sobota, 26 marca 2022

4 - Centrum handlowe

 

Rozdział 4

Centrum handlowe

 

 

 

Cal ledwo zamknął drzwi do swojego pickupa, kiedy usłyszał swoje imię.

Jego wzrok powędrował na chodnik i zobaczył Colta ociekającego potem, wracającego z biegu i zwalniającego do chodu, gdy wkraczał na podjazd Cala.

Colt oddychał szybko, ale nie ciężko, mężczyzna był w formie, nawet o sześć lat starszy od Cala, który miał trzydzieści dziewięć lat. Colt był wytrzymały i taki pozostał.

„Yo” – przywitał się Cal.

„Możemy porozmawiać?”

Cal zbadał twarz Colta, skinął głową na to, co zobaczył i poprowadził go do swojego domu, nie patrząc na dom Violet. Od tamtego ranka minęły dwa tygodnie. Wyjechał następnego dnia i nie wrócił.

Cal wpuścił ich i poszedł do lodówki w kuchni. Wyjął butelkę wody i rzucił ją Coltowi, który ją złapał. Potem wyjął piwo dla siebie i odkręcił kapsel, wrzucając go do otwartego kosza na śmieci.

„Mamy problem” - oznajmił Colt, po czym napił się wody.

„Tak?” - zapytał Cal i pociągnął łyk piwa.

„W sąsiedztwie” - ciągnął Colt i Cal nie był zaskoczony.

Tina Blackstone związała się z Cory’m Jonesem, para stworzona w piekle. Byli razem lub nie przez jakiś czas, w tym samym czasie Cory był lub nie ze swoją żoną. Nie było to ładne i mogło być głośne, chociaż nie było go w pobliżu zbyt często, żeby to usłyszał. Cal nie był zaskoczony, że przerodziło się to w coś, co Colt określił jako problem. Tina była suką, a Cory skurwielem.

„Co to?” - zapytał Cal.

„To Violet” - odpowiedział Colt i Cal poczuł, jak ostry ból przeszył mu brzuch.

„Violet?”

Colt oparł się biodrem o blat, skinął głową i wziął kolejny łyk z wody. Na jego twarzy malowało się jedno uczucie - nieszczęście.

Opuszczając rękę, wyjaśnił - „Dostałem telefon od detektywa Barry’ego Pryor’a z policji w Chicago”.

Kurwa.

Nie chciał wiedzieć, ale mimo to zapytał - „O Violet?”

„Tak” - skinął głową Colt - „Pryor był partnerem jej męża”.

Kurwa!

Czas przeszły, to nie było cholernie dobre.

„Był?” - zapytał Cal.

„Jej mąż został zamordowany, zlecenie. Prowadził śledztwo w sprawie lokalnego wielkiego człowieka, podszedł za blisko, zabito go około półtora roku temu”.

Cal zacisnął zęby i wyjrzał przez frontowe okna. Nie mógł zobaczyć jej domu ze swojego punktu obserwacyjnego, ale tam właśnie kierował wzrok.

Mąż gliniarz. Zamordowany. Zlecenie. Teraz była sama, odgarniając własny przeklęty śnieg i wychowując dwie nastolatki.

Jezu pieprzony Chryste.

„To jeszcze nie koniec” - powiedział mu Colt, a oczy Cala powędrowały do przyjaciela.

„Co takiego?”

„Pryor mówi, że Violet wpadła w oko temu facetowi”.

Całe ciało Cala napięło się. Mogła to zrobić. Violet mogła. Mogła przyciągnąć wzrok każdego. Wiedział o tym, bo przyciągnęła jego.

„Przyciągnęła jego wzrok?” – zapytał cicho Cal.

„Tak, ten facet to złe nasienie. Myśli, że jest nietykalny. Najwyraźniej, kiedy mąż Vi go inwigilował, on inwigilował jej męża. Dowiedział się o niej, polubił to, co zobaczył, zechciał ją. Pryor uważa, że to może być nawet powód, dla którego ten facet zlecił zabójstwo jej męża”.

„Jaja sobie robisz”.

Colt potrząsnął głową - „Nie” - Powiedział - „Zjawił się u niej po zabójstwie, jeśli możesz uwierzyć w to gówno, i dał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany po tym, jak zlecił zabicie jej cholernego męża. Zrobił to tak oczywistym, że stało się to chore, więc spakowała siebie i swoje dziewczyny i wyprowadziła się”.

Cal nie odrywał wzroku od Colta, pociągając kolejny łyk piwa, i podejrzewał, że teraz też wyglądał na nieszczęśliwego, nie nieszczęśliwego jak Colt, ale o wiele bardziej cholernie nieszczęśliwego.

Kiedy opuścił rękę, zapytał - „Był w mieście?”

„Nie, ale Pryor jest blisko niej, jej rodziny. Powiedziała swojemu bratu, że po drugiej stronie ulicy mieszka gliniarz, jej brat rozmawiał z Pryor’em, kazał mu zadzwonić do nas i dać nam znać, żebyśmy mogli ją mieć na oku. Mówi, że nie miała tu wizyty, ale brat i Pryor uważają, że jeszcze z nią nie skończył”.

Cal przesunął językiem po dolnej wardze, a potem ponownie zacisnął zęby.

Colt mówił dalej - „Musimy uważać, Cal. Powinieneś podejść, porozmawiać z nią. Wiem, że ma alarm, ale został zainstalowany, zanim się wprowadziła. Powinieneś go jeszcze raz sprawdzić”.

„To się nie stanie” - odparł Cal, a Colt wpatrywał się w niego.

„Co?”

„Nie pozwoli mi spojrzeć na swój system”.

„Cal, ona jest spoko, prawdopodobnie będzie ci wdzięczna”.

„Nie jest moją największą fanką”.

Oczy Colta zwęziły się ze zdziwienia - „Dlaczego nie?”

Cal nie odpowiedział i nie odrywał wzroku od Colta.

Obserwował, jak ciało Colta stało się zaalarmowane - „Chryste, pieprzyłeś ją?”

Cal nadal nie odpowiadał.

„Pieprzyłeś wdowę po gliniarzu?” - Colt brzmiał na niedowierzającego i wkurzonego, no ale był gliną, czułby to jak nikt inny.

„Nie wiedziałem, że jest wdową po gliniarzu”.

„Kurwa, Cal, strata jest na niej wypisana” - uciął Colt, zdecydowanie wkurzony.

„Nie jestem w twoim biznesie, Colt, nie widzę tego gówna tak jak ty”.

„Bzdura”.

Tak było. To była bzdura. Widział to w oczach Violet, jej twarzy, sposobie, w jaki trzymała swoje ciało, martwocie w jej głosie, kiedy mówiła i, tak jak pierzoną Bonnie, chciał ją naprawić. Gówno Bonnie było inne, życie zaczęło się dla niej źle, ale w końcu gówno Bonnie było jej własnym dziełem i nie tragedią, którą na nią narzucono, ale taką, którą stworzyła. Nie mógł naprawić Bonnie. Próbował, zawiódł. Nie zamierzał o to wchodzić ponownie.

„Wyciągnij ją” - powiedział Cal do Colta - „Ty i Feb zaprosicie ją i jej dziewczynki, daj mi znać, kiedy odejdzie, zbadam jej dom i złożę ci raport. Mogę coś dla niej wymyślić z Chipem”.

Colt tym razem nie odpowiedział, tylko się na niego gapił.

„A ja będę to mieć na oku” - dokończył Cal.

Colt wrócił do wcześniejszego tematu - „Skończyło się to z nią?”

„Co?”

„Skończyłeś z nią? Skończyłeś to?” - Colt pchnął.

„Tak”.

Colt spojrzał na niego ponownie, potrząsnął głową i napił się wody.

Potem spojrzał z powrotem na Cala - „Nie moja sprawa, ale, człowieku, oszalałeś?”

Ciało Cala znów się napięło.

„Tak, to nie twoja sprawa, Colt”.

„Znam cię od jakiegoś czasu, Cal”.

„Ale to nie twoja sprawa”.

„Jest słodka, potrafi być zabawna, kiedy zapomina o smutku. Jest dobra dla swoich dziewczyn, świetna mama i cholernie przepiękna. Jej tyłek jest prawie tak piękny jak Feb”.

Mylił się co do tego. Tyłek Violet był znacznie lepszy od tyłka Feb. Feb miał słodki tyłek, ale całe ciało Violet było zbudowane tak, aby mężczyzna chciał ją pieprzyć, chciał tak bardzo, że trudno mu było myśleć o czymkolwiek innym.

Nie, nie chodziło tylko o to, została zbudowana po to, by mężczyzna chciał ją pieprzyć i została zbudowana do bycia pieprzoną. Jej cycki, jej tyłek, jej cipka, czyste pieprzone niebo.

„Zauważyłem to” - zauważył Cal.

„A mimo to pieprzyłeś ją i ruszyłeś dalej?”

Cal zaczynał się denerwować - „Jak powiedziałem, nie twoja sprawa”.

Właśnie wtedy Colt popełnił błąd.

„Ona nie jest Bonnie”.

Cal wyprostował się, a jego ciało napięło się jeszcze bardziej.

„Nie będziemy o tym rozmawiać”.

Colt się nie zgodził - „Bonnie była dawno, pieprzony czas temu.”

„Colt, odstąp, to nie twoja cholerna sprawa” - ostrzegł Cal, tracąc kontrolę nad sobą.

Colt patrzył na niego z zaciśniętymi ustami i gniewnymi oczami. Potem potrząsnął głową w sposób, w który dał Calowi do zrozumienia, że jest dupkiem i idiotą. To go wkurzyło, ale zostawił to w spokoju. Lubił Colta, szanował go, mieszkał naprzeciwko niego przez długi czas, znał go, zanim Colt przeniósł się na drugą stronę ulicy. Colt był tam nawet podczas koszmaru Cala. Cal zawsze go lubił i szanował.

„Dam ci znać, kiedy możesz się wślizgnąć i będę wdzięczny, bądź czujny” - Colt też to zostawił.

Cal skinął głową.

Colt skinął głową, podniósł wodę w geście wdzięczności i powiedział - „Później”.

Potem odszedł.

Cal odstawił piwo na blat i poszedł do swojej drugiej sypialni. Była praktycznie pusta. Stare szpitalne łóżko jego taty było tam, odkąd jego tata był chory i niewiele więcej.

Odsunął zasłony i wyjrzał przez okno na dom Violet.

Nie było tam jej Mustanga, była Fiesta jej córki. Była czwarta trzydzieści, Violet prawdopodobnie była w pracy, ale jej córki wróciły do domu ze szkoły, prawdopodobnie same, i miał nadzieję, że jej alarm został zaprogramowany na drzwi i okna, a jej dziewczyny uzbroiły go, kiedy wróciły do domu.

Gdy wpatrywał się w jej dom, myśli napłynęły mu do głowy.

Violet miała martwego męża, obsesyjnego dupka i sąsiada, który ją przeleciał.

Chryste, ale był kutasem. Nigdy nie powinien był jej dotykać.

Wrócił przez swój dom, otworzył boczne kuchenne drzwi, zrywając klucz z haczyka. Otworzył drzwi garażu i przesunął się na tyły za swojego Mustanga i zaczął przekopywać pudła ze sprzętem. To wszystko było gówniane, dlatego było tam i nie było gdzieś używane.

Wrócił do domu, zamknął kuchenne drzwi i wyszedł frontowymi drzwiami, zamykając je.

Podszedł do swojego pickupa, wsiadł i skierował się do Indianapolis.

*****

To było następnego dnia i Cal stał na podwórku Colta przy GMC Colta, rozmawiając z Coltem.

„Kupiłeś to gówno?” - zapytał Colt, unosząc brwi.

„Nowy system, Chip może go odebrać i zainstalować” - odpowiedział Cal - „Niektóre rzeczy na zamówienie, ale niedługo będą”.

„Nie sprawdziłeś domu”.

„Byłem już w tym domu, Colt, pieprzony milion razy, kiedy mieszkali tam Williamsowie. Wiem, czego potrzebuje”.

Colt wpatrywał się w niego przez chwilę, zanim skinął głową i zapytał - „Czy Chip będzie w stanie zainstalować twój system?”

To było dobre pytanie. Cal znał Chipa, jedynego chłopaka w mieście, który zainstalował ochronę i jego praca była dobra. Ale Cal kupił naprawdę wypasiony sprzęt do domu Violet, taki, na jaki nie było stać zwykłych mieszkańców przemieści, nawet nie wiedzieli, że istnieje, ale ludzie, którzy płacili za jego usługi, nie tylko wiedzieli, że istnieje, ale żądali go i potrzebowali go, żeby chore skurwysyny nie wdarły się w ich życie. Chip mógł nie być w stanie z nim pracować.

„Przejdę z nim przez to, a czego on nie wie, jak ty wyciągniesz Violet, ja to zainstaluję”.

„Ona nie jest Kenzie Elise, Cal, jak kupiłeś jej to z górnej półki, wątpliwe, żeby była w stanie za to zapłacić” - zauważył Colt.

„Rozwiążę to z Chipem”.

Innymi słowy, słowami, których nie miał zamiaru mówić Coltowi, ona gówno zapłaci.

Colt przyjrzał mu się i Cal pozwolił mu, po czym Colt ponownie skinął głową.

„Porozmawiam z Vi, potem z Chipem” - powiedział Colt.

„Daj mi znać” - odparł Cal - „Mam pracę, której nie mogę odłożyć, co oznacza, że za kilka dni znów będę poza miastem. Musi umieścić ją na szczycie swojej listy i przyjść po sprzęt. Jeśli musiałbym wejść, musi to nastąpić wkrótce”.

„W porządku” - Colt otworzył drzwi do swojego GMC i wyjaśnił - „Muszę dostać się na posterunek”.

„Tak”.

„Później”.

Cal skinął brodą i odwrócił się, podczas gdy Colt wsiadł do pickupa. Przeszedł przez podwórko Colta, ale jego oczy były skierowane na dom Violet. To dlatego, że jej córka stała na podjeździe, tyłkiem do drzwi Mustanga, który był zaparkowany za Fiestą, jej oczy były zwrócone na niego.

Kurewsko świetnie.

Przeszedł przez ulicę, przeszedł obok domu Tiny i w połowie drogi obok domu Violet, kiedy jej córka skoczyła na koniec podjazdu i zawołała - „Hej, panie Callahan”.

Jezu. Nazwała go panie Callahan.

Uniósł brodę.

„Jedziemy do centrum handlowego” - poinformowała go, a ponieważ mówiła do niego i była dzieckiem Violet, zamiast, jak zwykle, przejść obok niej, zatrzymał się.

Mimo że nie odpowiedział, wzięła jego stałą obecność za wskazówkę, że powinna dalej mówić - „Potem idziemy na kolację, a potem do kina. Mama wyda pieniądze wujka Sama, które jej dał, kiedy tu był”.

Cal nie zareagował na to i chciał się wydostać w cholerę, zanim Violet wyszłaby z domu.

Spojrzał na jej dom, aby ocenić, ile czasu miał, i zobaczył wychodzącą starszą dziewczynę, co uważał za zdrowy sygnał, by ruszyć dalej, ale tego nie zrobił. Zaciekawiony przeniósł wzrok między dziewczynami Violet.

Żadna z nich nie wyglądała jak Violet. Były ładne, ale nie miały bogatych, gęstych, ciemnych włosów matki z tym kasztanowym odcieniem, nie miały jej krągłości i nie miały zielonych oczu. Miały ładne włosy, gęste i długie. Miały ładne oczy i przyzwoite ciała, ale były zbyt chude w taki sposób, że chociaż były młode, wiedział, że się nie wypełnią. Musiały wyglądać jak ich tata.

To było dla nich do bani. Były ładne i stałyby się ładniejsze, ale nigdy nie byłyby nokautami jak ich matka.

„Wydałyśmy już karty podarunkowe wujka Sama” - mówiła dalej młodsza, a oczy Cala wróciły do niej - „Kate i ja. Mam te szorty i mnóstwo innych rzeczy” - Wskazała na swoje szorty, ale oczy Cala nie powędrowały do jej szortów, tylko na podjazd.

Violet tam była i miała na sobie tę uroczą, dżinsową spódniczkę, która ciasno przylegała do jej tyłka i bioder i kończyła się kilka centymetrów nad kolanami. To była ta, w której ją przeleciał.

Chryste.

Zatrzymała się jak wryta, z kluczami w dłoni, torebką zawieszoną na przedramieniu, z ręką znieruchomiałą w trakcie zakładania jej na ramię. Wpatrywała się w niego, jej usta były rozchylone, jej twarz blada, jej oczy były szeroko otwarte i poczuł to spojrzenie, jej bezruch zamknięte w jego klatce piersiowej, nie czuł tego dobrze i nie cierpiał tego uczucia.

Miała na sobie fiolet, zawsze nosiła fiolet. Tym razem była to jasnofioletowa bluzka z krótkimi, puszystymi rękawkami. Koszulka ciasno przylegała do jej żeber i wykazywała ślady dekoltu, ponieważ pasowała również do jej piersi. Jej włosy były rozpuszczone, długie, nie tak długie jak jej dziewczyn, kończyły się tuż nad paskiem stanika. Były lśniące i gładkie, ale przewracały się na warstwach. Wiedział, jakie były grube, jak miękkie i swędziała go ręka, by w nich zacisnąć pięść.

Pomijając to, jego oczy przesunęły się wzdłuż jej ciała i zatrzymały się na jej butach, które też były fioletowe, znacznie ciemniejsze niż jej top, dwa cienkie paski, jeden przy palcach, jeden wokół jej kostki i pasek łączący te dwa. Wznosił się do środka jej stopy i miał na sobie bukiet kwiatów. Buty były niskie, bez obcasów i wyglądały na niej cholernie wspaniale. Lubił swoje kobiety w szpilkach, ale te fioletowe buty na Violet bardziej mu się podobały niż jakiekolwiek szpilki, które widział przez całe swoje pieprzone życie.

„Hej!” - krzyknęła jej młodsza dziewczyna, spojrzał na nią i zobaczył, że przygląda mu się uważnie. Zobaczył też, że jej podekscytowanie niby nastoletnia dziewczyna było tylko grą. Widziała, jak oglądał jej matkę i to, co powiedziała później, potwierdziło to, że była małą intrygantką - „Chce pan jechać z nami?”

„Keira!” - zarówno starsza, jak i Violet krzyknęły, starsza córka głośno, Violet warknięciem.

„Co?” - spytała młodsza dziewczyna, starając się wyglądać niewinnie, gdy przekręciła głowę w stronę matki i siostry - „Będzie się dobrze bawić”.

Spojrzała na niego i uśmiechnęła się - „My, dziewczyny Winters, jesteśmy bardzo zabawne”.

„Jestem pewna, że pan Callahan ma lepsze rzeczy do roboty niż pójście do centrum handlowego” - stwierdziła Violet i podeszła do Mustanga, zarzucając torebkę na ramię.

„Czy ma pan lepsze rzeczy do roboty, panie Callahan?” - zapytała dziewczyna.

Cal tylko się na nią gapił.

„Centra handlowe są super” - powiedziała mu.

Nie odpowiedział głównie dlatego, że się nie zgadzał, nawet trochę.

„I idziemy do Cheesecake Factory na kolację i jest tam super”.

„Keira, poważnie, zostaw pana Callahana w spokoju” - rozkazała Violet - „Wsiądź do samochodu”.

Stała w otwartych drzwiach, z kluczami w dłoni, nie odrywając oczu od córki. Druga dziewczyna stała w drugich drzwiach bez kluczy, ale jej postawa i spojrzenie były dokładną repliką jej matki.

„I zobaczymy nowy film Nicole Bolton. To ma być niesamowite” - ciągnęła młodsza dziewczyna, całkowicie ignorując matkę.

„Keira!” - Violet zawołała ostro, a jej głos pobudził Cala do działania.

Poruszył się, a kiedy się ruszył, skierował się w stronę Violet. Nie wiedział dlaczego, ale kiedy to robił, obserwował, jak jej ciało napina się i na ten widok zacisnęła mu się szczęka.

Dotarł do niej, odchyliła głowę do tyłu, by na niego spojrzeć, jej cudowna twarz wypełniła się paniką, co wykorzystał, kiedy wyciągnął jej klucze z palców.

„Ja prowadzę”.

Jupi!” - wrzasnęła młodsza dziewczyna.

„Co?” - wyszeptała Violet.

„Wyjdź z drzwi, siostro” - zamrugała, panika zniknęła, jej wyraz twarzy był zakłopotany i nie ruszała się, więc jej powiedział - „Nie mogę prowadzić z tobą na moich kolanach”.

Jej ciało drgnęło, a zmieszanie zniknęło, a na jej twarz wypłynęła złość. Widział ten wyraz jej twarzy już wcześniej, kiedy rzuciła w niego jego wizytówką i pięćdziesiątką. Nie chciałaby tego wiedzieć, ale jej charakterek był gorący, wtedy i teraz.

„Dlaczego pan Callahan prowadzi?” - spytała starsza dziewczyna, a Cal spojrzał w prawo i zobaczył, że odsunęła się, a młodsza wpychała się na tylne siedzenie.

„Pan Callahan jest…” - Violet zaczęła mówić do córki, ale Cal przerwał jej.

„Cal” - zwrócił się do dziewczyny i powtórzył - „Cal”.

„Moje dziewczyny nie zwracają się do starszych po imieniu” - powiedziała mu Violet lodowatym głosem, a kiedy Cal odwrócił się do niej, jej twarz też była lodowata.

„Mogłybyśmy nazwać go wujek Cal” - zasugerowała młodsza dziewczyna, z głową i ramionami przesuniętymi na siedzenie kierowcy, by mogła na nich patrzeć.

Chryste. Wujek Cal był gorszy od pana Callahana.

„Możemy jechać? Jeśli tego nie zrobimy, przegapimy film albo będziemy musieli skrócić zakupy” - spytała starsza dziewczyna z rezygnacją i zniecierpliwieniem, po czym wepchnęła się na tylne siedzenie i wsunęła fotel pasażera z powrotem na miejsce.

„Tak, albo przegapimy szansę na zjedzenie sernika w Cheesecake Factory” - powiedziała młodsza, patrząc na niego, gdy skończyła - „oczywiście, to najlepsza część”.

Cal spojrzał na Violet.

„Wsiadaj, siostro”.

„Ale…”

Pochylił się nad nią, ona cofnęła się plecami do drzwi, ale zignorował to, chociaż poczuł to również w swojej klatce piersiowej i powtórzył - „Violet, wsiadaj”.

Spojrzała na niego, a potem przesunęła się obok niego, uważając, by go nie dotknąć, kiedy to robiła. Potem patrzył, jak tupie wokół maski Mustanga i wsiada, trzaskając drzwiami.

Cal złożył się do jej samochodu i musiał wyregulować siedzenie, bo kierownica była praktycznie w jego kroczu. Violet była wysoka, podobnie jak jej dziewczyny i niepodobna do żadnej kobiety, jaką kiedykolwiek miał, ale nie była tak wysoka jak on.

Zamknął drzwi i usadowił się. Nowe Mustangi były słodkie, nie tak słodkie jak jego GT z 68 roku, ale wciąż słodkie. Odkrył, że Violet ma równie dobry gust co do samochodów, jak ubrań, butów, bielizny i koszul nocnych.

Wsunął kluczyk do stacyjki i odpalił samochód, zaryczał do życia, wrzucił wsteczny bieg i wyjechał z jej podjazdu.

„Hej, Cal, znasz któregoś z Buckley Boys?” – spytała za nim młodsza dziewczyna, Keira.

„To, że robi to, co robi, Keira, nie oznacza, że zna każdego, kto jest sławny” - poinformowała swoją siostrę starsza dziewczyna, Kate.

„Znam ich” - powiedział Cal i usłyszał, jak obie dziewczyny wciągają oddech.

Znał ich. Wszyscy byli małymi gówniarzami, chłopięcą kapelą pięciu braci, którzy sądzili, że słońce świeciło im z tyłków. Płacili olbrzymie pieniądze, a on przyjął specjalną pracę, prowadząc oddział ochroniarzy, osłaniając ich na imprezę. Byli indywidualnie i zbiorowo tak pieprzonym bólem w tyłku, że odrzucił następną pracę, którą zaproponował mu ich menedżer.

„Naprawdę?” - Keira westchnęła.

„Tak” - odparł Cal.

„Jacy oni są?” - zapytała Keira.

„Nie chcesz wiedzieć” - odpowiedział Cal.

„Nie, naprawdę chcę. Chcę wiedzieć” - powiedziała mu i brzmiała, jakby naprawdę chciała wiedzieć.

Próbował znaleźć sposób, aby to wyjaśnić bez używania słów „dupki”, „skurwiele” czy „kutasy”.

„Jakbyś ich spotkała, nie myślałbyś o nich zbyt dobrze” - Spotkało się to z ciszą, więc, ponieważ został zatrzymany na znaku stop, Cal zapytał - „Mogę potrzebować wiedzieć, dokąd jadę”.

„Keystone i Crossing” - odpowiedziała Kate, a Cal spojrzał w prawo i zobaczył, że Violet trzymała torebkę na kolanach, zaciskała ją palcami tak mocno, że widać biel na jej knykciach, a głowę miała odwróconą, by wyglądać przez boczne okno.

Nie lubiła go tam, w swoim samochodzie, z dziewczynami, z nią. Wiedział o tym tak samo, jak to, że nie powinien tam być.

Ale był, chociaż nie miał pieprzonego pojęcia, dlaczego tak było. Poza tym, że gdzieś tam był jakiś dupek, który zabił jej męża, ale chciał ją, a Calowi nie podobał się pomysł, by Violet i jej dzieci szły bez ochrony do centrum handlowego, na kolację i do kina.

Więc on tam był.

„Racja” - mruknął, wrzucił bieg i skręcił w Keystone na skrzyżowaniu.

„Mamuś, idziesz do Lucky?” - Kate zapytała matkę.

„Nie, kochanie” - odpowiedziała cicho Violet, a Cal poczuł jej dwa słowa w swojej piersi i brzuchu. To nie było nieprzyjemne, było nostalgiczne i było tak silne, że jego dłoń zacisnęła się na kierownicy.

Przypomniał sobie, jak dawno temu jego matka używała do niego takiego głosu. Jej dziewczyny miały szczęście, że to miały, miękki głos Violet, kiedy nazywała je „kochanie”.

Kurwa, jakkolwiek mówił do nich tata, nie miały tego.

„Dlaczego nie?” - zapytała Keira - „Nie w moim guście” - odparła Violet.

„Wyglądałbyś gorąco w ciuchach Lucky” - oznajmiła Keira, a potem zapytała - „Nie sądzisz, Cal?” - Nie miał pojęcia, o czym ona mówiła.

Ale nie musiał odpowiadać, odezwała się Violet - „To pan Callahan”.

„Mogą mówić do mnie Cal” - stwierdził Cal.

„Nie będą nazywać cię Cal” - odparła Violet.

Spojrzał na nią i zobaczył, że odwróciła głowę do niego, a potem spojrzał z powrotem na drogę - „Dlaczego nie?”

„Muszą szanować swoich starszych”.

„Nie lubię pan Callahan” - powiedział jej Cal.

„W takim razie nazwiemy cię wujkiem Cal” - wtrąciła Keira.

„Keira…” - zaczęła Violet.

„Cal się nada” - przerwał mu Cal Violet, nie zamierzając też być nazywany wujkiem Calem.

„Joe, nie będą nazywać cię Cal” - powtórzyła Violet.

To było to. Joe.

Nie czuł tego, jak nazywała go Joe, w klatce piersiowej ani w brzuchu, poczuł w to penisie.

Jego tata też miał na imię Joe, więc od urodzenia wszyscy nazywali go Cal. Według jego taty, to przezwisko wymyśliła jego matka.

Ale Bonnie nazwała go Joe. Tylko ona to robiła. Zirytowało go kilka razy, gdy Violet go nazwała, ale potem zaczął to lubić, głównie dlatego, że jęczała to, gdy jego kutas był w niej, jej sutek był w jego ustach lub jego język był na jej łechtaczce. I nadal to lubił, bo przypominało mu to tamte chwile.

„Nazywasz go Joe?” - zapytała Kate, wchodząc do rozmowy - „Myślałam, że wszyscy nazywają go Cal”.

Kate najwyraźniej słyszała o nim w szkole, coś, na czym Calowi nie zależało, bo nie było to nic nowego.

Violet nie odpowiedziała. Znowu wyjrzała przez boczne okno.

„Czy możemy nazywać cię Joe?” - zapytała Keira.

„Nie” - odpowiedziała Violet.

„Jasne” - powiedział Cal nad nią i znowu nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił.

„Fajnie! W takim razie to Joe” - zdecydowała Keira.

„Lubię Joe, Joe to fajne imię” - mruknęła Kate.

Violet westchnęła. Oznaczało to, że się poddawała, a także oznaczało, że była popychadłem dla swoich dziewczyn. Zastanawiał się, czy tak było zawsze, czy też była to reakcja na śmierć ich ojca. Uważał, że to ostatnie.

Przez resztę drogi Keira kontynuowała rozmowę z Kate wtrącającą się od czasu do czasu, ale Cal i Violet nie wnosili absolutnie nic. Z drugiej strony Keira nie potrzebowała nawet wkładu Kate. Dziewczyna była gadułą.

Dotarli do centrum handlowego, Cal zaparkował i wysiadł, podnosząc siedzenie dla Keiry, która gramoliła się z tego z entuzjastycznym wdziękiem, jaki wydawały się mieć tylko nastolatki. Gdy zatrzasnął za nią drzwi, spojrzał przez dach i zobaczył, że Violet i Kate również wyszły. Zapikał do zamków, kiedy Violet zamknęła drzwi, a Keira pobiegła do swojej siostry, łącząc się z nią i popędziły do centrum handlowego. Oczywiście zakupy były ich ulubioną rozrywką. To było tak, jakby dziewczyny były wykonane z metalu, a centrum handlowe było przyciągającym je magnesem o dużej mocy.

Violet nie spojrzała na niego i spokojniej szła w kierunku budynku.

Cal szedł obok niej.

„Siostro…”

Nagle zatrzymała się i odchyliła głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć.

„Widziałam, jak rozmawiałeś z Coltem”.

Jej głos był cichy, ale nie miękki, to było oskarżenie.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, mówiła dalej.

„Wiem, że wiesz”.

„Wiem” - potwierdził.

Zdusiła wzdrygnięcie i ciągnęła dalej - „Opiekowanie się nami nie jest twoim zadaniem”.

„Violet…”

„To nie twoja praca”.

Miała rację, to nie była jego praca, ale to nie znaczyło fiuta, bo zamierzał to zrobić. Nie powiedział jej tego, po prostu patrzył na nią.

„Jesteś tutaj, ponieważ Keira stawia sobie za misję zaprzyjaźnienie się ze wszystkimi w promieniu dwudziestu mil. Tęskni za domem, miała mnóstwo przyjaciół i rodziny w domu i jest towarzyska. Próbuje to odtworzyć” - poinformowała go Violet, chociaż się myliła. Został zaproszony przez Keirę, ponieważ jej córka ją kochała i wiedziała, że Violet tęskniła za mężem, a Keira szukała zamiennika, który usunie ból matki. Zrobił to samo ze swoim tatą po śmierci matki. To nie zadziałało, ale to robił.

Cal tego też jej nie powiedział.

„Przejdziemy przez to…” - jej ręka uniosła się i wskazała na centrum handlowe - „i wrócimy do domu i znikniesz, jak wtedy, gdy się wprowadziliśmy. Będziesz swoim lśniącym, Fordem pickupem w trasie i to wszystko. Tak?”

„Nie”.

Patrzył, jak jej górna część ciała drży, a ona patrzyła na niego.

Potem powtórzyła - „Nie?”

„Co mówi mi Colt, twoja sytuacja jest ekstremalna”.

„To nie twój interes”.

„Mieszkasz obok”.

„To wciąż nie twoja sprawa”.

„Masz dwie dziewczyny”.

Patrzył, jak przełyka ślinę, gdy coś przemknęło przez jej twarz, zanim to ukryła.

Strach.

Cal to też poczuł zamknięte w klatce piersiowej.

„To moja sprawa, siostro, ludzie płacą mi dużo forsy, żeby zapewnić im bezpieczeństwo” - powiedział jej.

„To może być twoja praca, Joe, ale to nie twoja sprawa”.

Pochylił się w jej stronę, a ona trzymała się w miejscu, wpatrując się w niego.

Cicho przypomniał jej - „Miałem w tobie mojego fiuta” - Patrzył, jak kolor uderza na jej policzki, otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale on szedł dalej - „To sprawia, że to jest moja sprawa”.

„To jest śmieszne” - syknęła.

„Nie, na pewno nie jest”.

„Nie chcę twojej pomocy”.

„Szkoda”.

„Joe…”

„Szkoda”.

„Cholera, Joe…”

Przestała mówić, ponieważ złapał ją za rękę i zaczął iść, ciągnąc ją za sobą.

Jej dziewczyny stały w drzwiach centrum handlowego i patrzyły na nich, a kiedy wpadli na chodnik, Violet wykręciła mu rękę.

Cal pozwolił na to. Był tam, opiekując się nią i jej dziewczynami. Nie był tam, żeby podsuwać im jakieś pomysły lub zaczynać coś od nowa z ich matką.

Weszli do centrum handlowego i chociaż Violet powiedziała, że nie jedzie do Lucky, było to pierwsze miejsce, w którym ich skierowała.

Zatrzymała się w sklepie, spojrzała na córki i stwierdziła - „Obie macie tu do wydania po sto pięćdziesiąt dolarów”.

Cal myślał, że spotka się to z okrzykami radości, ale tak nie było. Obie dziewczynki spojrzały na matkę i nie ruszały się, ani nie mówiły. Keira nawet przekręciła kostkę w bok z nagłym dyskomfortem.

„Halo?” - zawołała Violet - „Usłyszałyście mnie?”

„Te pieniądze są dla ciebie” - powiedziała do matki Kate.

„Tak, i wam je daję” - odparła Violet.

„Dziadek dał te pieniądze wujkowi Samowi, abyś mogła je wykorzystać” – wtrąciła Keira.

„Dał mi je, abym zrobiła to, co zechcę i to robię” - powiedziała Violet.

„Już wydałyśmy nasze pieniądze” - odparła stanowczo Kate.

„Więc teraz wydajcie więcej” - odpowiedziała Violet jeszcze mocniej.

Żadna dziewczyna nie odpowiedziała ani się nie poruszyła.

Wszystkie patrzyły na siebie, zamknięte w cichej walce matki i córkami. Cal zastanawiał się, kto wygra, ale gdyby musiał postawić na to pieniądze, jego pieniądze przypadłyby na Kate i Keirę.

Obserwując ciche starcie, zdecydował, że lubi dziewczyny Violet.

„Wiem!” - Keira nagle wykrzyknęła, przerywając napiętą ciszę - „Będę twoim osobistym doradcą ubraniowym!” - Skoczyła do przodu, złapała mamę za ramię i szarpnęła za nie, odwracając się do Cala i Kate - „Idźcie po kawę. Znajdę Słodka-Mama jakieś kopiące tyłki Lucky!

„Keira…” - zaczęła Violet, ale Cal zwrócił się do Kate.

„Chodźmy” - powiedział, wskazując głową na drzwi sklepu i czekał, aż spojrzała na niego i wyszła.

Cal poszedł za nią, a potem szedł obok niej, gdy szła do kawiarni, kierując się prosto do niej. Znała to centrum handlowe jak własną kieszeń i najwyraźniej piła kawę.

Nie mówiła i zachowywała się, jakby czuła się niekomfortowo, chociaż nie była niezręczna. Cal mylił się, że nic nie dostały od matki. Miały ślad jej charakterku i miały jej naturalny wdzięk.

Kiedy dotarli na początek kolejki, Kate zamówiła trzy skomplikowane drinki, a potem spojrzała na niego z wahaniem.

„Kawa” - powiedział.

„Americano?” - spytał sprzedawca.

„Nieważne, po prostu kawa”.

Wydawało się, że to zdezorientowało dzieciaka, po czym zebrał się i zapytał - „Miejsce na śmietankę?”

Cal tylko na niego patrzył, tamten zdenerwował się, pochylił głowę do kasy i zaczął naciskać guziki. Potem chwycił papierowy kubek, coś na nim napisał i postawił obok dużego ekspresu do kawy z pozostałymi trzema kubkami.

Usłyszał cichy śmiech Kate i spojrzał na nią, widząc, że znowu się mylił. Córki Violet były nie tylko ładne. Ze zrelaksowaną i uśmiechniętą twarzą Kate była więcej niż ładna. Nie była nokautem, ale była kimś innym i wszystko było dobre.

Kate sięgnęła do torebki, ale Cal mruknął - „Nie”.

Spojrzała na niego i zacisnęła usta między zębami, gdy zapłacił.

Przeszli na drugi koniec lady, czekali na kawy i złapali je, kiedy dotarły.

Cicho i grzecznie Kate powiedziała mu - „Tam jest śmietanka i cukier”.

„Biorę ją czarną”.

„Och” - wyszeptała, skinęła głową, odwróciła się i poprowadziła go z powrotem tam, skąd przyszli.

W połowie drogi nieśmiało powiedziała - „Chodzę z Danem Gordonem”.

Wiedział, że chodziła. Znał też dzieciaka Gordona. Przystojny chłopak, zajebiście dobry koniec. Plotka głosiła, że uczelnie już go badały, mimo że był juniorem. Kate zdobyła z nim punkty, ale Gordon prawdopodobnie czuł coś przeciwnego i nie pomyliłby się.

„Tak?” - zapytał Cal, kiedy nie mówiła dalej.

„On, cóż… myśli, że jesteś bombą”.

Cal nie odpowiedział. Wiedział, że dzieciaki w mieście tak myślały, a tak właśnie myślały, ponieważ znał wielu sławnych ludzi, ale jego praca nie była olśniewająca.

Ciągnęła dalej - „Mówi, że po szkole chce robić to, co ty”.

„Gdyby ktoś dał mu pełen obraz, wiedziałby, że powinien iść do college’u”.

Skinęła głową - „Myśli, że też to zrobi, ale, hm… może później zrobi to, co ty robisz”.

„Mądrze”.

Odwróciła się i podniosła głowę, uśmiechnęła się do niego, a on znowu zobaczył, że się mylił. Dostała uśmiech swojej matki i to też osadziło się w jego klatce piersiowej, również nie w zły sposób.

„Dobrze płacą, dziewczyno, nie narzekam, ale ludzie, którymi się opiekuję, są upierdliwi” - powiedział jej zgodnie z prawdą.

„Porozmawiałbyś z nim?” - zapytała, wróciła do nieśmiałości, ale zebrała się na odwagę, by poprosić, bo lubiła tego faceta.

W tym momencie uznał, że to zmierza zrobić, a nie powinien robić tego, co zamierzał zrobić. Violet byłaby wkurzona i nawet nie chciał tego zrobić, ale i tak to zrobi.

„Jak zobaczysz mojego pickupa na podjeździe, a on będzie w pobliżu, wejdź”.

To przyniosło mu kolejny uśmiech, a ona wyszeptała - „Dzięki”.

W chwili, gdy weszli do sklepu, Keira wpadła na nich z zasadzki, a jej ramiona były wypełnione ubraniami.

„Będę też twoim osobistym doradcą!” - powiedziała mu z jasnymi i szczęśliwymi oczami - „Znalazłam kilka ubrań, które wyglądałyby na tobie zabójczo” - Spojrzała w dół na stos w swoich ramionach i wymamrotała - „Mam nadzieję, że rozmiar jest właściwy” - ponownie przechyliła głowę do niego - „kolesie przy ladzie widzieli cię i zgadli”.

Jezu. Nie zamierzał przymierzać ubrań. Wszystko, co posiadał, kupił w sklepie Levi’s, z wyjątkiem skórzanej kurtki, którą kupiła mu Bonnie. Wchodził, znajdował, nie przymierzał i wypierdalał. Na zakupy chodził prawdopodobnie raz na trzy lata.

„Keira, nie jestem pewna, czy Joe lubi zakupy” - Kate mądrze podzieliła się z siostrą.

„Ale te ubrania są niesamowite. Niektóre koszule będą pasować do jego oczu” - odpowiedziała Keira.

Cal spojrzał na stos ubrań, a potem na Keirę.

„Dziewczyno, ubieram się na czarno i noszę Levi’s”.

W przeciwieństwie do innych istot ludzkich na Ziemi, które słyszały sposób, w jaki mówił, Keira nie dawała się odstraszyć- „Ale dżinsy Lucky są najlepsze”.

„Noszę Levi’s”.

„Ale nawet nie przymierzałeś Lucky”.

„Keira, powiedział, że nosi Levi’s” - wtrąciła Kate.

„Co się dzieje?” - spytała Violet i wszyscy spojrzeli w bok.

Znowu się pomylił, tym razem co do ubrania. Violet stała tam ubrana w obcisły, fioletowy podkoszulek z głębokim dekoltem i parę dżinsów, które były dla niej tak cholernie słodkie, jego dłonie znów swędziały, by ją dotknąć, aby zdjąć z niej te dżinsy.

„O mój Boże, Słodka-Mama!” - pisnęła Keira - „Musimy zapewnić ci ten podkoszulek w każdym kolorze”.

Nie myliła się.

„Te dżinsy są gorące, Mamuś” - zauważyła Kate z radosnym uśmiechem.

Ona też się nie myliła.

Violet obróciła się i spojrzała na metkę, a potem z powrotem na nich - „Mogłabym kupić samochód za cenę tych dżinsów”.

„One przetrwają wiecznie” - poinformowała matkę Keira.

„Może tak, kochanie, ale…” - zaczęła Violet.

„Nie kupujesz tego stroju, siostro, ja kupuję go dla ciebie” - Cal włączył się do rozmowy.

Wszystkie trzy kobiety odwróciły się, by na niego spojrzeć, Violet z rumianymi policzkami; Keira z ogromnym uśmiechem na twarzy (również jej matki, chociaż Cal nigdy nie widział tak wielkiego uśmiechu Violet); i Kate w szoku.

Najpierw Violet otrząsnęła się z odpowiedzią - „Joe…”

Przerwał jej - „Wygląda dobrze”.

„Ale…”

„Weź je”.

„Nie sądzę…”

Pochylił się w jej stronę i zniżył głos - „Poważnie, siostro, kurwa, weź to. Wygląda dobrze”.

Patrzył, jak zamknęła oczy i patrząc na jej twarz, żałował, że nie trzymał języka za zębami.

Kiedy ponownie je otworzyła, jej oczy były puste.

Jej głos był łagodny, kiedy zapytała - „Czy możesz spróbować nie wypowiadać słowa na k w obecności moich córek?”

Zanim zdążył odpowiedzieć, przemówiła Kate.

„W porządku, Joe, dzieciaki w szkole cały czas upuszczają bombę k” – zapewniła go Kate i zanim Violet zdążyła cokolwiek powiedzieć, zwróciła się do matki - „Mamo, Joe ma rację, powinnaś to wziąć. Wygląda na tobie naprawdę świetnie”.

Violet wzięła wdech i skinęła głową - „W porządku, kochanie, wezmę to”.

„Idę po więcej tych podkoszulek” - powiedziała Keira, wrzucając ubrania, które wybrała dla Cala w ramiona swojej siostry, mimo że dziewczyna trzymała dwa kubki kawy.

„Uzupełnienie szafy. Idealnie, możesz je nosić przez cały czas, latem, zimą pod koszulkami i swetrami…” - jej głos urwał się, gdy wyruszyła na misję, aby znaleźć więcej podkoszulek.

„Chcesz, żebym to odłożyła, Joe?” - Kate zapytała go cicho, a on skinął jej głową.

Po namyśle wymamrotał - „Dzięki, dziewczyno”.

„Nie ma problemu” - wyszeptała Kate i wyszła.

Violet spojrzała na niego.

„To jest twoje” - powiedział, wręczając jej kubek.

Spojrzała na niego, przez chwilę zdezorientowana, po czym wzięła od niego kubek i mruknęła - „Idę się przebrać”.

Potem wystartowała.

Cal patrzył, jak przechodziła przez sklep.

Potem Cal zaczął się zastanawiać, czy jej mąż robił kiedyś zakupy z nią i jego dziećmi. Zastanawiał się, czy mężczyzna stał w jakimś sklepie z kawą, czekając, aż jego dziewczyny zrobią to, co robiły. Czy zniecierpliwił się tym, ponieważ nie była to cholernie fajna zabawa, z wyjątkiem sytuacji, gdy Violet wyszła z przebieralni, wyglądając tak cholernie słodko, że sprawiła, że cała rzecz była warta zachodu.

Potem Cal zaczął się zastanawiać, czy ktoś by mu powiedział, że ewentualnie byłby walnięty, jeśli jej mąż kiedykolwiek zniecierpliwiłby się czekając, aż jego dziewczyny zrobiły to, co robiły. Cal pomyślał, że jeśli jej mąż nie był dupkiem, nie zrobiłby tego. On każdego pieprzonego wieczoru zabierałby swoje dziewczyny na zakupy, na kolację i do kina.

Cal podszedł do lady i pochylił się, by poczekać na Violet i jej córki. Dzieciaki rozproszyły się, co często zdarzało się Calowi, ponieważ był duży i był taki, jaki był. Nie przeszkadzało mu to. To był bonus do jego zawodu.

Wziął łyk kawy i wyszukał, gdzie obie dziewczyny były w sklepie i stopy Violet pod drzwiami przebieralni. Namierzał je, choć głównie uszami, nasłuchując ich głosów, identyfikując dźwięki, które wydawały, gdy skanował sklep i znajdujące się za nim centrum handlowe.

Żadnego zagrożenia, czułby to, miał dużo praktyki.

Potem znów je odnalazł oczami i czekał niecierpliwie, bo nie było to cholernie zabawne, żeby zrobiły to, co robiły.

*****

Cal wciągnął mustanga Violet na jej podjazd.

To było po tym, jak kupiła swoje dżinsy, kolejną krótką spódniczkę, którą Keira kazała jej przymierzyć (i też była słodka, choć nie tak dobra jak dżinsy) i cztery takie same podkoszulki w różnych kolorach.

To było po tym, jak jej córki zaciągnęły je do sklepu obuwniczego, który był torturą w porównaniu do sklepu z dżinsami, biorąc pod uwagę, że Violet przymierzała co najmniej dwanaście par butów. W końcu kupiła parę sandałów na wysokim obcasie, których przysięgała, że nigdy nie założy, ale obie jej córki oświadczyły, że musi to mieć. Znowu jej córki się nie myliły. Były seksowne jak cholera.

To było po kolacji, która była jedynym spięciem, jaką mieli po rozmowie z Violet na parkingu, biorąc pod uwagę, że zapłacił, a ona dała jasno do zrozumienia, że tego nie chce. Wyjaśniła to jasno, mając coś, co można było opisać jako cichy napad złości na oczach jej córek i kelnera. Keira, która powinna kontynuować karierę jako dyplomata, weszła między nich i zasugerowała swojej mamie, by zapłaciła za film Cala i popcorn, żeby wszystko wyrównać. Violet poddała się i Cal pozwolił na to, ale tylko dlatego, że nie miał zamiaru jeść popcornu.

I to po kurewsko nudnej komedii romantycznej obie dziewczyny uznały, że był najlepszym filmem, jaki kiedykolwiek widziały. Stało się tak głównie dlatego, że podobały im się ubrania Nicole Bolton i myślały, że aktor, który grał w niej jej miłosnego partnera, był wspaniały. Cal i Violet oboje milczeli na ten temat, a potem znowu, nie musieli mówić, bo nawet Kate mówiła o tym, więc nie było możliwości, żeby się wypowiedzieli.

Cal zaparkował, wyłączył zapłon, otworzył drzwi, wyciągnął ciało z Mustanga i przesunął siedzenie do przodu dla Keiry.

„Dzięki Joe!” - wyskoczyła i odchyliła głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć - „I dzięki za kolację”.

Cal nie odpowiedział werbalnie, tylko kiwnął brodą.

Nachyliła się do niego i szepnęła konspiracyjnie - „Mówiłam ci, że będzie fajnie”.

Cal nie mógł powiedzieć, że to było zabawne, ale mógł powiedzieć, że nie było to nudne, z wyjątkiem filmu.

Keira nie czekała na jego odpowiedź, odwróciła się i rzuciła do bocznych drzwi.

Kate podążyła za nią, niosąc torby z zakupami matki i wołając - „Dzięki za kolację, Joe”.

Cal kiwnął brodą, pomachała, po czym podbiegła do bocznych drzwi i zniknęła w nich za siostrą.

Violet stanęła przed nim.

Uniosła rękę, dłonią do góry - „Moje klucze”.

Cal jej ich nie dał.

Zamiast tego spojrzał jej w oczy i powiedział - „To, co powiem, cię wkurzy”.

Patrzył, jak zacisnęła wargi, gdy się napięła, a potem zapytała - „Co?”

Nie zwlekał - „Colt porozmawia z tobą o twoim systemie bezpieczeństwa. Człowiek o imieniu Chip, dobry facet, zaktualizuje go. Jak Chip nie będzie mógł zrobić tego, co zaprojektowałem dla twojego systemu, ja to zrobię”.

Jej usta rozchyliły się i spojrzała na niego.

Potem pochyliła się do przodu i syknęła - „Nie zrobisz”.

„Siostro, zrobię”.

„Nie, nie zrobisz”.

„Możesz tam stać i warczeć na mnie, ile chcesz. To się stanie”.

„Nie stać mnie na nowy system bezpieczeństwa”.

„Nikt nie powiedział, że za to płacisz”.

Zacisnęła usta i cofnęła się o krok, jakby ją popchnął.

Potem podeszła bliżej, odchylając głowę do tyłu, mrużąc oczy. Była, jak podejrzewał, poważnie wkurzona.

„Nie zapłacisz dla mnie za nowy system”.

„Zapłacę”.

„To się nie wydarzy”.

„Wydarzy się” - Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Cal przechylił głowę tak, że jego twarz znalazła się przy jej twarzy i zaczął pierwszy - „Bądź na mnie wkurzona, bo cię przeleciałem, to spoko, masz rację, przeleciałem cię i to była gówniana rzecz do zrobienia. Ale masz dwie dziewczyny, którymi musisz się opiekować i sąsiadów, którzy chcą przyjść ci z pomocą. Nie chodzi o to, że byłabyś głupia, gdybyś nie skorzystała z pomocy. Chodzi o to, że byłabyś gównianą mamą, gdybyś nie zrobiła wszystkiego, co mogła, aby zapewnić sobie i im bezpieczeństwo. To, co się między nami stało, stało się. To koniec. Teraz, jestem sąsiadem, Colt i ja jesteśmy gotowi pomóc zapewnić tobie i tym dziewczynom bezpieczeństwo i, siostro, nie masz innego wyboru, jak tylko to zaakceptować i dobrze o tym wiesz”.

Stała tam, nie ruszając się, nie mrugając, tylko patrząc mu prosto w oczy.

Potem szepnęła - „Co się między nami stało, stało się?”

„Violet…”

„Masz rację” - powiedziała szybko i cicho - „Jesteś ochroną gwiazd i jeśli chcesz pomóc, powinnam to wziąć. Ale powiem ci, chociaż myślę, że wiesz, że myślę, że jesteś dupkiem. Nie tylko cię nie lubię, nienawidzę cię. Nienawidzę tego, jak mnie ograłeś. Nienawidzę tego, że byłam tak cholernie głupia, że dałam się ograć. Nienawidzę tego, że wiesz o tym, bo nienawidzę, że ty wiesz cokolwiek o mnie. I nienawidzę tego, że muszę przyjąć od ciebie pomoc” - Po tym, jak zadała szereg śmiertelnych ciosów, zakończyła słowami - „Ale zrobię to… dla moich dziewczyn”.

I zanim zdążył się odezwać, sięgnęła, wyrwała mu klucze z ręki, odwróciła się na pięcie i szybko odeszła.

Cal patrzył, jak odchodzi, słuchał trzaśnięcia bocznych drzwi i spuścił głowę, żeby przyjrzeć się swoim butom.

Potem poszedł do swojego domu, wszedł i poszedł prosto do lodówki po piwo. Odkręcił kapsel, wrzucił go do kosza na śmieci, podniósł butelkę do ust i zaciągnął się zdrowo.

Potem trzymał butelkę przed sobą, studiując etykietę, ale nie widząc jej.

Potem wyrzucił butelkę przez drzwi kuchni. Wleciała do salonu i rozbiła się o ścianę.

 

3 komentarze: