czwartek, 14 kwietnia 2022

19 - W pokoju

 

Rozdział 19

W pokoju

 

 

 

Vinnie wyprzedził Cala na tylnym tarasie, a gdy Cal zamknął za sobą drzwi, spojrzał przez okno na Vi, Theresę i Beę w kuchni, walczące o macierzyńską dominację, a tym samym kontrolę nad naleśnikami.

Trzy miesiące temu, nawet wiedząc, że Vi była silną kobietą i wspaniałą matką, ale w ogóle nie znając Bei, Cal postawiłby pieniądze na Theresę.

Ale po wczorajszym dniu i gównie wydobywającym się z ust Susie, kiedy podszedł do nich o wiele za późno, i po reakcji Vi, wiedział, że nie jest popychadłem, a była na swoim własnym terenie.

Poza tym Bea może była nieśmiała, ale w delikatny, kochający sposób, w jaki była ze wszystkimi jego dziewczynami i miękkich spojrzeniach, które Vi, Kate i Keira kierowały na nią, uznał, że ma swoje sposoby i nie jest dokładnie czarnym koniem. Nie wspominając o tym, że kobieta zrobiła piekielne ciasto z kremem czekoladowym.

Teraz nawet nie postawiłby w zakładach, po prostu usiadł i czekał na wyniki.

Jego oczy przeniosły się na tatę Vi, Pete’a, który krzątał się wokół dziewczyn, desperacko pragnąc nadrobić stracony czas. Cal uznał to za irytujące i stwierdził, że musiał zamienić słowo z mężczyzną. Najlepszym sposobem na nadrobienie straconego czasu było umożliwienie wnuczkom poznania go, zachowując się przy nich naturalnie, a nie wpychając im nosa w tyłki.

Wreszcie jego wzrok przeniósł się na Gary’ego, który siedział przy stole wygodnie popijając kawę. Gary przez lata często siedział przy tym stole. Zawsze był tam mile widziany i wiedział o tym. Gary dowiedział się wczoraj, obserwując Pete’a, że może odpuścić przeszłą złą krew. Zobaczył, że zbierał owoce bycia dobrym tatą przez siedemnaście lat, a Pete przeżywał koszmar bycia tchórzem przez ten sam czas, jeśli nie dłużej.

„Cal, synu, musimy porozmawiać o Harcie” - zawołał Vinnie zza jego pleców, a Cal odwrócił się od drzwi, czując, że zaciska usta.

Przeniósł wzrok na swojego wujka i odsunął się od drzwi tak, by, nawet jeśli ktoś by wyjrzał, nie mógłby go zobaczyć.

Oparł biodro o balustradę i skrzyżował ręce na piersi, obserwując, jak jego wujek wyciąga rękę do jednego z doniczek z kwiatami Vi, który stał na balustradzie. Vinnie opuścił rękę, zanim dotknął jasnych, zdrowych kwiatów rozlewających się na boki z doniczki i spojrzał na Cala.

„Vi jest dobra w kwiatach” - zauważył Vinnie, obserwując resztę tarasu.

„Tak” - odparł Cal i patrzył, jak Vinnie rzuca mu spojrzenie, zanim Vinnie odwrócił głowę, by zajrzeć do domu.

„Utrzymuje ładny dom” - kontynuował Vinnie.

„Wujku Vinnie…” - Cal zaczął mu przerywać, wiedząc, dokąd to zmierza, ale wzrok Vinniego utkwił w jego.

„Wychowała wspaniałe dziewczyny. Słodkie dzieciaki. Wesołe. Sprytne” - kontynuował Vinnie, nie dając się powstrzymać.

Cal westchnął i nic nie powiedział. Wiedział, że Vinnie musi to wyrzucić, więc mu na to pozwolił.

„Troszczą się o ciebie” - zauważył Vinnie.

„Tak” - powtórzył Cal.

„Cała trójka” - powiedział Vinnie.

„Tak” - powtórzył Cal.

„Theresa zadzwoniła do Carm w chwili, gdy wczoraj wieczorem dotarliśmy do hotelu. Mówiła o Vi i tych dziewczynach przez dwie godziny. Myślałem, że nigdy nie zasnę” – powiedział Vinnie i to zdziwiło Cala, biorąc pod uwagę, że nie miał kolejnego telefonu od Carm, żeby go dusić, że nigdy nie dzwonił, nie powiedział jej o Vi i dziewczynach, i nie zorganizowała sobie własnej podróży, podczas której mogłaby wczuć się w jego życie i dać Vi swoją osobistą pieczęć aprobaty.

„Zamiast sprzedawać swoje mieszkanie, powinienem zbudować most, biorąc pod uwagę, że Bianchi spędzą tu trochę czasu” - zażartował Cal.

Oczy Vinniego zwęziły się - „Myślisz, że możesz przyprowadzić te dziewczyny do mojej pizzerii w garniturze, który włożyłeś, żeby zabrać ją na pogrzeb jej brata, patrzeć na nią, jakby co noc leciała przez okno na skrzydłach wróżki i wieszała gwiazdy, a potem nie wracać do owczarni Bianchi, pomyśl jeszcze raz”.

Jezu. Skrzydła wróżki?

„Wujku Vinnie…” - zaczął Cal.

Vinnie przerwał mu - „Nie myśl, że jestem głupi, chłopcze. Wprowadziłeś je z jakiegoś powodu. Żeby przywrócić im jakąś rodzinę po tym, jak straciły swoją”.

„Vinnie…”

„Czekałem na to siedemnaście lat, Cal”.

„Wujku…”

„Dłużej” - warknął Vinnie - „Wiesz, Theresa co tydzień zapala dla ciebie świeczkę. Co pieprzony tydzień. Robi to od ponad trzydziestu lat. Wiesz, ile świec dla ciebie zapaliła?” - zapytał Vinnie.

Cal nie odpowiedział.

„Za dużo” - odpowiedział Vinnie na swoje pytanie.

„Nie musi ich już zapalać” - zauważył Cal.

„Jak dowie się, że Hart ujeżdża ci tyłek, że codziennie będzie w kościele” - odparł Vinnie.

W końcu dotarli tam, gdzie chciał, by była ich rozmowa.

„Rozmawiałeś z Salem?” - zapytał Cal.

„Po pierwsze, powiem to raz i to wszystko. Cieszę się z twojego powodu. Cieszę się jej szczęściem. Cieszę się z tych dziewczyn. Nigdy cię takiego nie widziałem. Nie wcześniej, z tamtą. Nie, chyba że byłeś z Nicky’m, a nawet wtedy nie byłeś taki, jak wczoraj. Zawsze ją obserwowałeś, pilnowałeś, przygotowywałeś się na to, co ta suka znowu zrobi”.

Cal znowu zacisnął zęby, podobnie jak reszta jego ciała - „Skończyło się i skończyliśmy o tym rozmawiać”.

„Długo czekałem, żeby to powiedzieć, Cal, powiem to tylko raz, a ty mi to dasz” - powiedział Vinnie. Cal znowu westchnął, zmusił się do rozluźnienia i pochylił się głębiej w balustradę, nie odrywając wzroku od wuja.

„Ona się uśmiecha, synu” - powiedział cicho Vinnie, a Cal zamknął oczy i odwrócił głowę w stronę podwórka Vi. Otworzył oczy, kiedy Vinnie kontynuował - „Patrzy z góry na ciebie, Vi i te dziewczyny i Angie wreszcie spoczywa w pokoju”.

Cal zacisnął zęby, wciągnął powietrze przez nos i podczas wydechu spojrzał na swojego wuja.

„Teraz skończyłeś?” - zapytał Cal.

Vinnie wpatrywał się w niego. Potem się uśmiechnął.

„Tak” - powiedział.

„Dobrze” - odpowiedział Cal, po czym powtórzył - „rozmawiałeś z Salem?”

„Tak” - Vinnie również oparł się o balustradę i nic więcej nie powiedział.

„I?” - zapytał Cal.

„Nie przepada za pomszczeniem gliniarza” - odparł Vinnie. Cal wziął kolejny oddech, żeby coś powiedzieć, ale Vinnie kontynuował - „Nie powiedziałem mu o twoim zaangażowaniu, po prostu powiedziałem, że Vi jest moją przyjaciółką i wyczuwałem go, bo myślałem o tym, a nie jestem zbyt wielkim fanem tego, byś był winien Salowi przysługę”.

„Nie twój wybór” - zauważył Cal - „myślałem, że wyraziłem się jasno. I to nie jest przysługa. To wzywa marker”.

„Coś tak wielkiego, to przysługa, Cal, a przysługi dla mężczyzn takich jak Sal mają sposób na długie życie. Przeżyłem to z Vinnie Juniorem. Teraz całe życie przeżywam konsekwencje”.

Cal obejrzał się na podwórko i skrzyżował nogę na kostce, starając się przywołać cierpliwość.

„Masz umiejętności, nie myśl, że Sal nie pamięta tego gówna. Próbował to wykorzystać, żeby wyciągnąć Vinniego Juniora” - przypomniał mu Vinnie, a Cal spojrzał na wuja.

„Wziąłem kulę za Sala, wujku Vinnie” - Cal miał własne wspomnienia, którymi mógł się podzielić.

„Nie zapomniał” - mruknął Vinnie.

„Jest mi winien, jest tobie winien. Przypomniałeś mu o tym?” - zapytał Cal.

„Nie potrzebuje przypominania” - odpowiedział Vinnie.

„Więc co do cholery?” – zapytał Cal.

Vinnie zrobił dwa kroki w kierunku Cala, zatrzymał się i szepnął: „Mówisz o zabójstwie, synu”.

„Tak mówię. Ja przyjąłem kulę, a Vinnie ostateczny cios. Twój siostrzeniec, twój syn. Jest tobie dłużny, jest dłużny mi” - powtórzył Cal.

„Będzie chciał odpłaty” – powiedział Vinnie.

„On już to, kurwa, miał” - odparł Cal, rozprostowując ramiona i uderzając pięścią w klatkę piersiową pod ramię, gdzie była blizna po kuli, a następnie uderzając wuja w serce.

„Mówisz o zabójstwie” - powtórzył Vinnie.

„Już to powiedziałeś” - powiedział mu Cal.

Brwi Vinniego uniosły się - „Będziesz mógł z tym żyć?”

„Tak” - odparł Cal - „absolutnie”.

„Policjanci się zbliżają” - wyjaśnił Vinnie.

„Zbliżali się do Harta przez ostatnią dekadę” – uciął Cal.

„Będziesz nosił ten znak na swojej duszy…” - Vinnie zaczął, ale przerwał, gdy Cal pochylił się i wyciągnął rękę w stronę domu.

„Wbił kulę w mózg ojca Katy i Keirry” - wystukał Cal - „rozwalił mu pieprzoną głowę. Byłem tutaj, kiedy Vi dowiedziała się, że zrobił to samo z jej bratem, a ona się pieprzenie rozpadła. Oglądałem to, Vinnie. Trzymałem ją w ramionach i, kurwa, obserwowałem. To wszystko, co mogłem zrobić. Bez kontroli. Bez sił. Wziął to od niej i, kurwa, wziął to ode mnie. Stałem obok niej, kiedy powiedziała swoim dziewczynom, że ich wujek odszedł, a Keira nie mogła nawet utrzymać się na swoich pierzonych nogach, stary. Zajęło to około trzydziestu sekund, zanim Kate upadła i zrobiła to również w moich ramionach. Byłem tam, kurwa, Vinnie. Hart chce jej na tyle, by zabrał ich obu. Myślisz, że ten dupek nie będzie celował we mnie?”

„Ty możesz o siebie zadbać. Pytałem dookoła. Brat nie wiedział, co do cholery robił” – zauważył Vinnie - „Nigdy nie powinien…”

Cal mu przerwał - „Tim był gliną, Colt mówi, że dobrym. Powiesz mi, że nie wiedział, co robi?

„Ja…”

„Jak nie porozmawiasz z Salem, ja to zrobię” - Cal przerwał wujowi.

„Cal, nie chcesz być mu winien” - ostrzegł Vinnie.

„On jest winien mi. Dostał moją krew i dostał mojego kuzyna. On o tym wie” - odpalił Cal.

„Cal…”

Cal cofnął się - „Co to, do cholery, jest? Dlaczego ty…?”

Tors Vinniego przesunął się do przodu - „Straciłem dla niego jednego chłopca. Myślisz, że mam ochotę stracić dwóch?”

Cal ze złością potrząsnął głową - „Jezu, wujku Vinnie. Nie będę dla niego, kurwa, pracował”.

„Jest przekonujący” - odparł Vinnie.

Cal ponownie wskazał na dom - „Nic by mnie nie przekonało, żebym to naraził”.

„Tak, a Vinnie Junior miał Francescę i patrzył na nią, jakby wieszała gwiazdy i chciał jej dać wszystko. Więc poszedł znaleźć sposób, aby to zrobić. Łatwy sposób to Sal”.

„Miał dwadzieścia pięć lat” - przypomniał mu Cal.

„Był zakochany” - odparł Vinnie, wskazując głową w stronę domu, by podkreślić swój punkt.

„Nie przypinaj tego gówna Frankie” - uciął Cal - „Powtarzałeś tę gadkę o wiele za długo i wiesz, że to nie jest w porządku” - Vinnie zacisnął usta i odwrócił wzrok, ale odwrócił się, gdy Cal mówił dalej - „Mam biznes, mam pieniądze, nie potrzebuję tego gówna”.

„Do cholery, Cal, prawie załatwiłeś jej tatę za kupienie Keirze płyty CD!” - Głos Vinniego podniósł się - „Vi wiesza dla ciebie gwiazdy i znam cię. Jesteś Callahan. Jesteś Bianchi. Będziesz chciał dać jej księżyc”.

„Ja już dałem jej księżyc, Vinnie” - powiedział mu Cal, a Vinnie cofnął się.

„Co?”

Cal się nie powtórzył i nie miał zamiaru wyjaśniać.

„A byłem wkurzony na Pete’a, bo włazi dziewczynom w tyłek i kupił Keirze pierdoloną płytę boysbandu, a ja mieszkam w tym domu. Muszę słuchać tego gówna”.

Vinnie wpatrywał się w niego przez chwilę, zanim wybuchnął śmiechem.

Cal się nie śmiał.

„Nie mam już dwudziestu pięciu lat, wujku Vinnie i nie jestem Vinnie’m Juniorem” - stwierdził Cal.

Vinnie przestał się śmiać, bo wiedział, o czym mówi Cal. Vinnie Junior i Cal mieli ze sobą wiele wspólnego. Obaj myśleli, że znaleźli to, czego chcieli, w młodym wieku i obaj zrezygnowali ze wszystkiego dla tego. Cal chciał Bonnie i rodziny, i zrobił wszystko, aby to urzeczywistnić. Vinnie chciał tego wszystkiego, ale przede wszystkim pragnął Frankie i chciał jej udowodnić, że jest wart jej miłości.

Ale to było wtedy. To było teraz.

Cal przekonał się na własnej skórze, że jeśli znajdziesz coś dobrego, nie musisz z niczego rezygnować. Jeśli było dobrze, dostałeś wszystko, czego potrzebowałeś, nie rezygnując z gówna. Vinnie Junior nie dożył tej lekcji, ponieważ ta lekcja go zabiła. Nie żył wystarczająco długo, by dowiedzieć się, że Frankie go kochała niezależnie od tego, czy mógłby dać jej księżyc, czy robił by pizzę.

Vinnie Junior nigdy tego nie zrozumiał, a Vinnie Senior nigdy nie przyznał na głos, że jego syn popełnił błędy w wyborach, których dokonywał w życiu i w sposobie, w jaki spierdolił wszystko dla siebie i dla Frankie.

„Ty wypuszczasz Sala albo ja to robię. Jeden z nas powołuje się na marker” - rozkazał Cal - „A robimy to dla Vi i mówię ci, jeśli jeszcze tego nie rozgryzłeś, przebywając w pobliżu niej i tych dziewczyn, nie ma lepszego, pieprzonego powodu, żeby to zrobić. Daniel Hart zabrał jej mężczyznę, ojca jej dzieci i jej brata. Byli blisko. Wszyscy. Mógł ją zniszczyć. Mógł ją powalić na ziemię. Mógł zmienić te dziewczyny. Mógł zrobić z niej Bonnie. Jak on pójdzie dalej…”

Vinnie przerwał mu - „Powołam się na marker”.

Cal skrzyżował ręce z powrotem na piersi, żądając - „Zrób to teraz”.

„Teraz?” - zapytał Vinnie.

„W tej chwili” - powiedział Cal.

„Ale…” - Vinnie spojrzał w stronę domu, a potem z powrotem na Cala - „naleśniki”.

„Teraz” – powtórzył Cal.

Vinnie wpatrywał się w niego, a Cal wytrzymał jego spojrzenie.

Potem Vinnie wyciągnął telefon z kieszeni koszuli.

„Chryste, synu” - wymamrotał z westchnieniem.

„Jak musi zamienić ze mną słowo, stoję tutaj” - zaoferował Cal.

Vinnie spojrzał w niebo. Potem otworzył telefon. Potem zadzwonił do Sala.

Drzwi się rozsunęły i głowy obu mężczyzn podskoczyły w tę stronę, by zobaczyć wychodzącą Kate z telefonem Cala w dłoni.

„Hej, Joe” - powiedziała, gdy Vinnie uśmiechnął się do niej, a potem zszedł po stopniach tarasu i wyszedł na mokrą trawę - „Colt na twoim telefonie”.

Cal odebrał jej telefon, kiedy się zbliżyła. Potem podniósł drugą rękę i delikatnie pociągnął za jej włosy.

„Dzięki, dziewczyno” - mruknął.

„Tak” - uśmiechnęła się i spojrzała na Vinniego, który był teraz kilka kroków dalej na podwórku, plecami do tarasu, z pochyloną głową, z ręką przy biodrze, a drugą przy uchu. Kate odwróciła się i skoczyła z powrotem do drzwi, weszła do środka i zamknęła je za sobą.

Cal przyłożył telefon do ucha.

„Yo”.

„Potrzebuję cię na komisariacie, stary” - powiedział Colt bez powitania, a plecy Cala wyprostowały się, gdy złe przeczucia uderzyły go w brzuch.

„Dlaczego?” - zapytał.

„Jak szybko możesz się tu dostać?” – zapytał Colt.

„Czemu?” - powtórzył Cal, tracąc cierpliwość.

„Potrzebujesz wprowadzenia” - wyjaśnił Colt.

„O?” - zapytał Cal.

„Są pewne rzeczy, które musisz wiedzieć. Wydarzyły się nowe rzeczy” - powiedział mu Colt.

„Hart?” - zapytał Cal.

„Tak” - odpowiedział Colt.

„Kurwa” - warknął Cal.

„Wczoraj miałeś na podjeździe kilka samochodów. Nadal macie towarzystwo, czy mam wysłać jednostkę?” - Colt zapytał od niechcenia, ale to pytanie nie było przypadkowe. To pytanie sprawiło, że złe uczucie w jego wnętrznościach stało się toksyczne.

„Mamy towarzystwo” - powiedział Cal i spojrzał na Vinniego - „ale wyślij radiowóz”.

„Dobrze” - mruknął Colt - „Będzie dyskretny” - zapewnił go.

„Nie obchodzi mnie, czy siedzi na pieprzonym podjeździe” - odparł Cal, podchodząc do rozsuwanych szklanych drzwi – „po prostu chcę, żeby tu był, zanim wyjadę”.

„Jasne” - powiedział Colt, a Cal zamknął telefon.

Zagwizdał, a Vinnie odwrócił się, żeby na niego spojrzeć. Cal uniósł rękę i zakręcił palcem w powietrzu. Vinnie skinął głową. Cal odwrócił się, odsunął drzwi i przeszedł przez nie, zastanawiając się, co powie Vi, żeby wyjaśnić, że musi iść na posterunek.

Potem zasunął za sobą drzwi.

*****

Tata, Gary i wujek Vinnie siedzieli na zewnątrz, na podwórku, sprawdzając darń, którą położyli Joe i Keira. Ja siedziałam w salonie z Beą i ciocią Teresą. Popijałyśmy kawę z dziewczynami na podłodze bawiącymi się z Mooch’em. Myślałam o pospiesznym wyjściu Joe, które on niejasno wyjaśnił, a także o radiowozie, który był zaparkowany po drugiej stronie ulicy i o tym, że podjechał i zatrzymał się, zanim Joe mnie pocałował i wyszedł za drzwi oraz o tym, że nie przesunął się w ciągu dziesięciu minut, gdy Joe nie było.

Te myśli opuściły moją głowę, kiedy ciocia Theresa podniosła swoją dużą torebkę wielkości torby listonosza i rzuciła ją na kolana.

„Kto wie, jak długo Cala nie będzie, muszę to zrobić” - mruknęła ciocia Theresa, brzmiąc na roztargnioną, ale w sposób rzeczowy, a ja spojrzałam na nią, potem na Beę, a potem na dziewczyny.

„Co zrobić?” - spytała Keira, ale ciocia Theresa nie podniosła wzroku, szperając w torebce wielkości małego bagażu.

„Poszukasz chwili, ale znajdziesz ją, żeby mu to dać” - rozkazała dziwnie - „Czas, aby Cal odzyskał Nicky’ego”.

Wciągnęłam oddech na jej słowa i mój wzrok powędrował do Kate, ale Kate i Keira wpatrywały się w torbę cioci Theresy.

„Kim jest Nicky?” - szepnęła Bea.

„Syn Cala” - odpowiedziała ciocia Teresa bez najmniejszej nawet ceregieli, a potem kontynuowała bez żadnej - „umarł, gdy był niemowlęciem. Głupia cipa, jego żona zostawiła go w wannie. Utonął…” - Bea sapnęła i spojrzała na mnie, ale ciocia Theresa wyciągnęła duży kwadratowy przedmiot owinięty czarną chustą i odwróciła się do mnie.

Zdejmując chustę, oznajmiła - „Nicky”.

Potem wręczyła mi ramkę ze zdjęciem.

Automatycznie wyciągnęłam rękę i ją wzięłam ją. Potem przyciągnęłam ją do siebie i gapiłam się.

W środku siedział Joe na jednej z ławek w Pizzerii Vinnie’go. Nikt z nim nie siedział. Był sam i z profilu, pokryta bliznami strona jego znacznie młodszej twarzy była zwrócona do aparatu.

Było to czarno-białe, ale słońce świeciło przez okna drzwi i błyszczało na wypolerowanym drewnie wokół Joe. Jego ramiona były na wysokim oparciu ławki, nogi wyprostowane przed nim, stopy skrzyżowane w kostkach.

Na sam środku jego wielkiej klatki piersiowej leżało małe dziecko, ramię Joe wygięte było wokół jego dziecięcego tyłka, dziecko zaciśnięte było w tę małą kulkę, którą tylko niemowlęta mogły zrobić. Jego niemowlęce kolana pod nim, jego niemowlęcy tyłeczek w powietrzu.

Dziecko spało, jego twarz była zwrócona w stronę kamery, jego policzek na piersi Joe, jego mała pięść również spoczywała na jego klatce piersiowej blisko jego pięknej małej twarzyczki.

Głowa Joe opierała się o ławkę, jego oczy były zamknięte. On też wyglądał na śpiącego. Nawet jeśli spał, sposób, w jaki trzymał syna przytulonego do piersi, bezpieczny w ochronie jego potężnego ramienia, jego biceps napinający mocno materiał jego wszechobecnej koszulki, krzyczały, że Joe nie pozwoli, by cokolwiek zraniło jego chłopca, śpiącego, czy obudzonego, nigdy.

Chyba, że jego by tam nie było.

A kiedy coś zraniło jego syna, jego nie było.

Wpatrywałam się w profil Joe. Nie wyglądał na szczęśliwego, wyglądał na spokojnego, a ten spokój nie miał nic wspólnego ze snem.

Ojciec i syn ucinali sobie drzemkę w rodzinnej pizzerii.

Boże, ale było piękne.

Ciche łzy spływały mi po policzkach.

„Nie wiem, czy ma zdjęcia” – powiedziała ciocia Theresa  - „Nie bywał w okolicy po tym zbyt często, więc nie zajeżdżaliśmy tu zbyt często, a potem przestaliśmy, ponieważ w ogóle go nie było”.

Kate i Keira przysunęły się do mnie i otoczyły mnie. Obie przyłożyły rękę do zdjęcia i poczułam, że Bea się pochyliła.

„Zrobiłam mnóstwo jego zdjęć. Na niektórych jest ta zdzira, a Manny mówi, że może je zeskanować i zrobić z nią coś, co nazywa się Photoshopem. Ale myślę, że Cal będzie wiedział, że tam była, i nie chcę, żeby miał to przypomnienie o niej z nim i Nicky’m” – powiedziała ciocia Theresa, nadal rzeczowo, nawet szorstko, i wiedziałam, że musiała taka być, bo jeśli nie byłaby taka w tym momencie, to byłaby bałaganem, tak jak ja.

„Nie” - wykrztusiłam, wciąż przykuwając wzrok do zdjęcia - „…nie, masz rację. Bonnie tego nie rozumiała”.

„Ale minęło wystarczająco dużo czasu. Nicky musi wrócić do domu” - oświadczyła ciocia Teresa - „Więc zaczniemy od tego, a później dam ci resztę”.

„Tak” - wyszeptałam, łzy wciąż spływały mi po policzkach - „Nicky musi wrócić do domu”.

I wiedziałam, gdzie będzie mieszkał Nicky. Obok Tima i Sama na naszych półkach. Tim i Sam zajmą się nim. Zawsze będą razem i zawsze będą z nami.

„To chłopiec Joe?” - Kate wyszeptała obok mnie, a ja skinęłam głową, po czym odwróciłam głowę do mojej córki, a ponieważ jej była tak blisko, pochyliłam się i pocałowałam jej włosy. Następnie wdychałam ich zapach i zapamiętałam go, mimo że już go pamiętałam.

„Jejku” - odetchnęła Keira - „Joe jest gorący nawet trzymając dziecko”.

„Keira!” - Kate warknęła, ale wydobył się ze mnie krótki chichot i odwróciłam się do mojej najmłodszej i pocałowałam też jej włosy.

„Czy mogę zobaczyć?” - Bea zapytała cicho, a ja i moje dziewczyny zwróciłyśmy się do niej.

„Tak” - odpowiedziałam miękko, wręczyłam jej ramkę i otarłam łzy z policzków

Wzięła ją i pochyliła głowę, żeby ją obejrzeć.

Potem, nie odrywając oczu od zdjęcia, wyszeptała - „Stracił syna”.

Poniewczasie uderzyło mnie, że to było coś, co dzielili, a uderzyło mocno i ostro, przebijając moje serce.

„Bea” - wymamrotałam, moja dłoń owinęła się wokół jej nogi, a Keira przesunęła się, by usiąść na podłodze u jej stóp, gdzie pochyliła się i przyłożyła policzek do kolana babci.

Bea położyła dłoń na włosach Keiry, gdy Kate przesunęła się z tyłu kanapy, by usiąść na podłokietniku obok Bei i pochyliła się, by przyłożyć policzek do czubka głowy babci.

Oczy Bei przesunęły się na mnie.

„Wiem, jakie to uczucie” - powiedziała cicho.

„Wiem, że wiesz” - powiedziałam gardłowym szeptem, gdy świeże łzy napłynęły mi na policzki.

„Miałam mojego jednak dłużej” - ciągnęła dalej, a jej spojrzenie powędrowało do Theresy - „miał czas, aby dać mi moje dzieci”.

„Tak, cara, licz swoje błogosławieństwa nawet podczas straty” – doradziła delikatnie ciocia Teresa, też wiedząc, jak to jest stracić syna.

Bea spojrzała na mnie i oddała zdjęcie.

„Lubię go, kochanie” - powiedziała cicho - „ale…”

„Co, Bea?” - spytałam, kiedy przestała mówić.

„Myślisz, że polubił moje ciasto?” - zapytała.

Poczułam, że moje brwi ściągają się na jej dziwne pytanie, a głowa Kate uniosła się, ale jej ramię objęło babcię i ścisnęła ją.

„On uwielbiał twoje ciasto, babciu”.

„Tak” - potwierdziła Keira, spoglądając na Beę - „wziął jeszcze jeden kawałek po twoim wyjściu”.

„Tak zrobił?” - zapytała Bea dziwnie pełnym nadziei głosem.

„Tak” - odpowiedziała Keira z uśmiechem - „tak”.

Bea znów na mnie spojrzała - „Myślisz…?” - zaczęła, a potem zatrzymała się.

„Co myślę, Bea?” - Zapytałam.

Bea spojrzała na Keirę i dotknęła jej twarzy.

„Nic”.

„Rodzina to rodzina” - odezwała się ciocia Theresa i wszyscy spojrzeli na nią, ale Theresa patrzyła na Beę - „Rodzina to rodzina” - powtórzyła Theresa.

„Czy Joe tak myśli?” - Bea zapytała Theresę, spojrzałam na nią i wreszcie to zrozumiałam.

Ścisnęłam nogę Bei i pochyliłam się w jej stronę - „Jesteś częścią naszego życia” - Wyszeptałam.

„Ale nie będzie chciał, żeby mu przypominano…” - zaczęła, a ja się roześmiałam.

„Bea!” - pochyliłam się mocniej - „Katy i Keirry wyglądają dokładnie jak Tim” - Podniosłam rękę i wskazałam zdjęcia Tima na naszych półkach - „On jest wszędzie. Będzie wszędzie” - Dotknęłam włosów Keiry i dokończyłam - „na zawsze”.

„Rodzina to rodzina” - powtórzyła stanowczo Theresa, ale Bea nadal wyglądała na niepewną.

„Nigdy nie zapomnę Tima, Bea” - obiecałam - „Nie chcę tego, nie mogłabym tego stracić, nie mogłabym stracić jego, wszystkiego, czym byliśmy, wszystkiego, co mi dał, nas. Nigdy nie stracę Tima, a Joe by tego nie chciał. Nigdy by o to nie poprosił. I nigdy nie chciałby, żebym straciła ciebie. On wie, co znaczysz dla mnie, dziewczyn, o to też by nigdy nie poprosił”.

„Powiedz mu, że jak lubi moje ciasto, zrobię je za każdym razem, gdy przyjedziemy” - obiecała Bea.

„Przyjeżdżaj ze swoim ciastem, bez ciasta, nie będzie go to obchodziło. Jedyną rzeczą, która by go wkurzyła, byłoby to, że nie przyjechałaś myśląc, że nie możesz z jego powodu”.

Bea oblizała dolną wargę. Potem szepnęła - „Tim by go polubił”.

To było dziwaczne, niewygodne i rozdzierająco smutne. To też była prawda.

„Tak” - odszepnęłam.

„Możesz zrobić dla mnie ciasto” - wtrąciła Keira, próbując poprawić nastrój.

„I mnie” - powiedziała Kate - „ale następnym razem głosuję na truskawki”.

„Śmietanowe” - Keira oddała swój głos.

„Myślę o toffi” - stwierdziła Bea.

„Następnym razem przyniosę swoje cannoli” - oświadczyła ciocia Teresa.

„Cholera, przytyję” - mruknęłam, a Bea się roześmiała.

„Z tego, co widzę, kochanie, gruba, chuda, włosy mogą ci wypadać, a Joe to nie by obchodziło” - powiedziała.

To też była prawda.

„Tak” - uśmiechnęłam się do niej.

Uśmiechnęła się, ale potem się zachwiał - „Tak jak Tim” - szepnęła.

Mój uśmiech też się zachwiał - „Tak jak Tim”.

Kate przyłożyła policzek do włosów babci. Keira położyła swoje na kolanie swojej babci. Zwinęłam Joe i Nicky’ego mocno do piersi i spojrzałam na Theresę.

„Dam mu Nicky’ego tak szybko, jak będę mogła” - obiecałam.

Oczy ciotki Theresy przesunęły się przez Beę, Kate i Keirę, a potem z powrotem na mnie.

Grazie cara mia” - szepnęła.

„Nie ma za co” - odszepnęłam, wstałam, pochyliłam się, pocałowałam policzek cioci Teresy, a potem zabrałam Nicky’ego i Joe do naszej sypialni i schowałam ich bezpiecznie do szuflady z bielizną.

*****

Kiedy Cal wszedł na górę schodów na komisariacie, zobaczył w biurze Colta, Sully’ego i Mike’a Haines’a stojących wokół biurka, o którym wiedział, że należało do Colta. Wiedział o tym, bo był tam wcześniej, ale nawet gdyby nie był, wiedziałby o tym, bo były na nim trzy zdjęcia w ramkach. Na jednym z nich był Colt i Feb w J&J’s, Colt siedział na swoim zwykłym stołku, Feb stała między jego nogami, byli przyciśnięci do siebie, oboje się śmiali. Jedno było jak zdjęcie, które Vi miała na półkach. Feb leżała w szpitalnym łóżku, nowonarodzony Jack był w jej ramionach, jej twarz była blada i zmęczona, Colt leżał z nią na pościeli, jego ramię obejmowało jej ramiona, a drugą rękę trzymał na pokrytym pieluszką tyłku Jacka. Ostatnie było zrobione niedawno na grillu, Colt i Feb stali, Colt miał Jacka w jednej ręce, jego drugą wokół Feb, Feb miała szarego kota w jednej ręce, a drugą wokół Colta, a ich szczeniak siedział na stopie Colta i wywieszał język. Wszyscy się uśmiechali, nawet mały Jack i szczeniak wyglądali, jakby się uśmiechali, chociaż kot wyglądał, jakby chciał być gdziekolwiek indziej niż tam.

Szczęśliwa rodzina pieprzone wreszcie.

„Yo” - powiedział, gdy Colt podniósł się z fotela, a Sully i Haines spojrzeli na niego.

Cal pochylił brodę w stronę Haines’a i patrzył, jak szczęka Haines’a twardnieje. To toksyczne uczucie w jego wnętrznościach wzburzyło się, ponieważ nie sądził, że Haines był mężczyzną, który mógłby chować urazę, ale jeśli byłby Calem, nie sądził, że byłby na tyle głupi, by oddać swoją moc, przyznając się do, że chował. Jego szczęka była twarda z innego powodu.

„Yo, Cal” - powiedział cicho Colt i to toksyczne uczucie wzrosło. Cal wiedział, że Colt był delikatny dla kobiet, poza tym nie był głośny, ale też nie był cichy.

Cal zatrzymał się przy ich skupieniu.

„Nic mi nie dałeś przez telefon, Colt. Nie każ mi czekać” - stwierdził Cal.

„Najpierw muszę coś wyjaśnić” - Colt nadal milczał, jego oczy były czujne, a Cal zauważył, że był bardziej niż zwykle czujny, podobnie jak Sully i Haines.

„Zrób to szybko” - zażądał cicho Cal.

„Po pierwsze, musisz wiedzieć, że Mike jest tutaj z jakiegoś powodu i to dobrego” - powiedział Colt, a Cal skinął głową. Wcale mu się to nie podobało i wcale nie było lepiej.

„Po drugie, jakiś czas temu rozmawialiśmy na twoim tarasie, pamiętasz?” - zapytał Colt.

„Pamiętam” - odpowiedział Cal, nie odrywając oczu od Colta.

„To sprawa między tobą a mną” - powiedział Colt, wciąż mówiąc cicho.

„To dlaczego teraz o tym rozmawiamy?” - zapytał Cal i wskazał głową na Sully’ego i Hainesa.

„Z powodu tej rozmowy tej nocy podjąłem decyzję, która ci się nie spodoba” - odpowiedział Colt, a Cal poczuł, że Sully i Haines są blisko siebie. Poruszali się tylko nieznacznie, to ich zwiększona czujność wypełniła ich grupkę jak fizyczny obecność.

Ta trucizna wzburzyła się jeszcze głębiej w jego jelitach - „Colt…”

„Nie wiedziałem, że rzeczy się zmienią, nie wiedziałem, że zrobią to tak szybko i, przepraszam stary, ale kiedy to się zmieniło, nie byłem pewien, czy to potrwa” - powiedział Colt.

„Co do cholery?” - zapytał Cal.

„Vi dostawała prezenty” - powiedział szybko Sully, a oczy Cala przesunęły się po nim.

„Wiem” - powiedział mu Cal.

„Każdego dnia przez prawie trzy miesiące” - wtrącił Haines, a Cal cofnął się o krok, aby nabrać dystansu między nim a przyjaciółmi, aby móc przejąć kontrolę.

Zajęło to trochę czasu, ale kiedy to osiągnął, wyszeptał - „Co?”

„Ja też nie wiedziałem, Cal” - odgryzł się Haines i spojrzał na Colta, a Cal wiedział, że Colt miał nieprzyjemny poranek.

Oczy Cala również spoczęły na Colcie i wykrztusił - „Wyjaśnij”.

„Wy dwaj byliście skoncentrowani na Vi, a ja potrzebowałem skupić się na problemie” - powiedział Colt.

„Więc ukryłeś to gówno przede mną?” – zapytał Cal, teraz jego głos był cichy, ale był to inny rodzaj ciszy niż Colta.

„Podjąłem decyzję” – stwierdził Colt.

„Ta była zła” – uciął Cal.

„Zniknąłeś na ponad dwa miesiące, stary, pamiętasz?” - odpalił Colt.

„Nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że dostaje prezenty” - odparł Cal.

„Bzdura” - mruknął Colt.

Cal poruszył się i Sully też się poruszył, stając między Coltem a Calem.

„To nie pomaga, Cal, wiesz o tym. Uspokój się i posłuchaj” - powiedział cicho Sully.

Oczy Cala znajdowały się ponad ramieniem Sully’ego i Colta.

„Haines tu był, dlaczego to przed nim ukryłeś?” - zapytał Cal.

„Skup się” - odpowiedział Colt.

„Jesteś taki pełen gówna” - uciął Cal.

„Cholera, Cal, rozmawiasz z człowiekiem, który wie, co oznacza utrata koncentracji!” – warknął Colt - „Pozwoliłem Feb odciągnąć nas z aresztu ochronnego w dniu, w którym powinniśmy trafić do aresztu, dzień przed tym, moja kobieta, kurwa, moje kobiety zostały porwane i wzięte jako zakładniczki. Jedna z nich została postrzelona. Inna spędziła miesiące na terapii. Tego dnia jeden człowiek zginął, inny został postrzelony, inny postrzelony i posiekany do gówna. Mogło być gorzej. Wiem, jak ważne jest utrzymywanie pieprzonego skupienia” - To było do dupy, ale Cal musiał mu to przyznać, a Colt kontynuował - „Żaden z was go nie miał. Sully i ja mieliśmy”.

Cal spojrzał na Colta, po czym cofnął się. Sully odszedł.

Haines wciągnął powietrze i wypuścił powietrze.

„Kontynuuj” - warknął Cal.

„Wszystko się zmieniło” - wyjaśnił Colt.

„Tak? Jak?” - Cal chciał wiedzieć.

„Prezenty się skończyły” - powiedział Sully.

„Kiedy?” - zapytał Cal.

„W dniu, w którym zamordowano brata” - powiedział mu Colt.

„Ale on nadal jest aktywny?” - Cal pchnął i wszyscy spojrzeli na niego.

Wtedy Haines się ruszył. Opierając się o biurko Colta, zsunął z niego szarą kopertę i wręczył ją Calowi. Cal wziął ją i Haines zaczął mówić.

„Dostałem to wczoraj w mojej poczcie w domu” - powiedział Haines.

Cal przeniósł wzrok z Hainesa na kopertę.

„Zdjęliście odciski?” - zapytał Cal.

„Tak” - odparł Haines.

„Dostaliście coś?” - Cal kontynuował, znając odpowiedź.

„Nie” - Haines udzielił mu odpowiedzi, którą znał.

Cal otworzył kopertę, wyciągnął zdjęcie, spojrzał na nie i poczuł, jak twardnieją mu szczęki.

Było czarno-białe, bez wątpienia zrobione z teleobiektywem, Haines i Vi stali obok Mustanga Vi. Haines trzymał ręce na jej szczękach, głowę miał pochyloną do przodu, głowę Vi odchylał do tyłu i całowali się.

Na dole zdjęcia nabazgrane czarnym markerem było - „Upewnij się, że to było pożegnanie”.

Colt obrócił się, wziął z biurka kolejną kopertę i wręczył ją Calowi.

„Wczoraj ja też dostałem to w mojej poczcie” – powiedział – „zdjęte odciski.”

Cal otworzył kopertę i wysunął kolejne zdjęcie. Było czarno-białe i przedstawiało Vi i jego dwa dni temu, stojących na podjeździe w drzwiach jej Mustanga. To było wtedy, gdy powiedziała mu, że zrobi wszystko, co zechce. Byli w ciasnym zwarciu, połączeni ustami, rzucali się na to.

Na dole tego zdjęcia nabazgrano - „Powiedz mu, że ma odejść, albo będzie następny”.

Cal zamknął oczy i wymamrotał - „Kurwa”.

„Otwarte groźby” – powiedział Sully – „nowe”.

„Barry Pryor o nich wie?” – spytał Cal, nachylając się wokół Colta i rzucając zdjęcia na biurko.

„Tak” - powiedział Colt.

„Co myśli?”

„Uważa, że ty, Vi i dziewczęta powinniście rozważyć opiekę ochronną” - odparł Colt.

Brwi Cala uniosły się - „Oferujesz to?”

Colt przygryzł dolną wargę, co robił, kiedy był wkurzony. Sully zaszurał nogami. Haines wydał z siebie dźwięk przypominający warczenie.

„Rozmawiałem z komendantem. Nie mamy środków” – powiedział mu Colt.

„Więc tylko czujność” – wywnioskował Cal.

„Jednostki na ulicy, eskorta dla ciebie, Vi i dziewcząt” – powiedział Sully.

„Masz na to środki?” – zapytał Cal.

„Nie, właśnie rozmawiałem z załogą. Wchodzą w to. To nie będzie stałe, ale zrobią, co w ich mocy” – oczy Colta pochwyciły Cala - „Kapitan nie musi wiedzieć” – powiedział Colt.

„Masz broń?” - zapytał Haines.

„Tak, ale nie trzymam jej na wierzchu z Vi i jej dziewczynami” – odpowiedział Cal.

„Jej dziewczyny są wystarczająco duże, by wiedzieć co to” – wtrącił Sully.

„Nadal tego nie robię” – stwierdził Cal.

„Stary, ich tata był gliną. Muszą być do tego przyzwyczajone” – zauważył Haines.

„Tak, może z Timem były do tego przyzwyczajone. Ze mną nie są i jak ja pokażę swoją broń, będą wiedzieć, że coś jest nie tak” – odparł Cal.

„Nie powiesz im?” – zapytał Colt zdziwionym głosem.

„Kurwa, nie” – odpowiedział Cal.

„Jaja robisz” – mruknął Haines.

„Powiedziałbyś im?” – spytał Cal, a Haines spojrzał mu w oczy, po czym mięsień drgnął mu w szczęce – „Tak właśnie myślałem” – powiedział cicho Cal.

„Trudno będzie zapewnić im eskortę, jeśli im nie powiesz” – zauważył Sully.

„Nie będą miały eskorty, będą miały ogony, a od ciebie i twojej załogi będzie zależało, czy pozostaniecie niewidzialni” – odparł Cal.

„Cal, widzę, że chcesz trzymać Kate i Keirę w niewiedzy, by czuły się bezpiecznie, ale Vi…” – zaczął Colt i Cal spojrzał na niego.

„Jej brat został zamordowany trzy tygodnie temu, Colt. Myślisz, że powinienem iść do domu, powiedzieć jej, że ktoś robi zdjęcia i grozi nam? Mike’owi? Mnie? Po śmierci Sama miała koszmary. Złe. Już ich nie ma. Teraz chcesz, żeby spróbowała zasnąć, wiedząc o tym? Miałaby pozwolić dziewczynom chodzić do szkoły? Mnie iść do sklepu? Mike jest ojcem, nie skończyło się między nimi źle, po prostu się skończyło. Troszczy się o niego. Myślisz, że będzie w porządku, jeśli pomyśli, że wprowadziła to gówno do jego życia?”

Colt uniósł rękę - „W porządku, Cal, rozumiem”.

Przez chwilę nikt nie odezwał się słowem, dopóki Sully nie zakończył milczenia.

„Więc co teraz zrobimy?” - mruknął Sully.

„Cal się wycofuje” – powiedział Haines, a oczy Cala przesunęły się po nim.

„Powtórz?” - zapytał niebezpiecznie.

„Wytłumaczysz jej rzeczy po tym, jak policja z Chicago go zgarnie” – kontynuował Haines.

„Myślisz, że powinien się wyprowadzić?” – spytał Colt z niedowierzaniem.

„Myślę, że sprawiamy, że Hart myśli, że jego groźby zadziałały” – wyjaśnił Mike - „Zadbamy o bezpieczeństwo Cala. Będziemy mieć oko na Vi. Pryor mówi, że jest blisko”.

„Blisko z czym?” - Cal warknął.

Mike’a pochwycił Cala wzrokiem - „Unikanie podatków”.

„Jezu Chryste” - warknął Cal - „to pieprzony żart”.

„Mają namiar na drugi zestaw ksiąg” – odparł Mike.

„Namiar?” – zapytał Cal - „Nawet nie mają pieprzonych ksiąg?”

„Federalni są w to teraz zamieszani” - wyjaśnił Colt - „dokonują transakcji”.

Cal potrząsnął głową - „Chcesz, żebym zostawił Vi i dziewczyny dla uchylania się od płacenia podatków?” - Cal odparł, znając grę Mike’a. Nie chciał, żeby Cal był bezpieczny. Chciał, żeby Cal zostawił Vi - „Jak go dostaną, wyjdzie za kaucją w ciągu kilku godzin”.

„Szanse są takie, że zatrzymają go bez możliwości wyjścia za kaucją” – zauważył Colt.

„Ma pieniądze, ma prawników, wie, że w jego biznesie to gówno może się zdarzyć w każdej chwili. Będzie przygotowany” – powiedział Cal Coltowi.

„Jak ustanowią kaucję, będzie wysoka” - zauważył Sully.

„Wyjdzie” - odpalił Cal.

„Tak jak powiedziałem, Cal, wyjaśnisz jej to po zakończeniu” – powtórzył Haines.

Cal zwrócił się całkowicie do Hainesa - „Wczoraj wieczorem stała w kuchni w moich ramionach, chichocząc głupkowato. Myślisz, że po tym, jak przeszła przez dwa lata piekła, jak doprowadziłem ją do tego stopnia, że chichocze, zniszczę to dla czekania na wyrok za uchylanie się od płacenia podatków, jesteś kurewsko walnięty” – wrócił Cal i teraz szczęka Hainesa była twarda dla z innego powodu miał zaciśnięte ręce i solidne ciało.

Haines spojrzał gniewnie na Cala. Cal odwzajemnił gniewne spojrzenie.

„Chłopcy” - wymamrotał Sully. Cal odwrócił wzrok od Hainesa i zobaczył, że Colt i Sully są czujni.

„Ochrona, czujność, ogony” - oświadczył Cal - „Będę trzymać broń tam, gdzie mogę ją szybko zdobyć, i nosić ją, gdy nie będę z Vi i dziewczynami”.

„Masz pozwolenie na noszenie w ukryciu?” - zapytał Sully.

„Człowieku, czy wiesz, jaka jest moja praca? Dostałem zezwolenie na ukryte w czterdziestu siedmiu stanach” - odpowiedział Cal.

„Racja” - mruknął Sully, jego oczy przesunęły się na Colta, a usta wykrzywiły mu się.

Cal nie znalazł niczego śmiesznego i jego wzrok trafił na Colta.

„Stanie się niecierpliwy i spieprzy. Każdy stojący tu mężczyzna to wie. Twoim zadaniem jest upewnić się, że nie spieprzy się z Vi, Kate lub Keirą na celowniku”.

„Musisz trzymać się miasta, a nie wyjeżdżać do pracy” – wtrącił Mike, przegrywając próbę wydostania Cala z domu Vi, zmieniał śpiewkę i Cal spojrzał na niego.

„Tak, Mike. Dzięki za tę informację” - sarkazm Cala był oczywisty i Mike wyprostował się.

„Wszyscy jesteśmy tutaj po tej samej stronie” - zauważył Sully, gdy powietrze wokół Cala i Hainesa znów stało się ciężkie.

Cal przeszył Sully’ego spojrzeniem i spojrzał na Colta.

„Masz prezenty, czy wysłałeś je do Pryor’a?” - zapytał.

„Wysłałem spis i zdjęcia do Pryor’a. Dostarczono tu prezenty, tu zostały. Są w magazynie dowodów” – odpowiedział Colt.

„Chcę zobaczyć je wszystkie. Chronologicznie” - zażądał Cal.

„Czemu?” – zapytał Sully i Cal spojrzał na niego.

„Czy wiesz, czym się zajmuję?”

„Ochrona” – odpowiedział Sully.

„Podspecjalność stalkerzy” - mruknął Colt, a Sully spojrzał na swojego partnera.

„Bez żartów?” – wyszeptał Sully.

„Bez żartów” – powtórzył Colt.

„Łał” - Sully wciąż szeptał - „nie wiedziałem o tym. Powinniśmy byli sprowadzić cię wcześniej”.

Colt spojrzał na sufit. Haines zacisnął usta.

Cal warknął.

*****

„Karmisz federalnych tym gównem?” - Cal zapytał Barry’ego. Siedział na miejscu obok biurka Colta po tym, jak przejrzał mnóstwo drogich prezentów, które chronologicznie stawały się droższe, bardziej zdesperowane, by zrobić wrażenie i bardziej wymagające, aby uzyskać reakcję.

„Federalni nie są zainteresowani” - Cal usłyszał odpowiedź Barry’ego przez telefon.

„Nie zainteresowani?” - zapytał Cal.

„Ty jesteś zainteresowany. Ja jestem zainteresowany. Każdy policjant z Chicago jest zainteresowany, czy znali Tima, czy nie. Federalni… nie” - odpowiedział Berry.

„Nic nie wiąże go z tym gównem” - domyślił się Cal.

„Ja się temu przyjrzałem, Colt zajrzał i nic go nie wiąże z tym gównem. Jak wciąż była w Chicago, miałaby wizyty, może by ich to obchodziło. Nękanie nie jest wielkim problemem, ale z radością przyszpilą go za cokolwiek, co zatrzyma go w zamknięciu nawet o dzień dłużej. Ale jak ona jest w Indianie i dostaje prezenty, których nie możemy mu przypiąć, ich to nie obchodzi” – odpowiedział Barry - „Chcą go zamknąć. Myślą, że mają na to namiary, więc są skupieni”.

Cal zacisnął zęby. Gdyby jeszcze raz usłyszał pieprzone słowo „skupiony”, miał zamiar wyrządzić krzywdę cielesną.

„Zasugerowałeś ochronę, ludzie Colta nie mogą jej zaoferować. Masz tam środki, żeby dać to Vi i dziewczynom?” - zapytał Cal.

„Jest poza naszą jurysdykcją” - odpowiedział Pryor.

„A co z federalnymi?”

„Przepraszam, stary, tak jak powiedziałem. Nie są zainteresowani”

Kurwa! Słowo eksplodowało w jego mózgu, po czym Cal wziął głęboki oddech i wyłożył to dla Barry’ego.

„Musisz zająć go czymś innym, Pryor” - poradził Cal - „Wstrząśnij jego operacją. Przyprawiaj go o bóle głowy. Nawet jeśli nie możesz nadążać za tym, co robisz, po prostu bądź uciążliwy”.

„Jak to ma pomóc?” - zapytał Barry.

Nie miało, Cal wiedział z prezentów, że to nie powstrzyma Harta przed robieniem tego, co robił.

Daniel Hart był jak Kenzie Elise. Był przyzwyczajony do dostawania tego, czego chciał, po prostu dlatego, że pragnął. Prezenty, które wysyłał, zmiany w harmonogramie od czasu przeprowadzki Vi, eskalacja uwagi nie były dobrymi znakami. Colt wiedział o tym i robił, co mógł. To nie było w porządku, że nie podzielił się z Calem nie tylko biorąc pod uwagę to, czym Vi była dla Cala, ale także to, czym Cal zarabiał na życie, ale robił wszystkie właściwe rzeczy, w tym sprawiał, że Vi mogła żyć swoim życiem i martwić się tylko o całe to gówno, które w nim było, nie dodając niczego do niego. Fakt, że była chroniona, nawet nie otrzymywała prezentów, a Cal nie miał wątpliwości, Hart wiedział, że nie dostawała, prawdopodobnie pchał Hart do muru. Nie mógł się do niej zbliżyć, mając zakaz zbliżania się i policjanta mieszkającego na ulicy Vi. Nie był głupi i nie zaryzykowałby. Colt powaliłby go w sekundę. Hart mógł tylko mieć nadzieję, że Colt narobi bałaganu, przegapi dostawę, ona dostanie swoje diamenty, a on otrzyma pożądaną reakcję. Coś, co Hart potrzebował, bo zadziałało i coś, co Colt przed nim chronił.

Cal musiał znaleźć Marco Harta. Marco trzymał za sznurki Kenzie i szarpał je, kiedy wychodziła z szeregu. Żaden człowiek nie był wyspą. Nawet szczyt stosu w syndykacie przestępczym. Hart miał kupców, sprzedawców, dostawców, pracowników – ludzi, których musiał zadowolić. Skupianie się na matce dwóch córek w Indianie, kiedy powinien skupiać się na biznesie, biznesie, który nagle został wstrząśnięty przez gliniarzy, nie uszczęśliwiłoby żadnego z tych ludzi. A wtedy Sal mógłby wykonać swoją pracę, która sprawiłaby, że wszyscy ci ludzie naprawdę nie byliby szczęśliwi i miejmy nadzieję, że skończyłoby się to śmiercią Daniela Harta.

Taki był plan Cala. To było gówno, ale przynajmniej był to plan.

„Federalni robią interesy, gliniarze na jego tyłku, jego uwaga jest rozproszona, jego operacja pogrąża się w chaosie, który ktoś zauważy i będzie musiał dokonać wyboru. Wybiera Vi, jego operacja się rozpada, ludzie się wkurzają, jest pieprzony. Nie wybiera Vi, odwraca uwagę, radzi sobie z programem, ona jest wolna. Tak czy inaczej, ona wygrywa” – wyjaśnił Cal.

„Prosisz mnie, żebym naraził na niebezpieczeństwo kupę chłopców. Ten facet nie lubi jak z nim zadzierać” – odparł Barry.

„Proszę cię o służenie i ochronę. Tim to zrobił i umarł, robiąc to” – przypomniał mu Cal.

Barry milczał, a kiedy mówił, jego głos był niski i wkurzony.

„Poznałem cię, polubiłem cię, ale nie używaj na mnie, kurwa, karty Tima” – ostrzegł - „Nie znałeś go, nie rozumiesz tej karty”.

„Jego córki kładą się spać pod tym samym dachem co ja. Znam go, Barry” – powiedział cicho Cal - „Widziałeś straty, jakie Hart uczynił w życiu tych dziewczyn, ale ja to sprzątam, a jak myślisz, że nie użyję dla nich tej karty, jesteś cholernie szalony”.

Barry znów zamilkł, tym razem trwało to dłużej, po czym warknął - „Zrobimy, co w naszej mocy”.

Cal nie odpowiedział.

Barry odezwał się ponownie - „Mówisz mi, że mieszkasz z Vi i dziewczynami?”

„Tak” - odpowiedział Cal.

Cal usłyszał ruch w telefonie i wiedział, że to Barry szuka prywatności, kiedy powiedział - „Sprawdziłem cię”.

Cal wciągnął powietrze i zamknął oczy.

„Twoja linia czysta?” - zapytał Barry.

Cal otworzył oczy - „Rozmawiam przez telefon Colta na komisariacie”.

„Jak byś z nim rozmawiał, robisz to z czystej linii” – poradził Barry i Cal był zaskoczony.

„To rodzina” – odparł Cal.

„Rozmawiasz z nim, robisz to z czystej linii” - powtórzył Barry.

„Barry…”

„Nie chcę wiedzieć” - przerwał mu Barry.

„Wiesz” - powtórzył Cal cicho i usłyszał westchnienie Barry’ego.

„Tak, wiem”.

„To gówno mnie nie odbiło” - ostrzegł Cal.

„Nie odbyliśmy tej rozmowy” - stwierdził Barry.

„Dobrze” - odparł Cal.

„Jezu. Z całym swoim szczęściem, Vi przeprowadza się od tego pieprzonego faceta i przenosi się do sąsiedztwa specjalisty ds. bezpieczeństwa z powiązaniami z mafią. Pieprz mnie” - mruknął Barry.

„Nie wydaje mi się, żeby miała szczęście” - zauważył Cal.

„Może jej szczęście się zmieniło” - odparł Barry - „Muszę iść. Mam kapitana, którego spróbuję przekonać do rozpoczęcia operacji wstrząśnięcia facetem, który sprzątnął jednego z jego detektywów i umieścił dwóch innych w szpitalu, a jeden wciąż jest warzywem trzy lata później. Na szczęście dla ciebie, Vi i tych dziewczyn, tęskni za łapaczem Timem w naszej drużynie softballowej”.

„Tim był dobry?” – zapytał Cal.

„Najlepszy” - odpowiedział Barry.

„Założę się” - mruknął Cal.

Barry znów zamilkł. Potem szepnął - „Trzymaj ją w bezpieczną”.

„Masz to” - obiecał Cal.

Barry rozłączył się, a Cal odłożył telefon.

Colt okrążył krzesło Cala i usiadł na swoim.

„Pryor zgadza się z twoim planem?” – zapytał Colt i Cal spojrzał na niego.

„Tak” - odpowiedział Cal.

Colt przyjrzał się Calowi, a potem zapytał - „Między nami dobrze?”

Cal przyjrzał się Coltowi, a potem zapytał - „Jakbym próbował zmierzyć się z Dennym Lowe, nie informując cię o tym, czy byłbyś ze mną dobry?”

Twarz Colta spoważniała - „Nie to samo i dobrze o tym wiesz, Cal”.

„Wyjaśnij mi, jak”.

„Byłeś tam, kiedy rozmawialiśmy”.

Cal pochylił się do swojego przyjaciela - „Kurwa, Colt, właśnie ty wdepnąłeś do mojego jebanego domu, żeby odbyć tę rozmowę, znaczyło, że wiedziałeś”.

Colt przytrzymał spojrzenie Cala, a potem zacisnął szczęki.

„Wyszedłem na dwa i pół miesiąca, zostawiając ją samą” – przypomniał mu Cal.

„Pracujesz w tym zawodzie, Cal. Wiedziałeś, co się dzieje i dokąd zmierza. Wyjechałeś z jakiegoś powodu. Nie możesz mi powiedzieć, że nie przerabiałeś jakiegoś gówna” – odparł Colt.

„Nie miałem informacji, Colt, ukryłeś je przede mną. Przerabiałem jakieś gówno, ale przebrnąłbym przez to obok jej pieprzonego domu i wiedziałbym o eskalacji uwagi” – odpalił Cal.

„Mieliśmy na oku ją i dziewczyny” - poinformował go Colt.

„To by ci wystarczyło, ktoś robił zdjęcia Feb i Jackowi?” - zapytał Cal.

„Tak jak powiedziałem, podjąłem decyzję. Nie podobało ci się to, ale nic nie mogę zrobić, aby to zmienić. Wiedzieliśmy, co się dzieje, trzymaliśmy się w ryzach, a ona jest dobra. Pryor wiedział o tym wszystko i jej brat też wiedział, a oni nadal robili to, co myśleli, że muszą, więc to nie jest na mnie. Możesz być na mnie wkurzony, stary, ale to strata energii. Było minęło”.

To wszystko prawda i to go wkurzyło.

Cal wstał i spojrzał na Colta - „Teraz jesteś pewien, że się skupię?”

Colt wyraźnie powstrzymał uśmiech - „Tak”.

„Podekscytowany, człowieku” - warknął Cal i odwrócił się do schodów.

„Jak już będzie koniec, poproszę Feb, abyś zrobiła z ciebie jej frittata” – zawołał za nim Colt.

„Nie mogę się doczekać” - odkrzyknął Cal, ale nie odwrócił się, wchodząc po schodach.

To też była prawda, ale Colt tego nie przyznał. Słyszał o frittatach Feb. Według jej brata Morrie były niebem w postaci jajek.

Mogły być dobre, ale Cal założyłby się o tysiąc dolców, że gówno z owocami morza Vi było lepsze.

*****

Cal był już prawie w domu, kiedy zadzwoniła jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz i powiedział „nieznany rozmówca”.

Otworzył go i przyłożył do ucha.

„Yo”.

„Za dziesięć minut dostaniesz telefon w swoim biurze” - powiedział męski głos, a potem się rozłączył.

Pieprzony Sal. Zawsze dramat.

Odwrócił się od domu i skierował do swojego biura. Zanim otworzył drzwi, na biurku Lindy dzwonił telefon. Podniósł go i przyłożył do ucha.

„Yo”.

„Cal, figlio” - powiedział mu Sal do ucha i Cal usłyszał uśmiech w jego głosie.

„Sal” - przywitał się Cal, nie uśmiechając się.

„Słyszałem, że byłeś w Chicago. Widziałeś Vinniego, Teresę. Żadnej wizyty u mnie?”

„To nie była rozmowa towarzyska” - powiedział mu Cal, a Sal milczał.

Potem powiedział - „Tak, zły interes. Vinnie mi powiedział”.

Cal był niecierpliwy - „Słuchaj, mam w domu kobietę, ma córki i ktoś robi zdjęcia i wysyła je na policję. Nie chcę być w biurze. Chcę być w domu. Pogadałeś z Vinniem?”

„Rozmawialiśmy, ale myślę, że musisz przyjechać do Chicago. Usiądziemy” - powiedział Sal.

To było to. Sal był w nastroju do przekonywania.

„Sal, szacunek, to oczywiste” - powiedział mu Cal - „Ale mam w domu kobietę, która ma córki, a ktoś robi zdjęcia, wysyła prezenty i wbija kule w mózgi mężczyzn w jej życiu. Człowiek, który zamawia to gówno, jest w Chicago. Nie chcę być w Chicago, nie chcę być z dala od niej i nie chcę, żeby ona była w Chicago. Jeśli rozmawiałeś z Vinniem, to nie potrzebujemy siadać”.

„Rozumiem, dlaczego to cię zniecierpliwiło, ale są rzeczy do omówienia” – sprzeciwił się Sal.

„Jak chcesz dyskutować, zajmę się tym sam” – wrócił Cal, a Sal westchnął bardzo głośno.

„Mówimy tu o żonie gliniarza, figlio” – zauważył Sal.

„Rozmawiamy tutaj o mojej kobiecie, Sal. Hart wysłał zdjęcie. Jestem następny” – powiedział mu Cal.

„A co powiesz na to? Wysyłam wiadomość do Harta, wyjaśniam, że należysz do rodziny i że powinien iść dalej” – zasugerował Sal.

„A co powiesz na to?” - Cal wrócił - „Ten facet nie jest rodziną. Ten facet to wredny sukinsyn, który wdrapał się na szczyt i zdjął wszystko, co stało mu na drodze. Nie ma rodziny. Nie zyskuje szacunku. Nie dostaje niczego poza tym, co bierze. Zabrał od ciebie. Zabrał ode mnie. Zabrał z mojej rodziny i twojej i zabrał mojej kobiecie, Sal, wdowa po glinie czy nie, teraz jest moja, a to znaczy, że jest rodziną i nie możesz temu zaprzeczyć, a on nadal jej zabiera. Mówisz mi, że po tym, jak on to wszystko zrobił, ty wyślesz temu skurwielowi wiadomość?”

„Muszę się zorganizować, Cal”.

„Musisz poprosić żołnierza, żeby włożył kulę do pistoletu” – odparł Cal.

„Mówimy o wojnie” - zauważył Sal - „wojna wymaga organizacji”.

„Nie o tym rozmawiamy i dobrze o tym wiesz. Wielki mężczyzna odejdzie, ty się wprowadzisz, odzyskasz to, co straciłeś siedem lat temu i jeszcze trochę”.

„Takie przejęcie, jak powiedziałem, wymaga organizacji”.

„Jesteś gotowy na to wyzwanie”.

„To jest duże, o co mnie prosisz”.

„Większe było to, co ci dałem”.

Sal znowu zamilkł, potem znowu głośno westchnął - „Bianchi. Zawsze ból w mim tyłku”.

„Ból był w moim ramieniu, Sal. Miałeś sytuację, zadzwoniła do mnie Frankie, a ja wstawiłem się za tobą. Postawiłem się na jego drodze i wziąłem dla ciebie tę kulę. Oddychasz. Proszę cię, upewnij się, że nadal będę, a Vi resztę życia przeżyje, robiąc to z łatwością”.

Cal słuchał ciszy i trwało to chwilę.

W końcu Sal stwierdził - „W porządku, figlio. Robię to, jesteśmy kwita”.

„Masz to”.

Fin” - nacisnął Sal.

Fin” - powtórzył Cal.

„Jak przyjedziesz do Chicago, siadasz przy moim stole, nie jesteśmy niczym innym jak rodziną”.

„Tak, Sal, ja i Vinnie, nauczyliśmy się tej lekcji dawno temu”.

Kolejne westchnienie - „Vinnie Junior był dobrym człowiekiem”.

„To też jest na Harcie”.

„Pamiętam” - powiedział cicho Sal.

„A ja nigdy nie zapomnę”.

„Wy Bianchi. Wasza lojalność jest zaciekła”.

Cal potrząsnął głową i przypomniał mu - „Krew Bianchi płynie w twoich żyłach”.

„Na szczęście dominuje krew Giglia. Bianchi myślą sercem. Giglia myślą jajami”.

Cal uśmiechnął się - „Giglia myślą kutasami, a jak zobaczysz Vi, pomyślisz, że mam krew Giglia”.

Cal słuchał, jak Sal się śmieje, a potem słuchał, jak umiera śmiech.

„Vinnie powiedział, że jest dobrą kobietą” - powiedział cicho Sal.

Cal nie odpowiedział. Sal był rodziną, a teraz Vi była rodziną. Ich ścieżki się skrzyżują. Sal przekona się sam pewnego dnia.

„Trzymałeś ten marker przez długi czas” – zauważył Sal. – „Jak to dla niej robisz, musi być”.

„Spraw, aby moja kobieta była bezpieczna, Sal” - polecił cicho Cal.

Fatto, figlio. Zrobione” – odpowiedział równie cicho Sal - „Ale kiedy to się skończy, chcę, żeby siedziała przy moim stole. Gina zrobi cannelloni. Lubisz cannelloni Giny”.

„Wydaje mi się, że Vi, dziewczyny i ja będziemy często w Chicago, Sal. Będziemy przy twoim stole”.

„Dobrze będzie cię widzieć, Cal” - powiedział Sal i miał to na myśli, szalony skurwiel.

Cal nie odpowiedział. Lubił Sal tak samo, jak nie lubił. Ale cannelloni Giny byłyby warte kolacji przy jego stole.

„Nawiążę kontakt, kiedy to się skończy” – ciągnął Sal.

„Oczekuję, że jeden z twoich chłopców zadzwoni, powie mi, co mam robić i się rozłączy, i będę się tego spodziewać wkrótce” - powiedział Cal, a Sal się roześmiał.

„Nie możesz być zbyt ostrożny” - zauważył Sal.

„Nie, nie możesz” - odparł Cal z zerowym humorem.

„Racja” - wyszeptał Sal - „więc bądź ostrożny”.

„Ty też” - odparł Cal.

„Jesteś dobrym człowiekiem, figlio”.

Cal nie wiedział, co zrobić z tym, pochodzącym od Sal, więc powiedział tylko - „Dzięki, Sal, później”.

Ciao”.

Cal usłyszał rozłączenie, włożył słuchawkę do podstawki i pokręcił głową na telefon. Potem wyszedł z biura, zamknął je i poszedł do swojego pickupa, żeby móc wrócić do domu.

*****

Siedziałam w łóżku ubrana w jedną z koszulek Joe i wcierałam krem nawilżający w twarz, gdy Joe wychodził z łazienki mając na sobie tylko dżinsy.

Cała rodzina zniknęła, co było ulgą. Nie żebym nie lubiła, jak tam byli, a dziewczyny to uwielbiały, po prostu cieszyłam się, że udało mi się zrobić to pierwsze spotkanie i wrócić do tylko nas. Joe był tego dnia zajęty, rozmawiał z wujkiem Vinniem, wylatywał na kilka godzin, a potem rozmawiał z tatą. Dobre było to, że po rozmowie z tatą, tata wydawał się być uspokojony. Najgorsze było to, że Joe wydawał się spięty przez cały dzień po rozmowie z Vinniem, po powrocie do domu, a nawet po tym, jak tata wydawał się być uspokojony.

Patrzyłam, jak Joe ściąga dżinsy, rzuca je na podłogę, odrzuca kołdrę i wsuwa się do łóżka. Odłożyłam balsam na bok, kiedy podciągnął kołdrę do pasa, a potem usiadłam na nim okrakiem. Jego duże dłonie powędrowały do moich bioder, obejmując je. Moje ręce powędrowały do jego ramion i pochyliłam się tak, że nasze twarze były blisko siebie.

„Wszystko okej?” – zapytałam, przeszukując jego oczy.

„Tak” - skłamał.

„Jesteś pewien?”

„Tak” - skłamał ponownie.

„Co było z radiowozem, który był na zewnątrz przez cały czas twojej nieobecności?” - spytałam.

„Colt był na komisariacie, musiał ze mną porozmawiać, chciał, żebyś była chroniona” – odpowiedział od niechcenia Joe, a ja nie wiedziałam, czy to było kłamstwo, czy nie, ale wiedziałam, że Joe chciał, żebym to przeszła. Problem polegał na tym, że nie mogłam.

„Okej, rozwiązując to, jego już wcześniej nie było, ciebie też nie było, a na zewnątrz nie stał żaden radiowóz” – zauważyłam.

„Colt był w nastroju do ostrożności”.

Przygryzłam wargę, a potem puściłam – „Okej, a dlaczego Colt potrzebował cię na komisariacie?”

Palce Joe zgięły się na moich biodrach i przemówił delikatnie - „Kochanie, twój brat został zamordowany, a potem sprawy przybrały intensywny obrót zarówno dla ciebie, jak i dla mnie. Po tym, co przydarzyło się Samowi, on i ja potrzebowaliśmy odprawy. Potrzebowaliśmy jej jakiś czas temu, ale Colt dał nam trochę czasu na uporządkowanie naszego gówna. Nasze gówno jest już posortowane, zawołał mnie na krótką wiadomość”.

To miało sens, ale nadal mu nie ufałam.

„Nie okłamałbyś mnie, prawda?” – wyszeptałam.

Jego odpowiedź była trochę przerażająca i zrobił to kolejnym ruchem palców na moich biodrach, co sprawiło, że było jeszcze bardziej przerażająco - „Zrobiłbym dla ciebie wszystko, siostro”.

Moja głowa przechyliła się na bok - „Czy to była odpowiedź?”

Jego oczy nigdy nie opuściły moich - „Jedyna, jaką dostaniesz”.

Patrzyliśmy na siebie przez kilka chwil, zanim wyszeptałam - „Chcesz, żebym odpuściła”.

„Ile razy ci mówię, żebyś się zrelaksowała?” – zapytał.

„Miliard dziennie” - odpowiedziałam.

Uśmiechnął się, a potem powiedział - „Zrelaksuj się”.

Spojrzałam na poduszkę przy jego głowie i wymamrotałam - „Racja”.

„Kochanie” - zawołał, a ja spojrzałam mu w oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, podniósł głowę i dotknął ust moimi. Kiedy ułożył się z powrotem, wymamrotał - „Zaufaj mi”.

„Okej” - wyszeptałam natychmiast, ponieważ mnie tego potrzebował i dlatego, że to robiłam.

Jego ręce zaczęły ślizgać się po moich bokach, zabierając ze sobą moją koszulkę, kiedy zapytałam - „O czym rozmawiałeś z tatą?”

Jego dłonie powędrowały z zewnątrz koszulki do środka, więc poczułam ich ciepło na skórze - „Powiedziałem mu, żeby był bardziej spoko z dziewczynami. Powiedziałem mu, że postąpił słusznie, zostawiając twoją mamę. Powiedziałem mu, że jak jej nie ma z nim, zawsze jest tu mile widziany. Powiedziałem mu, że najlepszym sposobem, w jaki może pracować, to nie pracować tak cholernie ciężko. I w końcu powiedziałem mu, że jego wnuczki już go kochały, żeby mógł się zrelaksować”.

Jedna z moich rąk zsunęła się na jego szyję - „Masz szczęście, biorąc pod uwagę, że rzeczywiście wydawał się słuchać, kiedy kazałeś mu się zrelaksować”.

Joe znów się uśmiechnął - „Tak. Możesz się z tego nauczyć”.

Zaśmiałam się, gdy poczułam, jak dłonie Joe'go się rozdzielają, jedna poszła do moich pleców i przycisnęła mnie do dołu, druga wsunęła się w moje majtki i owinęła wokół mojego tyłka.

Opuściłam usta do jego i powiedziałam cicho - „Joe”.

„Tak, Słonko” - odpowiedział.

„Ciocia Theresa dała mi coś, co mam ci dać” - wypaliłam.

To nie była odpowiednia pora, wiedziałam o tym. Powinnam była to zrobić po tym, jak uprawialibyśmy seks, kiedy byłby łagodny i nie miał dnia, w którym byłby spięty. Ale to zdjęcie w mojej szufladzie z bielizną wydawało się tlącym się żarem gotowym do zapłonu. Nie tylko przez to, że tam było i ja, wiedziałam, że tam było, ale dziewczyny wiedziały, że tam było zastanawiały się, kiedy wyjdzie na jaw. Kto to wiedział? Jedna z nich (prawdopodobnie Keira) mogłaby wypaplać naszą scenę z salonu tego dnia.

Trzymał coś przede mną w tajemnicy, wiedziałam o tym i zamierzałam mu na to pozwolić. Z jakiegoś powodu podjął decyzję o zagraniu tak i zamierzałam mu na to pozwolić. Byliśmy w związku. Musiałam mu zaufać i ufałam. Gdybym potrzebowała wiedzieć, powiedziałby mi. Tim też był twardzielem macho i miał chwile, kiedy dławił się gównem z pracy lub gównem, które musiał zrobić, rzeczy, które sprawiały, że się martwiliśmy. Wiedziałam, kiedy mój mężczyzna wzniósł wokół mnie tarczę i wiedziałam, że musiał robić to, co musiał zrobić. Gdybym z tym walczyła, to nie byłoby ładne. Bez względu na to, co to było, musiałam pozwolić Joe robić to, co musiał zrobić i ufać, że może chronić mnie i moje dziewczyny. I ufałam.

Z mojej strony rozmowa z Theresą, zdjęcie Joe i Nicky’ego, nie mogłam to mieć i przed nim ukryć.

Dla mnie musiało to się wydobyć.

„Vi” - zawołał Joe, a ja skupiłam się na nim, by zobaczyć, że jest bardzo skupiony na mnie i tym razem jego palce zacisnęły się na moim tyłku - „Jezu. Co ci dała?”

„Coś, co mogę ci dać.”

Joe zamknął oczy i wymamrotał - „O kurwa”.

Podniosłam rękę z jego ramienia, aby położyć ją na jego policzku i domyśliłam się - „Wiesz, co to jest, prawda?”

Otworzył oczy i zaczął - „Vi…”

Spuściłam głowę, aby oprzeć czoło o jego - „Chcę go na półkach” - patrzyłam, jak Joe ponownie zamyka oczy i nacisnęłam - „z Samem” - ręka Joe zacisnęła się na moim tyłku, gdy skończyłam szeptać - „i Timem”.

Nagle rzucił się do siedzenia, zabierając mnie ze sobą, owijając obie ręce mocno wokół mnie i wiedziałam, że to po to, by odsunąć mnie na bok, więc trzymałam się.

„Joe…” - powiedziałem do jego profilu, bo jego głowa była odwrócona.

„Nie jestem na to gotów, Vi”.

„Joe…”

Odwrócił się do mnie i powtórzył - „Kochanie, powiedziałem, że nie jestem gotowy”.

Jeśli nie był gotowy po siedemnastu latach, nadszedł czas, aby był gotowy.

„Jest częścią ciebie, Joe, co oznacza, że jest częścią tej rodziny. Pozwól, że przyprowadzę Nicky’ego do domu”.

Patrzyłam, jak jego twarz staje się twarda, a jego dłonie poruszają się, by chwycić moją talię, zdecydowanie gotów odsunąć mnie na bok, ale zacisnęłam uda na jego biodrach i mocniej trzymałam się rękami.

„Powiedziałeś, że pomożesz mi z Samem i tak jest. Powiedziałeś, że mogę pomóc ci odpuścić to, co stało się z Nicky’m, i musisz zacząć pozwalać mi to robić”.

Jego twarz pozostała twarda, a jego głos był napięty, kiedy powiedział - „Odpuściłem”.

Zaryzykowałam przyłożenie rąk do jego szczęk i szepnęłam - „Joe, nawet nie spojrzysz na jego zdjęcie” - Joe spojrzał na mnie, jego palce mocno chwyciły moją talię i zaryzykowałam więcej - „Był piękny, Słonko”.

Znowu zamknął oczy, ból przeszył mu twarz, a moje palce napięły się na jego szczękach.

„Chryste, Vi…” - zaczął.

„A ty zawsze byłeś piękny”.

Jego oczy się otworzyły i ból też tam był.

„Kochanie…” - szepnęłam, kiedy to zobaczyłam.

Joe mi przerwał - „Pozbyłem się ich”.

„Co?” - zapytałam.

„Zdjęcia, jego ubrania, jego łóżeczko. Wszystko”.

Poczułam ukłucie łez w oczach, kiedy zapytałam - „Dlaczego?”

„Chlebak” - odpowiedział, a ja zamrugałam, czując łzę spływającą po moim policzku.

„Co?”

„Jego trumna. Wielkość chlebaka”.

Na jego słowa, to, co wyczarowały i wiedząc, że wspomnienie wypaliło się w jego mózgu, szloch wyrwał mi się z gardła. Nie mogłam go powstrzymać i był tak silny, że wypalił ścieżkę ognia.

„Joe…”

„Była czysta, odkąd zaszła w ciążę. Była najdłużej. Myślałem, że pokonaliśmy to”.

„Nie musisz mi tego wyjaśniać”.

Kontynuował, jakbym nie mówiła - „Taką Bonnie, jaką była, nigdy nie zostawiłbym z tatą, który był tak cholernie chory. Nigdy nawet nie miałbym z nią dziecka. Ale nie sądziłem, że to już była ta Bonnie”.

„Joe…”

„Więc zostawiłem ją z nim”.

„Nie miałaś wyboru, kochanie. Musiałeś nakarmić swoją rodzinę”.

„Myślałem, że udało nam się to pokonać” - mruknął.

„Przestań, Słonko. Nie byłeś za to odpowiedzialny”.

Wciągnął powietrze, zamknął oczy i trzymał je zamknięte przez długi czas, zanim je otworzył. Potem jego palce owinęły się wokół mojego nadgarstka i przyciągnął moją rękę do swojej klatki piersiowej, abym mogła poczuć siłę bicia jego serca.

„On jest tutaj, siostro, to wszystko, co mogę wziąć, to wszystko, czego potrzebuję. Resztę musiałem odpuścić. Reszta to za dużo” - powiedział mi.

Byłam matką i byłam wdową. Wiedziałam lepiej.

„Potrzebujesz wszystkiego, co możesz mieć” - szepnęłam.

„Nie zniosę już więcej” - odpowiedział.

Przycisnęłam rękę do jego klatki piersiowej - „To po prostu nieprawda”.

„Vi…”

„Zabierz go do domu”.

„Violet…”

„Pozwól, że sprowadzę go do domu”.

„Siostro…”

Wyciągnęłam rękę z jego dłoni i przyłożyłam ją z powrotem do jego twarzy - „On jest częścią ciebie, a ja pragnę ciebie, ciebie całego. Chcę, żeby moje dziewczyny miały ciebie całego. Joe, Słonko, pozwól, że sprowadzę go do domu”.

Znowu wpatrywaliśmy się w siebie przez długi czas, zanim Joe wyszeptał udręczone - „Kurwa… daj to”.

Nie zwlekałam. Puściłam go, wyskoczyłam z łóżka i poszłam do komody. Wyciągnęłam ramkę ze zdjęciem z szuflady i popędziłam z powrotem do naszego łóżka. Potem wspięłam się na kolana Joe, przytuliłam go do siebie i trzymałam wzrok przyklejone do jego twarzy, kiedy odwróciłam zdjęcie do niego.

Oczy Joe zatrzymały się na zdjęciu i ból powrócił, silniejszy, wykrzywiający jego rysy, gdy poczułam, jak jego ciało staje się twarde przy moim.

Kiedy nic nie powiedział, wyszeptałam - „Wyglądałeś tak spokojnie”. Moje łzy były słyszalne w moich słowach, ale oczy Joe nie oderwały się od obrazu.

„Miałem cały świat śpiący na klatce” - odpowiedział niskim, grubym głosem.

Spojrzałam na zdjęcie - „Zabawne, jak świat może zmieścić się w twoich ramionach”.

„Zabawne” – powtórzył cicho Joe, a ja spojrzałam na niego, aby zobaczyć, że teraz patrzył na mnie, a potem objął mnie ramieniem.

„Joe…” – zaczęłam, kiedy nowe łzy spływały mi po twarzy.

„Postaw go na swoich półkach, siostro”.

Przycisnęłam zdjęcie do piersi i wytarłam wilgoć z policzków. Jedyne słowa, jakie miałam do powiedzenia, to te, które powiedziałam.

„Dziękuję ci”.

Zanim mogłam się ruszyć, zapytał - „Dziewczyny były, kiedy Theresa ci to dała?”

Przytaknęłam - „Keira powiedziała, że wyglądasz gorąco, nawet trzymając dziecko”.

Wydobył się z niego krótki śmiech. Brzmiał na zaskoczonego, jakby nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek się roześmieje.

Potem spojrzał w dół na moją klatkę piersiową i wymamrotał - „Kurwa”.

„Co?” - szepnęłam, a jego oczy spoczęły na moich.

„Byłby wystarczająco duży, by umawiać się z Kate” – odpowiedział.

Nie wiedziałam, co z tym zrobić ani co Joe z tym robi, więc nie ruszałam się, milczałam i czekałam.

„Kurwa” – powtórzył Joe.

Stawiłam czoła niepewnej atmosferze i poinformowałam go - „Jakby dostał choćby trochę ciebie, Dane nie miałby szans” - Joe spojrzał na mnie, a ja kontynuowałem - „albo Keira uczyniłaby go swoją misją i prawdopodobnie były walczyłby o niego”.

Jego ręka przesunęła się po moich plecach, aż jego palce wbiły się we włosy.

„Mówienie tego jest do bani, nienawidzę tego mówić, ale mam zamiar” – powiedział.

„Co?”

„Jakby żył, może nadal byłbym z nią, a ty byłabyś obok, a mnie tu by nie było”.

Szybko przypomniałam mu - „Na dobre czy na złe, tak się nie stało, Joe”.

„Byłabyś tutaj sama albo… kurwa, byłabyś z Haines’em” – ciągnął, jakbym się nie odzywała.

Widziałam, że to zmierza w bardzo złą stronę.

„Joe, nie rób tego. Życie to życie, kochanie. To wszystko”.

Jego oczy spotkały się z moimi.

„Nigdy nie byłoby z nią dobrze, nie zamierzała się zmienić i nie zmieniła się. Ale gdyby żył, nigdy bym jej nie opuścił i to wszystko, co bym miał. Z wyjątkiem Nicky’ego, nigdy nie miałbym czegoś słodkiego”.

Położyłam zdjęcie na nocnym stoliku i przeniosłam się na niego okrakiem, popychając go na plecy.

„Tak, miałbyś” - przycisnęłam twarz do jego szyi i usta do jego skóry - „Jakbym cię zobaczyła, poszłabym cała jak Tina i zrobiłabym wszystko, aby przyciągnąć twoją uwagę. Podlewanie kwiatów w bikini i wszelkiego rodzaju gówna. Nie bylibyśmy w stanie walczyć z przyciąganiem i mielibyśmy gorący romans” - powiedziałam mu - „To by było do dupy i czułabym się jak gówno, ale zostawiłbyś ją dla mnie, a ja odwdzięczyłabym ci się, dając ci wszelkiego rodzaju słodycze”.

Kiedy mówiłam, moje usta przesunęły się po jego szyi i gardle, a jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele.

„Jesteś pełna gówna, siostro. Jakbym widział, jak podlewasz kwiaty w bikini, podchodziłbym do ciebie, a ty byłabyś pruderyjna i zamrażała mnie”.

Uniosłam głowę i spojrzałam na niego w chwili, gdy jego palce zacisnęły się na mojej piersi.

„Joe, pieprzyłeś mnie na masce swojego samochodu, nawet kiedy byłam na ciebie naprawdę wkurzona” - przypomniałam mu - „Myślę, że możemy to uznać za znak, że nie byłabym pruderyjna”.

Jego kciuk musnął mój sutek, moje usta rozchyliły się, a biodra szarpnęły. W tym momencie jego oczy pociemniały w naprawdę seksowny sposób, a jego usta uniosły się na końcach.

„Tak” - mruknął – „zapomniałem o tym”.

Zamrugałam, a potem poczułam, że moje ciało napina się - „Zapomniałeś?”

Jego usta wykrzywiły się w pełnym uśmiechu - „Dzięki za przypomnienie”.

Mimo że wiedziałam, że nie zapomniał i po prostu się ze mną drażnił, wciąż słyszałam wściekły dźwięk wydobywający się z mojego gardła i zaczęłam się odsuwać, ale Joe przekręcił się tak, że był na górze, a jego twarz zniknęła w mojej szyi, gdy jego kciuk zatoczył mój sutek.

„Jakbyśmy mieli romans, siostro, prawdopodobnie musielibyśmy to zrobić na GT więcej niż raz” - zauważył przy mojej szyi.

„Musieliśmy to zrobić, żebyś pamiętał, że robiliśmy to wcześniej” - odwarknęłam, ale nie było to tak skuteczne, jak powinno być, ponieważ mój oddech stawał się ciężki, a moje nogi plątały się z jego.

Poczułam jego chichot na mojej skórze, a potem jego usta przesunęły się na moją szczękę - „Prawdopodobnie musielibyśmy to też zrobić w samochodzie”.

„Zapamiętałbyś to?”

Zignorował moje na wpół zirytowane pytanie - „I być kreatywni w stosunku do innych miejsc, w których to byśmy zrobili”.

„Joe…”

„W twoim samochodzie”.

„Joe…”

„W twoim garażu”.

„Joe…”

„W moim pickupie”.

„Joe!”

Jego usta powędrowały do moich i przestałam oddychać na to, co zobaczyłam w jego oczach.

„Ale masz rację. Odnaleźlibyśmy się nawzajem”.

Moje ciało rozluźniło się pod jego i wyszeptałam - „Joe”.

Podniósł głowę i uśmiechnął się powoli - „Zdajesz sobie sprawę, siostro, że rozmawiamy o sposobach, na jakie mógłbym zdradzić Bonnie”.

Uderzyło mnie to, że naprawdę to robiliśmy i to było trochę zabawne, więc zachichotałam.

Potem powiedziałam z uśmiechem i przesuwając palcami po jego bliźnie, w górę jego kości policzkowych i we włosach - „Spotkałem ją raz, Słonko, i nie polubiłam jej zbytnio, więc nie jestem tym zbyt załamana”.

Jego głowa opadła i pocałował mnie swoim delikatnym śmiechem.

Potem pieprzył mnie, ale nic w tym nie było delikatne.

Dopiero później, kiedy już prawie spałam, zdałem sobie sprawę, że oboje śmialiśmy się z Bonnie, ale, co ważniejsze, Joe to robił.

I zasnęłam, myśląc, że chociaż to było zabawne, to, co powiedzieliśmy, było też prawdopodobnie prawdą.

A to było jeszcze zabawniejsze.

*****

Następnego ranka, kiedy Kate i Keira biegały, jakby nigdy w życiu nie przygotowały się do szkoły, Keira wpadła w szał, ponieważ to był jej pierwszy dzień w liceum, a Joe robił im płatki owsiane i był spokojny, co nie miało efektu na ich wariactwo, wyszłam z ramką na zdjęcia wypełnioną Joe i Nicky i postawiłam ją na półce.

Kate zobaczyła, uśmiechnęła się do mnie, ale nie powiedziała ani słowa.

Keira nie widziała mnie, ponieważ kłóciła się z Joe – „Ale Joe, nie mogę jeść płatków owsianych. Mój żołądek jest dziwny”.

„Nerwy, kochanie, jedz” – odpowiedział Joe.

„Zachoruję” – odpowiedziała Keira.

„Nie, nie zrobisz tego” – powiedział Joe.

Keira spojrzała na mnie i krzyknęła - „Mamo!”

„Zjedz swoją owsiankę, Słonko” – powiedziałam jej.

Tupnęła nogą z powtarzającym się, zirytowanym - „Mamo!”

„Keirry, kiedy ostatnio zwymiotowałaś, byłaś w drugiej klasie i miałaś grypę. Ostatni raz groziłaś, że zwymiotujesz dwa dni temu” – powiedziałam - „Potrzebujesz jedzenia, bo inaczej zemdlejesz przed drugą lekcją. Zjedz swoje płatki owsiane”.

„Wrr!” - krzyknęła i chwyciła swoją owsiankę.

Keira zjadła swoją owsiankę i mieliśmy jeszcze siedem dramatów, zanim ona i Kate wdrapały się do Fiesty Kate i odjechały, podczas gdy Joe i ja machaliśmy im na pożegnanie (cóż, Joe stał przy mnie, kiedy ja machałam na pożegnanie, on nie machał).

Kiedy zniknęli z pola widzenia, odwróciłam się i podeszłam do Joe, obejmując go ramionami. Spojrzałam na niego, a on spojrzał na mnie.

„Cholera, moje dziecko jest w liceum” – mruknęłam.

„Tak” - było jego jedyną odpowiedzią.

„Cholera” – powtórzyłam, przycisnęłam twarz do jego klatki piersiowej, a jego palce owinęły się wokół mojego karku.

„Miejmy tylko nadzieję, że nie złapie chłopaka pierwszego dnia” – powiedział Joe w czubku mojej głowy.

Odchyliłam głowę do tyłu - „Ma misję, więc nie miej zbyt wielkiej nadziei. Jak będziesz miał, pikujesz w dół z powodu rozczarowania”.

Joe uśmiechnął się, zbliżył twarz do mojej, pocałował mnie i poprowadził do domu.

Wiedział, że zdjęcie tam jest, ja wiedziałam, że wie. Nic nie powiedział, ja też.

Przygotowałam się i poszłam do pracy, a Joe przygotował się ze mną i poszedł do swojego biura.

Życie toczyło się dalej.

*****

A życie toczyło się dalej, bezpieczne i słodkie, zwariowane i szalone, ponieważ w naszym domu mieszkały dwie nastolatki.

Ale ta tarcza, którą ustawił Joe, była silna i utrzymywała się przez dwa piękne tygodnie.

Potem Daniel Hart rozwalił ją na strzępy.

 


 

1 komentarz:

  1. Dziękuje za rozdział.
    Piękny rozdział :)
    CZekam na kolejny i chyba nie będzie tak dobry.

    OdpowiedzUsuń