Rozdział 19
W pokoju
Vinnie wyprzedził Cala na
tylnym tarasie, a gdy Cal zamknął za sobą drzwi, spojrzał przez okno na Vi,
Theresę i Beę w kuchni, walczące o macierzyńską dominację, a tym samym kontrolę
nad naleśnikami.
Trzy miesiące temu, nawet
wiedząc, że Vi była silną kobietą i wspaniałą matką, ale w ogóle nie znając
Bei, Cal postawiłby pieniądze na Theresę.
Ale po wczorajszym dniu i
gównie wydobywającym się z ust Susie, kiedy podszedł do nich o wiele za późno,
i po reakcji Vi, wiedział, że nie jest popychadłem, a była na swoim własnym
terenie.
Poza tym Bea może była
nieśmiała, ale w delikatny, kochający sposób, w jaki była ze wszystkimi jego
dziewczynami i miękkich spojrzeniach, które Vi, Kate i Keira kierowały na nią,
uznał, że ma swoje sposoby i nie jest dokładnie czarnym koniem. Nie wspominając
o tym, że kobieta zrobiła piekielne ciasto z kremem czekoladowym.
Teraz nawet nie postawiłby w zakładach,
po prostu usiadł i czekał na wyniki.
Jego oczy przeniosły się na
tatę Vi, Pete’a, który krzątał się wokół dziewczyn, desperacko pragnąc nadrobić
stracony czas. Cal uznał to za irytujące i stwierdził, że musiał zamienić słowo
z mężczyzną. Najlepszym sposobem na nadrobienie straconego czasu było
umożliwienie wnuczkom poznania go, zachowując się przy nich naturalnie, a nie
wpychając im nosa w tyłki.
Wreszcie jego wzrok przeniósł
się na Gary’ego, który siedział przy stole wygodnie popijając kawę. Gary przez
lata często siedział przy tym stole. Zawsze był tam mile widziany i wiedział o
tym. Gary dowiedział się wczoraj, obserwując Pete’a, że może odpuścić przeszłą
złą krew. Zobaczył, że zbierał owoce bycia dobrym tatą przez siedemnaście lat,
a Pete przeżywał koszmar bycia tchórzem przez ten sam czas, jeśli nie dłużej.
„Cal, synu, musimy porozmawiać
o Harcie” - zawołał Vinnie zza jego pleców, a Cal odwrócił się od drzwi,
czując, że zaciska usta.
Przeniósł wzrok na swojego wujka
i odsunął się od drzwi tak, by, nawet jeśli ktoś by wyjrzał, nie mógłby go
zobaczyć.
Oparł biodro o balustradę i skrzyżował
ręce na piersi, obserwując, jak jego wujek wyciąga rękę do jednego z doniczek z
kwiatami Vi, który stał na balustradzie. Vinnie opuścił rękę, zanim dotknął
jasnych, zdrowych kwiatów rozlewających się na boki z doniczki i spojrzał na
Cala.
„Vi jest dobra w kwiatach” -
zauważył Vinnie, obserwując resztę tarasu.
„Tak” - odparł Cal i patrzył,
jak Vinnie rzuca mu spojrzenie, zanim Vinnie odwrócił głowę, by zajrzeć do
domu.
„Utrzymuje ładny dom” -
kontynuował Vinnie.
„Wujku Vinnie…” - Cal zaczął
mu przerywać, wiedząc, dokąd to zmierza, ale wzrok Vinniego utkwił w jego.
„Wychowała wspaniałe
dziewczyny. Słodkie dzieciaki. Wesołe. Sprytne” - kontynuował Vinnie, nie dając
się powstrzymać.
Cal westchnął i nic nie
powiedział. Wiedział, że Vinnie musi to wyrzucić, więc mu na to pozwolił.
„Troszczą się o ciebie” -
zauważył Vinnie.
„Tak” - powtórzył Cal.
„Cała trójka” - powiedział
Vinnie.
„Tak” - powtórzył Cal.
„Theresa zadzwoniła do Carm w
chwili, gdy wczoraj wieczorem dotarliśmy do hotelu. Mówiła o Vi i tych dziewczynach
przez dwie godziny. Myślałem, że nigdy nie zasnę” – powiedział Vinnie i to
zdziwiło Cala, biorąc pod uwagę, że nie miał kolejnego telefonu od Carm, żeby
go dusić, że nigdy nie dzwonił, nie powiedział jej o Vi i dziewczynach, i nie zorganizowała
sobie własnej podróży, podczas której mogłaby wczuć się w jego życie i dać Vi
swoją osobistą pieczęć aprobaty.
„Zamiast sprzedawać swoje
mieszkanie, powinienem zbudować most, biorąc pod uwagę, że Bianchi spędzą tu
trochę czasu” - zażartował Cal.
Oczy Vinniego zwęziły się -
„Myślisz, że możesz przyprowadzić te dziewczyny do mojej pizzerii w garniturze,
który włożyłeś, żeby zabrać ją na pogrzeb jej brata, patrzeć na nią, jakby co
noc leciała przez okno na skrzydłach wróżki i wieszała gwiazdy, a potem nie
wracać do owczarni Bianchi, pomyśl jeszcze raz”.
Jezu. Skrzydła wróżki?
„Wujku Vinnie…” - zaczął Cal.
Vinnie przerwał mu - „Nie
myśl, że jestem głupi, chłopcze. Wprowadziłeś je z jakiegoś powodu. Żeby
przywrócić im jakąś rodzinę po tym, jak straciły swoją”.
„Vinnie…”
„Czekałem na to siedemnaście
lat, Cal”.
„Wujku…”
„Dłużej” - warknął Vinnie -
„Wiesz, Theresa co tydzień zapala dla ciebie świeczkę. Co pieprzony tydzień.
Robi to od ponad trzydziestu lat. Wiesz, ile świec dla ciebie zapaliła?” -
zapytał Vinnie.
Cal nie odpowiedział.
„Za dużo” - odpowiedział
Vinnie na swoje pytanie.
„Nie musi ich już zapalać” -
zauważył Cal.
„Jak dowie się, że Hart
ujeżdża ci tyłek, że codziennie będzie w kościele” - odparł Vinnie.
W końcu dotarli tam, gdzie
chciał, by była ich rozmowa.
„Rozmawiałeś z Salem?” -
zapytał Cal.
„Po pierwsze, powiem to raz i
to wszystko. Cieszę się z twojego powodu. Cieszę się jej szczęściem. Cieszę się
z tych dziewczyn. Nigdy cię takiego nie widziałem. Nie wcześniej, z tamtą. Nie,
chyba że byłeś z Nicky’m, a nawet wtedy nie byłeś taki, jak wczoraj. Zawsze ją
obserwowałeś, pilnowałeś, przygotowywałeś się na to, co ta suka znowu zrobi”.
Cal znowu zacisnął zęby,
podobnie jak reszta jego ciała - „Skończyło się i skończyliśmy o tym
rozmawiać”.
„Długo czekałem, żeby to
powiedzieć, Cal, powiem to tylko raz, a ty mi to dasz” - powiedział Vinnie. Cal
znowu westchnął, zmusił się do rozluźnienia i pochylił się głębiej w balustradę,
nie odrywając wzroku od wuja.
„Ona się uśmiecha, synu” -
powiedział cicho Vinnie, a Cal zamknął oczy i odwrócił głowę w stronę podwórka
Vi. Otworzył oczy, kiedy Vinnie kontynuował - „Patrzy z góry na ciebie, Vi i te
dziewczyny i Angie wreszcie spoczywa w pokoju”.
Cal zacisnął zęby, wciągnął
powietrze przez nos i podczas wydechu spojrzał na swojego wuja.
„Teraz skończyłeś?” - zapytał
Cal.
Vinnie wpatrywał się w niego.
Potem się uśmiechnął.
„Tak” - powiedział.
„Dobrze” - odpowiedział Cal,
po czym powtórzył - „rozmawiałeś z Salem?”
„Tak” - Vinnie również oparł
się o balustradę i nic więcej nie powiedział.
„I?” - zapytał Cal.
„Nie przepada za pomszczeniem
gliniarza” - odparł Vinnie. Cal wziął kolejny oddech, żeby coś powiedzieć, ale
Vinnie kontynuował - „Nie powiedziałem mu o twoim zaangażowaniu, po prostu
powiedziałem, że Vi jest moją przyjaciółką i wyczuwałem go, bo myślałem o tym,
a nie jestem zbyt wielkim fanem tego, byś był winien Salowi przysługę”.
„Nie twój wybór” - zauważył
Cal - „myślałem, że wyraziłem się jasno. I to nie jest przysługa. To wzywa
marker”.
„Coś tak wielkiego, to
przysługa, Cal, a przysługi dla mężczyzn takich jak Sal mają sposób na długie
życie. Przeżyłem to z Vinnie Juniorem. Teraz całe życie przeżywam konsekwencje”.
Cal obejrzał się na podwórko
i skrzyżował nogę na kostce, starając się przywołać cierpliwość.
„Masz umiejętności, nie myśl,
że Sal nie pamięta tego gówna. Próbował to wykorzystać, żeby wyciągnąć Vinniego
Juniora” - przypomniał mu Vinnie, a Cal spojrzał na wuja.
„Wziąłem kulę za Sala, wujku
Vinnie” - Cal miał własne wspomnienia, którymi mógł się podzielić.
„Nie zapomniał” - mruknął
Vinnie.
„Jest mi winien, jest tobie
winien. Przypomniałeś mu o tym?” - zapytał Cal.
„Nie potrzebuje przypominania”
- odpowiedział Vinnie.
„Więc co do cholery?” –
zapytał Cal.
Vinnie zrobił dwa kroki w
kierunku Cala, zatrzymał się i szepnął: „Mówisz o zabójstwie, synu”.
„Tak mówię. Ja przyjąłem kulę,
a Vinnie ostateczny cios. Twój siostrzeniec, twój syn. Jest tobie dłużny, jest
dłużny mi” - powtórzył Cal.
„Będzie chciał odpłaty” –
powiedział Vinnie.
„On już to, kurwa, miał” - odparł Cal, rozprostowując
ramiona i uderzając pięścią w klatkę piersiową pod ramię, gdzie była blizna po
kuli, a następnie uderzając wuja w serce.
„Mówisz o zabójstwie” -
powtórzył Vinnie.
„Już to powiedziałeś” -
powiedział mu Cal.
Brwi Vinniego uniosły się - „Będziesz
mógł z tym żyć?”
„Tak” - odparł Cal - „absolutnie”.
„Policjanci się zbliżają” -
wyjaśnił Vinnie.
„Zbliżali się do Harta przez
ostatnią dekadę” – uciął Cal.
„Będziesz nosił ten znak na
swojej duszy…” - Vinnie zaczął, ale przerwał, gdy Cal pochylił się i wyciągnął
rękę w stronę domu.
„Wbił kulę w mózg ojca Katy i Keirry” - wystukał
Cal - „rozwalił mu pieprzoną głowę.
Byłem tutaj, kiedy Vi dowiedziała się, że zrobił to samo z jej bratem, a ona
się pieprzenie rozpadła. Oglądałem
to, Vinnie. Trzymałem ją w ramionach i, kurwa, obserwowałem. To wszystko, co mogłem zrobić. Bez kontroli. Bez sił.
Wziął to od niej i, kurwa, wziął to ode mnie. Stałem obok niej, kiedy
powiedziała swoim dziewczynom, że ich wujek odszedł, a Keira nie mogła nawet
utrzymać się na swoich pierzonych nogach, stary. Zajęło to około trzydziestu
sekund, zanim Kate upadła i zrobiła to również w moich ramionach. Byłem tam, kurwa, Vinnie. Hart chce jej na
tyle, by zabrał ich obu. Myślisz, że ten dupek nie będzie celował we mnie?”
„Ty możesz o siebie zadbać.
Pytałem dookoła. Brat nie wiedział, co do cholery robił” – zauważył Vinnie - „Nigdy
nie powinien…”
Cal mu przerwał - „Tim był
gliną, Colt mówi, że dobrym. Powiesz mi, że nie wiedział, co robi?
„Ja…”
„Jak nie porozmawiasz z
Salem, ja to zrobię” - Cal przerwał wujowi.
„Cal, nie chcesz być mu
winien” - ostrzegł Vinnie.
„On jest winien mi. Dostał
moją krew i dostał mojego kuzyna. On o tym wie” - odpalił Cal.
„Cal…”
Cal cofnął się - „Co to, do cholery,
jest? Dlaczego ty…?”
Tors Vinniego przesunął się do
przodu - „Straciłem dla niego jednego chłopca. Myślisz, że mam ochotę stracić
dwóch?”
Cal ze złością potrząsnął
głową - „Jezu, wujku Vinnie. Nie będę dla niego, kurwa, pracował”.
„Jest przekonujący” - odparł
Vinnie.
Cal ponownie wskazał na dom -
„Nic by mnie nie przekonało, żebym to naraził”.
„Tak, a Vinnie Junior miał
Francescę i patrzył na nią, jakby wieszała gwiazdy i chciał jej dać wszystko.
Więc poszedł znaleźć sposób, aby to zrobić. Łatwy sposób to Sal”.
„Miał dwadzieścia pięć lat” -
przypomniał mu Cal.
„Był zakochany” - odparł
Vinnie, wskazując głową w stronę domu, by podkreślić swój punkt.
„Nie przypinaj tego gówna
Frankie” - uciął Cal - „Powtarzałeś tę gadkę o wiele za długo i wiesz, że to
nie jest w porządku” - Vinnie zacisnął usta i odwrócił wzrok, ale odwrócił się,
gdy Cal mówił dalej - „Mam biznes, mam pieniądze, nie potrzebuję tego gówna”.
„Do cholery, Cal, prawie
załatwiłeś jej tatę za kupienie Keirze płyty CD!” - Głos Vinniego podniósł się
- „Vi wiesza dla ciebie gwiazdy i znam cię. Jesteś Callahan. Jesteś Bianchi.
Będziesz chciał dać jej księżyc”.
„Ja już dałem jej księżyc,
Vinnie” - powiedział mu Cal, a Vinnie cofnął się.
„Co?”
Cal się nie powtórzył i nie
miał zamiaru wyjaśniać.
„A byłem wkurzony na Pete’a, bo
włazi dziewczynom w tyłek i kupił Keirze pierdoloną płytę boysbandu, a ja
mieszkam w tym domu. Muszę słuchać tego gówna”.
Vinnie wpatrywał się w niego
przez chwilę, zanim wybuchnął śmiechem.
Cal się nie śmiał.
„Nie mam już dwudziestu
pięciu lat, wujku Vinnie i nie jestem Vinnie’m Juniorem” - stwierdził Cal.
Vinnie przestał się śmiać, bo
wiedział, o czym mówi Cal. Vinnie Junior i Cal mieli ze sobą wiele wspólnego.
Obaj myśleli, że znaleźli to, czego chcieli, w młodym wieku i obaj zrezygnowali
ze wszystkiego dla tego. Cal chciał Bonnie i rodziny, i zrobił wszystko, aby to
urzeczywistnić. Vinnie chciał tego wszystkiego, ale przede wszystkim pragnął
Frankie i chciał jej udowodnić, że jest wart jej miłości.
Ale to było wtedy. To było
teraz.
Cal przekonał się na własnej
skórze, że jeśli znajdziesz coś dobrego, nie musisz z niczego rezygnować. Jeśli
było dobrze, dostałeś wszystko, czego potrzebowałeś, nie rezygnując z gówna.
Vinnie Junior nie dożył tej lekcji, ponieważ ta lekcja go zabiła. Nie żył
wystarczająco długo, by dowiedzieć się, że Frankie go kochała niezależnie od
tego, czy mógłby dać jej księżyc, czy robił by pizzę.
Vinnie Junior nigdy tego nie
zrozumiał, a Vinnie Senior nigdy nie przyznał na głos, że jego syn popełnił
błędy w wyborach, których dokonywał w życiu i w sposobie, w jaki spierdolił
wszystko dla siebie i dla Frankie.
„Ty wypuszczasz Sala albo ja
to robię. Jeden z nas powołuje się na marker” - rozkazał Cal - „A robimy to dla
Vi i mówię ci, jeśli jeszcze tego nie rozgryzłeś, przebywając w pobliżu niej i
tych dziewczyn, nie ma lepszego, pieprzonego powodu, żeby to zrobić. Daniel
Hart zabrał jej mężczyznę, ojca jej dzieci i jej brata. Byli blisko. Wszyscy.
Mógł ją zniszczyć. Mógł ją powalić na ziemię. Mógł zmienić te dziewczyny. Mógł
zrobić z niej Bonnie. Jak on pójdzie dalej…”
Vinnie przerwał mu - „Powołam
się na marker”.
Cal skrzyżował ręce z
powrotem na piersi, żądając - „Zrób to teraz”.
„Teraz?” - zapytał Vinnie.
„W tej chwili” - powiedział
Cal.
„Ale…” - Vinnie spojrzał w
stronę domu, a potem z powrotem na Cala - „naleśniki”.
„Teraz” – powtórzył Cal.
Vinnie wpatrywał się w niego,
a Cal wytrzymał jego spojrzenie.
Potem Vinnie wyciągnął
telefon z kieszeni koszuli.
„Chryste, synu” - wymamrotał
z westchnieniem.
„Jak musi zamienić ze mną
słowo, stoję tutaj” - zaoferował Cal.
Vinnie spojrzał w niebo.
Potem otworzył telefon. Potem zadzwonił do Sala.
Drzwi się rozsunęły i głowy
obu mężczyzn podskoczyły w tę stronę, by zobaczyć wychodzącą Kate z telefonem
Cala w dłoni.
„Hej, Joe” - powiedziała, gdy
Vinnie uśmiechnął się do niej, a potem zszedł po stopniach tarasu i wyszedł na
mokrą trawę - „Colt na twoim telefonie”.
Cal odebrał jej telefon,
kiedy się zbliżyła. Potem podniósł drugą rękę i delikatnie pociągnął za jej
włosy.
„Dzięki, dziewczyno” -
mruknął.
„Tak” - uśmiechnęła się i
spojrzała na Vinniego, który był teraz kilka kroków dalej na podwórku, plecami
do tarasu, z pochyloną głową, z ręką przy biodrze, a drugą przy uchu. Kate
odwróciła się i skoczyła z powrotem do drzwi, weszła do środka i zamknęła je za
sobą.
Cal przyłożył telefon do
ucha.
„Yo”.
„Potrzebuję cię na komisariacie,
stary” - powiedział Colt bez powitania, a plecy Cala wyprostowały się, gdy złe
przeczucia uderzyły go w brzuch.
„Dlaczego?” - zapytał.
„Jak szybko możesz się tu
dostać?” – zapytał Colt.
„Czemu?” - powtórzył Cal,
tracąc cierpliwość.
„Potrzebujesz wprowadzenia” -
wyjaśnił Colt.
„O?” - zapytał Cal.
„Są pewne rzeczy, które
musisz wiedzieć. Wydarzyły się nowe rzeczy” - powiedział mu Colt.
„Hart?” - zapytał Cal.
„Tak” - odpowiedział Colt.
„Kurwa” - warknął Cal.
„Wczoraj miałeś na podjeździe
kilka samochodów. Nadal macie towarzystwo, czy mam wysłać jednostkę?” - Colt
zapytał od niechcenia, ale to pytanie nie było przypadkowe. To pytanie
sprawiło, że złe uczucie w jego wnętrznościach stało się toksyczne.
„Mamy towarzystwo” - powiedział
Cal i spojrzał na Vinniego - „ale wyślij radiowóz”.
„Dobrze” - mruknął Colt - „Będzie
dyskretny” - zapewnił go.
„Nie obchodzi mnie, czy
siedzi na pieprzonym podjeździe” - odparł Cal, podchodząc do rozsuwanych
szklanych drzwi – „po prostu chcę, żeby tu był, zanim wyjadę”.
„Jasne” - powiedział Colt, a
Cal zamknął telefon.
Zagwizdał, a Vinnie odwrócił
się, żeby na niego spojrzeć. Cal uniósł rękę i zakręcił palcem w powietrzu.
Vinnie skinął głową. Cal odwrócił się, odsunął drzwi i przeszedł przez nie,
zastanawiając się, co powie Vi, żeby wyjaśnić, że musi iść na posterunek.
Potem zasunął za sobą drzwi.
*****
Tata, Gary i wujek Vinnie
siedzieli na zewnątrz, na podwórku, sprawdzając darń, którą położyli Joe i
Keira. Ja siedziałam w salonie z Beą i ciocią Teresą. Popijałyśmy kawę z
dziewczynami na podłodze bawiącymi się z Mooch’em. Myślałam o pospiesznym
wyjściu Joe, które on niejasno wyjaśnił, a także o radiowozie, który był zaparkowany
po drugiej stronie ulicy i o tym, że podjechał i zatrzymał się, zanim Joe mnie
pocałował i wyszedł za drzwi oraz o tym, że nie przesunął się w ciągu
dziesięciu minut, gdy Joe nie było.
Te myśli opuściły moją głowę,
kiedy ciocia Theresa podniosła swoją dużą torebkę wielkości torby listonosza i
rzuciła ją na kolana.
„Kto wie, jak długo Cala nie
będzie, muszę to zrobić” - mruknęła ciocia Theresa, brzmiąc na roztargnioną,
ale w sposób rzeczowy, a ja spojrzałam na nią, potem na Beę, a potem na
dziewczyny.
„Co zrobić?” - spytała Keira,
ale ciocia Theresa nie podniosła wzroku, szperając w torebce wielkości małego
bagażu.
„Poszukasz chwili, ale znajdziesz
ją, żeby mu to dać” - rozkazała dziwnie - „Czas, aby Cal odzyskał Nicky’ego”.
Wciągnęłam oddech na jej
słowa i mój wzrok powędrował do Kate, ale Kate i Keira wpatrywały się w torbę
cioci Theresy.
„Kim jest Nicky?” - szepnęła
Bea.
„Syn Cala” - odpowiedziała
ciocia Teresa bez najmniejszej nawet ceregieli, a potem kontynuowała bez żadnej
- „umarł, gdy był niemowlęciem. Głupia cipa, jego żona zostawiła go w wannie.
Utonął…” - Bea sapnęła i spojrzała na mnie, ale ciocia Theresa wyciągnęła duży
kwadratowy przedmiot owinięty czarną chustą i odwróciła się do mnie.
Zdejmując chustę, oznajmiła -
„Nicky”.
Potem wręczyła mi ramkę ze
zdjęciem.
Automatycznie wyciągnęłam
rękę i ją wzięłam ją. Potem przyciągnęłam ją do siebie i gapiłam się.
W środku siedział Joe na
jednej z ławek w Pizzerii Vinnie’go. Nikt z nim nie siedział. Był sam i z
profilu, pokryta bliznami strona jego znacznie młodszej twarzy była zwrócona do
aparatu.
Było to czarno-białe, ale
słońce świeciło przez okna drzwi i błyszczało na wypolerowanym drewnie wokół
Joe. Jego ramiona były na wysokim oparciu ławki, nogi wyprostowane przed nim,
stopy skrzyżowane w kostkach.
Na sam środku jego wielkiej
klatki piersiowej leżało małe dziecko, ramię Joe wygięte było wokół jego
dziecięcego tyłka, dziecko zaciśnięte było w tę małą kulkę, którą tylko
niemowlęta mogły zrobić. Jego niemowlęce kolana pod nim, jego niemowlęcy tyłeczek
w powietrzu.
Dziecko spało, jego twarz
była zwrócona w stronę kamery, jego policzek na piersi Joe, jego mała pięść
również spoczywała na jego klatce piersiowej blisko jego pięknej małej
twarzyczki.
Głowa Joe opierała się o
ławkę, jego oczy były zamknięte. On też wyglądał na śpiącego. Nawet jeśli spał,
sposób, w jaki trzymał syna przytulonego do piersi, bezpieczny w ochronie jego
potężnego ramienia, jego biceps napinający mocno materiał jego wszechobecnej
koszulki, krzyczały, że Joe nie pozwoli, by cokolwiek zraniło jego chłopca,
śpiącego, czy obudzonego, nigdy.
Chyba, że jego by tam nie
było.
A kiedy coś zraniło jego
syna, jego nie było.
Wpatrywałam się w profil Joe.
Nie wyglądał na szczęśliwego, wyglądał na spokojnego, a ten spokój nie miał nic
wspólnego ze snem.
Ojciec i syn ucinali sobie
drzemkę w rodzinnej pizzerii.
Boże, ale było piękne.
Ciche łzy spływały mi po
policzkach.
„Nie wiem, czy ma zdjęcia” –
powiedziała ciocia Theresa - „Nie bywał w
okolicy po tym zbyt często, więc nie zajeżdżaliśmy tu zbyt często, a potem
przestaliśmy, ponieważ w ogóle go nie było”.
Kate i Keira przysunęły się
do mnie i otoczyły mnie. Obie przyłożyły rękę do zdjęcia i poczułam, że Bea się
pochyliła.
„Zrobiłam mnóstwo jego zdjęć.
Na niektórych jest ta zdzira, a Manny mówi, że może je zeskanować i zrobić z
nią coś, co nazywa się Photoshopem. Ale myślę, że Cal będzie wiedział, że tam
była, i nie chcę, żeby miał to przypomnienie o niej z nim i Nicky’m” –
powiedziała ciocia Theresa, nadal rzeczowo, nawet szorstko, i wiedziałam, że
musiała taka być, bo jeśli nie byłaby taka w tym momencie, to byłaby bałaganem,
tak jak ja.
„Nie” - wykrztusiłam, wciąż
przykuwając wzrok do zdjęcia - „…nie, masz rację. Bonnie tego nie rozumiała”.
„Ale minęło wystarczająco
dużo czasu. Nicky musi wrócić do domu” - oświadczyła ciocia Teresa - „Więc
zaczniemy od tego, a później dam ci resztę”.
„Tak” - wyszeptałam, łzy wciąż
spływały mi po policzkach - „Nicky musi wrócić do domu”.
I wiedziałam, gdzie będzie
mieszkał Nicky. Obok Tima i Sama na naszych półkach. Tim i Sam zajmą się nim.
Zawsze będą razem i zawsze będą z nami.
„To chłopiec Joe?” - Kate wyszeptała
obok mnie, a ja skinęłam głową, po czym odwróciłam głowę do mojej córki, a
ponieważ jej była tak blisko, pochyliłam się i pocałowałam jej włosy. Następnie
wdychałam ich zapach i zapamiętałam go, mimo że już go pamiętałam.
„Jejku” - odetchnęła Keira - „Joe
jest gorący nawet trzymając dziecko”.
„Keira!” - Kate warknęła, ale
wydobył się ze mnie krótki chichot i odwróciłam się do mojej najmłodszej i
pocałowałam też jej włosy.
„Czy mogę zobaczyć?” - Bea
zapytała cicho, a ja i moje dziewczyny zwróciłyśmy się do niej.
„Tak” - odpowiedziałam
miękko, wręczyłam jej ramkę i otarłam łzy z policzków
Wzięła ją i pochyliła głowę,
żeby ją obejrzeć.
Potem, nie odrywając oczu od
zdjęcia, wyszeptała - „Stracił syna”.
Poniewczasie uderzyło mnie,
że to było coś, co dzielili, a uderzyło mocno i ostro, przebijając moje serce.
„Bea” - wymamrotałam, moja dłoń
owinęła się wokół jej nogi, a Keira przesunęła się, by usiąść na podłodze u jej
stóp, gdzie pochyliła się i przyłożyła policzek do kolana babci.
Bea położyła dłoń na włosach
Keiry, gdy Kate przesunęła się z tyłu kanapy, by usiąść na podłokietniku obok
Bei i pochyliła się, by przyłożyć policzek do czubka głowy babci.
Oczy Bei przesunęły się na
mnie.
„Wiem, jakie to uczucie” -
powiedziała cicho.
„Wiem, że wiesz” - powiedziałam
gardłowym szeptem, gdy świeże łzy napłynęły mi na policzki.
„Miałam mojego jednak dłużej”
- ciągnęła dalej, a jej spojrzenie powędrowało do Theresy - „miał czas, aby dać
mi moje dzieci”.
„Tak, cara, licz swoje błogosławieństwa nawet podczas straty” – doradziła
delikatnie ciocia Teresa, też wiedząc, jak to jest stracić syna.
Bea spojrzała na mnie i
oddała zdjęcie.
„Lubię go, kochanie” -
powiedziała cicho - „ale…”
„Co, Bea?” - spytałam, kiedy
przestała mówić.
„Myślisz, że polubił moje
ciasto?” - zapytała.
Poczułam, że moje brwi
ściągają się na jej dziwne pytanie, a głowa Kate uniosła się, ale jej ramię
objęło babcię i ścisnęła ją.
„On uwielbiał twoje ciasto, babciu”.
„Tak” - potwierdziła Keira,
spoglądając na Beę - „wziął jeszcze jeden kawałek po twoim wyjściu”.
„Tak zrobił?” - zapytała Bea
dziwnie pełnym nadziei głosem.
„Tak” - odpowiedziała Keira z
uśmiechem - „tak”.
Bea znów na mnie spojrzała -
„Myślisz…?” - zaczęła, a potem zatrzymała się.
„Co myślę, Bea?” - Zapytałam.
Bea spojrzała na Keirę i
dotknęła jej twarzy.
„Nic”.
„Rodzina to rodzina” -
odezwała się ciocia Theresa i wszyscy spojrzeli na nią, ale Theresa patrzyła na
Beę - „Rodzina to rodzina” - powtórzyła Theresa.
„Czy Joe tak myśli?” - Bea
zapytała Theresę, spojrzałam na nią i wreszcie to zrozumiałam.
Ścisnęłam nogę Bei i pochyliłam
się w jej stronę - „Jesteś częścią naszego życia” - Wyszeptałam.
„Ale nie będzie chciał, żeby
mu przypominano…” - zaczęła, a ja się roześmiałam.
„Bea!” - pochyliłam się
mocniej - „Katy i Keirry wyglądają dokładnie jak Tim” - Podniosłam rękę i
wskazałam zdjęcia Tima na naszych półkach - „On jest wszędzie. Będzie wszędzie”
- Dotknęłam włosów Keiry i dokończyłam - „na
zawsze”.
„Rodzina to rodzina” -
powtórzyła stanowczo Theresa, ale Bea nadal wyglądała na niepewną.
„Nigdy nie zapomnę Tima, Bea”
- obiecałam - „Nie chcę tego, nie mogłabym tego stracić, nie mogłabym stracić jego,
wszystkiego, czym byliśmy, wszystkiego, co mi dał, nas. Nigdy nie stracę Tima,
a Joe by tego nie chciał. Nigdy by o to nie poprosił. I nigdy nie chciałby,
żebym straciła ciebie. On wie, co znaczysz dla mnie, dziewczyn, o to też by
nigdy nie poprosił”.
„Powiedz mu, że jak lubi moje
ciasto, zrobię je za każdym razem, gdy przyjedziemy” - obiecała Bea.
„Przyjeżdżaj ze swoim
ciastem, bez ciasta, nie będzie go to obchodziło. Jedyną rzeczą, która by go
wkurzyła, byłoby to, że nie przyjechałaś myśląc, że nie możesz z jego powodu”.
Bea oblizała dolną wargę.
Potem szepnęła - „Tim by go polubił”.
To było dziwaczne, niewygodne
i rozdzierająco smutne. To też była prawda.
„Tak” - odszepnęłam.
„Możesz zrobić dla mnie
ciasto” - wtrąciła Keira, próbując poprawić nastrój.
„I mnie” - powiedziała Kate -
„ale następnym razem głosuję na truskawki”.
„Śmietanowe” - Keira oddała
swój głos.
„Myślę o toffi” - stwierdziła
Bea.
„Następnym razem przyniosę
swoje cannoli” - oświadczyła ciocia Teresa.
„Cholera, przytyję” - mruknęłam,
a Bea się roześmiała.
„Z tego, co widzę, kochanie,
gruba, chuda, włosy mogą ci wypadać, a Joe to nie by obchodziło” - powiedziała.
To też była prawda.
„Tak” - uśmiechnęłam się do
niej.
Uśmiechnęła się, ale potem
się zachwiał - „Tak jak Tim” - szepnęła.
Mój uśmiech też się zachwiał
- „Tak jak Tim”.
Kate przyłożyła policzek do
włosów babci. Keira położyła swoje na kolanie swojej babci. Zwinęłam Joe i
Nicky’ego mocno do piersi i spojrzałam na Theresę.
„Dam mu Nicky’ego tak szybko,
jak będę mogła” - obiecałam.
Oczy ciotki Theresy
przesunęły się przez Beę, Kate i Keirę, a potem z powrotem na mnie.
„Grazie cara mia” - szepnęła.
„Nie ma za co” - odszepnęłam,
wstałam, pochyliłam się, pocałowałam policzek cioci Teresy, a potem zabrałam
Nicky’ego i Joe do naszej sypialni i schowałam ich bezpiecznie do szuflady z
bielizną.
*****
Kiedy Cal wszedł na górę
schodów na komisariacie, zobaczył w biurze Colta, Sully’ego i Mike’a Haines’a
stojących wokół biurka, o którym wiedział, że należało do Colta. Wiedział o
tym, bo był tam wcześniej, ale nawet gdyby nie był, wiedziałby o tym, bo były na
nim trzy zdjęcia w ramkach. Na jednym z nich był Colt i Feb w J&J’s, Colt
siedział na swoim zwykłym stołku, Feb stała między jego nogami, byli
przyciśnięci do siebie, oboje się śmiali. Jedno było jak zdjęcie, które Vi
miała na półkach. Feb leżała w szpitalnym łóżku, nowonarodzony Jack był w jej
ramionach, jej twarz była blada i zmęczona, Colt leżał z nią na pościeli, jego
ramię obejmowało jej ramiona, a drugą rękę trzymał na pokrytym pieluszką tyłku
Jacka. Ostatnie było zrobione niedawno na grillu, Colt i Feb stali, Colt miał
Jacka w jednej ręce, jego drugą wokół Feb, Feb miała szarego kota w jednej
ręce, a drugą wokół Colta, a ich szczeniak siedział na stopie Colta i wywieszał
język. Wszyscy się uśmiechali, nawet mały Jack i szczeniak wyglądali, jakby się
uśmiechali, chociaż kot wyglądał, jakby chciał być gdziekolwiek indziej niż
tam.
Szczęśliwa rodzina pieprzone wreszcie.
„Yo” - powiedział, gdy Colt
podniósł się z fotela, a Sully i Haines spojrzeli na niego.
Cal pochylił brodę w stronę
Haines’a i patrzył, jak szczęka Haines’a twardnieje. To toksyczne uczucie w
jego wnętrznościach wzburzyło się, ponieważ nie sądził, że Haines był mężczyzną,
który mógłby chować urazę, ale jeśli byłby Calem, nie sądził, że byłby na tyle
głupi, by oddać swoją moc, przyznając się do, że chował. Jego szczęka była
twarda z innego powodu.
„Yo, Cal” - powiedział cicho
Colt i to toksyczne uczucie wzrosło. Cal wiedział, że Colt był delikatny dla
kobiet, poza tym nie był głośny, ale też nie był cichy.
Cal zatrzymał się przy ich
skupieniu.
„Nic mi nie dałeś przez
telefon, Colt. Nie każ mi czekać” - stwierdził Cal.
„Najpierw muszę coś wyjaśnić”
- Colt nadal milczał, jego oczy były czujne, a Cal zauważył, że był bardziej
niż zwykle czujny, podobnie jak Sully i Haines.
„Zrób to szybko” - zażądał
cicho Cal.
„Po pierwsze, musisz
wiedzieć, że Mike jest tutaj z jakiegoś powodu i to dobrego” - powiedział Colt,
a Cal skinął głową. Wcale mu się to nie podobało i wcale nie było lepiej.
„Po drugie, jakiś czas temu
rozmawialiśmy na twoim tarasie, pamiętasz?” - zapytał Colt.
„Pamiętam” - odpowiedział
Cal, nie odrywając oczu od Colta.
„To sprawa między tobą a mną”
- powiedział Colt, wciąż mówiąc cicho.
„To dlaczego teraz o tym
rozmawiamy?” - zapytał Cal i wskazał głową na Sully’ego i Hainesa.
„Z powodu tej rozmowy tej
nocy podjąłem decyzję, która ci się nie spodoba” - odpowiedział Colt, a Cal poczuł,
że Sully i Haines są blisko siebie. Poruszali się tylko nieznacznie, to ich
zwiększona czujność wypełniła ich grupkę jak fizyczny obecność.
Ta trucizna wzburzyła się jeszcze
głębiej w jego jelitach - „Colt…”
„Nie wiedziałem, że rzeczy
się zmienią, nie wiedziałem, że zrobią to tak szybko i, przepraszam stary, ale
kiedy to się zmieniło, nie byłem pewien, czy to potrwa” - powiedział Colt.
„Co do cholery?” - zapytał
Cal.
„Vi dostawała prezenty” -
powiedział szybko Sully, a oczy Cala przesunęły się po nim.
„Wiem” - powiedział mu Cal.
„Każdego dnia przez prawie
trzy miesiące” - wtrącił Haines, a Cal cofnął się o krok, aby nabrać dystansu
między nim a przyjaciółmi, aby móc przejąć kontrolę.
Zajęło to trochę czasu, ale
kiedy to osiągnął, wyszeptał - „Co?”
„Ja też nie wiedziałem, Cal” -
odgryzł się Haines i spojrzał na Colta, a Cal wiedział, że Colt miał
nieprzyjemny poranek.
Oczy Cala również spoczęły na
Colcie i wykrztusił - „Wyjaśnij”.
„Wy dwaj byliście
skoncentrowani na Vi, a ja potrzebowałem skupić się na problemie” - powiedział
Colt.
„Więc ukryłeś to gówno przede
mną?” – zapytał Cal, teraz jego głos był cichy, ale był to inny rodzaj ciszy
niż Colta.
„Podjąłem decyzję” –
stwierdził Colt.
„Ta była zła” – uciął Cal.
„Zniknąłeś na ponad dwa
miesiące, stary, pamiętasz?” - odpalił Colt.
„Nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział,
że dostaje prezenty” - odparł Cal.
„Bzdura” - mruknął Colt.
Cal poruszył się i Sully też
się poruszył, stając między Coltem a Calem.
„To nie pomaga, Cal, wiesz o
tym. Uspokój się i posłuchaj” - powiedział cicho Sully.
Oczy Cala znajdowały się
ponad ramieniem Sully’ego i Colta.
„Haines tu był, dlaczego to
przed nim ukryłeś?” - zapytał Cal.
„Skup się” - odpowiedział
Colt.
„Jesteś taki pełen gówna” -
uciął Cal.
„Cholera, Cal, rozmawiasz z
człowiekiem, który wie, co oznacza utrata koncentracji!” – warknął Colt -
„Pozwoliłem Feb odciągnąć nas z aresztu ochronnego w dniu, w którym powinniśmy
trafić do aresztu, dzień przed tym,
moja kobieta, kurwa, moje kobiety
zostały porwane i wzięte jako zakładniczki. Jedna z nich została postrzelona.
Inna spędziła miesiące na terapii. Tego dnia jeden człowiek zginął, inny został
postrzelony, inny postrzelony i posiekany do gówna. Mogło być gorzej. Wiem, jak
ważne jest utrzymywanie pieprzonego skupienia” - To było do dupy, ale Cal
musiał mu to przyznać, a Colt kontynuował - „Żaden z was go nie miał. Sully i
ja mieliśmy”.
Cal spojrzał na Colta, po
czym cofnął się. Sully odszedł.
Haines wciągnął powietrze i
wypuścił powietrze.
„Kontynuuj” - warknął Cal.
„Wszystko się zmieniło” -
wyjaśnił Colt.
„Tak? Jak?” - Cal chciał
wiedzieć.
„Prezenty się skończyły” -
powiedział Sully.
„Kiedy?” - zapytał Cal.
„W dniu, w którym zamordowano
brata” - powiedział mu Colt.
„Ale on nadal jest aktywny?” -
Cal pchnął i wszyscy spojrzeli na niego.
Wtedy Haines się ruszył.
Opierając się o biurko Colta, zsunął z niego szarą kopertę i wręczył ją Calowi.
Cal wziął ją i Haines zaczął mówić.
„Dostałem to wczoraj w mojej
poczcie w domu” - powiedział Haines.
Cal przeniósł wzrok z Hainesa
na kopertę.
„Zdjęliście odciski?” -
zapytał Cal.
„Tak” - odparł Haines.
„Dostaliście coś?” - Cal
kontynuował, znając odpowiedź.
„Nie” - Haines udzielił mu
odpowiedzi, którą znał.
Cal otworzył kopertę,
wyciągnął zdjęcie, spojrzał na nie i poczuł, jak twardnieją mu szczęki.
Było czarno-białe, bez
wątpienia zrobione z teleobiektywem, Haines i Vi stali obok Mustanga Vi. Haines
trzymał ręce na jej szczękach, głowę miał pochyloną do przodu, głowę Vi odchylał
do tyłu i całowali się.
Na dole zdjęcia nabazgrane
czarnym markerem było - „Upewnij się, że to było pożegnanie”.
Colt obrócił się, wziął z
biurka kolejną kopertę i wręczył ją Calowi.
„Wczoraj ja też dostałem to w
mojej poczcie” – powiedział – „zdjęte odciski.”
Cal otworzył kopertę i
wysunął kolejne zdjęcie. Było czarno-białe i przedstawiało Vi i jego dwa dni
temu, stojących na podjeździe w drzwiach jej Mustanga. To było wtedy, gdy
powiedziała mu, że zrobi wszystko, co zechce. Byli w ciasnym zwarciu, połączeni
ustami, rzucali się na to.
Na dole tego zdjęcia nabazgrano
- „Powiedz mu, że ma odejść, albo będzie następny”.
Cal zamknął oczy i wymamrotał
- „Kurwa”.
„Otwarte groźby” – powiedział
Sully – „nowe”.
„Barry Pryor o nich wie?” –
spytał Cal, nachylając się wokół Colta i rzucając zdjęcia na biurko.
„Tak” - powiedział Colt.
„Co myśli?”
„Uważa, że ty, Vi i
dziewczęta powinniście rozważyć opiekę ochronną” - odparł Colt.
Brwi Cala uniosły się - „Oferujesz
to?”
Colt przygryzł dolną wargę,
co robił, kiedy był wkurzony. Sully zaszurał nogami. Haines wydał z siebie
dźwięk przypominający warczenie.
„Rozmawiałem z komendantem.
Nie mamy środków” – powiedział mu Colt.
„Więc tylko czujność” –
wywnioskował Cal.
„Jednostki na ulicy, eskorta
dla ciebie, Vi i dziewcząt” – powiedział Sully.
„Masz na to środki?” –
zapytał Cal.
„Nie, właśnie rozmawiałem z
załogą. Wchodzą w to. To nie będzie stałe, ale zrobią, co w ich mocy” – oczy
Colta pochwyciły Cala - „Kapitan nie musi wiedzieć” – powiedział Colt.
„Masz broń?” - zapytał
Haines.
„Tak, ale nie trzymam jej na wierzchu
z Vi i jej dziewczynami” – odpowiedział Cal.
„Jej dziewczyny są
wystarczająco duże, by wiedzieć co to” – wtrącił Sully.
„Nadal tego nie robię” –
stwierdził Cal.
„Stary, ich tata był gliną.
Muszą być do tego przyzwyczajone” – zauważył Haines.
„Tak, może z Timem były do
tego przyzwyczajone. Ze mną nie są i jak ja pokażę swoją broń, będą wiedzieć,
że coś jest nie tak” – odparł Cal.
„Nie powiesz im?” – zapytał
Colt zdziwionym głosem.
„Kurwa, nie” – odpowiedział
Cal.
„Jaja robisz” – mruknął
Haines.
„Powiedziałbyś im?” – spytał
Cal, a Haines spojrzał mu w oczy, po czym mięsień drgnął mu w szczęce – „Tak
właśnie myślałem” – powiedział cicho Cal.
„Trudno będzie zapewnić im
eskortę, jeśli im nie powiesz” – zauważył Sully.
„Nie będą miały eskorty, będą
miały ogony, a od ciebie i twojej załogi będzie zależało, czy pozostaniecie
niewidzialni” – odparł Cal.
„Cal, widzę, że chcesz
trzymać Kate i Keirę w niewiedzy, by czuły się bezpiecznie, ale Vi…” – zaczął
Colt i Cal spojrzał na niego.
„Jej brat został zamordowany
trzy tygodnie temu, Colt. Myślisz, że powinienem iść do domu, powiedzieć jej,
że ktoś robi zdjęcia i grozi nam? Mike’owi? Mnie? Po śmierci Sama miała
koszmary. Złe. Już ich nie ma. Teraz chcesz, żeby spróbowała zasnąć, wiedząc o
tym? Miałaby pozwolić dziewczynom chodzić do szkoły? Mnie iść do sklepu? Mike
jest ojcem, nie skończyło się między nimi źle, po prostu się skończyło.
Troszczy się o niego. Myślisz, że będzie w porządku, jeśli pomyśli, że
wprowadziła to gówno do jego życia?”
Colt uniósł rękę - „W
porządku, Cal, rozumiem”.
Przez chwilę nikt nie odezwał
się słowem, dopóki Sully nie zakończył milczenia.
„Więc co teraz zrobimy?” -
mruknął Sully.
„Cal się wycofuje” –
powiedział Haines, a oczy Cala przesunęły się po nim.
„Powtórz?” - zapytał
niebezpiecznie.
„Wytłumaczysz jej rzeczy po
tym, jak policja z Chicago go zgarnie” – kontynuował Haines.
„Myślisz, że powinien się
wyprowadzić?” – spytał Colt z niedowierzaniem.
„Myślę, że sprawiamy, że Hart
myśli, że jego groźby zadziałały” – wyjaśnił Mike - „Zadbamy o bezpieczeństwo
Cala. Będziemy mieć oko na Vi. Pryor mówi, że jest blisko”.
„Blisko z czym?” - Cal
warknął.
Mike’a pochwycił Cala
wzrokiem - „Unikanie podatków”.
„Jezu Chryste” - warknął Cal
- „to pieprzony żart”.
„Mają namiar na drugi zestaw
ksiąg” – odparł Mike.
„Namiar?” – zapytał Cal - „Nawet
nie mają pieprzonych ksiąg?”
„Federalni są w to teraz zamieszani”
- wyjaśnił Colt - „dokonują transakcji”.
Cal potrząsnął głową - „Chcesz,
żebym zostawił Vi i dziewczyny dla uchylania się od płacenia podatków?” - Cal
odparł, znając grę Mike’a. Nie chciał, żeby Cal był bezpieczny. Chciał, żeby
Cal zostawił Vi - „Jak go dostaną, wyjdzie za kaucją w ciągu kilku godzin”.
„Szanse są takie, że
zatrzymają go bez możliwości wyjścia za kaucją” – zauważył Colt.
„Ma pieniądze, ma prawników,
wie, że w jego biznesie to gówno może się zdarzyć w każdej chwili. Będzie
przygotowany” – powiedział Cal Coltowi.
„Jak ustanowią kaucję, będzie
wysoka” - zauważył Sully.
„Wyjdzie” - odpalił Cal.
„Tak jak powiedziałem, Cal,
wyjaśnisz jej to po zakończeniu” – powtórzył Haines.
Cal zwrócił się całkowicie do
Hainesa - „Wczoraj wieczorem stała w kuchni w moich ramionach, chichocząc
głupkowato. Myślisz, że po tym, jak przeszła przez dwa lata piekła, jak doprowadziłem
ją do tego stopnia, że chichocze, zniszczę to dla czekania na wyrok za uchylanie
się od płacenia podatków, jesteś kurewsko walnięty”
– wrócił Cal i teraz szczęka Hainesa była twarda dla z innego powodu miał
zaciśnięte ręce i solidne ciało.
Haines spojrzał gniewnie na
Cala. Cal odwzajemnił gniewne spojrzenie.
„Chłopcy” - wymamrotał Sully.
Cal odwrócił wzrok od Hainesa i zobaczył, że Colt i Sully są czujni.
„Ochrona, czujność, ogony” -
oświadczył Cal - „Będę trzymać broń tam, gdzie mogę ją szybko zdobyć, i nosić
ją, gdy nie będę z Vi i dziewczynami”.
„Masz pozwolenie na noszenie
w ukryciu?” - zapytał Sully.
„Człowieku, czy wiesz, jaka
jest moja praca? Dostałem zezwolenie na ukryte w czterdziestu siedmiu stanach” -
odpowiedział Cal.
„Racja” - mruknął Sully, jego
oczy przesunęły się na Colta, a usta wykrzywiły mu się.
Cal nie znalazł niczego
śmiesznego i jego wzrok trafił na Colta.
„Stanie się niecierpliwy i
spieprzy. Każdy stojący tu mężczyzna to wie. Twoim zadaniem jest upewnić się,
że nie spieprzy się z Vi, Kate lub Keirą na celowniku”.
„Musisz trzymać się miasta, a
nie wyjeżdżać do pracy” – wtrącił Mike, przegrywając próbę wydostania Cala z
domu Vi, zmieniał śpiewkę i Cal spojrzał na niego.
„Tak, Mike. Dzięki za tę informację”
- sarkazm Cala był oczywisty i Mike wyprostował się.
„Wszyscy jesteśmy tutaj po
tej samej stronie” - zauważył Sully, gdy powietrze wokół Cala i Hainesa znów
stało się ciężkie.
Cal przeszył Sully’ego
spojrzeniem i spojrzał na Colta.
„Masz prezenty, czy wysłałeś
je do Pryor’a?” - zapytał.
„Wysłałem spis i zdjęcia do
Pryor’a. Dostarczono tu prezenty, tu zostały. Są w magazynie dowodów” –
odpowiedział Colt.
„Chcę zobaczyć je wszystkie.
Chronologicznie” - zażądał Cal.
„Czemu?” – zapytał Sully i
Cal spojrzał na niego.
„Czy wiesz, czym się zajmuję?”
„Ochrona” – odpowiedział
Sully.
„Podspecjalność stalkerzy” -
mruknął Colt, a Sully spojrzał na swojego partnera.
„Bez żartów?” – wyszeptał
Sully.
„Bez żartów” – powtórzył
Colt.
„Łał” - Sully wciąż szeptał -
„nie wiedziałem o tym. Powinniśmy byli sprowadzić cię wcześniej”.
Colt spojrzał na sufit.
Haines zacisnął usta.
Cal warknął.
*****
„Karmisz federalnych tym
gównem?” - Cal zapytał Barry’ego. Siedział na miejscu obok biurka Colta po tym,
jak przejrzał mnóstwo drogich prezentów, które chronologicznie stawały się
droższe, bardziej zdesperowane, by zrobić wrażenie i bardziej wymagające, aby
uzyskać reakcję.
„Federalni nie są
zainteresowani” - Cal usłyszał odpowiedź Barry’ego przez telefon.
„Nie zainteresowani?” -
zapytał Cal.
„Ty jesteś zainteresowany. Ja
jestem zainteresowany. Każdy policjant z Chicago jest zainteresowany, czy znali
Tima, czy nie. Federalni… nie” - odpowiedział Berry.
„Nic nie wiąże go z tym
gównem” - domyślił się Cal.
„Ja się temu przyjrzałem, Colt
zajrzał i nic go nie wiąże z tym gównem. Jak wciąż była w Chicago, miałaby
wizyty, może by ich to obchodziło. Nękanie nie jest wielkim problemem, ale z
radością przyszpilą go za cokolwiek, co zatrzyma go w zamknięciu nawet o dzień
dłużej. Ale jak ona jest w Indianie i dostaje prezenty, których nie możemy mu
przypiąć, ich to nie obchodzi” – odpowiedział Barry - „Chcą go zamknąć. Myślą,
że mają na to namiary, więc są skupieni”.
Cal zacisnął zęby. Gdyby
jeszcze raz usłyszał pieprzone słowo „skupiony”, miał zamiar wyrządzić krzywdę
cielesną.
„Zasugerowałeś ochronę,
ludzie Colta nie mogą jej zaoferować. Masz tam środki, żeby dać to Vi i
dziewczynom?” - zapytał Cal.
„Jest poza naszą jurysdykcją”
- odpowiedział Pryor.
„A co z federalnymi?”
„Przepraszam, stary, tak jak
powiedziałem. Nie są zainteresowani”
Kurwa! Słowo eksplodowało w jego mózgu, po czym Cal
wziął głęboki oddech i wyłożył to dla Barry’ego.
„Musisz zająć go czymś innym,
Pryor” - poradził Cal - „Wstrząśnij jego operacją. Przyprawiaj go o bóle głowy.
Nawet jeśli nie możesz nadążać za tym, co robisz, po prostu bądź uciążliwy”.
„Jak to ma pomóc?” - zapytał
Barry.
Nie miało, Cal wiedział z
prezentów, że to nie powstrzyma Harta przed robieniem tego, co robił.
Daniel Hart był jak Kenzie
Elise. Był przyzwyczajony do dostawania tego, czego chciał, po prostu dlatego,
że pragnął. Prezenty, które wysyłał, zmiany w harmonogramie od czasu
przeprowadzki Vi, eskalacja uwagi nie były dobrymi znakami. Colt wiedział o tym
i robił, co mógł. To nie było w porządku, że nie podzielił się z Calem nie
tylko biorąc pod uwagę to, czym Vi była dla Cala, ale także to, czym Cal
zarabiał na życie, ale robił wszystkie właściwe rzeczy, w tym sprawiał, że Vi
mogła żyć swoim życiem i martwić się tylko o całe to gówno, które w nim było,
nie dodając niczego do niego. Fakt, że była chroniona, nawet nie otrzymywała
prezentów, a Cal nie miał wątpliwości, Hart wiedział, że nie dostawała,
prawdopodobnie pchał Hart do muru. Nie mógł się do niej zbliżyć, mając zakaz
zbliżania się i policjanta mieszkającego na ulicy Vi. Nie był głupi i nie
zaryzykowałby. Colt powaliłby go w sekundę. Hart mógł tylko mieć nadzieję, że
Colt narobi bałaganu, przegapi dostawę, ona dostanie swoje diamenty, a on
otrzyma pożądaną reakcję. Coś, co Hart potrzebował, bo zadziałało i coś, co
Colt przed nim chronił.
Cal musiał znaleźć Marco
Harta. Marco trzymał za sznurki Kenzie i szarpał je, kiedy wychodziła z
szeregu. Żaden człowiek nie był wyspą. Nawet szczyt stosu w syndykacie
przestępczym. Hart miał kupców, sprzedawców, dostawców, pracowników – ludzi,
których musiał zadowolić. Skupianie się na matce dwóch córek w Indianie, kiedy
powinien skupiać się na biznesie, biznesie, który nagle został wstrząśnięty
przez gliniarzy, nie uszczęśliwiłoby żadnego z tych ludzi. A wtedy Sal mógłby
wykonać swoją pracę, która sprawiłaby, że wszyscy ci ludzie naprawdę nie byliby
szczęśliwi i miejmy nadzieję, że skończyłoby się to śmiercią Daniela Harta.
Taki był plan Cala. To było
gówno, ale przynajmniej był to plan.
„Federalni robią interesy,
gliniarze na jego tyłku, jego uwaga jest rozproszona, jego operacja pogrąża się
w chaosie, który ktoś zauważy i będzie musiał dokonać wyboru. Wybiera Vi, jego
operacja się rozpada, ludzie się wkurzają, jest pieprzony. Nie wybiera Vi,
odwraca uwagę, radzi sobie z programem, ona jest wolna. Tak czy inaczej, ona
wygrywa” – wyjaśnił Cal.
„Prosisz mnie, żebym naraził
na niebezpieczeństwo kupę chłopców. Ten facet nie lubi jak z nim zadzierać” –
odparł Barry.
„Proszę cię o służenie i
ochronę. Tim to zrobił i umarł, robiąc to” – przypomniał mu Cal.
Barry milczał, a kiedy mówił,
jego głos był niski i wkurzony.
„Poznałem cię, polubiłem cię,
ale nie używaj na mnie, kurwa, karty Tima” – ostrzegł - „Nie znałeś go, nie rozumiesz
tej karty”.
„Jego córki kładą się spać
pod tym samym dachem co ja. Znam go, Barry” – powiedział cicho Cal - „Widziałeś
straty, jakie Hart uczynił w życiu tych dziewczyn, ale ja to sprzątam, a jak
myślisz, że nie użyję dla nich tej karty, jesteś cholernie szalony”.
Barry znów zamilkł, tym razem
trwało to dłużej, po czym warknął - „Zrobimy, co w naszej mocy”.
Cal nie odpowiedział.
Barry odezwał się ponownie - „Mówisz
mi, że mieszkasz z Vi i dziewczynami?”
„Tak” - odpowiedział Cal.
Cal usłyszał ruch w telefonie
i wiedział, że to Barry szuka prywatności, kiedy powiedział - „Sprawdziłem
cię”.
Cal wciągnął powietrze i
zamknął oczy.
„Twoja linia czysta?” -
zapytał Barry.
Cal otworzył oczy - „Rozmawiam
przez telefon Colta na komisariacie”.
„Jak byś z nim rozmawiał,
robisz to z czystej linii” – poradził Barry i Cal był zaskoczony.
„To rodzina” – odparł Cal.
„Rozmawiasz z nim, robisz to
z czystej linii” - powtórzył Barry.
„Barry…”
„Nie chcę wiedzieć” -
przerwał mu Barry.
„Wiesz” - powtórzył Cal cicho
i usłyszał westchnienie Barry’ego.
„Tak, wiem”.
„To gówno mnie nie odbiło” -
ostrzegł Cal.
„Nie odbyliśmy tej rozmowy” -
stwierdził Barry.
„Dobrze” - odparł Cal.
„Jezu. Z całym swoim szczęściem,
Vi przeprowadza się od tego pieprzonego faceta i przenosi się do sąsiedztwa
specjalisty ds. bezpieczeństwa z powiązaniami z mafią. Pieprz mnie” - mruknął
Barry.
„Nie wydaje mi się, żeby
miała szczęście” - zauważył Cal.
„Może jej szczęście się
zmieniło” - odparł Barry - „Muszę iść. Mam kapitana, którego spróbuję przekonać
do rozpoczęcia operacji wstrząśnięcia facetem, który sprzątnął jednego z jego
detektywów i umieścił dwóch innych w szpitalu, a jeden wciąż jest warzywem trzy
lata później. Na szczęście dla ciebie, Vi i tych dziewczyn, tęskni za łapaczem
Timem w naszej drużynie softballowej”.
„Tim był dobry?” – zapytał
Cal.
„Najlepszy” - odpowiedział
Barry.
„Założę się” - mruknął Cal.
Barry znów zamilkł. Potem
szepnął - „Trzymaj ją w bezpieczną”.
„Masz to” - obiecał Cal.
Barry rozłączył się, a Cal
odłożył telefon.
Colt okrążył krzesło Cala i
usiadł na swoim.
„Pryor zgadza się z twoim
planem?” – zapytał Colt i Cal spojrzał na niego.
„Tak” - odpowiedział Cal.
Colt przyjrzał się Calowi, a
potem zapytał - „Między nami dobrze?”
Cal przyjrzał się Coltowi, a
potem zapytał - „Jakbym próbował zmierzyć się z Dennym Lowe, nie informując cię
o tym, czy byłbyś ze mną dobry?”
Twarz Colta spoważniała - „Nie
to samo i dobrze o tym wiesz, Cal”.
„Wyjaśnij mi, jak”.
„Byłeś tam, kiedy
rozmawialiśmy”.
Cal pochylił się do swojego
przyjaciela - „Kurwa, Colt, właśnie ty wdepnąłeś do mojego jebanego domu, żeby odbyć tę rozmowę, znaczyło, że wiedziałeś”.
Colt przytrzymał spojrzenie
Cala, a potem zacisnął szczęki.
„Wyszedłem na dwa i pół
miesiąca, zostawiając ją samą” – przypomniał mu Cal.
„Pracujesz w tym zawodzie,
Cal. Wiedziałeś, co się dzieje i dokąd zmierza. Wyjechałeś z jakiegoś powodu.
Nie możesz mi powiedzieć, że nie przerabiałeś jakiegoś gówna” – odparł Colt.
„Nie miałem informacji, Colt,
ukryłeś je przede mną. Przerabiałem jakieś gówno, ale przebrnąłbym przez to
obok jej pieprzonego domu i wiedziałbym o eskalacji uwagi” – odpalił Cal.
„Mieliśmy na oku ją i
dziewczyny” - poinformował go Colt.
„To by ci wystarczyło, ktoś
robił zdjęcia Feb i Jackowi?” - zapytał Cal.
„Tak jak powiedziałem, podjąłem
decyzję. Nie podobało ci się to, ale nic nie mogę zrobić, aby to zmienić.
Wiedzieliśmy, co się dzieje, trzymaliśmy się w ryzach, a ona jest dobra. Pryor
wiedział o tym wszystko i jej brat też wiedział, a oni nadal robili to, co
myśleli, że muszą, więc to nie jest na mnie. Możesz być na mnie wkurzony,
stary, ale to strata energii. Było minęło”.
To wszystko prawda i to go
wkurzyło.
Cal wstał i spojrzał na Colta
- „Teraz jesteś pewien, że się skupię?”
Colt wyraźnie powstrzymał
uśmiech - „Tak”.
„Podekscytowany, człowieku” -
warknął Cal i odwrócił się do schodów.
„Jak już będzie koniec,
poproszę Feb, abyś zrobiła z ciebie jej frittata” – zawołał za nim Colt.
„Nie mogę się doczekać” -
odkrzyknął Cal, ale nie odwrócił się, wchodząc po schodach.
To też była prawda, ale Colt
tego nie przyznał. Słyszał o frittatach Feb. Według jej brata Morrie były
niebem w postaci jajek.
Mogły być dobre, ale Cal
założyłby się o tysiąc dolców, że gówno z owocami morza Vi było lepsze.
*****
Cal był już prawie w domu,
kiedy zadzwoniła jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz i powiedział „nieznany
rozmówca”.
Otworzył go i przyłożył do
ucha.
„Yo”.
„Za dziesięć minut dostaniesz
telefon w swoim biurze” - powiedział męski głos, a potem się rozłączył.
Pieprzony Sal. Zawsze dramat.
Odwrócił się od domu i
skierował do swojego biura. Zanim otworzył drzwi, na biurku Lindy dzwonił
telefon. Podniósł go i przyłożył do ucha.
„Yo”.
„Cal, figlio” - powiedział mu Sal do ucha i Cal usłyszał uśmiech w jego
głosie.
„Sal” - przywitał się Cal,
nie uśmiechając się.
„Słyszałem, że byłeś w
Chicago. Widziałeś Vinniego, Teresę. Żadnej wizyty u mnie?”
„To nie była rozmowa
towarzyska” - powiedział mu Cal, a Sal milczał.
Potem powiedział - „Tak, zły
interes. Vinnie mi powiedział”.
Cal był niecierpliwy -
„Słuchaj, mam w domu kobietę, ma córki i ktoś robi zdjęcia i wysyła je na
policję. Nie chcę być w biurze. Chcę być w domu. Pogadałeś z Vinniem?”
„Rozmawialiśmy, ale myślę, że
musisz przyjechać do Chicago. Usiądziemy” - powiedział Sal.
To było to. Sal był w
nastroju do przekonywania.
„Sal, szacunek, to oczywiste”
- powiedział mu Cal - „Ale mam w domu kobietę, która ma córki, a ktoś robi
zdjęcia, wysyła prezenty i wbija kule w mózgi mężczyzn w jej życiu. Człowiek,
który zamawia to gówno, jest w Chicago. Nie chcę być w Chicago, nie chcę być z
dala od niej i nie chcę, żeby ona była
w Chicago. Jeśli rozmawiałeś z Vinniem, to nie potrzebujemy siadać”.
„Rozumiem, dlaczego to cię
zniecierpliwiło, ale są rzeczy do omówienia” – sprzeciwił się Sal.
„Jak chcesz dyskutować, zajmę
się tym sam” – wrócił Cal, a Sal westchnął bardzo głośno.
„Mówimy tu o żonie gliniarza,
figlio” – zauważył Sal.
„Rozmawiamy tutaj o mojej
kobiecie, Sal. Hart wysłał zdjęcie. Jestem następny” – powiedział mu Cal.
„A co powiesz na to? Wysyłam
wiadomość do Harta, wyjaśniam, że należysz do rodziny i że powinien iść dalej”
– zasugerował Sal.
„A co powiesz na to?” - Cal
wrócił - „Ten facet nie jest rodziną. Ten facet to wredny sukinsyn, który
wdrapał się na szczyt i zdjął wszystko, co stało mu na drodze. Nie ma rodziny.
Nie zyskuje szacunku. Nie dostaje niczego poza tym, co bierze. Zabrał od
ciebie. Zabrał ode mnie. Zabrał z mojej rodziny i twojej i zabrał mojej
kobiecie, Sal, wdowa po glinie czy nie, teraz jest moja, a to znaczy, że jest
rodziną i nie możesz temu zaprzeczyć, a on nadal jej zabiera. Mówisz mi, że po
tym, jak on to wszystko zrobił, ty wyślesz temu skurwielowi wiadomość?”
„Muszę się zorganizować, Cal”.
„Musisz poprosić żołnierza,
żeby włożył kulę do pistoletu” – odparł Cal.
„Mówimy o wojnie” - zauważył
Sal - „wojna wymaga organizacji”.
„Nie o tym rozmawiamy i
dobrze o tym wiesz. Wielki mężczyzna odejdzie, ty się wprowadzisz, odzyskasz
to, co straciłeś siedem lat temu i jeszcze trochę”.
„Takie przejęcie, jak
powiedziałem, wymaga organizacji”.
„Jesteś gotowy na to
wyzwanie”.
„To jest duże, o co mnie
prosisz”.
„Większe było to, co ci
dałem”.
Sal znowu zamilkł, potem
znowu głośno westchnął - „Bianchi. Zawsze ból w mim tyłku”.
„Ból był w moim ramieniu,
Sal. Miałeś sytuację, zadzwoniła do mnie Frankie, a ja wstawiłem się za tobą.
Postawiłem się na jego drodze i wziąłem dla
ciebie tę kulę. Oddychasz. Proszę cię, upewnij się, że nadal będę, a Vi
resztę życia przeżyje, robiąc to z łatwością”.
Cal słuchał ciszy i trwało to
chwilę.
W końcu Sal stwierdził - „W
porządku, figlio. Robię to, jesteśmy kwita”.
„Masz to”.
„Fin” - nacisnął Sal.
„Fin” - powtórzył Cal.
„Jak przyjedziesz do Chicago,
siadasz przy moim stole, nie jesteśmy niczym innym jak rodziną”.
„Tak, Sal, ja i Vinnie,
nauczyliśmy się tej lekcji dawno temu”.
Kolejne westchnienie -
„Vinnie Junior był dobrym człowiekiem”.
„To też jest na Harcie”.
„Pamiętam” - powiedział cicho
Sal.
„A ja nigdy nie zapomnę”.
„Wy Bianchi. Wasza lojalność
jest zaciekła”.
Cal potrząsnął głową i
przypomniał mu - „Krew Bianchi płynie w twoich żyłach”.
„Na szczęście dominuje krew
Giglia. Bianchi myślą sercem. Giglia myślą jajami”.
Cal uśmiechnął się - „Giglia
myślą kutasami, a jak zobaczysz Vi, pomyślisz, że mam krew Giglia”.
Cal słuchał, jak Sal się
śmieje, a potem słuchał, jak umiera śmiech.
„Vinnie powiedział, że jest
dobrą kobietą” - powiedział cicho Sal.
Cal nie odpowiedział. Sal był
rodziną, a teraz Vi była rodziną. Ich ścieżki się skrzyżują. Sal przekona się
sam pewnego dnia.
„Trzymałeś ten marker przez
długi czas” – zauważył Sal. – „Jak to dla niej robisz, musi być”.
„Spraw, aby moja kobieta była
bezpieczna, Sal” - polecił cicho Cal.
„Fatto, figlio. Zrobione” – odpowiedział równie cicho Sal - „Ale
kiedy to się skończy, chcę, żeby siedziała przy moim stole. Gina zrobi
cannelloni. Lubisz cannelloni Giny”.
„Wydaje mi się, że Vi,
dziewczyny i ja będziemy często w Chicago, Sal. Będziemy przy twoim stole”.
„Dobrze będzie cię widzieć,
Cal” - powiedział Sal i miał to na myśli, szalony skurwiel.
Cal nie odpowiedział. Lubił
Sal tak samo, jak nie lubił. Ale cannelloni Giny byłyby warte kolacji przy jego
stole.
„Nawiążę kontakt, kiedy to
się skończy” – ciągnął Sal.
„Oczekuję, że jeden z twoich
chłopców zadzwoni, powie mi, co mam robić i się rozłączy, i będę się tego
spodziewać wkrótce” - powiedział Cal, a Sal się roześmiał.
„Nie możesz być zbyt
ostrożny” - zauważył Sal.
„Nie, nie możesz” - odparł
Cal z zerowym humorem.
„Racja” - wyszeptał Sal - „więc
bądź ostrożny”.
„Ty też” - odparł Cal.
„Jesteś dobrym człowiekiem, figlio”.
Cal nie wiedział, co zrobić z
tym, pochodzącym od Sal, więc powiedział tylko - „Dzięki, Sal, później”.
„Ciao”.
Cal usłyszał rozłączenie,
włożył słuchawkę do podstawki i pokręcił głową na telefon. Potem wyszedł z
biura, zamknął je i poszedł do swojego pickupa, żeby móc wrócić do domu.
*****
Siedziałam w łóżku ubrana w
jedną z koszulek Joe i wcierałam krem nawilżający w twarz, gdy Joe wychodził z
łazienki mając na sobie tylko dżinsy.
Cała rodzina zniknęła, co
było ulgą. Nie żebym nie lubiła, jak tam byli, a dziewczyny to uwielbiały, po
prostu cieszyłam się, że udało mi się zrobić to pierwsze spotkanie i wrócić do tylko
nas. Joe był tego dnia zajęty, rozmawiał z wujkiem Vinniem, wylatywał na kilka
godzin, a potem rozmawiał z tatą. Dobre było to, że po rozmowie z tatą, tata
wydawał się być uspokojony. Najgorsze było to, że Joe wydawał się spięty przez
cały dzień po rozmowie z Vinniem, po powrocie do domu, a nawet po tym, jak tata
wydawał się być uspokojony.
Patrzyłam, jak Joe ściąga
dżinsy, rzuca je na podłogę, odrzuca kołdrę i wsuwa się do łóżka. Odłożyłam
balsam na bok, kiedy podciągnął kołdrę do pasa, a potem usiadłam na nim
okrakiem. Jego duże dłonie powędrowały do moich bioder, obejmując je. Moje ręce
powędrowały do jego ramion i pochyliłam się tak, że nasze twarze były blisko
siebie.
„Wszystko okej?” – zapytałam,
przeszukując jego oczy.
„Tak” - skłamał.
„Jesteś pewien?”
„Tak” - skłamał ponownie.
„Co było z radiowozem, który
był na zewnątrz przez cały czas twojej nieobecności?” - spytałam.
„Colt był na komisariacie,
musiał ze mną porozmawiać, chciał, żebyś była chroniona” – odpowiedział od
niechcenia Joe, a ja nie wiedziałam, czy to było kłamstwo, czy nie, ale
wiedziałam, że Joe chciał, żebym to przeszła. Problem polegał na tym, że nie
mogłam.
„Okej, rozwiązując to, jego
już wcześniej nie było, ciebie też nie było, a na zewnątrz nie stał żaden
radiowóz” – zauważyłam.
„Colt był w nastroju do
ostrożności”.
Przygryzłam wargę, a potem
puściłam – „Okej, a dlaczego Colt potrzebował cię na komisariacie?”
Palce Joe zgięły się na moich
biodrach i przemówił delikatnie - „Kochanie, twój brat został zamordowany, a
potem sprawy przybrały intensywny obrót zarówno dla ciebie, jak i dla mnie. Po
tym, co przydarzyło się Samowi, on i ja potrzebowaliśmy odprawy.
Potrzebowaliśmy jej jakiś czas temu, ale Colt dał nam trochę czasu na
uporządkowanie naszego gówna. Nasze gówno jest już posortowane, zawołał mnie na
krótką wiadomość”.
To miało sens, ale nadal mu
nie ufałam.
„Nie okłamałbyś mnie, prawda?”
– wyszeptałam.
Jego odpowiedź była trochę
przerażająca i zrobił to kolejnym ruchem palców na moich biodrach, co sprawiło,
że było jeszcze bardziej przerażająco - „Zrobiłbym dla ciebie wszystko, siostro”.
Moja głowa przechyliła się na
bok - „Czy to była odpowiedź?”
Jego oczy nigdy nie opuściły
moich - „Jedyna, jaką dostaniesz”.
Patrzyliśmy na siebie przez
kilka chwil, zanim wyszeptałam - „Chcesz, żebym odpuściła”.
„Ile razy ci mówię, żebyś się
zrelaksowała?” – zapytał.
„Miliard dziennie” - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się, a potem powiedział
- „Zrelaksuj się”.
Spojrzałam na poduszkę przy
jego głowie i wymamrotałam - „Racja”.
„Kochanie” - zawołał, a ja
spojrzałam mu w oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, podniósł głowę i
dotknął ust moimi. Kiedy ułożył się z powrotem, wymamrotał - „Zaufaj mi”.
„Okej” - wyszeptałam
natychmiast, ponieważ mnie tego potrzebował i dlatego, że to robiłam.
Jego ręce zaczęły ślizgać się
po moich bokach, zabierając ze sobą moją koszulkę, kiedy zapytałam - „O czym rozmawiałeś
z tatą?”
Jego dłonie powędrowały z
zewnątrz koszulki do środka, więc poczułam ich ciepło na skórze - „Powiedziałem
mu, żeby był bardziej spoko z dziewczynami. Powiedziałem mu, że postąpił
słusznie, zostawiając twoją mamę. Powiedziałem mu, że jak jej nie ma z nim,
zawsze jest tu mile widziany. Powiedziałem mu, że najlepszym sposobem, w jaki
może pracować, to nie pracować tak cholernie ciężko. I w końcu powiedziałem mu,
że jego wnuczki już go kochały, żeby mógł się zrelaksować”.
Jedna z moich rąk zsunęła się
na jego szyję - „Masz szczęście, biorąc pod uwagę, że rzeczywiście wydawał się
słuchać, kiedy kazałeś mu się zrelaksować”.
Joe znów się uśmiechnął - „Tak.
Możesz się z tego nauczyć”.
Zaśmiałam się, gdy poczułam,
jak dłonie Joe'go się rozdzielają, jedna poszła do moich pleców i przycisnęła
mnie do dołu, druga wsunęła się w moje majtki i owinęła wokół mojego tyłka.
Opuściłam usta do jego i
powiedziałam cicho - „Joe”.
„Tak, Słonko” - odpowiedział.
„Ciocia Theresa dała mi coś,
co mam ci dać” - wypaliłam.
To nie była odpowiednia pora,
wiedziałam o tym. Powinnam była to zrobić po tym, jak uprawialibyśmy seks,
kiedy byłby łagodny i nie miał dnia, w którym byłby spięty. Ale to zdjęcie w
mojej szufladzie z bielizną wydawało się tlącym się żarem gotowym do zapłonu.
Nie tylko przez to, że tam było i ja, wiedziałam, że tam było, ale dziewczyny
wiedziały, że tam było zastanawiały się, kiedy wyjdzie na jaw. Kto to wiedział?
Jedna z nich (prawdopodobnie Keira) mogłaby wypaplać naszą scenę z salonu tego
dnia.
Trzymał coś przede mną w
tajemnicy, wiedziałam o tym i zamierzałam mu na to pozwolić. Z jakiegoś powodu
podjął decyzję o zagraniu tak i zamierzałam mu na to pozwolić. Byliśmy w
związku. Musiałam mu zaufać i ufałam. Gdybym potrzebowała wiedzieć,
powiedziałby mi. Tim też był twardzielem macho i miał chwile, kiedy dławił się
gównem z pracy lub gównem, które musiał zrobić, rzeczy, które sprawiały, że się
martwiliśmy. Wiedziałam, kiedy mój mężczyzna wzniósł wokół mnie tarczę i
wiedziałam, że musiał robić to, co musiał zrobić. Gdybym z tym walczyła, to nie
byłoby ładne. Bez względu na to, co to było, musiałam pozwolić Joe robić to, co
musiał zrobić i ufać, że może chronić mnie i moje dziewczyny. I ufałam.
Z mojej strony rozmowa z
Theresą, zdjęcie Joe i Nicky’ego, nie mogłam to mieć i przed nim ukryć.
Dla mnie musiało to się
wydobyć.
„Vi” - zawołał Joe, a ja
skupiłam się na nim, by zobaczyć, że jest bardzo skupiony na mnie i tym razem
jego palce zacisnęły się na moim tyłku - „Jezu. Co ci dała?”
„Coś, co mogę ci dać.”
Joe zamknął oczy i wymamrotał
- „O kurwa”.
Podniosłam rękę z jego
ramienia, aby położyć ją na jego policzku i domyśliłam się - „Wiesz, co to
jest, prawda?”
Otworzył oczy i zaczął -
„Vi…”
Spuściłam głowę, aby oprzeć
czoło o jego - „Chcę go na półkach” - patrzyłam, jak Joe ponownie zamyka oczy i
nacisnęłam - „z Samem” - ręka Joe zacisnęła się na moim tyłku, gdy skończyłam
szeptać - „i Timem”.
Nagle rzucił się do
siedzenia, zabierając mnie ze sobą, owijając obie ręce mocno wokół mnie i
wiedziałam, że to po to, by odsunąć mnie na bok, więc trzymałam się.
„Joe…” - powiedziałem do jego
profilu, bo jego głowa była odwrócona.
„Nie jestem na to gotów, Vi”.
„Joe…”
Odwrócił się do mnie i
powtórzył - „Kochanie, powiedziałem, że nie jestem gotowy”.
Jeśli nie był gotowy po siedemnastu
latach, nadszedł czas, aby był gotowy.
„Jest częścią ciebie, Joe, co
oznacza, że jest częścią tej rodziny. Pozwól, że przyprowadzę Nicky’ego do domu”.
Patrzyłam, jak jego twarz
staje się twarda, a jego dłonie poruszają się, by chwycić moją talię,
zdecydowanie gotów odsunąć mnie na bok, ale zacisnęłam uda na jego biodrach i
mocniej trzymałam się rękami.
„Powiedziałeś, że pomożesz mi
z Samem i tak jest. Powiedziałeś, że mogę pomóc ci odpuścić to, co stało się z
Nicky’m, i musisz zacząć pozwalać mi to robić”.
Jego twarz pozostała twarda,
a jego głos był napięty, kiedy powiedział - „Odpuściłem”.
Zaryzykowałam przyłożenie rąk
do jego szczęk i szepnęłam - „Joe, nawet nie spojrzysz na jego zdjęcie” - Joe
spojrzał na mnie, jego palce mocno chwyciły moją talię i zaryzykowałam więcej -
„Był piękny, Słonko”.
Znowu zamknął oczy, ból
przeszył mu twarz, a moje palce napięły się na jego szczękach.
„Chryste, Vi…” - zaczął.
„A ty zawsze byłeś piękny”.
Jego oczy się otworzyły i ból
też tam był.
„Kochanie…” - szepnęłam,
kiedy to zobaczyłam.
Joe mi przerwał - „Pozbyłem
się ich”.
„Co?” - zapytałam.
„Zdjęcia, jego ubrania, jego
łóżeczko. Wszystko”.
Poczułam ukłucie łez w
oczach, kiedy zapytałam - „Dlaczego?”
„Chlebak” - odpowiedział, a
ja zamrugałam, czując łzę spływającą po moim policzku.
„Co?”
„Jego trumna. Wielkość
chlebaka”.
Na jego słowa, to, co
wyczarowały i wiedząc, że wspomnienie wypaliło się w jego mózgu, szloch wyrwał
mi się z gardła. Nie mogłam go powstrzymać i był tak silny, że wypalił ścieżkę
ognia.
„Joe…”
„Była czysta, odkąd zaszła w
ciążę. Była najdłużej. Myślałem, że pokonaliśmy to”.
„Nie musisz mi tego
wyjaśniać”.
Kontynuował, jakbym nie mówiła
- „Taką Bonnie, jaką była, nigdy nie zostawiłbym z tatą, który był tak
cholernie chory. Nigdy nawet nie miałbym z nią dziecka. Ale nie sądziłem, że to
już była ta Bonnie”.
„Joe…”
„Więc zostawiłem ją z nim”.
„Nie miałaś wyboru, kochanie.
Musiałeś nakarmić swoją rodzinę”.
„Myślałem, że udało nam się to
pokonać” - mruknął.
„Przestań, Słonko. Nie byłeś
za to odpowiedzialny”.
Wciągnął powietrze, zamknął
oczy i trzymał je zamknięte przez długi czas, zanim je otworzył. Potem jego
palce owinęły się wokół mojego nadgarstka i przyciągnął moją rękę do swojej
klatki piersiowej, abym mogła poczuć siłę bicia jego serca.
„On jest tutaj, siostro, to
wszystko, co mogę wziąć, to wszystko, czego potrzebuję. Resztę musiałem
odpuścić. Reszta to za dużo” - powiedział mi.
Byłam matką i byłam wdową.
Wiedziałam lepiej.
„Potrzebujesz wszystkiego, co
możesz mieć” - szepnęłam.
„Nie zniosę już więcej” -
odpowiedział.
Przycisnęłam rękę do jego
klatki piersiowej - „To po prostu nieprawda”.
„Vi…”
„Zabierz go do domu”.
„Violet…”
„Pozwól, że sprowadzę go do
domu”.
„Siostro…”
Wyciągnęłam rękę z jego dłoni
i przyłożyłam ją z powrotem do jego twarzy - „On jest częścią ciebie, a ja
pragnę ciebie, ciebie całego. Chcę,
żeby moje dziewczyny miały ciebie całego. Joe, Słonko, pozwól, że sprowadzę go
do domu”.
Znowu wpatrywaliśmy się w
siebie przez długi czas, zanim Joe wyszeptał udręczone - „Kurwa… daj to”.
Nie zwlekałam. Puściłam go,
wyskoczyłam z łóżka i poszłam do komody. Wyciągnęłam ramkę ze zdjęciem z
szuflady i popędziłam z powrotem do naszego łóżka. Potem wspięłam się na kolana
Joe, przytuliłam go do siebie i trzymałam wzrok przyklejone do jego twarzy,
kiedy odwróciłam zdjęcie do niego.
Oczy Joe zatrzymały się na
zdjęciu i ból powrócił, silniejszy, wykrzywiający jego rysy, gdy poczułam, jak
jego ciało staje się twarde przy moim.
Kiedy nic nie powiedział,
wyszeptałam - „Wyglądałeś tak spokojnie”. Moje łzy były słyszalne w moich
słowach, ale oczy Joe nie oderwały się od obrazu.
„Miałem cały świat śpiący na klatce”
- odpowiedział niskim, grubym głosem.
Spojrzałam na zdjęcie -
„Zabawne, jak świat może zmieścić się w twoich ramionach”.
„Zabawne” – powtórzył cicho
Joe, a ja spojrzałam na niego, aby zobaczyć, że teraz patrzył na mnie, a potem
objął mnie ramieniem.
„Joe…” – zaczęłam, kiedy nowe
łzy spływały mi po twarzy.
„Postaw go na swoich półkach,
siostro”.
Przycisnęłam zdjęcie do
piersi i wytarłam wilgoć z policzków. Jedyne słowa, jakie miałam do
powiedzenia, to te, które powiedziałam.
„Dziękuję ci”.
Zanim mogłam się ruszyć,
zapytał - „Dziewczyny były, kiedy Theresa ci to dała?”
Przytaknęłam - „Keira
powiedziała, że wyglądasz gorąco, nawet trzymając dziecko”.
Wydobył się z niego krótki
śmiech. Brzmiał na zaskoczonego, jakby nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek się
roześmieje.
Potem spojrzał w dół na moją
klatkę piersiową i wymamrotał - „Kurwa”.
„Co?” - szepnęłam, a jego
oczy spoczęły na moich.
„Byłby wystarczająco duży, by
umawiać się z Kate” – odpowiedział.
Nie wiedziałam, co z tym
zrobić ani co Joe z tym robi, więc nie ruszałam się, milczałam i czekałam.
„Kurwa” – powtórzył Joe.
Stawiłam czoła niepewnej
atmosferze i poinformowałam go - „Jakby dostał choćby trochę ciebie, Dane nie
miałby szans” - Joe spojrzał na mnie, a ja kontynuowałem - „albo Keira
uczyniłaby go swoją misją i prawdopodobnie były walczyłby o niego”.
Jego ręka przesunęła się po
moich plecach, aż jego palce wbiły się we włosy.
„Mówienie tego jest do bani,
nienawidzę tego mówić, ale mam zamiar” – powiedział.
„Co?”
„Jakby żył, może nadal byłbym
z nią, a ty byłabyś obok, a mnie tu by nie było”.
Szybko przypomniałam mu - „Na
dobre czy na złe, tak się nie stało, Joe”.
„Byłabyś tutaj sama albo…
kurwa, byłabyś z Haines’em” – ciągnął, jakbym się nie odzywała.
Widziałam, że to zmierza w bardzo
złą stronę.
„Joe, nie rób tego. Życie to
życie, kochanie. To wszystko”.
Jego oczy spotkały się z
moimi.
„Nigdy nie byłoby z nią
dobrze, nie zamierzała się zmienić i nie zmieniła się. Ale gdyby żył, nigdy bym
jej nie opuścił i to wszystko, co bym miał. Z wyjątkiem Nicky’ego, nigdy nie
miałbym czegoś słodkiego”.
Położyłam zdjęcie na nocnym
stoliku i przeniosłam się na niego okrakiem, popychając go na plecy.
„Tak, miałbyś” - przycisnęłam
twarz do jego szyi i usta do jego skóry - „Jakbym cię zobaczyła, poszłabym cała
jak Tina i zrobiłabym wszystko, aby przyciągnąć twoją uwagę. Podlewanie kwiatów
w bikini i wszelkiego rodzaju gówna. Nie bylibyśmy w stanie walczyć z
przyciąganiem i mielibyśmy gorący romans” - powiedziałam mu - „To by było do
dupy i czułabym się jak gówno, ale zostawiłbyś ją dla mnie, a ja odwdzięczyłabym
ci się, dając ci wszelkiego rodzaju słodycze”.
Kiedy mówiłam, moje usta
przesunęły się po jego szyi i gardle, a jego ręce zaczęły wędrować po moim
ciele.
„Jesteś pełna gówna, siostro.
Jakbym widział, jak podlewasz kwiaty w bikini, podchodziłbym do ciebie, a ty
byłabyś pruderyjna i zamrażała mnie”.
Uniosłam głowę i spojrzałam
na niego w chwili, gdy jego palce zacisnęły się na mojej piersi.
„Joe, pieprzyłeś mnie na
masce swojego samochodu, nawet kiedy byłam na ciebie naprawdę wkurzona” -
przypomniałam mu - „Myślę, że możemy to uznać za znak, że nie byłabym pruderyjna”.
Jego kciuk musnął mój sutek,
moje usta rozchyliły się, a biodra szarpnęły. W tym momencie jego oczy
pociemniały w naprawdę seksowny sposób, a jego usta uniosły się na końcach.
„Tak” - mruknął – „zapomniałem
o tym”.
Zamrugałam, a potem poczułam,
że moje ciało napina się - „Zapomniałeś?”
Jego usta wykrzywiły się w
pełnym uśmiechu - „Dzięki za przypomnienie”.
Mimo że wiedziałam, że nie
zapomniał i po prostu się ze mną drażnił, wciąż słyszałam wściekły dźwięk
wydobywający się z mojego gardła i zaczęłam się odsuwać, ale Joe przekręcił się
tak, że był na górze, a jego twarz zniknęła w mojej szyi, gdy jego kciuk
zatoczył mój sutek.
„Jakbyśmy mieli romans, siostro,
prawdopodobnie musielibyśmy to zrobić na GT więcej niż raz” - zauważył przy
mojej szyi.
„Musieliśmy to zrobić, żebyś
pamiętał, że robiliśmy to wcześniej” - odwarknęłam, ale nie było to tak
skuteczne, jak powinno być, ponieważ mój oddech stawał się ciężki, a moje nogi
plątały się z jego.
Poczułam jego chichot na
mojej skórze, a potem jego usta przesunęły się na moją szczękę -
„Prawdopodobnie musielibyśmy to też zrobić w samochodzie”.
„Zapamiętałbyś to?”
Zignorował moje na wpół
zirytowane pytanie - „I być kreatywni w stosunku do innych miejsc, w których to
byśmy zrobili”.
„Joe…”
„W twoim samochodzie”.
„Joe…”
„W twoim garażu”.
„Joe…”
„W moim pickupie”.
„Joe!”
Jego usta powędrowały do
moich i przestałam oddychać na to, co zobaczyłam w jego oczach.
„Ale masz rację. Odnaleźlibyśmy
się nawzajem”.
Moje ciało rozluźniło się pod
jego i wyszeptałam - „Joe”.
Podniósł głowę i uśmiechnął
się powoli - „Zdajesz sobie sprawę, siostro, że rozmawiamy o sposobach, na
jakie mógłbym zdradzić Bonnie”.
Uderzyło mnie to, że naprawdę
to robiliśmy i to było trochę zabawne, więc zachichotałam.
Potem powiedziałam z
uśmiechem i przesuwając palcami po jego bliźnie, w górę jego kości policzkowych
i we włosach - „Spotkałem ją raz, Słonko, i nie polubiłam jej zbytnio, więc nie
jestem tym zbyt załamana”.
Jego głowa opadła i pocałował
mnie swoim delikatnym śmiechem.
Potem pieprzył mnie, ale nic
w tym nie było delikatne.
Dopiero później, kiedy już
prawie spałam, zdałem sobie sprawę, że oboje śmialiśmy się z Bonnie, ale, co
ważniejsze, Joe to robił.
I zasnęłam, myśląc, że
chociaż to było zabawne, to, co powiedzieliśmy, było też prawdopodobnie prawdą.
A to było jeszcze
zabawniejsze.
*****
Następnego ranka, kiedy Kate
i Keira biegały, jakby nigdy w życiu nie przygotowały się do szkoły, Keira
wpadła w szał, ponieważ to był jej pierwszy dzień w liceum, a Joe robił im
płatki owsiane i był spokojny, co nie miało efektu na ich wariactwo, wyszłam z
ramką na zdjęcia wypełnioną Joe i Nicky i postawiłam ją na półce.
Kate zobaczyła, uśmiechnęła
się do mnie, ale nie powiedziała ani słowa.
Keira nie widziała mnie,
ponieważ kłóciła się z Joe – „Ale Joe, nie mogę jeść płatków owsianych. Mój
żołądek jest dziwny”.
„Nerwy, kochanie, jedz” –
odpowiedział Joe.
„Zachoruję” – odpowiedziała
Keira.
„Nie, nie zrobisz tego” –
powiedział Joe.
Keira spojrzała na mnie i
krzyknęła - „Mamo!”
„Zjedz swoją owsiankę, Słonko”
– powiedziałam jej.
Tupnęła nogą z powtarzającym
się, zirytowanym - „Mamo!”
„Keirry, kiedy ostatnio
zwymiotowałaś, byłaś w drugiej klasie i miałaś grypę. Ostatni raz groziłaś, że
zwymiotujesz dwa dni temu” – powiedziałam - „Potrzebujesz jedzenia, bo inaczej zemdlejesz
przed drugą lekcją. Zjedz swoje płatki owsiane”.
„Wrr!” - krzyknęła i chwyciła
swoją owsiankę.
Keira zjadła swoją owsiankę i
mieliśmy jeszcze siedem dramatów, zanim ona i Kate wdrapały się do Fiesty Kate
i odjechały, podczas gdy Joe i ja machaliśmy im na pożegnanie (cóż, Joe stał
przy mnie, kiedy ja machałam na pożegnanie, on nie machał).
Kiedy zniknęli z pola
widzenia, odwróciłam się i podeszłam do Joe, obejmując go ramionami. Spojrzałam
na niego, a on spojrzał na mnie.
„Cholera, moje dziecko jest w
liceum” – mruknęłam.
„Tak” - było jego jedyną
odpowiedzią.
„Cholera” – powtórzyłam,
przycisnęłam twarz do jego klatki piersiowej, a jego palce owinęły się wokół
mojego karku.
„Miejmy tylko nadzieję, że
nie złapie chłopaka pierwszego dnia” – powiedział Joe w czubku mojej głowy.
Odchyliłam głowę do tyłu -
„Ma misję, więc nie miej zbyt wielkiej nadziei. Jak będziesz miał, pikujesz w
dół z powodu rozczarowania”.
Joe uśmiechnął się, zbliżył
twarz do mojej, pocałował mnie i poprowadził do domu.
Wiedział, że zdjęcie tam
jest, ja wiedziałam, że wie. Nic nie powiedział, ja też.
Przygotowałam się i poszłam
do pracy, a Joe przygotował się ze mną i poszedł do swojego biura.
Życie toczyło się dalej.
*****
A życie toczyło się dalej,
bezpieczne i słodkie, zwariowane i szalone, ponieważ w naszym domu mieszkały
dwie nastolatki.
Ale ta tarcza, którą ustawił
Joe, była silna i utrzymywała się przez dwa piękne tygodnie.
Potem Daniel Hart rozwalił ją
na strzępy.
Dziękuje za rozdział.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział :)
CZekam na kolejny i chyba nie będzie tak dobry.