboje mieliśmy emocje na wierzchu. Sprawy wymknęły się spod kontroli”.

„Nie, nic nie było w twojej dłoni.”

Ty pocałowałeś mnie” – odpowiedziała.

Benny pochylił się i stanął jej w twarz - „Bzdura, przycisnęłaś się do mnie, położyłaś to na mnie i byłem nawalony”.

„Też byłam nawalona”.

„Kobieto, twój chłopak został zabity”.

„I twój brat został zabity”.

Benny chciał przeżyć to na nowo, jakby chciał być kopnięty w jaja, więc zamilkł i zaczął liczyć do dziesięciu.

Doszedł do trzech, kiedy Frankie go trzymała - „Nadal ty całowałeś mnie”.

„Kotku, cycki takie jak twoje, byłem pijany, nieważne jaki, jak były przyciśnięte do mnie i mają usta przyczepione do tego samego ciała, leżą na moim, wsadzę w to język”.

Cofnęła się - „Boże, Ben, zapomniałam, jakim jesteś pieprzonym fiutem. Zawsze tak było. Nie powinnam była tu nawet przychodzić”.

„Teraz rozmawiamy o tym, o czym chcę rozmawiać. Czemu przyszłaś?”

„Ponieważ Cal nigdy nie traktował mnie jak gówno, a Sal zamówił likwidację Harta i poszło źle. Szybko się rozchodzi wieść, że Hart będzie celował w Cala, więc ktoś musi go ostrzec, ja nie mam jego numeru i nie mogłam iść do twojego taty, więc głupia ja, przyszłam do ciebie”.

Benny był zesztywniały przez pół sekundy. Potem się ruszył.

Zostawiając Francescę tam, gdzie stała, skoczył na schody i wziął je po trzy na raz.

Włączył światło, a Carla jęknęła, odwróciła się i wstała na przedramieniu. Zanim to zrobiła, Benny położył pistolet na komodzie i zakładał koszulkę.

„Co się dzieje?” - zapytała, odciągając włosy z twarzy, a Benny spojrzał na nią.

Nokaut. Fantastyczne usta, tak jak zapamiętał. Świetne cycki. Frankie były lepsze, wiedział o tym, nawet jeśli ich nie widział lub ich nie dotknął, tylko raz przycisnął je do siebie, ale Carli były słodkie.

Mimo to miał już dosyć Carli.

„Kochanie, musisz iść do domu” – powiedział, podchodząc do komody i chwytając skarpetki.

„Co?” - zapytała, mrugając.

„Musisz iść do domu, Carla” - powtórzył Benny i podszedł do łóżka, siadając na jego krawędzi - „teraz”.

Miał na sobie skarpetki i sięgał po buty, kiedy zauważył, że się nie poruszyła, więc spojrzał na nią. Patrzyła na drzwi, więc głowa Benny’ego odwróciła się w tę stronę i zobaczył stojącą w nich Frankie.

„Ładna, kochanie” – mruknęła Frankie – „zawsze miałaś dobry gust”.

Benny zacisnął usta i wciągnął but.

„Kim ona jest?” - zapytała Carla.

Benny nie odpowiedział, zamiast tego rozkazał - „Wstawaj z łóżka, mała. Idź do domu."

Carla siedziała na tyłku z prześcieradłem do piersi, a jej zwężone oczy były przyklejone do drzwi - „Kim ona jest?” - powtórzyła.

Benny założył swój drugi but, zobaczył, że Frankie się nie poruszyła, ale uśmiechała się tym swoim uśmiechem, który sprawił, że jego kutas zaczął się twardnieć.

Był powód, dla którego Vinnie dał za nią wszystko. Suka była więcej niż nokautem. Tylko w jednej czwartej Włoszka, reszta była mieszańcem, a miała z tego wszystko, co najlepsze. Oczy w kształcie migdałów z jasnobrązowymi tęczówkami i naturalnie długimi, podkręconymi rzęsami. Gęsta, bogata, ciemnobrązowa czupryna włosów, które zawsze nosiła długie. Nieskazitelna jasna skóra, która sprawiła, że ślinka ciekła ci tylko po to, by jej posmakować i sprawiała, że zastanawiałeś się, czy ta kremowa skóra jest wszędzie taka sama. Fantastyczne cycki, świetny tyłek i wąska talia, były jedynymi rzeczami, które sprawiały, że jej długie nogi nie wyglądały tak, jakby sięgały jej wprost do szyi.

I sposób, w jaki uśmiechała się tym uśmiechem, jakby miała sekret, naprawdę cholernie dobry, który musiałeś znać i jedyny sposób, w jaki by ci go zdradziła był, kiedy byłeś blisko, głęboko w środku, a ona szeptała ci go do ucha. Idealne opakowanie od stóp do głów.

Wyprostował się z łóżka i spojrzał na Carlę.

„Nie powiem tego więcej, kotku”.

Carla spojrzała na niego - „Mówisz mi, że właśnie pozwoliłeś mi ssać swojego kutasa, a potem ja pozwoliłam ci się pieprzyć i budzisz mnie w środku nocy, żeby przerzucić się na drugą? Jesteś dobry, Benny Bianchi, kurewsko świetny, jak wszystkie mówiły, ale nic nie jest wystarczająco dobry, by znieść to”.

Benny położył ręce na biodrach - „Widzisz, że to się nie udało, kobieto, ale właśnie się ubrałem i założyłem buty. Jakbym miał zerżnąć kogoś innego, kto stoi w kolejce pod pieprzonymi drzwiami sypialni, czy bym się ubrał?” - Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie czekał, aż odpowie - „Mam coś do zrobienia, coś przed świtem, coś kurewsko ważnego. Poprosiłem ładnie, teraz powiem wprost. Wyciągnij swój tyłek z mojego łóżka, ubierz się i wypierdalaj z mojego domu”.

Spojrzała na niego, a potem zapytała sarkastycznie - „Myślisz, że może wyjść, kiedy się będę ubierała?”

Benny podszedł do komody i chwycił pistolet. Oczy Carli zaokrągliły się na jego widok, sytuacja z pobudką o tej godzinie dotarła do niej i jej ciało znieruchomiało, ale Frankie się odezwała.

„Jasne” – powiedziała, odwróciła się i odeszła od drzwi.

Benny poczekał, aż Carla się ubierze, a ona pospiesznie wyszła przez drzwi, nie rzucając mu spojrzenia i nie zbliżając się. To było albo dlatego, że był kutasem, albo dlatego, że wciąż nosił broń, ale nie obchodził go powód. Zniknęła.

Podszedł do stolika nocnego i złapał swój telefon. Przewijając w dół, zadzwonił do Cala, wkładając pistolet za pasek dżinsów. Czekał na odbiór, ale nie było żadnego. Poszło do poczty głosowej.

Benny pomyślał, że skoro miał Vi w swoim łóżku, prawdopodobnie nie odbierze telefonu o tej porze, ponieważ był zajęty czymś, co było warte nie przerywania, aby odebrać telefon, lub spał po tym, jak był wyczerpany robieniem czegoś, co było warte nie przeszkadzania w celu odebrania telefonu. Benny rozłączył się i spróbował ponownie. Poczta głosowa. Przy trzeciej próbie, gdy dostał pocztę głosową, zostawił wiadomość.

Cugino. Tu Benny. To pilne. Zadzwoń”.

Wyszedł z pokoju, a Frankie czekała na dole schodów.

Zatrzymał się blisko niej - „Prosiłem, żebyś została?”

„Zadzwonisz do mnie, kiedy się dowiesz, że wszystko w porządku?”

Benny zacisnął zęby. Była zmartwiona. Słyszał to. Nawet nie próbowała tego ukryć.

Wiedział, że jej życie, odkąd straciła Vinniego, było totalnie wypieprzone. Myślał, że pójdzie dalej, ale tego nie zrobiła. Nie chciał wiedzieć, ale musiał przyznać, że zrobił wszystko, aby mieć ją na oku. Sama, nie umawiała się na randki, nawet nie rozglądała się; o tyle, ile wiedział. Szła do pracy. Wracała do domu. Od czasu do czasu chodziła sama do Rico i sama wracała do domu. Na wakacje wyjeżdżała sama. Wciąż i wciąż, trzymała się tylko sama z sobą.

Była blisko z Salem, zaprzyjaźniła się z kilkoma jego chłopcami, kiedy Vinnie pracował dla Sala i pozostała z tym, bo byli jedyną rodziną, jaka jej została. Wszyscy inni odwrócili się od niej plecami, bo obwiniali ją za Vinniego.

Bianchi byli czyści i zawsze byli. Giglia byli brudni i zawsze byli. Spotykali się na zjazdach, weselach, pogrzebach i kiedy musieli, bo byli rodziną. Mieszanie się krwi dwa pokolenia temu nie było radosną okazją dla Bianchi. Ale rodzina była rodziną.

Jego ścieżka skrzyżowała się z Frankie, bo Sal uważał Frankie za rodzinę, jej mężczyzna został zabity w jego służbie, a Sal mógł być kupą gówna, ale dbał o rodzinę. Po śmierci Vinniego i po tym, jak Benny dał jasno do zrozumienia, że nie chce jej towarzystwa, a ona przestała przychodzić cały czas, Benny widywał ją, ale rzadko. Wiedział, że związała się z Calem z powodu Vinniego i pozostała tak z powodów znanych tylko jej i Calowi. To znaczy, że pozostała w ten sposób tak długo, jak Cal pozwalał każdemu pozostać blisko – co oznaczało, że prawdopodobnie nie widziała go od lat.

Ale martwiła się i pieprz go, nienawidził tego słyszeć w jej głosie.

„Zadzwonię” - wycedził.

„Dzięki, Ben” - wyszeptała i skierowała się w stronę kuchni do drzwi z tyłu, co przywołało coś do głowy Benny’ego.

„Frankie” - zawołał, zatrzymała się w ciemnym korytarzu i odwróciła do niego.

„Tak?”

„Dlaczego przyszłaś do tylnych drzwi?”

Zawahała się, a potem zobaczył, jak wzrusza ramionami - „Starsza pani Zambino mieszka po drugiej stronie ulicy”.

„Więc?”

„Więc jest babcią Belli”.

Benny zaczynał się niecierpliwić. Dlatego ponownie zapytał - „Więc?”

„Więc Bella pracuje dla ciebie”.

„Frankie…”

W pośpiechu wyjaśniła - „Jest stara i wścibska. Jeśli Stara Dama Zambino by mnie zobaczyła i powiedziała Belli, a ona Theresie, Theresa nie dbałaby o to, dlaczego tu byłam, ona po prostu nie chce mnie blisko nikogo z was, zwłaszcza ciebie. Więc Theresa byłaby wkurzona, ale wkurzyłaby się na ciebie. Próbowałam…”

Przestała mówić, ale wiedział, co próbowała zrobić. Uratować go od gniewu jego mamy, bo miała rację. Gdyby Frankie widziała go dwie przecznice dalej i jego matka dowiedziałaby się o tym, postradałaby zmysły. Ponieważ mama Benny’ego regularnie traciła rozum, Benny mógł sobie z tym poradzić, ale byłoby to upierdliwe, jak zawsze, i było fajnie, że Frankie próbowała go ochronić przed tym gównem.

Nie podziękował, nie odezwał się w ogóle, a ona znów się odwróciła i odeszła.

Zatrzymała się w drzwiach do kuchni i odwróciła.

„Benny” - zawołała.

„Mam coś do zrobienia, Frankie” - przypomniał jej.

Nie słuchała lub nie obchodziło jej to.

Zamiast tego powiedziała - „Grzechem jest źle mówić o zmarłych”.

Benny poczuł, że jego ciało napina się.

„Nie…” - szepnął.

Mówiła - „Nigdy wcześniej nikomu o tym nie mówiłam”.

„Frankie…”

„Wszyscy myśleli, że to ja. Pomysł na franczyzę. Ten sklep z kanapkami, który zbankrutował. Sal”.

Benny ruszył w jej stronę, ale nie przestała mówić i nie poruszyła się.

„To wszystko było pomysłem Vinniego”.

Złapał ją za ramię i pociągnął przez kuchnię.

„Zapytaj Sala. On wie” – powiedziała mu, gdy sięgnął do drzwi, ale tego nie zrobił. Wbiła pięty i wyrwała rękę z jego uścisku - „Nie powiedziałam gówna, bo go kochałam. Nie chciałam, żeby ktokolwiek myślał, że był słaby. Nie chciałam, żeby ktokolwiek pomyślał, że zawiódł. Nie chciałam, żeby ktokolwiek myślał, że jest kimś innym niż tym, za kogo się uważał. Że nie był wspaniały, ponieważ był. Po prostu nie był doskonały”.

„Zachowaj to gówno, Frankie, nie chcę tego słuchać”.

„Ale nie chcę, żebyś tak myślał, nie o mnie” – ciągnęła - „Nie wiem dlaczego, ale nie chcę, żebyś tak myślał”.

„Szkoda. Wiem, że to bzdura”.

Zbliżyła się. Nie dotknęła go, ale podeszła na tyle blisko, że mógł poczuć zapach jej perfum i włosów.

„Wiesz, że nie jest” – szepnęła - „Vinnie Senior, Theresa, Manny. Byli ślepi, ale ty wiesz. Cal wie. Carm wie. Ty wiesz. Cal, Carm, nie powiedzą tego, ale wiedzą o tym. Jakby udało ci się odciągnąć ich od Vinniego, od Theresy, zapytałbyś, powiedzą ci to wprost. Ale ty… po prostu się do tego nie przyznasz”.

„Kotku, mam gówno do zrobienia” – przypomniał jej.

Spojrzała na niego, a potem pokręciła głową – „Nie wiem, dlaczego ja…” – przestała mówić i sięgnęła do klamki – „Nie kłopocz się opowiadaniem mi o Calu. Dostanę to od Sala”.

Ton jej głosu stał się twardy, martwy, a Benny tego nie lubił. To do niej nie pasowało. W tym czasie skupiała się na charakterku, ale nie było to trudne. Kiedyś dużo się śmiała. Nawet jeśli ktoś opowiedział dowcip, który nie był zabawny, śmiała się i brzmiałaby szczerze, mimo że robiła to tylko po to, by poczuć się dobrze. A ona była cała energią. Wydawała się elektryzować, nawet siedząc zwinięta w kłębek obok Vinniego i oglądając telewizję.

Nie widział tego od lat, nie słyszał jej śmiechu, ale nigdy nie słyszał, żeby jej głos brzmiał twardo i martwo.

Położył rękę na jej ramieniu - „Frankie…”

Wyrwała się i otworzyła drzwi.

„Bądź zdrów, Ben” - powiedziała tym samym głosem i zrobiła to, nie patrząc na niego. Potem przesunęła się w dół jego schodków.

Z jakiegoś pieprzonego powodu poszedł za nią, złapał ją za ramię i obrócił. Kiedy odchyliła głowę, żeby na niego spojrzeć, nie miał cholernego pojęcia, co powiedzieć.

„Co?” - zapytała.

„Zadzwonię w sprawie Cala”.

„Jak powiedziałam, nie zawracaj sobie głowy”.

„Zadzwonię”.

„Ben, nie chcesz ze mną rozmawiać, dobrze. Rozumiem, spoko, żyję z tym od lat. Zdobędę wiadomość o tym od Sala lub jednego z chłopców”.

Jego dłoń zacisnęła się na jej ramieniu i zbliżył ją do swojego ciała, wystarczająco, by ponownie powąchać te perfumy i w chwili szalonej uczciwości musiał przyznać, że to lubi.

„Zadzwonię, kurwa”.

Znieruchomiała na chwilę, która wydawała się rozciągać na długi czas, wpatrywała się w niego, a jedyne, co widział, to jej oczy, włosy i wszystko, co mógł wyczuć, to jej perfumy, a jego dłoń automatycznie zacisnęła się bardziej na jej ramieniu.

Kiedy to zrobiła, szepnęła - „Jak sobie chcesz”.

Wyrwała mu rękę, a on patrzył, jak idzie dwa kroki, a potem z jakiegoś powodu zaczęła biec. Stał nieruchomo, słuchając, jak jego tylna furtka otwiera się i zamyka, i nie ruszał się, gdy słyszał, jak uruchomiła samochód i odjechała.

Uderzyła go obecna sytuacja, jego ciało wstrząsnęło się, oczyścił umysł z Frankie, odwrócił się i wbiegł do domu.

*****

Poczułam dłoń Joe na moim krzyżu i jego biodro przyciśnięte do mojego w łóżku.

„Siostro, dziewczyny muszą iść do szkoły” - powiedział mi do ucha.

Siedział po mojej stronie łóżka. Leżałam w nim na brzuchu. Nie spał już od jakiegoś czasu. Ja spałam.

„Mm” - odpowiedziałam i nie otwierałam oczu, ponieważ moje powieki ważyły trzy tony.

„Zjadły śniadanie i są gotowe do wyjścia” – ciągnął Joe.

Nadal go ignorowałam i nie odpowiadałam.

Joe brzmiał, jakby próbował się nie śmiać, kiedy skończył - „Nie chcesz się pożegnać?”

„Odejdź” - wymamrotałam w poduszkę.

„Kochanie”

„Idź” - powtórzyłam częściowo.

Słyszałam śmiech Joe i gdybym miała to w sobie, spojrzałabym na niego.

Na szczęście dla niego nie miałam tego w sobie.

Jego usta znalazły się z powrotem przy moim uchu - „Najlepsze w ostatniej nocy było to, jak wróciłaś do domu”.

W tym momencie, gdybym miała to w sobie, przewróciłabym oczami.

„A potem sprawiłaś, że doszedłem” - kontynuował ściszonym głosem - „To znaczy po tym, jak kazałaś mi patrzeć, jak sama się doprowadziłaś”.

„Zostaw mnie samą” – mruknęłam, nie chcąc wspominać nawet coś takiego dobrego, jak to było. Byłam poza kontrolą. Żadnych zahamowań, żadnych. To było dzikie i biorąc pod uwagę nasze życie seksualne, to było praktycznie niewiarygodne. Nawet Joe był zaskoczony, widziałam to. Nie narzekał ani nie stawiał oporu, ale był zaskoczony.

„Muszę cię częściej upijać, siostro” - zdecydował Joe.

„Sama” - błagałam.

„Każdej nocy” - trzymał mnie Joe.

Zmusiłam się do otwarcia oczu, przeniosłam na niego tylko gałki oczne i oświadczyłam - „Nigdy więcej nie piję. Nigdy więcej seksu. Przenigdy”.

Wybuchnął śmiechem, który wstrząsnął łóżkiem i zmusił mnie do mocniejszego przytrzymania poduszki i zamknięcia oczu, żeby nie skręcało mi się w żołądku.

„Dzisiejszy wieczór kawalerski Colta oznacza, że ja będę w domu pijany” - powiedział, a ja jęknęłam. To wieczór panieński Feb stał się przyczyną mojego pijackiego seksualnego ataku na mojego chłopaka. Kiedy znów się odezwał, jego usta znów były przy moim uchu - „Więc lepiej odpocznij, Słonko”.

Nie miałam takiego kaca, żeby nie poczuć dreszczyku emocji na myśl o tym, co Joe może wymyślić pijany. Podobało mi się to, co mógł zrobić na trzeźwo i podobało mi się to, co pozwalał mi robić, gdy ja byłam pijana. Pijany Joe prawdopodobnie będzie niesamowity.

Niemniej jednak zapytałam poduszkę - „Czy nie powiedziałam odejdź?”

„Tak” - odpowiedział i usłyszałam uśmiech w jego głosie.

„W takim razie idź” - zażądałam.

Poczułam jego usta na moim ramieniu, a potem poczułam, jak jego palce wsuwają mi włosy za ucho.

„Powiem dziewczynom, że się pożegnałaś” – zaproponował.

„Dzięki” – wymamrotałam.

„Idę do biura”.

„Świetnie” – powiedziałam.

„Jak poczujesz się na siłach, pójdziemy do Franka na lunch”.

Znowu jęknęłam i zagrzebałam się w poduszkach.

„Nie mów o jedzeniu” – wyszeptałam, zachichotał, a jego ręka ześlizgnęła się z krzyża na mój tyłek.

„Odpocznij i uzupełniaj płyny” – poradził.

„Mm” – wymamrotałam.

„Tylko ty możesz być słodka na kacu” – mruknął, gdy poczułam, jak jego ciężar opuszcza łóżko.

„Nie bądź miły, kiedy mam kaca” – zażądałam.

„Czemu?” - Joe brzmiał na zdziwionego i rozbawionego.

„Lubię być miła, kiedy ty jesteś miły, a nie mogę się ruszyć” – wyjaśniłam.

Poczułam, jak jego usta dotykają mojej szyi, a potem wróciły do mojego ucha.

„Możesz być miła, kiedy dziś wrócę do domu pijany. Zaczniemy od tego, co zrobiłaś, kiedy wspięłaś się na mój brzuch i ruszyć stamtąd”.

Mocniej zacisnęłam oczy, gdy wspomnienia zaatakowały mnie pijaną i nagą, wspinającą się na dopiero co obudzonego Joe, a potem dającą mu jednoosobowy pokaz. Pokaz, który tak bardzo lubił, że zapalił światło, żeby go obejrzeć.

Moje ciało zadrżało ze wstydu.

„Uhh” – burknęłam.

„Kurwa, kochanie, nigdy tego nie zapomnę. To pokonuje ciebie, mocującą się mokrą i w spódnicy z Susie Shepherd”.

Uniosłam i odwróciłam głowę, otwierając oczy, by spojrzeć na niego. Jego głowa cofnęła się wraz z moimi ruchami i zobaczyłam, że uśmiecha się szeroko, co oznaczało, że śmiał się wewnątrz.

„Odejdź, Joe!” - warknęłam i skrzywiłam się, ale jego ręka owinęła się wokół mojej głowy, podniósł mnie dalej, pocałował mnie mocno i z zamkniętymi ustami, a potem pozwolił mnie puścił.

„Odpocznij” – rozkazał.

„Zrobiłabym to, gdybyś mnie zostawił samą” – poinformowałam go, a on tylko się uśmiechnął.

Potem lekko klepnął mnie w tyłek na kołdrę i wyszedł z pokoju.

Opadłam na łóżko i słuchałam, jak Joe cicho rozmawia z dziewczynami. Potem usłyszałam, jak odchodzą. Potem zapadłam w błogi sen, nie mając pojęcia, że tarcza, którą zbudował wokół mnie Joe, zaraz ulegnie rozpadowi.

*****

Colt wspiął się po schodach Stacji i zobaczył, jak głowa Sully’ego unosi się, gdy dotarł na górę. Potem zobaczył, jak Sully się uśmiecha.

„Czy Feb była tak ululana jak Raine, kiedy wróciła do domu?” – zapytał, zanim Colt dotarł do swojego biurka.

Colt uśmiechnął się. Feb była bardziej niż ululana. Feb była tak nawalona, że ledwo mogła się ruszać. Jednak nie była tak pijana, że nie mogła użyć ust, co zrobiła ze spektakularnymi rezultatami, po czym pocałowała go w klatkę piersiową, uśmiechnęła się do niego, jakby właśnie udało jej się wspiąć na Mount Everest, zamiast mu obciągać, a potem szybko zemdlała.

„Szkoda, że Feb ma tylko jeden wieczór panieński” – mruknął Colt, zrzucając z ramion marynarkę i zakładając ją na oparcie krzesła.

„Tak” - uśmiechnął się Sully - „wieczory panieńskie to moja ulubiona część ślubów moich przyjaciół”.

Biorąc pod uwagę, że żona Sully’ego, Lorraine, była pijana po półtorej daiquiri, Colt uznał, że Sully miał całkiem niezłą noc.

„Biegnę do Mimi” – powiedział mu Sully, prostując się z krzesła, gdy Colt usiadł na swoim – „Chcesz kawę?”

Kawiarnia Mimi była dwie przecznice dalej, a jej kawa była tak dobra, że nigdy nie odmawiałeś, gdy ktoś ją zaproponował.

„Tak. Cappuccino” – odparł Colt, gdy zadzwonił jego telefon.

Sięgnął po niego, a Sully sięgnął po swój blezer.

„Colton” – powiedział do słuchawki po przyłożeniu jej do ucha.

„Colt? Pryor. Mamy sytuację” – usłyszał głos Barry’ego Pryor’a, w jego głosie nie było szczęścia, a oczy Colta skierowały się na Sully’ego. Sully dostrzegł jego spojrzenie i przestał się ruszać.

„Co?” – zapytał Colt.

„Ostatnia noc była krwawa w Chicago” - odpowiedział Pryor.

„Co?” – spytał ponownie Colt.

„Ktoś próbował zlikwidować Daniela Harta. To nie zdołało pokonać Harta, ale powaliło dwóch jego najlepszych chłopców. Hart nie zawahał się z odwetem, a podczas przejażdżki po ulubionym miejscu Sal Giglia dostało to czterech jego żołnierzy, nie wspominając o kelnerce, a stan barmana jest krytyczny”.

Colt zamknął oczy i usiadł na krześle, mrucząc - „Kurwa”.

„Wiesz o naszym przyjacielu?” – zapytał Pryor, a Colt otworzył oczy i zobaczył Sully’ego siedzącego na krześle przy biurku Colta.

Colt wiedział. Wiedział, że siostra dziadka Cala wyszła za Giglia. Wiedział, że Giglia byli rodziną-mafią i to nie niskim, ale wyższym szczeblem, i byli od dłuższego czasu. Wiedział, że Cal przez krótki czas pracował jako ochrona dla Giglia podczas ostatniej wojny, jaką Giglia miał z Hartem. Wiedział, że Cal stracił kuzyna podczas tej wojny i wziął podczas niej kulę chroniąc Giglia. I wreszcie wiedział, że Cal był na tyle niecierpliwy, by zachowywać się lekkomyślnie i aktywować rodzinę.

„Tak” - odpowiedział Pryor’owi.

„Cóż, domyślam się, że Hart też. Domyślam się, że Hart wie, że nasz przyjaciel stracił cierpliwość. Domyślam się, że Hart dowiedział się, co knuje nasz przyjaciel” – stwierdził Pryor.

„Co robili twoi chłopcy?” – zapytał Colt.

„Jak wiecie, kapitan się zgodził, a Federalni zaaprobowali, więc wkraczamy w jego interesy. Nie lubi tego tak bardzo” – odpowiedział Pryor.

„Połączył te dwa z pozostałymi dwoma i dostał cztery?”

„Jest psychopatą, ale nie jest głupi”.

„Czy Sal Giglia był wczoraj w tej restauracji?” – zapytał Colt.

„Tak, nic mu nie jest, ale domyślam się, że jest też wkurzony, co oznacza, że ziemia pod Chicago zmieniła się zeszłej nocy i wszyscy musimy się trzymać” – odpowiedział Pryor.

Colt podejrzewał, że się nie mylił. Miał tylko nadzieję, że trzęsienie nie dotknie jego miasta.

„Masz jeszcze raport?” – zapytał Colt.

„Ostatnia noc była pracowita. Federalni dostali księgi” - powiedział mu Pryor.

Wreszcie dobra wiadomość.

Spojrzał na Sully’ego i powiedział - „Mają księgi”.

Brwi Sully’ego uniosły się, ale Pryor mówił dalej.

„Zatrudnili księgowych z kryminalistyki, którzy je połączyli i sędziego oczekującego na nakaz”.

„Jak długo to potrwa?”

„Jest przyspieszone”.

„To nie jest odpowiedź” – powiedział mu Colt.

„Moje przeczucie?” – zapytał Pryor.

„Wyłóż to” – odparł Colt.

„Wykonaj kilka telefonów. Pracują szybko, ale Hart będzie działał szybciej. Tu nie chodzi już o Vi. Tu chodzi o odwet”.

„Racja” – powiedział Colt.

„Będę cię informował. Zrób to samo” - rozkazał Pryor.

„Tak. Później”.

„Później”.

Colt odłożył słuchawkę do podstawki, a potem przekręcił się do blezera, by sięgnąć komórkę zapytał Sully’ego - „Ktoś dziś rano na Vi?”

„Chris” - odpowiedział Sully - „Co jest?”

„Zadzwoń do niego. Trafienie Harta poszło wczoraj w nocy, dwóch w dół, Hart przeżył. Zemścił się na Salu Giglia i pięciu zginęło, a zabójstwa były niechlujne, zabrali kelnerkę i barman na krytycznym. Giglia się wycofał. Dostali księgi. Upadnie”.

„To się tutaj wysadzi?” – zapytał Sully, szybko wracając do swojego biurka.

„Mój domysł, przeczucie Pryor’a? Tak. Zadzwoń do Chrisa, powiedz mu, że ona musi być w domu za fortecą bezpieczeństwa Cala, a Chris jest do niej przyklejony. Potem dzwonisz do tego, kto jest na dziewczynach. Wychodzą ze szkoły i wracają do domu. Mamy kogoś na Calu?”

„Adam” - odpowiedział Sully z telefonem przy uchu.

Colt przewinął do Cala i wcisnął przycisk Dzwoń. Przyłożył telefon do ucha i czekał, odbierając pocztę głosową. Rozłączył się i zadzwonił jeszcze raz i znowu dostał pocztę głosową.

„Kurwa” - syknął, czekając, aż wiadomość się skończy, i usłyszał sygnał dźwiękowy - „Cal, Colt. Zaraz jak to dostaniesz, zadzwoń do mnie. Wczoraj w Chicago zdarzyło się gówno. Ty, Vi i dziewczyny musicie być w domu. Sully rozmawia z Chrisem, który ma Vi, a my ruszamy po dziewczyny”.

Rozłączył się i przewinął do Adama.

„Chris nie odpowiada” - powiedział Sully i Colt spojrzał na niego.

„Co?”

„Zadzwoniłem dwa razy. Brak odpowiedzi” - powiedział Sully, wciąż trzymając słuchawkę przy uchu - „Connie” - powiedział do kobiety, która pracowała w dyspozytorni - „Wezwij do Chrisa. Łączysz się, każesz mu ruszyć do Vi, zabrać ją do domu, zamknąć włazy i zadzwonić do mnie. W tej kolejności. Może ją wprowadzić po tym, jak zostanie poinformowany”.

Colt wstał i złapał marynarkę, wciskając kontakt Adama ze swojego telefonu. Zaczął iść na tylne schody i zobaczył Mike’a wychodzącego z nich, więc zatrzymał się i podniósł dłoń do Mike’a, który spojrzał na jego twarz i zatrzymał się.

Colt dostał pocztę głosową.

„Kurwa!” - uciął, zamknął telefon i zwrócił się do Sully’ego - „Jadę do liceum. Weź wezwanie do tego, kto jest na dziewczynach. Tam ich spotkam” - Zwrócił się do Mike’a - „Gówno wieje z Chicago. Musisz iść do centrum ogrodniczego”.

„Kurwa!” - Mike syknął, odwrócił się bez słowa i zbiegł po schodach.

Colt spojrzał na Sully’ego - „Znajdź Cala”.

Potem pobiegł za Mike’m.

*****

„Masz Cala?” - Sal zapytał swojego chłopca.

Odpowiedź brzmiała - „Poczta głosowa”.

Sal wpatrywał się w niego, a potem cicho powiedział – „Wybierz się na wędrówkę. Trzymaj się go. Powiedz mi, kiedy się połączysz. Do tej pory moje oczy cię nie widzą”.

Sal przyjął ukłon od swojego chłopaka, który nie trafił w cel, ten chłopak zniknął, a potem został sam.

Sal podniósł telefon, przewinął w dół i wcisnął przycisk Dzwoń.

„Tak?” - usłyszał oszołomioną odpowiedź Vinniego.

„Przychodzisz do mnie albo ja idę do ciebie, ale musimy się spotkać i musimy to zrobić dziesięć minut temu”.

Zapadła cisza.

Wtedy Vinnie powiedział - „Idę do ciebie”.

Sal zamknął telefon.

*****

Kate rozbroiła alarm i otworzyła drzwi. Weszła, Keira za nią, a Colt za Keirą.

„Stańcie tam” – rozkazał delikatnie Colt.

Dziewczyny były tuż za drzwiami. Spojrzał przez ramię na Erica, który śledził dziewczyny do szkoły i został przez chwilę, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Eric był w cywilu i stał na werandzie, a Colt skinął mu głową.

Eric skinął głową, stanął na warcie przy frontowych drzwiach, a Colt zrobił obchód po domu.

Łóżko Vi i Joe było niepościelone, co go dręczyło, biorąc pod uwagę, że oba łóżka dziewczynek były zasłane, w zlewie nie było śmieci ani okruchów na blacie, a na stoliku do kawy leżał tylko błyszczący fioletowy laptop i para klapek. były w kącie. Poza tym wszystko wydawało się w porządku. Vi utrzymywała porządek w domu. Brak oznak walki.

„Mama jest tutaj?” – zapytała Kate, kiedy wszedł do salonu.

„Niedługo tu będzie” – powiedział Colt, chociaż dowiedział się od dziewczyn, że nie była w centrum ogrodniczym. Wzięła wolny dzień, przygotowując się na ewentualne następstwa wieczoru panieńskiego. Nie było jej w domu, ale jej Mustang był na podjeździe. Colt ponownie spojrzał na Erica i Eric wyszedł za drzwi.

„Usiądźcie, wrócę” – powiedział Colt do Kate i Keiry i poszedł za Erikiem. Kiedy zamknął drzwi i wyprowadził Erica na podwórko, odwrócił się plecami do domu i zbliżył.

„Zgłoś to. Zniknęła. Łóżko jest niepościelone, samochód stoi na podjeździe. Wszyscy ją mają szukać. Chcę oficerów tutaj. Po cywilnemu, na wypadek, gdyby dziewczęta zobaczyły, jak chodzą i pytają. Od drzwi do drzwi. Czy widzieli, jak Vi wychodziła z domu, co miała na sobie, czym odjechała, czy była z kimś? Czy widzieli kogoś podejrzanego? Każdy dom. Nie ma kogoś w domu, dojeżdżasz do Feb, zdobywasz ich numery telefonów i dzwonisz do pracy. Przyjąłeś to?”

Eric skinął głową i udał się do swojego samochodu. Colt pobiegł do swojego domu.

Feb otworzyła drzwi, zanim znalazł się w połowie ulicy.

Wyglądała na zmęczoną i niezdrową, nosząc kaca na twarzy, co zdaniem Colta sprawiało, że nie była mniej piękna i za każdym razem uznałaby to za zabawne. Teraz nie.

Kiedy do niej dotarł, nie przywitał się.

„Zadzwoń do Jackie. Niech przyjedzie po Jacka. Podejdź i poczekaj z dziewczynami”.

Twarz Feb pobladła jeszcze bardziej i Colt obserwował, jak jej postawa staje się nieruchoma.

„Czekać na co?” - zapytała.

„Feb” – zaczął, ale nie skończył. Jej oczy przesunęły się do domu Vi, zanim skinęła głową i bez słowa pognała z powrotem do domu.

Colt zaczął biec z powrotem przez podwórko, kiedy zadzwonił jego telefon. Zwolnił do marszu, wyciągnął go z marynarki, spojrzał na wyświetlacz, otworzył go i przyłożył do ucha.

„Co masz dla mnie, Sul?”

„Chris i Adam dostali” - Słowa brzmiały, jakby zostały wyrwane z gardła jego partnera i sprawiły, że Colt zatrzymał się na środku ulicy.

„Jak dostali?”

„Nie wiem. Obaj oddychają, ale obaj są też w karetkach”.

„Vi nie ma w domu” – poinformował go Colt.

„Dzwonił Mike. Nie ma jej też w centrum ogrodniczym”.

„Nie miała dzisiaj zmiany”.

„Tak, Mike rozmawiał z Bobbie” - powiedział Sully, po czym syknął - „Kurwa, dlaczego tego nie wiedzieliśmy?”

„Gdzie znaleziono Chrisa?”

„Samochód na poboczu drogi poza miastem znaleziony przez dobrego Samarytanina. Drzwi otwarte. Radio rozbite. Chris nieprzytomny w rowie”.

„Masz pomysł, dlaczego tam był?” – zapytał Colt.

„Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że nie zaczął swojej zmiany” – odpowiedział Sully.

„Adam?”

„Mike go znalazł”.

„Gdzie?”

„Mike opuścił centrum ogrodnicze i poszedł do biura Cala. Znalazł Adama w jego samochodzie na zewnątrz”.

„Cal?”

„Żadnego znaku, a jego dziewczyny też nie ma”.

„Ślady walki?”

Cisza i Colt znowu zaczął iść, nie odrywając oczu od domu Vi, kiedy obie dziewczyny patrzyły na niego przez okno.

„Sully, czy były ślady walki?”

„Colt…” - Sully przestał mówić, a Colt stanął na chodniku, odwrócił się bokiem do dziewczyn, ale twarzą do drugiej strony ulicy, żeby dziewczyny nie mogły go zobaczyć, kiedy zareagowałby na to, co miał usłyszeć.

„Sully, powiedz mi”.

„Przyjaźnisz się z Calem”.

„Sul…”

Sully westchnął, po czym szybko się odezwał - „Mike mówi, że to złe. Chłopcy idą na miejsce sceny. Dwóch mężczyzn na miejscu zdarzenia zostało zastrzelonych. Mike nie zna żadnego z nich, ale mówi, że nie było problemu z ranami postrzałowymi. Mike mówi, że dwa ślady wyglądają jak strzały ostrzegawcze oddane w celu obezwładnienia, a nie do ich zlikwidowania, a strzały zabijające zostały oddane, gdy się nie zatrzymali. Ale mówi, że jest dużo krwi, miejsce jest bałaganem, wygląda na to, że było źle i nie ma Cala”.

„Cal powiedział, że będzie trzymał przy sobie broń, jak nie będzie z dziewczynami” – mruknął Colt.

„Jest szansa, że będzie miał ze sobą Vi?”

„Dziewczyny mówią, że wyszli razem dziś rano. One poszły do szkoły, Cal skierował się do biura. Kate powiedziała, że Vi miała kaca. Zostawił ją w łóżku. Coś ją wyrwało z łóżka, ale nie zdążyła i nie zrobiła też bałaganu, przygotowując się. Nic, co wyglądałoby na to, że wyszła w pośpiechu”.

„Cal by nie…?”

„Złapał ją i poszedł? Nie bez dziewczyn”.

„Przyprowadzę człowieka do szkoły, na wypadek, gdyby się pojawili” – powiedział Sully.

„Ja robię kolejny przegląd domu” - powiedział mu Colt, po czym zapytał - „Gdzie jest Mike?”

„Wspina się po zakrwawionych ścianach w biurze Cala” - odpowiedział Sully, niezbyt zabawny, prawie dosłowny.

„Może trzeba go zamknąć” - poradził Colt.

„Chłopcy jadący w jego stronę wiedzą, wszyscy wiedzą. Sean ma wolne dzisiaj, ale został wezwany i jedzie do Mike’a”.

Colt spojrzał na dom i zobaczył, że dziewczyny się nie poruszyły.

„Muszę wejść do tego domu” - powiedział Sully.

„Tak. Od teraz jestem w centrum dowodzenia. Dostajesz wszystko, karmisz tym mnie”.

„Mam to i co dostajesz, nakarmisz Pryor’a”.

Sully nie musiał się zgadzać, zrobi to. Zamiast tego powiedział - „Kiedy się rozglądasz, módl się”.

Colt zwykle nie miał na to czasu. Był zdania, że Bóg nie musi być informowany o jego własnym interesie, ale z tym, co się działo i tymi dwiema dziewczynami wyglądającymi przez okno, znajdzie czas.

„Idę” - powiedział do Sully’ego.

„Później” - odparł Sully i rozłączył się.

Colt zmusił się do spokojnego przejścia do domu. Otworzył drzwi i obu dziewczyn nie było już przy oknie. Czekały na niego przy drzwiach.

„Mama?” – zapytała Kate, a Colt pokręcił głową.

„Szukamy. Przyjdzie Feb. Możesz zrobić kawę?”

Kate skinęła głową, ale Keira się odezwała, a to, o co zapytała, oznaczało, że Kate się nie poruszyła.

„Gdzie jest Joe? Czy ktoś dzwonił do Joe?”

Jezu. Jak miał na to odpowiedzieć?

Gówno.

„Nie możemy znaleźć Joe” – odpowiedział, a Keira odwróciła się do Kate, drżącym, spanikowanym ruchem.

Cholera, gdzie do cholery była Feb?

Ramiona Kate otoczyły siostrę, ale jej oczy pozostały na Colcie.

„Keirry, zróbmy kawę Coltowi.”

„Ale…” - zaczęła Keira, a Kate spojrzała na swoją siostrę.

„Kawa” - szepnęła, usta Keiry zadrżały, a potem skinęła głową.

Obie dziewczyny przeniosły się do kuchni, a Colt do sypialni.

Stanął na środku podłogi i rozejrzał się.

Nie pościelone łóżko. Dżinsy Cala na podłodze. Wszystkie ubrania Vi, w tym stanik, rzuciły na podłogę wokół dżinsów Cala. Górna część komody była schludna, wszystkie szuflady zamknięte, żadne ubrania nie wisiały, jakby pospiesznie wyciągnięte, a szuflady wsunięte. Trochę biżuterii na wierzchu, ale więcej było na nocnym stoliku Cala.

Zdjęła ubranie, zanim weszła do łóżka, a weszła do łóżka po stronie Cala, ale wczoraj w nocy zdjął jej biżuterię i położył ją na nocnym stoliku. Jej szafka nocna miała lampę, książkę i słoik kremu nawilżającego. Nic więcej. Gdyby ona zdjęła biżuterię w łóżku, znalazłby ją na jej nocnym stoliku. Cal zdjął ją z niej.

„Mów do mnie” – mruknął, podchodząc do łóżka i zobaczył to.

Kołdra nie została odrzucona, jak to robisz, kiedy wstajesz z łóżka. To było tak, jakby wyślizgnęła się spod niej. Colt podszedł do niej, ostrożnie uniósł brzeg kołdry i zobaczył telefon w łóżku.

„Pieprz mnie” – mruknął i podniósł go. Otworzył go i przeszedł do odbieranych połączeń. Ostatnie było od Cala. Colt spojrzał na zegar na stoliku nocnym. Odebrała telefon nieco ponad trzydzieści minut temu.

Spojrzał z powrotem na ubrania na podłodze.

Dżinsy Cala, skarpetki, spódnica, top, biustonosz Vi. Oczy Colta przeskanowały – para sandałów, które wyglądały, jakby zostały zrzucone, leżały obok komody.

Cal nosił koszulki, a Colt uważał, że Vi miała na sobie majtki.

Podszedł do ubrań i obmacał je.

Bez koszulki i bez majtek.

Włożyła koszulkę Cala i majtki z zeszłej nocy.

„Pieprz mnie” - powtórzył.

Spieszyła się. W takim pośpiechu, że nawet się nie ubrała. Założyła tylko koszulkę Cala, swoje majtki i wyszła. Odebrała telefon w łóżku, upuściła go, wyślizgnęła się, nawet nie odrzucając kołdry, ubrała się i poszła. Cokolwiek powiedział jej Cal, zmusiło ją do ruchu. Albo cokolwiek ktoś jej powiedział przez telefon Cala, sprawiło, że się ruszyła. Colt otworzył telefon, trafił na numer Sully’ego i przyłożył go do ucha.

„Mów do mnie” - powiedział Sully.

„Domyślam się, że jest w czarnej koszulce Cala i nie nosi butów. Zostawiła telefon w łóżku”.

„Jak się domyślasz?”

„Wczorajsze ubrania wciąż leżą na podłodze, brak jej bielizny, brak koszulki Cala, a jej telefon leżał w łóżku. Nie wyobrażam sobie Cala jako człowieka, który podnosi ubrania z podłogi. Vi robi to tak, jak Feb dla mnie, rano, kiedy wstaje. Rozebrał się przed pójściem spać, jak prawdopodobnie zawsze. Ona rozebrała się, bo była pijana. Dziś rano odebrała rozmowę z telefonu Cala trzydzieści minut temu. Złapała to, co było pod ręką i ruszyła”.

„Ale ruszyła gdzie? Eric zgłasza jej samochód na podjeździe”.

„Nie wiem”.

„Musimy sprawdzić, czy możemy namierzyć GPS w jego telefonie, mamy jego numer?”

„Wyślę ci to SMS-em”.

„Zrób to szybko”.

„Masz to. Będę dalej szukał”.

„Niewiele, wiemy tylko, że Vi szybko wyszła i ma na sobie czarną koszulkę” - Brzmiało to jak skarga, ale Sully narzekał tylko dlatego, bo się martwił.

„Połącz się z Pryor’em. Chcę opis sposobu działania Daniela Harta. I niech zadzwoni do Sala Giglia. To jest rodzina, a Giglia przydałaby się glinom trochę punktów”.

„Giglia ma problemy, musi się skupić”.

„Problemy Giglia dotyczą Daniela Harta. Jak będzie współpracował, jego wojna stanie się o wiele mniej krwawa.”

„Słyszałeś kiedyś o wielkim człowieku z mafii siedzącym z glinami, dla rodziny czy nie?”

„Nie, ale słyszałem o Giglia i wiem, że jest nieprzewidywalny, ma mosiężne jaja i robi gówno tylko dlatego, że go to bawi. Może będziemy mieli szczęście i to go rozbawi”.

„Tak” - mruknął Sully - „może nam się poszczęści” - po czym Colt usłyszał sygnał rozłączenia.

Colt przewinął do numeru Cala, zapamiętał go, a następnie wysłał SMS-a do Sully’ego.

Wszedł do łazienki, gdy usłyszał, jak Feb wita dziewczyny, dzięki Chrystusowi.

*****

„Nie chcę słyszeć tego gówna” - powiedział Vinnie, siedząc na tylnej werandzie Sal, ze śniadaniem i kawą Sala na stole, większość jedzenia nietknięta, kawa jednak zniknęła.

„Vincent” – mruknął Sal.

„Coś się stanie Calowi…” – zaczął Vinnie.

„Mam na tym moich chłopców” – stwierdził Sal, jego twarz była zamknięta.

Był szczelnie zamknięty. To dlatego, że się martwił.

Sal był dupkiem, a Vinnie go nienawidził. Vinnie dorastał z nim i nigdy go nie lubił, ale kiedy Sal zabrał mu syna, zaczęła się nienawiść. Ale Sal był człowiekiem rodzinnym, pracowałeś dla niego czy nie. Czuł, co stało się z Vinnie Juniorem i czuł to głęboko. Nie był to tylko jeden z jego chłopców, o którym również myślał jako o rodzinie. To była dokładnie jego rodzina i to sięgało głębiej. Cal, to samo. Vinnie Junior był rodziną, był jednym z chłopców Sala. Ale Cal był także rodziną i był bystry, sprytny, uczciwy i gówniany. I Cal dostał kulę za Sala. Cal był dla Sal nie tylko rodziną, Sal szanował go. To poszło jeszcze głębiej.

To gówno dotknęło go do kości, a poza tym, Sal przeżył krwawą łaźnię zeszłej nocy. To nie Sal nawalił, ale to była jego odpowiedzialność, że jego człowiek nie trafił. To było na nim i on to poczuł.

„To, co słyszę, Hart się nie pieprzy. Jak znajduje swój cel, kula trafia w mózg” – zauważył Vinnie, nienawidził tego mówić, nienawidził nawet o tym myśleć, ale to było to, co wiedział.

„Nie dostanie Cala” – zauważył Sal.

„Jeśli dostanie…”

„Nie dostanie”.

Dwaj mężczyźni wpatrywali się w siebie, a potem oczy Sala przesunęły się nad ramieniem Vinniego.

„Masz Cala?” - zapytał Sal, a Vinnie odwrócił się i zobaczył jednego z żołnierzy Sala stojącego tuż przed domem.

„Nie, ale dzwonią gliniarze” – odpowiedział jego chłopak.

„Wczoraj wieczorem rozmawiałem z glinami. Dzisiaj mam rzeczy do zrobienia. Dzwoniłeś do Indianapolis, jak prosiłem? Wysłałeś tam kogoś, żeby się wprowadził?” - Sal naciskał, a twarz chłopca pozostała twarda. On też był mocno zamknięty.

Vinnie wiedział dlaczego, kiedy się odezwał - „Schodzą nam z drogi. To jest w całym radiu. Joe Callahan i jego kobieta oboje zaginęli. Gliniarze w jakimś mieście, piętnaście mil na zachód od Indianapolis polują. Dwóch chłopców zastrzelonych w biurach Callahana. Wstępna identyfikacja policji z Chicago na podstawie zdjęć umieszcza ich w armii Harta”.

Tyłek Vinniego podniósł z krzesła. Nie wstał, ale też nie siedział.

„Dziewczyny Vi?” - zapytał, a oczy żołnierza zwróciły się na niego.

„Co?”

„Córki kobiety Cala. Są bezpieczne?” – wyjaśnił Vinnie.

„Nic o nich nie słyszałem” – odpowiedział mężczyzna.

„Dowiedz się i powiedz glinom, żeby się pieprzyli” – rozkazał Sal i mężczyzna spojrzał na swojego szefa.

„Chcą się spotkać. Chcą współpracy. Federalni są w mieście i mają dla ciebie wieści. Mówią, że uważają, że to spotkanie może przynieść obopólne korzyści” – powiedział żołnierz do Sala.

To była wiadomość, taka wiadomość była szokująca. Chicagowska policja i federalni siadają z rodziną, aby zawrzeć korzystne dla obu stron układy? W tym bałaganie był to promień światła. Theresa, gdyby o tym wiedziała, czego, kurwa, nie wiedziała, nazwałaby to cudem.

Vinnie zmusił się, by usiąść i zmusił się do szeptu, kiedy zażądał - „Weź spotkanie”.

Sal nie spuszczał oczu z chłopca, a jego twarz niczego nie zdradzała.

„Sal, weź to pieprzone spotkanie” – szeptał Vinnie – „chodzi o Cala”.

„Powiedz im, że się tutaj spotkamy” – rozkazał Sal swojemu człowiekowi.

*****

„Tina donosi, że widziała, jak Vi wsiadała do czarnego cadillaca po ósmej. Powiedziała, że Vi miała na sobie tylko koszulkę. Bez butów. Po prostu wybiegła z domu, Caddilac był na ulicy, drzwi zostały otwarte, wsiadła i samochód wystartował” – powiedział Eric Coltowi, a Colt pilnie nie patrzył na dom Tiny. Gdyby poszli do domu Tiny, mógłby poczuć potrzebę, by tam podejść i potrząsać nią, aż jej pieprzone zęby zagrzechotają.

„Ta suka wie, jaką Vi ma sytuację, kurwa, całe miasto wie, a Vi wskakuje do samochodów ubrana tylko w koszulkę i nic nam nie powiedziała, dopóki nie zapukałem do jej cholernych drzwi ponad godzinę po porwaniu Vi” – kontynuował Eric, jego głos wibrował i Colt wiedział, że Eric ma podobne myśli o Tinie.

Colt przygryzł wargę, po czym zapytał – „Widziała Cala?”

„Nie, ale donosi, że za cadillac’em stał czarny samochód”.

„Pickup Cala stoi na parkingu w jego biurze” – poinformował Erica Colt.

„Mówi, że to nie był jego pickup. SUV. Escalade”.

„Widziała tablice?”

„Powiedziała, że nie zwracała aż tak dużo uwagi”.

Colt wiedział, że to kłamstwo. Zwracała uwagę tylko nie na tablice rejestracyjne.

„Autostradowy Patrol Drogowy został powiadomiony?” – zapytał Colt.

„Tak” – odparł Eric.

„A co z Lindy?”

„Nie ma jej w domu. Jej mężczyzna mówi, że pracuje od siódmej do czwartej.

„Była w biurze” – szepnął Colt.

„Była w biurze” – powtórzył Eric.

„Pryor mówi, że sposób działania Harta to nie bałagan. Po prostu zabija” - zauważył Colt.

„Może zrobił go w SUV’ie, ale nie zrobił go w biurze. Krew jest tych chłopców, których Cal zabrał” – zauważył Eric.

Colt to złamał – „Byłem w biurze Cala. Lindy siedzi z przodu. Cal ma biuro z tyłu, rzadko z niego korzysta, ale ma je. Weszli, Cal walczył, ale dotarli do niej i jakoś zdołali wykorzystać Lindy jako tarczę. Oznaczało to, że prawdopodobnie mają Lindy i Cala. Dostali jego telefon, z którego zadzwonili do Vi, siedząc przed jej domem. Wiedziała, dzwonili z jego telefonu, gówno poszło i nie myślała. Mąż nie żyje, brat nie żyje, po prostu działała i zrobiła to na kacu i szybko, robiąc dokładnie to, co jej kazano”.

Eric zakołysał się na piętach i powiedział cicho - „Tak, tak sądzę”.

Colt spojrzał przez ramię na dom Vi. Była tam Feb, a teraz też Cheryl. Spojrzał na ulicę i zobaczył, że samochód Jessie podjeżdża do krawężnika przed domem Vi. Potem spojrzał w dół ulicy i zobaczył jeepa Josie Judd jadącego w stronę domu.

„Miejmy nadzieję, że nie będzie działał ze scenariusza” – mruknął Colt, gdy Jessie wysiadła z samochodu, rzuciła drzwiami i na wpół szła, na wpół pobiegła do domu.

„Już mam nadzieję” – mruknął Eric.

*****

„Niech to szlag” – mruknął Benny, kiedy samochody, za którymi jechał, rozdzieliły się. Czarny Caddilac, o którym Benny wiedział, że wiózł Violet, pojechał w jedną stronę. Czarny SUV, jak przypuszczał Benny, przewoził Cala, jechał w przeciwnym kierunku.

Benny podjął decyzję i pojechał za Calem. Gdyby jego kuzyn jeszcze żył i zabraliby go tam, gdzie chcieli, żeby był, nie zostałby długo żywy. Violet miała większe szanse.

Benny skręcił i spojrzał na lusterko wsteczne.

Frankie była gówniana w śledzeniu. Namierzył ją pod Chicago, kiedy wyjeżdżał tego ranka o czwartej.

Benny podjął decyzję, by pojechać do miasta Cala, gdy wielokrotne telefony pozostawały bez odpowiedzi. Nie miał wyboru. To była piekielna jazda, ale Cala trzeba było ostrzec.

Frankie jechała z dużą prędkością przez ostatnie siedem pieprzonych godzin, przez całą Indianę, a kiedy już tam był, zobaczył to, co zobaczył, a potem z powrotem. Połowę czasu musiał spędzać na utrzymywaniu się niewidzialnym, a połowę na upewnianiu się, że ona też jest.

Patrzył, jak go zostawia i idzie za Cadillac’em.

Kurwa!” - eksplodował, złapał swój telefon z siedzenia obok siebie, przewinął do jej numeru, który zamierzał wymazać około siedemdziesiąt razy w ciągu ostatnich siedmiu lat, ale nie tylko tego nie zrobił, zaprogramował jej nowe numery aż trzy razy, kiedy je dostała.

Był w porządku z nią na swoim tyłku i ją zostawił. Jak poszła sama, to mu się nie podobało.

Wcisnął Dzwoń, a ona odpowiedziała - „Halo?”

„Wycofaj się, Frankie” - warknął.

„Ma kobietę. Ty jesteś na Calu, ja na niej” – powiedziała spokojnym głosem.

Jezu, zapomniał to o niej. Francesca była pieprzonym świrem.

Nic jej nie przerażało, zanim życie stało się przerażające. Charakterek zmieszany z idiotyczną nieustraszonością i całą masą niewiedzy, co do cholery robi. Niezbyt dobra kombinacja. Chryste.

„Wycofaj… kurwa… się” – powtórzył.

„Benny, nic nie zrobię. Zadzwonię do Sala, on wyśle…”

Przerwał jej - „Zdobądź lokalizację, zadzwoń do Sala wypierdalaj stamtąd”.

„Zostanę tylko, by mieć oko” – odpowiedziała.

„Wypierdalasz stamtąd” - znowu się cholernie powtarzał.

„Będę się trzymała mocno, a nie zobaczą mnie” – powiedziała.

„Kobieto, nie masz pojęcia, co robisz. Wiem, że byłaś na moim tyłku od rogatki”.

Była cicho, a potem powiedziała - „No cóż” - po czym przestała mówić.

„No cóż?” - zapytał Benny, zastanawiając się, czy to możliwe, że jego głowa rzeczywiście by eksplodowała i myśląc, czy to było blisko.

„Ben…”

„Jak są na tyle głupi, by dać ci znać, gdzie się znajdują, nakarmisz tym Sala i wypierdalasz stamtąd”.

„Ben…”

„Mam rzeczy na głowie, kotku, i nie potrzebuję, żebyś była jedną z nich.”

Znowu zamilkła, a potem powiedziała - „On nie dostanie kolejnego z nas”.

Kurwa. Teraz wiedział, co jej chodziło po głowie. Chodziło o Vinniego. Chodziło o Cala. Chodziło o to, że Frankie była rodziną, mimo że ta rodzina odwróciła się od niej.

„Frankie…”

„Zabrał nam wystarczająco dużo”.

Głos Benny’ego zmiękł - „Francesca, Słonko…”

„Nie rób nic głupiego. Ty też zadzwoń po wsparcie”.

„Kotku…” – powiedział do nikogo. Rozłączyła się.

Pieprzone piekło.

Przewinął do numeru Sala w swoim telefonie i wcisnął Dzwoń.

*****

„Myślisz, że mógłbyś mi powiedzieć to gówno, kiedy zobaczyłeś, jak kobieta wsiadła do tego samochodu?” - Sal zapytał Benny’ego, z którym rozmawiał przez telefon.

Ty zrobiłeś ten bałagan. Myślisz, że byłem napalony, żeby zadzwonić do ciebie, żeby to posprzątać?” – spytał Benny.

Kurwa, ale tylko Benito Bianchi mówił do niego w ten sposób.

Nawet Cal miał szacunek. Benny grał w tę grę, zanim kupił ją jego brat, od tego czasu ma to w dupie.

Pieprzeni Bianchi. Zawsze ból w jego pieprzonym tyłku.

„Byłem w Indianie, Sal, co zamierzałeś zrobić?” - Benny ciągnął.

„Zorganizować się, kurwa” - Sal warknął do telefonu, a następnie rozkazał - „odstąp”.

„Był tam przez cały czas trwania tej rozmowy i mają też jakąś dziewczynę. Krew na nich obu, Sal, nie wyglądała zbyt dobrze. Wchodzę” - powiedział mu Benny.

„Gliniarze i federalni właśnie opuścili mój dom. Chcą tego. Bardzo. Pozwól, że do nich zadzwonię, żeby namówili na to chłopców” - zażądał Sal.

„Muszą się pospieszyć. Wchodzę” - odpowiedział Benny.

„Benny” – powiedział Sal do głuchego telefonu.

Zamknął je i miał problem z dostrzeżeniem wzroku Vinniego.

Nie musiał patrzeć na swojego kuzyna, by wiedzieć, że ledwo utrzymuje spokój i swoje miejsce.

Od konieczności powiedzenia czegokolwiek został uratowany, kiedy zadzwonił jego telefon i zobaczył na wyświetlaczu, że to Frankie.

Otworzył go - „Amata, to nie czas”.

„Kobieta Cala jest w domu Harta” – poinformowała go, a Sal znieruchomiał.

„Skąd to wiesz?” - spytał Sal.

„Ponieważ jestem…”

Nie skończyła. Zamiast tego wydała cichy okrzyk i linia ucichła.

 


 

5 komentarzy: